Dramat policjantki. „Tak sobie wyobrażałam śmierć” Johanna Mo [recenzja]

fragm.okładki/ Wydawnictwo Editio

Straciła to, co było dla niej najważniejsze. To, co nadawało smak i sens jej życiu. Był wszystkim czego pragnęła, co kochała. Miłość jej życia. Jej ukochany syn, którego już nigdy nie zobaczy. Po fali rozpaczy i morzu ciemności nadeszła jednak chwila w której trzeba było wynurzyć się na powierzchnię. Chwila w której na pewien czas musiała zaczerpnąć świeżego powietrza, postawić się okoniem koszmarowi, który pozbawił ją chęci do życia. Czy Helenie udało się zamknąć wieko z wydzierganym napisem „dramat”? Czy sławna policjantka przy której nazwisku słowo „sukces” odmieniano przez wszystkie przypadki potrafiła zmierzyć się z bezkresem rozpaczy i tęsknoty? Czy tak właśnie powinna była postąpić szefowa grupy śledczych? W chwili gdy ONA próbowała wreszcie stanąć na nogi KTOŚ, bardzo zły atakował niewinnych ludzi na stacji metra. A może zasłużyli na śmierć pod kołami pociągu? Może był jakiś racjonalny powód dla którego facet w kapturze dokonywał tych bestialskich zbrodni? Co łączyło ofiary, jaki mógł być motyw działania sprawcy? Pytań przybywało z każdym dniem, zaś odpowiedzi wciąż przypominały rozsypane puzzle. I to w dodatku elementy wymieszane z kilku układanek. Czy Helenie udało się zapanować na emocjami i poprowadzić to trudne śledztwo? Jak poradziła sobie z żądnymi, głodnymi sensacji hienami – dziennikarzami? Czy zespół, któremu przewodziła uwierzył w jej charyzmę, w jej talent, w jej siłę? Czy to nadal była ta sama Helena? Kto próbował ją zdeprecjonować, a kto wyciągał pomocną dłoń?

Tak sobie wyobrażałam śmierć” to opowieść o sprawach ostatecznych. Sprawach na które nie mamy wpływu, a które niesamowicie bolą, wręcz przeszywają bólem. O śmierci i umiejętności lub jej braku godzenia się z faktem, że kochana osoba jest już daleko, daleko od nas. Że już się nie spotkamy, nie zobaczymy, nie przytulimy. To również historia kobiety która musiała zmierzyć się z własnym dramatem by móc dalej pełnić swoją służbę dla dobra społeczeństwa. Samotność, ciemność, brak zrozumienia, gra pozorów. Sens i bezsens życia. Wreszcie ulotność, chwila, jedno popchnięcie i człowiek stawał się martwy.

Jaką tajemnicę do grobu zabrał ze sobą Erik? Czy śledczym udało się poznać przeszłość wszystkich ofiar zabójcy? Jak długo mieszkańcy Sztokholmu czuli się sterroryzowani przez mordercę z metra? Kto w trakcie żmudnego śledztwa podsyłał mylne tropy, a kto pracował bez skazy, uczciwie? Johanna Mo dowiodła że koniec może być początkiem czegoś nowego, że nawet w żałobie człowiek może odnaleźć w sobie siłę by dalej żyć. Doskonale nakreśliła portrety psychologiczne funkcjonariuszy, którzy w obliczu walki o ludzkie życie nie szczędzili sił do walki między sobą. Czy tak oto Helena wyobrażała sobie śmierć? Czy wszystko to, co nosiła w sercu okazało się być prawdą? A może po utracie Antona zaczęła zupełnie inaczej, mylnie odbierać rzeczywistość?

Książka wzrusza, zaskakuje i do ostatniej strony wyświetla mnóstwo znaków zapytania. Polecam wszystkim, którzy nie boją się trudnych emocji, spraw ostatecznych, odciętych kończyn i zagadkowych zbrodni popełnianych na peronie stacji metra.

Autor: Johanna Mo
Tytuł:
Tak sobie wyobrażałam śmierć
Wydawca:
Wydawnictwo Editio
Rok wydania:
2017
ISBN:
978-83-283-2609-5
Liczba stron:
319

Facebook