Najnowsze

Krzysztof Pyzia: Służby specjalne pełnią rolę uszu i oczu każdego państwa

fragm.okładki/wyd.Prószyński i S-ka

Dopiero rozmowy z Brunem tak naprawdę w pełni uświadomiły mnie w tym, że żyjemy w czasach permanentnego wywiadu, gdzie jesteśmy śledzeni na każdym kroku. Jak donosiły pod koniec zeszłego roku Fakty TVN, w samej tylko Moskwie testowany jest system rozpoznawania twarzy, składający się z 167 tysięcy kamer! Wcześniej niezbyt często zastanawiałem się nad tym. Wyjątkiem był wyjazd do jednego z karaibskich państw, gdzie na własnej skórze przekonałem się, jak wygląda cenzura. Przebywając tam przez kilka tygodni, połowa wiadomości wysyłana na moją skrzynkę pocztową do mnie nie dotarła. Mój program pocztowy – pobrał je z wsteczną datą dopiero po połączeniu się z internetem w Polsce.

Z Krzysztofem Pyzią, dziennikarzem, współautorem książki „Ile oni wiedzą o Tobie. Szpiedzy i podsłuchy w Polsce”- rozmawia Anna Ruszczyk.

Dlaczego zdecydował się Pan napisać książkę o szpiegach i podsłuchach?

Przywołana przez Panią tematyka dotyka każdego z nas.

Kim tak naprawdę jest Bruno Kowalsky i dlaczego nie możemy poznać jego prawdziwego imienia i nazwiska?

Bruno Kowalsky jest jednym ze szpiegów, który nigdy nie zgodził się ujawnić swojego imienia i nazwiska. Dlaczego nie możemy poznać jego prawdziwego imienia i nazwiska? Odpowiedź jest dość banalna i pojawia się w książce. Praca szpiega ma nieco inną specyfikę niż np. zajęcie polegające na byciu sprzedawcą czy akwizytorem. Szpiegom można mniej. I to jeden z głównych powodów.

Z jednej strony chce zachować anonimowość, z drugiej zaś udziela obszernego wywiadu-rzeki. Po co to robi, jaki ma w tym cel?

Wyjaśniliśmy to we wstępie naszej książki „Ile oni wiedzą o Tobie. Szpiedzy i podsłuchy w Polsce”. Po pierwsze – chcieliśmy odczarować nieprawdziwy wizerunek szpiegów kreowany w filmach. Przecież większość tych opowieści nijak ma się do prawdziwego życia szpiegów. Poza tym musimy pamiętać o czymś jeszcze. Służby prawdopodobnie wiedzą o nas wszystko. Teraz tylko od nas zależy ile my będziemy wiedzieli o nich.

Czy dochodzą do was pierwsze informacje zwrotne dotyczące odbioru treści książki przez służby specjalne?

Poproszę następne pytanie.

Opisujecie dość pobieżnie wiele wątków związanych z wywiadem. Pojawiają się Kiejkuty, waterboarding, znaczenie gestów i mowy ciała. Poruszacie kwestie związane z seksszkoleniami agentów, gadżetami wykorzystywanymi do szpiegowania oraz sposobami przekazywania informacji. Wspominacie o kobietach „dziewiątkach” i „jaskółkach”, sprawie Pawła Jasienicy oraz „martwych skrzynkach”. Czy jest coś, co zdradza Bruno, a o czym nie przeczytamy nigdzie indziej?

Owszem, są takie informacje.

Która z informacji uzyskanych od Pana rozmówcy wywołała najwięcej emocji, była dla Pana zaskoczeniem?

Takich informacji było bardzo dużo. Działania najsłynniejszego wywiadu na świecie, czy szczegóły dotyczące systemu „Echelon” to historie, które mocno mnie zaskoczyły. Poza tym dosadnie uświadomiłem sobie, że służby specjalne były, są i będą nieodłącznym elementem naszego życia. Będziemy podsłuchiwani i nikt nie będzie w stanie przed tym uciec. Dlatego pozostaje nam jedynie to zaakceptować i poznać mechanizmy, które dotykają każdego z nas. Skoro ci podsłuchujący wiedzą o nas tak dużo, to dlaczego my nie mielibyśmy wiedzieć równie sporo o nich?

Podjąłby się Pan współpracy ze służbami specjalnymi?

Służby specjalne pełnią rolę uszu i oczu każdego państwa. Pamiętajmy o tym. I na tym poprzestańmy…

Na okładce książki postawiliście pytanie „Ile oni wiedzą o Tobie?”. Prawdę powiedziawszy po lekturze nadal nie wiem kto i ile miałby o mnie wiedzieć. Czy wiedza jaką wyniósł Pan z rozmowy z Brunem Kowalsky’m w jakikolwiek sposób wpłynęła na Pana życie, zachowanie, sposób postępowania?

Prawdę powiedziawszy polecam Pani uważną lekturę chociażby rozdziałów dotyczących systemu „Echelon” czy rozdział „Jak nas podsłuchują”. Zapewniam, że znajdzie Pani odpowiedź na wspomniane w pytaniu wątpliwości. Zaś jeśli o mnie chodzi, to dopiero rozmowy z Brunem tak naprawdę w pełni uświadomiły mnie w tym, że żyjemy w czasach permanentnego wywiadu, gdzie jesteśmy śledzeni na każdym kroku. Jak donosiły pod koniec zeszłego roku Fakty TVN, w samej tylko Moskwie testowany jest system rozpoznawania twarzy, składający się z 167 tysięcy kamer! Wcześniej niezbyt często zastanawiałem się nad tym. Wyjątkiem był wyjazd do jednego z karaibskich państw, gdzie na własnej skórze przekonałem się, jak wygląda cenzura. Przebywając tam przez kilka tygodni, połowa wiadomości wysyłana na moją skrzynkę pocztową do mnie nie dotarła. Mój program pocztowy – pobrał je z wsteczną datą dopiero po połączeniu się z internetem w Polsce.

Książka o szpiegach i podsłuchach wzbudziła we mnie spore zainteresowanie. Stąd pokusiłam się o dość szczegółową jej analizę. W wypowiedziach Bruna pojawiają się uogólnienia. Gdzieś o czymś słyszał lub czytał, chętnie przywołuje z pamięci historie związane z innymi szpiegami zaś o nim samym i jego dokonaniach związanych ze szpiegowaniem nadal nie wiemy nic. Często używa takich zwrotów jak: „wydaje mi się”, „podobno”, „prawdopodobnie”, „krążyły plotki”, ”można tak przypuszczać”, „słyszałem, że”, „ponoć” a nawet „tajemnicą poliszynela jest”. Można zatem mieć wątpliwości czy Bruno Kowalsky faktycznie był polskim szpiegiem.

Proszę pamiętać, że są sprawy, o których nie można mówić ze szczegółami. Wszystko po to, by nie narażać nikogo na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Zresztą czasem niedopowiedzenia są bardziej cenne, niż z pozoru może się zdawać.

Dziękuję za rozmowę

Facebook