Dawno nie czytałam tak fascynującej powieści kryminalnej, a przeczytałam ich wiele. Od kilku godzin zastanawiam się na czym dokładnie polega fenomen „Potworów”. Dramatyzm sytuacji, tragiczne losy bohaterów, zagadkowość? Wydaje mi się, że przede wszystkim kunszt z jakim autorka połączyła sprawy kryminalne z uczuciowością. Z miłością będącą szczęściem a niekiedy i utrapieniem. Emocjami trudnymi, wymagającymi, pełnymi sprzeczności, zawirowań, cierpienia, obłudy i fałszu. A więc, może to wcale nie miłość a chwilowe zakochanie? Niezwykłe zestawienie przeciwieństw, które przyciągają i odpychają się wzajemnie. Niczym w tańcu, tango zakochanych lawirujących na skrzypiących deskach teatru. Cudna kreacja młodej uzdolnionej artystki. Jeszcze bardziej intrygująca postać śledczego komisarza Lorenza. Intrygi, tajemnice i spektakle śmierci. Każdy z bohaterów „Potworów” ma do odegrania swoją własną rolę. Czy jednak każdy z nich temu zadaniu podoła?
Już pierwsze strony „Potworów” chwytają za serce, delikatność i wrażliwość toczą nierówny bój ze wszechobecnym złem. Ktoś jednak musiał mieć powód, by zranić tylu ludzi. Komuś musiało zależeć, aby w tak dramatycznych okolicznościach zgasła wschodząca gwiazda polskiej sceny operowej. Wiele fałszywych tropów, ślepych zaułków i labiryntów nieprawd. Ciężko nimi podążać, aby się nie zgubić, zwłaszcza, gdy tak jak Lorenz, właśnie podpadło się własnemu szefowi. Czy odsunięcie jednego z najlepszych psów w mieście od sprawy zabójstwa to dobry pomysł na szybkie wyjście na sprawcę? Do czego zdolni są zadufani w sobie prokuratorzy i żądna wyników śmietanka polskiej policji, aby stać się płodnymi ojcami sukcesu?
Kurtyna w górę, a po przerwie kolejne odsłony sztuki zabijania. Bądźcie czujni, w tej opowieści znajdzie się miejsce dla wielu ofiar. Anna Potyra doskonale wie, jak zaintrygować i zaciągnąć czytelnika w najciemniejsze zakamarki ludzkich umysłów. Dokładnie tam, gdzie wyobraźnia płata niezłe figle. Sceny najpotworniejszych zbrodni wcale nie muszą rozgrywać się pod osłoną nocy, z daleka od ludzi. Czasem zło jest naprawdę blisko, przerażająco blisko, tuż obok nas.
„Potwory” kryją się wszędzie, niczym niezapowiedziany gość potrafią zakołatać do drzwi po wielu, wielu latach rozłąki. Wracają z miejsc do których wydawałoby się wysłaliśmy ich raz na zawsze, z biletem w jedną stronę. Tak i w „Potworach” nie ma miejsca na przypadkowość, koszmary wreszcie upominają się o swoje, biorąc co do nich należy, nie pytając właściciela duszy o zgodę. Jest zbrodnia, czy będzie kara? Czy ambicja śledczych i dociekliwość profilerki wystarczą, aby rozwikłać sprawę, która spędza wszystkim sen z powiek? Wszystkim? Czy rzeczywiście wszystkich przeraża to, co się wydarzyło w miejskim lasku? A może to tylko zabawa, kontynuacja artystycznego reality show, tudzież względnie nowoczesnego modernistycznego dzieła?
Anna Potyra nie daje prostych odpowiedzi, do końca wodzi czytelnika za nos. Gdy już nam się wydaje, że sprawa jest rozwiązana a sprawca wykryty, okazuje się, że nic nie jest takim jakim mogłoby się wydawać. Sprawy na pierwszy rzut oka banalnie proste stają się niezwykle skomplikowanymi. Jedna tajemnica pociąga za sznurek kaskady kolejnych tajemnic misternie poukrywanych w szufladkach ludzkiej pamięci.
Nie sposób odłożyć „Potworów” na później, początek intryguje, środek nie daje spokoju, a koniec fascynuje, pozostawiając jednocześnie cudowną mieszankę uczuć i przemyśleń. Wszak w każdym z bohaterów można dopatrzyć się cząstki nas samych, nie jest to reguła, ale cudowny, pełen magii zbieg okoliczności. Uwielbiam zagadkowość postaci, ich wielobarwność, bogactwo wewnętrzne, rozterki, dramaty rozgrywane pod maską codzienności. Historie w których właśnie tacy bohaterowie biorą udział są niezwykle autentyczne, tym samym dające się pokochać i zapamiętać na dłużej. I nie będzie to farsą, gdy powiem, że już mi brakuje komisarza Lorenza. Jego charyzmy, woli walki, siły do pokonywania przeszkód, determinacji do walki ze złem tego świata. Przerażające jak mało widzimy, jak patrząc niewiele dostrzegamy. Wciąż się pilnuję, aby nie napisać zbyt wiele i nie odebrać wam radości z czytania „Potworów”. Nie zdradzić najsmakowitszych kąsków tej jakże hipnotyzującej historii. Okazuje się, że 3894 to coś więcej niż numer, a świat artystów nadal fascynuje wrażliwością, która z czasem może przerodzić się w coś wyjątkowo potwornego. Może się przepoczwarzyć.
Gorąco zachęcam do udziału w mistyczno-krwawym spektaklu i zakulisowych rozmowach o zbrodni. Teatr, niczym odrębna planeta krąży między blokowiskami, wybija swoich cudownych bohaterów na satelity ludzkich dramatów i niekończących się tragedii. Rzuca w ich stronę meteorytami zła, dając nadzieję, niekiedy złudną, że przetrwają najgorsze. A jeśli nawet nie przetrwają, z pewnością pokażą swoje prawdziwe oblicze. Udowodnią, że drzemią w nich nie tylko „Potwory”.
Autor: Anna Potyra
Tytuł: Potwory
Wydawca: ZYSK i S-KA
Rok wydania: 2020
ISBN: 978-83-8202-054-0
Liczba stron: 403