Historia Teda Bundy’ego „Ostatni żywy świadek”. Stephen G.Michaud, Hugh Aynesworth [recenzja]

fragm.okładki/Wydawnictwo Bez Fikcji

Zmarł blisko 30 lat temu, a wydawać by się mogło, że jest niczym Elvis Presley, wiecznie żywy. Człowiek legenda, morderca wokół którego narosła zmurszała, gruba warstwa plotek i spekulacji. A jednak, skoro nie ma go wśród żywych, dlaczego w takim razie wciąż cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem? Dziennikarzy, producentów filmowych, ludzi ze świata kultury i nauki. Jak to możliwe, że przeciętnie wyglądający amerykański student prawa, lubiany, podziwiany a wręcz ubóstwiany Theodore Robert Bundy, dostał się na salony, piastując funkcje celebryty? Gwiazdy łasej na czas poświęcany jego osobie. Kim był potwór, którego poczynania zelektryzowały olbrzymią część społeczeństwa, doprowadzając do psychozy lęku i strachu? Ted nie był jednak zwykłym studentem, nie był miłym chłopakiem z sąsiedztwa, facetem, który miałby ochotę na normalne życie. Ted był zepsutym do szpiku kości złoczyńcą, zbrodniarzem, który w latach 70. z zimną krwią pozbawił życia wielu osób. Ile ich tak naprawdę było, jaki los spotkał poszczególne ofiary Teda? Dlaczego to właśnie te młode kobiety, dziewczyny spotkały go na swojej drodze? Czy którejkolwiek z nich udało się uciec przed oprawcą?

Garbus zaczął wyłazić na wierzch”

O Bundym napisano już bardzo dużo, nakręcono kilka filmów, jego nazwisko odmieniane było przez wszystkie przypadki podczas konferencji, szkoleń czy spotkań naukowców. Wydaje się, że jest jednym z tych ludzi, którzy na stałe zapisują się w niechlubnej księdze kryminologii i kryminalistyki. By zrozumieć jednak fenomen istnienia tak ponurego garbusa jakim był Bundy należałoby cofnąć się o 40 lat i z perspektywy tamtych czasów ocenić możliwości działania seryjnego mordercy. Zupełnie inna rzeczywistość, zupełnie inne sposoby i metody prowadzenia śledztw, kulejąca psychologia kryminalna. Brak wystarczającej wiedzy, brak wyobraźni, brak czegokolwiek, co mogłoby skutecznie powstrzymać Teda przed okropieństwem kolejnych łowów. „Ostatni żywy świadek” dowodzi jak pomimo natłoku informacji o morderstwach popełnianych przez Bundy’ego, tak naprawdę niewiele o nim samym wiadomo. Nie jest to jedna z tych sensacyjnych, nadmuchanych kolorowymi ilustracjami, lekkich i przyjemnych w odbiorze książek. Zapamiętajcie sobie te dwa nazwiska: Stephen G.Michaud oraz Hugh Aynesworth. To dzięki tej dwójce oddanych pracy dziennikarzy możecie dziś do woli cieszyć się jednym z najlepszych opracowań poświęconych popularnemu amerykańskiemu seryjnemu mordercy. Książka w sposób szczegółowy kreśli życiorys Teda, od lat dziecięcych poprzez okres krwawych żniw, aż po kres, czyli do dnia w którym opuścił ziemski padół.

Nagle pojawia się okazja i presja. I tama pęka”.

Czytając „Ostatniego żywego świadka” można udać się w podróż do piekła w którym rządzi zło, a dobro stoi jak chuchro, niemrawo, leniwie wypatrując sprawiedliwości. Można cierpieć wraz z ofiarami i ich bliskimi, zatracić się w poczuciu niemocy, bezsilności. Co więcej, można zadawać sobie pytania, mnóstwo pytań, a potem szukać na nie odpowiedzi. By je odnaleźć należy z pełną uwagą oddać się lekturze, zanurzyć się w słowach wypowiadanych przez Teda i ludzi, którzy podjęli się specyficznej z nim gry. Na jego warunkach. Gry na dziwnych zasadach, gierki, która nikogo nie bawiła, nikogo prawdopodobnie, poza samym Tedem. Co wyjawił swoim spowiednikom, czy zgodził się na podanie wszystkich szczegółów popełnionych przez siebie zbrodni? Czy czuł wstręt wobec zwierzęcego instynktu, który nakazywał mu polować, a następnie gwałcić, torturować i zabijać? Czy Ted był jeden, a może było wielu Tedów?

Przed autorami książki długa i niesamowicie ciężka droga do ostatecznego poznania oblicza prawdy. O czym? O samym Tedzie, o jego umyśle, psychice, wnętrzu, wartościach, potrzebach, mechanizmach podejmowania decyzji. O dramatycznych okolicznościach śmierci niewinnych ludzi, którzy niestety pojawili się w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwym czasie. Którzy nie dostrzegli obrzydliwego oblicza zła przyklejonego pod maską przystojnego, uśmiechniętego, grzecznego chłopaka. Ludzi, którzy mogliby nadal istnieć, założyć szczęśliwe rodziny, mieć dzieci i cieszyć się życiem.

Ostatni żywy świadek” to w pewnym stopniu opowieść o miłości i śmierci, niemożności uchronienia naszych bliskich przed złem, które wciąż istnieje w ludziach. To również ważna lekcja o słabości działania służb śledczych, braku wystarczających kompetencji, wiedzy, zaangażowania. Czytając książkę staniecie się naocznymi świadkami wielu dramatycznych wydarzeń jak choćby tych, które miały miejsce w Chi Omega czy w malowniczej scenerii gór. Kim tak naprawdę był Love-Bite Killer, kim były jego ofiary, co je ze sobą łączyło? Dlaczego tak długo nie można było namierzyć człowieka o zmiennokształtnej twarzy, czyżby faktycznie był tak inteligentny i bystry, jak głosiła legenda?

Jestem najbardziej nieczułym sukinsynem, jakiego w życiu spotkacie”

Bestia, psychopata, morderca, garbus, potwór. Jakkolwiek byśmy dziś nie nazwali Teda, jedno jest pewne, istniał, istnieje i zapewne pozostanie nieśmiertelny dla kolejnych pokoleń chcących zgłębić tajniki zabójczych umysłów. Fascynuje i odrzuca, intryguje i odpycha, zmusza do analizy i refleksji nad stanem wiedzy o seryjnych mordercach. Czy między innymi dzięki zaprezentowanej w książce trzecioosobowej narracji udało się ostatecznie stworzyć profil psychologiczny Teda? Czy autorzy dowiedli tego, czego nie udało się dowieść biegłym sądowym, antropologom, psychologom i psychiatrom? Czy dzięki swoistej grze odnaleźli wspólny język, drogę, którą pokonali wgłąb psychiki Bundy’ego? Mnóstwo pytań, niezwykle ciekawa lektura, słowa-klucze. Szukajcie odpowiedzi na stronach „Ostatniego żywego świadka”. Czytajcie wnikliwie, bez zbędnego pośpiechu, zastanawiajcie się wraz z autorami. Pozwólcie płynąć słowom, a odpowiedzi nadejdą wraz z nimi. Przyjrzyjcie się strategiom obrony, roli mediów, nachylcie się bliżej i bliżej. Aż znajdziecie się bardzo blisko socjopaty-robala-uzurpatora. Nie bójcie się, Teda już nie ma wśród nas. Z drugiej strony kto powiedział, że jego miejsca nie zajął już kolejny Ted i jeszcze kilku po nim?

Ludzie znikają każdego dnia. Bez przerwy”

Książkę polecam osobom, które pasjonują się tematyką kryminalną, zwłaszcza zagadnieniami poświęconymi zabójstwom i seryjnym mordercom. Miłośnikom psychologii kryminalnej, zafascynowanym wciąż niezbadanym umysłom zbrodniarzy. Ludziom, którzy pomimo mnogości informacji o Tedzie, wciąż zachodzą w głowę, pytając: „jak do diabła to się mogło stać”?! Wierzcie mi, jest jeszcze sporo korytarzy do przejścia i miejsc do odkrycia, niestety są także i ślepe zaułki. Seryjni mordercy nie wyginęli, ani wciąż żyją, być może właśnie w tej chwili pozbawiają kogoś życia.

Autor: Stephen G.Michaud, Hugh Aynesworth
Tytuł:
Ostatni żywy świadek
Wydawca:
Wydawnictwo Bez Fikcji
Rok wydania:
2019
ISBN:
978-83-8178-115-2
Liczba stron:
403

Facebook