„Niebezpieczne zabawy” Karina Obara

fragm.okładki/Wyd. Replika

Plamy krwi dyskretnie uwiecznione na okładce, tajemnicza postać bez twarzy, wiatr przeczesujący wolne od trosk i zmartwień połacie bujnych łąk. Tytuł, bez wątpienia sugerujący, że oto do rąk czytelników trafia kolejna powieść kryminalna. Kto wie, może podobna do innych, bliźniacza, bazująca na doskonale znanej kanwie kryminalnego rzemiosła? Jeden z wielu produktów współczesnej szkoły pisania. Proszę Państwa! Błąd – olbrzymi, kolosalny, niewybaczalny. Absolutnie niewłaściwa dedukcja, roześmiany fałszywy trop prowadzący do enklawy utartych schematów. „Niebezpieczne zabawy” nie są zmaterializowanym, klasycznym kryminałem ze wszystkimi jego przymiotami, cechami, atrybutami, kształtami, akademickimi prawidłowościami. Choć w istocie nie brak krwawych owoców zbrodni w postaci ofiar, ta powieść zdecydowanie, powtórzę – zdecydowanie – nie daje się zaszufladkować, choćbyśmy bardzo, ale to bardzo tego pragnęli.

Kompletne zaskoczenie, jakże przyjemna, niespodziewana odmienność losu Czytelnika. Powieść awangardowa, odważna, pełna dziwaków i odmieńców, ludzi takich, jak my. Dzieło o którym można/należy/trzeba (nieodpowiednie skreślić) rozprawiać godzinami/dniami/latami (tutaj także możecie skreślić, ale po co?). Książa ze wszech miar wyjątkowa, taka o której nie sposób zapomnieć, porzucić, odłożyć na półkę i udawać, że nic się nie stało. Albowiem stało się i to dużo! Historie bohaterów namalowane na kartach „Niebezpiecznych zabaw” stanowią wysokiej jakości kalkę naszych uczuć, emocji, działań, ułomności i niedoskonałości. Są po części parodią wiecznej pogoni za celem, który z każdym pokonanym metrem o dziwo wciąż się od nas oddala. Coś niesamowitego! – taka właśnie była moja pierwsza myśl po przeczytaniu „Niebezpiecznych zabaw”. Historie utkane na filozoficzno-psychologicznych krosnach, bohaterowie ulepieni z wszelkich dostępnych na rynku materiałów, odważni, bojaźliwi, introwertycy, ekstrawertycy. Ludzie pełni wad, przepełnieni wręcz wadami. Mimo to, na swój sposób karykaturalnie piękni, wyjątkowi, ustawicznie poszukujący, desperacko próbujący zrozumieć, pojąć, poczuć, być.

fot. AR

Karina Obara stworzyła powieść mieniącą się tysiącem kolorów i ich tonów, namalowała nas samych, dbając o detale, kontury i odpowiednią grę światłem. Tajemniczość, nieustające napięcie będące pokłosiem niepewności i zawirowań ludzkich losów. Nieprzewidywalność jutra, tego, co ujrzymy, co przeczytamy na kolejnej stronie. Kto zginie następny, komu śmierć spojrzy prosto w piękne oczy? W powieści Obary każdy ma szansę odnaleźć siebie, choćby mikrocząstkę. I nie ukrywam, tak właśnie stało się w moim przypadku. Bywało, że zamyślałam się nad fragmentami przeczytanego tekstu. Czerpałam z tych słów wiedzę, która i dla mnie mogłaby w przyszłości stać się niebezpieczną. Zbrodnie, bezsensowne, okrutne śmierci. Tajemnice zabrane do grobu, wstydliwe sekrety, które miały już nigdy nie ujrzeć światła dziennego. A jednak, poprzez wolę, upór i determinację wylęgły, wypełzły na wierzch. Seria obrazów, których nie sposób wygumkować, galerie wstydu i artystycznej obłudy. Wraz z bohaterami przekraczamy granice dotąd nieprzekraczalne, wyłamujemy szlabany wstydliwego tabu, eksperymentujemy.

Nie oczekując niczego, otrzymujemy wszystko. Świetną powieść, cudowną historię, nietuzinkowych bohaterów, mnogość wątków kryminalno-obyczajowych. Poszukujemy i odnajdujemy, stawiamy pytania, lecz na wiele z nich odpowiedzi musimy udzielić sobie sami. Powieść, która wyciąga do nas dłoń, zachęca do współuczestniczenia w życiu bohaterów, do współodczuwania, namiętnego poddania się refleksji nad sensem i motywami naszych postępowań. Co jest w życiu ważne, jakimi wartościami się kierujemy, dlaczego uciekamy przed samotnością bądź z upodobaniem wpadamy w jej ramiona? Czy zabawa w życie może być niebezpieczna? Dużo pytań, setki, tysiące, tych wypowiedzianych, zapisanych na stronach powieści, a także tych, które wybrzmiewają wyłącznie w naszych głowach.

Historie zapisane na kartach „Niebezpiecznych zabaw” krążą między realizmem a snem. Cienka granica oddzielająca prawdę od fikcji wielokrotnie ulega zatarciu, zamalowaniu terpentyną. To, co znane staje się nieoczywiste, zaś dziwactwa przestają po pewnym czasie szokować. Budzi się w czytelniku dusza artystyczna, ożywają wspomnienia z dawnych lat, historie, które z premedytacją już dawno wyparliśmy z naszej świadomości. Za sprawą bohaterów odkopujemy zza domowego ogródka tajemnice, marzenia, lęki, miłości, rozczarowania, obawy. Uczuciowość wyczuwalna jest pod opuszkami palców delikatnie przewracającymi kolejne strony powieści. Giną ludzie, choć zbrodnia staje się tylko pretekstem do rozważań o sprawach ważniejszych i wznioślejszych. Czy jednak jest coś ważniejszego niż prawda o zabójstwie, jego mrocznych bohaterach, dramatycznych okolicznościach wymykających się logicznemu wnioskowaniu? Czy każda sprawa kryminalna powinna doczekać się finału w postaci wykrycia i osądzenia sprawcy? Jedno jest pewne, na Cabo Verde wydarzyło się coś, co nie powinno w ogóle mieć miejsca. Nie tylko ta zbrodnia szokuje, budzi niepokój nie dając o sobie zapomnieć. Absolutnie fenomenalna powieść, z utęsknieniem wyczekuję kolejnych metafizycznych podróży w niebezpieczne zakątki ludzkich emocji. Swoiste katharsis po lekturze „Niebezpiecznych zabaw”, jakże potrzebne, ważne, wręcz niezbędne by spojrzeć na pewne sprawy z całkiem nowej perspektywy.

Autor: Karina Obara
Tytuł:
Niebezpieczne zabawy
Wydawca:
Wydawnictwo Replika
ISBN:
978-83-66790-04-9
Liczba stron:
272

Facebook