SEKS DLA BOGATYCH, CZYLI JAK POLSKIE GWIAZDY ŚWIECIŁY W DUBAJU

fot.A.Ruszczyk

Jako prokurator przede wszystkim dokładnie i rzetelnie przeprowadziłby śledztwo. Nie poszedłby na łatwiznę wzywając na przesłuchanie tylko polskich klientów tych pań. Sprawdziłby czy w ogóle książę Santo i jego współpracownicy istnieją. Zrobiłby to, bo w materiałach śledztwa są chociażby informacje, że kobiety dostawały od nich pieniądze za pośrednictwem firmy WesternUnion, a każdy kto raz w życiu wysyłał gotówkę tym sposobem wie, że nie można tego zrobić bez użycia dowodu osobistego czy paszportu. Nie zdecydowałby o zatrzymaniach sutenerek, kiedy jedna z nich była na operacji plastycznej, a druga w zagrożonej bliźniaczej ciąży. Bo choćby z podsłuchów wiedziałby, że zatrzymanie tej drugiej jest niemożliwe a ewentualne pozostawienie jej na wolności może spowodować nieodwracalne dla śledztwa straty. Gdyby u sutenerki znalazł zdjęcie dziewczyny ze znanym politykiem, to nie narobiłby w gacie i wezwał w charakterze świadka tego polityka i dla przyzwoitości i czystości śledztwa go przesłuchał.

Z Piotrem Krysiakiem, dziennikarzem śledczym, autorem książki „Dziewczyny z Dubaju” – rozmawia Anna Ruszczyk.

Zdejmijmy na chwilę wygodną maskę obłudy, sięgnijmy do szuflady z napisem „TABU”. Jak wygląda prawdziwe, niefilmowe oblicze prostytucji?

Ono niestety jest bardzo filmowe. Każda dziewczyna to zupełnie inny film. Od biednego Kopciuszka z zapyziałej wsi, przez miastową bywalczynię popularnych klubów marzącą o pokazywaniu się na czerwonym dywanie, do studentki medycyny, filologii czy ekonomii. Cel jest jeden: szybko uwieźć faceta, który jest w stanie zapewnić im bezpieczną finansową przyszłość. Jednym szybko się udaje znaleźć tego milionera i uciekają z tej profesji. Inne zarobią trochę pieniędzy, kupią mieszkanie, otworzą jakiś mały lub większy interes i też odchodzą. Są i takie co zostają na dłużej…

Czym różni się dziewczyna pracująca w podrzędnym burdelu, TIR-ówka od „Dziewczyn z Dubaju”?

Zwykle to sporo mądrzejsze kobiety. Częściej to sytuacja życiowa zmusiła je do prostytucji. Pracują w gorszych warunkach i zdecydowanie z gorszą klientelą. Przez ich ciała „przewija się” zdecydowanie więcej mężczyzn każdego dnia. Czasami niedomytych, śmierdzących, pijanych, brutalnych i wulgarnych. Mokną, marzną, uprawiają sex w samochodzie, na klatce czy w lesie. Podmywają się wodą z butelek. Ich ekskluzywne odpowiedniki czasami nawet nie uprawiają seksu a i tak dostają pieniądze. Przemieszczają się samolotami a nawet śmigłowcami. Sypiają na jachtach czy w pięciogwiazdkowych hotelach, popijając kolorowe drinki na prywatnych plażach najmodniejszych światowych kurortów. Biorą prysznic w marmurowych łazienkach, a jak dobrze wykonają swoją pracę to, po obfitym śniadaniu podanym do łóżka szejk zabiera je na zakupy. Czasami nawet swoim prywatnym samolotem i to do innego kraju. Często też dorzuci jakiś napiwek na przykład skromne 5 tysięcy euro.

Dlaczego właściwie zdecydowałeś się na napisanie książki poświęconej luksusowym prostytutkom?

Na to pytanie odpowiadam ostatnio najczęściej. Po pierwsze dlatego, że jeszcze nikt nigdy nie napisał jak wygląda świat ekskluzywnej prostytucji. No może poza tym, że szejkowie uwielbiają zamieniać toaletę na kobietę. Po drugie interesowało mnie, kim są te dziewczyny czy kobiety i dlaczego decydują się na taką pracę. Po trzecie, że w tej sprawie wśród burdelmenedżerek i prostytutek występują kobiety znane z telewizji, które często mówią nam jak powinniśmy żyć lub pokazują co powinniśmy robić. Często też są autorytetami dla młodych ludzi. Dopiero jak ktoś zedrze z nich tą maskę, to widać co się za nią kryje, kim naprawdę są i o czym myślą. Żeby zarobić kilkaset euro, pod pretekstem pracy kelnerki czy hostessy, potrafią wysłać niepełnoletnią dziewczynę do klubu w innym kraju, w którym dowiaduje się, że ma być prostytutką. I na koniec co robi pani prokurator prowadząca sprawę? Godzi się na dobrowolne poddanie się karze burdelmenedżerki i zgadza się na UWAGA grzywnę w wysokości tysiąca złotych. Nie, nie, nie, to nie żart.

Gdyby Piotr Krysiak był prokuratorem to jaką wymierzyłby karę?

Piotr Krysiak jako prokurator przede wszystkim by dokładnie i rzetelnie przeprowadził śledztwo. Nie poszedłby na łatwiznę wzywając na przesłuchanie tylko polskich klientów tych pań. Sprawdziłby czy w ogóle książę Santo i jego współpracownicy istnieją. Zrobiłby to, bo w materiałach śledztwa są chociażby informacje, że kobiety dostawały od nich pieniądze za pośrednictwem firmy WesternUnion, a każdy kto raz w życiu wysyłał gotówkę tym sposobem wie, że nie można tego zrobić bez użycia dowodu osobistego czy paszportu. Prokurator Piotr Krysiak nie zdecydowałby o zatrzymaniach sutenerek, kiedy jedna z nich była na operacji plastycznej, a druga w zagrożonej bliźniaczej ciąży. Bo choćby z podsłuchów wiedziałby, że zatrzymanie tej drugiej jest niemożliwe a ewentualne pozostawienie jej na wolności może spowodować nieodwracalne dla śledztwa straty. Gdyby u sutenerki znalazł zdjęcie dziewczyny ze znanym politykiem, to nie narobiłby w gacie i wezwał w charakterze świadka tego polityka i dla przyzwoitości i czystości śledztwa go przesłuchał. Zapytałby także sutenerki, co to zdjęcie robi u niej w domu zwłaszcza, że ta dziewczyna wcale nie była z jej stajni. Postawiłby również zarzuty prostytutkom, które nakłaniały do prostytucji swoje koleżanki lub świeżo poznane dziewczyny z czego czerpały korzyści majątkowe. Na to wszystko są dowody w aktach śledztwa. Wreszcie nie zgodziłby się na śmieszne grzywny, bo te Panie zwłaszcza te znane publicznie powinny zostać przykładnie ukarane. A tymczasem jedna z nich od razu po wyroku pobiegła do telewizji o największej oglądalności i kłamała w żywe oczy, że o żadnym seksie nie wiedziała i za dużo to na tym „kojarzeniu par” to nie zarobiła – tylko 30 tysięcy zł. A jej klient podczas przesłuchania w prokuraturze ujawnił, że zamówił u niej około stu dziewczyn i mógł jej zapłacić około stu tysięcy złotych.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w trakcie pracy nad „Dziewczynami z Dubaju”?

Przekonanie ich do rozmowy. W naszym zawodzie rozmawiamy z różnymi ludźmi. Politykami, prezydentami, ofiarami przestępstw i dziwkami. Te tanie dziwki chętnie godzą się na rozmowę. Ekskluzywne wypierają z siebie to, czym się zajmują, albo zajmowały. Często też prowadzą podwójne życie, więc muszą być ostrożne, by nie zaliczyć wpadki. Nie najłatwiej też było mi słuchać tych wszystkich rozmów, tego co mówiły o klientach, ale też o sobie nawzajem. Czytałem zeznania prawdziwej modelki, która nie miała pojęcia dokąd i po co jedzie. Chodziła już po wybiegach w Tokio czy Mediolanie więc stawka 500 euro dziennie nie zrobiła na niej oszałamiającego wrażenia. Kiedy dotarła na miejsce i zorientowała się co to za wyjazd poszła do burdelmenedżerki i zażądała biletów na powrót do kraju. Inne dziewczyny ją wyśmiewały tak długo, aż nie wytrzymała psychicznie. Popłakała się i uciekła do pokoju. Miała 20 lat a była odważniejsza od niejednej doświadczonej kobiety. Była jedną z niewielu, która potrafiła powiedzieć nie i wrócić do Polski. Dziś powinny o niej pisać wszystkie gazety. Nomen omen jest aktorką.

Zatem do kogo powinna trafić ta książka, czy to dobry pomysł na prezent dla nastolatki?

Hmm. Nie wiem czy dla nastolatki. Moja córka nie czytała. Za to dla rodziców z pewnością. Bo nasze dzieci dużo czasu spędzają z komórkami na Fb czy Instagramie. Dobrze byłoby wiedzieć co to jest, jak to działa i co te nasze pociechy publikują. A po lekturze warto porozmawiać z dorastającą córką. To nic nie kosztuje.

O książce „Dziewczyny z Dubaju” zrobiło się naprawdę głośno. Ciekawe są też niektóre komentarze internautów. Jedni nie widzą niczego zdrożnego w prostytucji celebrytek, drudzy żądni są konkretnych nazwisk kobiet, które w ten sposób spędzały czas w Dubaju. Są też i tacy, którzy atakują ciebie „Pismaka” za szukanie taniej sensacji. Mógłbyś się pokrótce odnieść do tych komentarzy?

Faktycznie jest głośno. Cel został osiągnięty, bo problem narasta. Zrobił się szum, bo w cały ten kurewski interes zamieszane są aktorki, celebrytki czy finalistki konkursów piękności. No widzisz gdybym ujawnił nazwiska to w komentarzach pisaliby: „Pisarzyna od taniej sensacji, zniszczył życie prostytutkom. Po co ujawniał ich nazwiska?”. Nie czytam tych komentarzy, bo pewnie sporo arabskiego gówna wylewa się tam i na mnie. Taki urok tych, którzy mają miejsce, w którym anonimowo mogą się popisać. Też nie widzę nic złego w prostytucji. Na szczęście żyjemy w takich czasach, że nikt nam „Pismakom” nie wybiera tematów. Natomiast fakt, że tyle się o tym rozmawia oznacza, że temat ludzi interesuje a skoro tak, to jest o czym pisać.

Najważniejsze mity związane z seksbiznesem.

Ten, że to łatwa praca. Że wystarczy rozłożyć nogi i po robocie.

A fakty są takie, że….

że one nigdy nie będą już normalne. Rozmawiałem z dziewczyną, która po powrocie z kilkudniowego wyjazdu odsypiała go później trzy dni. Partner opowiadał jej, że krzyczała przez sen, zalewała się potem, wędrowała po całym łóżku. Przytulał ją, zmieniał pościel i wycierał ją ręcznikiem. Nie miał pojęcia czym ona naprawdę zajmuje się na tych wyjazdach na targi budowlane czy motoryzacyjne.

Jaka była kilka lat temu, a jaka jest dzisiaj rola burdelmam?

Bardzo dobre pytanie. Dziś właściwie chyba już nie istnieją, albo przynajmniej ich profesja powoli „umiera”. Przynajmniej w tej ekskluzywnej prostytucji. Często zastępuje je Internet a w przypadku dziewczyn bardzo popularny Instagram. Kobiety znajdują zdjęcia bogatych mężczyzn, po czym nawiązują kontakty i proponują spotkanie. Po co im kolejny pośrednik?

Lubię wybiegać myślami w przyszłość, zwłaszcza tą odległą. Jest rok 2200. Czy nadal jest popyt i podaż na młode, piękne kobiety, które za odpowiednią stawkę oddadzą swoje ciało każdemu mężczyźnie?

Troszkę generalizujesz. Bo my ciągle mówimy, że swoje ciała sprzedają kobiety. Otóż coraz częściej sprzedają się także mężczyźni. I to wcale nie taniej niż ich koleżanki, a czasami nawet sporo drożej. Ale to już inna książka. A wracając do przyszłości… Ciekawe czy dwieście lat temu jakiś dziennikarz piszący o prostytucji zadał komuś to samo pytanie, które ty mi teraz?

Gdybyś mógł cofnąć czas, zmieniłbyś coś w „Dziewczynach z Dubaju”?

Troszkę bym ją skrócił.

Pracujesz nad kolejną książką poświęconą seksbiznesowi?

Tak. Pewnie nie będzie o niej tak głośno jak o „Dziewczynach z Dubaju”, ale mam nadzieję, że zaskoczę czytelników pasjonujących się literaturą faktu. Nie tylko z powodu tematu, ale przede wszystkim sposobu jej napisania. Z pewnością będziesz jedną z pierwszych, która ją przeczyta.

Dziękuję za rozmowę

Facebook