Odchodzą doświadczeni ludzie z pasją, którzy są na tyle inteligentni i kumaci, że widzą, że kijem Wisły nie zawrócą, a kopać się z koniem nie ma sensu. Zobacz na jakość policjantów, nie mówię, że ja jestem jakiś mega, wyjątkowy i w ogóle niezastąpiony, ale szlag mnie trafia, gdy widzę dwóch mundurowych po 170 cm, 70 kilogramów, jeden sepleniący, wzywają wsparcie do jednego typa, który jeszcze niebieskiego ugryzł. No kurwa, śmiech na sali.
Z Jakubem Gończykiem, policjantem prewencji, autorem książki „Pies” – rozmawia Anna Ruszczyk.
Dlaczego i zmyślą o kim powstała książka „Pies”?
Pomysł na książkę pojawił się po dłuższym czasie prowadzenia swojego profilu na Facebooku. Pisałem krótkie opowiadania, zaczęły pojawiać się głosy od czytelników, że im się to podoba, że fajnie by było, gdyby kiedyś się to ukazało w formie książki. Następnie pojawiły się różne propozycje publikacji, no i jakoś tak poszło. Nie wiem, czy chciałem osiągnąć coś konkretnego, ale na pewno zależało mi na tym, żeby ludzie niemający nic wspólnego z policją, nielubiący ludzi w mundurach, zobaczyli, że od środka to wygląda nieco inaczej, niż mogłoby się wydawać. Że ta robota jest naprawdę ciekawa i wyjątkowa, że często robimy rzeczy, o których większość nie ma zielonego pojęcia.
Czy miałeś jakiekolwiek obawy pisząc o realiach służby w Policji, czy były historie, których z pewnych względów nie chciałeś opisywać?
Nie mam obaw, bo ja generalnie opisuję robotę prewencji, w odpowiedni sfabularyzowany sposób, żeby nikt się nie poznał, a krytyka systemowa, czy niektórych pokręconych przełożonych, jest tak powszechna, że raczej nie ma się czego bać.
Z jakimi problemami, niedogodnościami, absurdami musi się zmierzyć dziś policjant prewencji?
Notatki do notatek, dziwne kmzy (krajowa mapa zagrożeń) gdzie ludzie mogą sobie kliknąć, że np. tu czy tam piją piwo – my mamy to sprawdzać i weryfikować, podczas, gdy przez braki czasami nie ma komu interwencji robić. Ale koordynator został powołany. Koordynator, który kontroluje to z wygodnego fotela jest i ma co robić, zamiast ruszyć cztery litery i zająć się samemu taką weryfikacją, stworzyli mu stanowisko. Taki człowiek zamiast zrobić cokolwiek tylko się czepia ludzi z prewencji, że nie byli w tym „miejscu zagrożonym” np. o godzinie 3: 30 nad ranem, gdzie np. w okresie letnim jest interwencja za interwencją, nie ma nawet kiedy zjeść. A taki oszołom sprawdza, czy patrol tam był.
Czego uczy „wąchanie ulicy” i dlaczego lepiej wylecieć za przekroczenie obowiązków niż za ich niedopełnienie?
Robota na ulicy to przede wszystkim codzienny kontakt z różnego rodzaju elementem, od drobnych złodziejaszków, włamywaczy, pijaków, sprawców przemocy domowej, po zorganizowane grupy przestępcze, gwałcicieli, a nawet zabójców. Kontakt ten sprawia, że ktoś po prostu staje się z czasem psem – chcąc, czy nie, czasem lepszym, czasem gorszym, ale tak jest. Wylecieć w sumie można za wszystko, bo się komuś na górze tak zachce – dla dobra służby. Według mnie lepiej za przekroczenie, bo w dzisiejszych czasach przekroczeniem jest wykonywanie swoich obowiązków czyli użycie siły, gazu, pałki – jak jeden policjant w Warszawie, jeszcze nie wyleciał, ale już jeden wyrok skazujący go poszedł. Natomiast za niedopełnienie za chwilę wszyscy będą wylatywać na ulicy, bo wszyscy zaczną się bać wykonywać swoje obowiązki przez nagonkę, dlatego też policjant niedługo będzie wolał zostać opluty i znieważony niż robić swoje.
Kim jest dobry pies?
Przede wszystkim musi być to człowiek niebojący się konfrontacji, wyszczekany, dociekliwy, chcący pomóc ludziom, ale także niebojący się przypierdolić – gdy zajdzie taka konieczność. Wypadałoby, żeby pies był też w miarę sprawny, ale to wiadomo, że różnie z tym bywa.
W jaki sposób praca w tej firmie wpływa na życie osobiste? Czy z biegiem lat zachodzą w policjantach pewne zmiany, czy są tymi samymi ludźmi, którymi byli na początku służby?
Zachodzą nieodwracalne, zmieniamy się, stajemy się bardziej nieczuli, automatyczni, idealiści są coraz bardziej wkurwieni, że mówiąc górnolotnie świat jest w coraz gorszym stanie, przestępcy na coraz więcej sobie pozwalają, a my coraz mniej możemy.
Co zatem jest motywacją do pozostania w tej firmie pomimo tak znaczących kosztów osobistych?
Pewnie trochę lenistwo, pewnie trochę przyzwyczajenie, ale też obawa, że może być ciężko odnaleźć się w innym miejscu, bo mimo wszystko często działa się na fajnej adrenalinie, która uzależnia, często też zamyka się ludzi, którzy są zagrożeniem dla społeczeństwa, a to daje ogromną satysfakcję.
Za co można kochać i nienawidzić tej roboty?
Kochać za uratowanie komuś życia, za pomoc kobiecie, którą facet leje, czasami ta pomoc polega na balansowaniu na granicy prawa, bo można napisać niebieską kartę, zatrzymać go za tzw. znęty, ale najlepiej na takich oprawców działa dobrze i skutecznie zastosowane śpb. Gość wychodzi i wie, że jak znowu spotka konkretnych policjantów, a dalej będzie bił kobietę, to może znowu mieć gaz na całym ciele i parę siniaków po upadku, gdy wcześniej stawiał opór. Nienawidzić? Za całą resztę: cywili w mundurach, kolesiostwo, głupie skargi, debilne akcje: pojazd, koło, bezpieczne wakacje – te komunistyczne zabytki, gdzie to jakiś przygłup na papierze pisze, że to ma wpłynąć w jakiś sposób na bezpieczeństwo, podczas gdy na bezpieczeństwo może wpłynąć tylko większa liczba niebieskich na ulicach – brak wakatów, 8000 – to braki na ulicy, plus ci, którzy pół dnia pierdzą w stołek na wysokim stanowisku na pewno doprowadziłoby do poprawy bezpieczeństwa.
Czy kiedykolwiek żałowałeś decyzji o wstąpieniu w szeregi Policji?
Prawdę powiedziawszy od jakiegoś czasu zaczynam się zastanawiać, czy dalej chce być w firmie. Ogrom głupoty i absurdów zaczyna mnie przerastać i irytować. Robotę za 4 klocki na rękę znajdę w tydzień, a przywileje już tak nie zachęcają do pozostania. Są inne rzeczy poza policją i niestety wielu w firmie to widzi.
Dlaczego niestety?
Bo odchodzą doświadczeni ludzie z pasją, którzy są na tyle inteligentni i kumaci, że widzą, że kijem Wisły nie zawrócą, a kopać się z koniem nie ma sensu. Zobacz na jakość policjantów, nie mówię, że ja jestem jakiś mega, wyjątkowy i w ogóle niezastąpiony, ale szlag mnie trafia, gdy widzę dwóch mundurowych po 170 cm, 70 kilogramów, jeden sepleniący, wzywają wsparcie do jednego typa, który jeszcze któregoś niebieskiego ugryzł. No kurwa, śmiech na sali.
Które z interwencji zapadają najczęściej w pamięci?
Dzieci, krew, noże w plecach i tym podobne.
Analizujesz te sprawy, zastanawiasz się co mogłeś zrobić lepiej, inaczej?
Nie analizuję, bo tam jest przeważnie prosta, z naszej perspektywy, robota. Zabezpieczenie śladów, rozmowa z ewentualnymi świadkami, zobaczenie, czy gdzieś jest monitoring, zastanowienie się, czy jest sens wezwania psa na miejsce i już. Albo my zatrzymujemy na miejscu, albo piszemy kwity i później bujają się z tym kryminalni.
Jak służyć, aby się nie wstydzić własnego odbicia w lustrze?
Dobrze i skutecznie. Złych traktować z grubej rury, z całą bezwzględnością i determinacją, a dobrych dobrze i normalnie. Jak w życiu.
Co byś chciał osiągnąć w firmie, masz jakiś cel do którego dążysz?
Nie wiem, chyba nic konkretnego. Nie zależy mi na stopniach i stanowiskach. Chciałbym, żeby w prewencji można było awansować do aspiranta sztabowego, mieć możliwość wejścia na 6 – 7 grupę, żeby grafik był stabilny i przełożeni nie wymyślali bzdur, to wtedy mógłbym na ulicy robić do emerytury, a tak to pewnie za jakiś czas zacznę sobie szukać jakiegoś miejsca za biurkiem, gdzie będę miał święty spokój, chociaż to pewnie po krótkim czasie doprowadzi mnie do pasji, a wtedy pewnie pójdę do cywila i jebnę tym wszystkim. Ten tok myślenia, nie jest tylko moim tokiem, ja mówiąc to co wyżej nie jestem jakimś unikatem, to już powoli norma. Ludzie idą na dołek, do dochodzeń, do przestępstw gospodarczych, bo prewencja ich dobija, później idą tam i widzą, że jest niewiele lepiej, bo tam też słupki, normy, statystyki. I się zwalniają, coś czego kiedyś nie było, młodzi poniżej 10 lat roboty raczej się nie zwalniali, bo chcieli doczekać do 15 lat i marnych, ale jednak praw emerytalnych, a teraz to już, jeżeli nie norma, to na pewno nie zjawisko rzadko spotykane.
Mówi się, że ten statek od dawna tonie. Co według Ciebie należałoby zmienić w systemie zarządzania taką formacją jaką jest Policja?
Oczekiwałbym, żeby zlikwidowano statystyki i kolesiostwo, żeby komendantami nie zostawali ludzie, którzy na niczym się nie znają, a jak się znają to tylko na tym, żeby podwładny nosił czapkę na głowie, żeby podwładny zamykał kratę na dołek, żeby podwładny pisał dużo mandatów – to nie jest reguła, ale takie przypadki to nadal nie wyjątek. Oczekiwałbym także, żeby został wprowadzony zapis, gdzie zawarte by było, że nikt nie może pójść na szkołę oficerską zanim nie osiągnie 15 lat służby. Ponadto, żeby każdy przyjmujący się do policji spędził 10 lat na ulicy – prewencja lub ruch drogowy. Później niech się dzieje wola nieba. Może taki człowiek iść do: wywiadowców, dochodzeń, kibiców, poszukiwaczy, narkotyków, na dzielnicę, na dyżurkę, do antyterrorystów, czy gdzie tam sobie zamarzy. No, a jak kogoś takiego nie wychowa ulica przez te 10 lat, nie nauczy twardości, cwaniactwa, a będzie plecakiem i będzie miał znajomego, gdzie trzeba, to niech mu ten znajomy stworzy jakieś nic nieznaczące stanowisko na wysokiej grupie, niech sobie posiedzi tam 5 lat i niech nic nie robi, a po 5 latach niech idzie na szkołę oficerską i niech zostanie oficerem. Wtedy będziemy mieli przynajmniej gwarancję, że ktoś kto ma na pagonach podkomisarza, to 10 lat biegał po ulicy i ma jakieś pojęcie o tej robocie, że kogoś zatrzymał, że kogoś zamykał, że z kimś się szarpał. Wtedy będziemy mieć też – może nie gwarancję – ale solidne podstawy żeby przypuszczać, że taki ktoś będzie dobrze zarządzał podwładnymi. No i jeszcze należałoby zmienić świadomość ludzi, że mają też obowiązki, poza milionem praw, które krzyczą, że zawsze mają.
Dziękuję za rozmowę