Koszmary i cuda w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach.”Krew” Bartosz Szczygielski [recenzja]

fot. A.Ruszczyk

Są takie sprawy, tu, na ziemi o których Bogom się nie śniło. Są takie miejsca, gdzie z pewnością nie postawiliby boskich stóp. A jednak codziennie w naszym otulonym szarością kraju ktoś z przyczyn od niego nie do końca zależnych właśnie TAM trafia. I zostaje na tydzień, miesiąc, rok albo i na wieki. Zapomniany, niechciany, wygłodniały. W fazie otępienia, między snem, a letargiem, stuporem, a majakiem. Tramalem a promazinem. Tak jest. Właśnie tak toczy się życie w Szpitalu Psychiatrycznym w Tworkach. To miejsce gdzie nic się nie kończy tak jakby mogło i raczej nic nie zaczyna od nowa. To próżnia w której umieszcza się ludzi nazwanych przez większość społeczeństwa „szaleńcami”. W istocie „Krew” to opowieść o szaleństwie, lecz takim będącym pomiędzy prawdą, a logiką. Pomiędzy wiarą, a cudami. O tym, że w Tworkach dochodziło do cudownych zdarzeń przekonał się na własnej skórze komisarz Gabriel Byś. Facet z trudną przeszłością i jeszcze cięższą wizją gliniarskiej przyszłości. Czy pomimo własnych problemów z psychiką był w stanie zrozumieć to co wydarzyło się na terenie szpitala? Czy jego umysł bezbłędnie wytłumaczył to, co widziały oczy? Bo jak wytłumaczyć tętniący życiem krwisty organ ludzki znaleziony przez staruszkę? Jak bez paniki wyjaśnić pochodzenie krwi po brzegi wypełniającej wielką misę? W tej historii nic od początku nie było łatwe i oczywiste. Tym bardziej, że na równi z makabrycznymi odkryciami dokonywanymi na terenie kompleksu szpitalnego o życie i szczęście walczyła młoda prostytutka. Ofiara handlu ludźmi, która pragnęła jednego: poznać własną matkę. Czy podróż do matczynej miłości okazała się dla niej bezpieczna? Czy zaszczuta, zmaltretowana i oblepiona fekaliami dziewczyna była w stanie stawić czoła złym ludziom? Czy wiedziała komu zaufać?

Książka tryska krwią. W życiu pacjentów jak i życiu prostytutki dokonywały się przełomowe momenty. I wszystkie one miały wspólny mianownik. Była nim czerwona ciecz. Przyznam, że do samego końca zastanawiałam się co z tych opowieści wyniknie. Dokąd autor zaprowadzi głównych bohaterów. Samotnych, nieszczęśliwych, skrzywdzonych przez los, zatem tragicznych. Jednak bohaterów o nieprawdopodobnej sile wewnętrznej. Czy jednak siły i chęci okazały się być wystarczającymi na zamiary? Czy zaangażowanie się Bysia w śledztwa dotyczące makabrycznych zbrodni to był dobry pomysł? A co o tym wszystkim powiedziałaby jego żona? A Kasia? Czy ona także przemyślała konsekwencje swojej metafizycznej, sentymentalnej podróży za czymś, czego nigdy nie zaznała? Czy warto było jechać w nieznane? „Krew” pełna jest zagadek, za wieloma postaciami zakreślonymi ręką autora kryją się jakieś mroczne tajemnice. Nie wiadomo kto jest dobry, a kto zły, komu współczuć, a kogo unikać jak ognia. Kto komu wbije nóż w plecy, kto odetnie paluchy, kto zaś zgwałci. No i w dodatku ta przerażająca kobieta z oddziału żeńskiego szepcząca niczym mantrę słowo „siedem”. Co łączyło Michała, weterynarza, Dziergę i Bysia? Jakie świństwa wciągała prostytutka, jakimi zaś lekami szprycowano pacjentów? Kto był panem i władcą, a kto poddanym? Czy tego typu historie zasługują na wesołe, a może smutne zakończenie? Ciężko powiedzieć, podobnie jak ciężko było rozgryźć osobę doktora Ochockiego. W końcu na bagnistych terenach, tam gdzie szpital przytulał się do cmentarza mogły wydarzyć się naprawdę straszne rzeczy. Tak straszne, że niejeden zdrowy postradałby zmysły. Także ksiądz. Tam gdzie pot, krew i łzy mieszają się w jedną brudną kałużę, tam ciężko odnaleźć odpowiedź na pytania o sens i bezsens istnienia. Tam dokąd przychodzą ludzie by wspólnie szeptać modlitwy, ciężko nie zauważyć kobiety z ustami. Zszytymi, ociekającymi krwią, martwymi. A jednak, ona wciąż tam stoi i zaprasza Was do siebie, do „Krwi”.

Autor: Bartosz Szczygielski
Tytuł:
Krew
Wydawca:
Grupa Wydawnicza Foksal Sp.zo.o
Rok wydania:
2017
ISBN:
978-83-280-4760-0
Liczba stron:
396

Facebook