Zaczyna się na Pe kończy na Te. Tylko siedem liter, a tak wiele znaczy. Zawiera w sobie gniew, złość, siłę i determinację. Niektórzy winią go za zakłócanie spokoju, inni zaś dostrzegają drzemiący w nim potencjał wielogłosu narodu. Zbiera pokaźnych rozmiarów żniwa, przyprawiając siejących i zbierających o zawrót głowy. Bywa wielkim krokiem milowym, punktem zapalnym od którego płoną race i racje. Uczestniczą w nim ludzie, którzy mają światu coś do powiedzenia, stopniowo dołączają do nich kolejni, niezdecydowani, niepewni, ale zaintrygowani. Z własnymi przekonaniami, światopoglądem i osobistą, imienną percepcją. Tłumnie gromadzą się, napierają, skandują. To w ramach jego budzą się demony przeszłości, a do głosu dochodzą tłamszone dotąd emocje. To jest ten moment, gdy naród mówi: dość! Gdy ludzie udowadniają, że nie będą dłużej niemymi kukłami porzuconymi na deskach teatru tragedii zbudowanego na fundamentach zdeprawowanej, zakłamanej, obrzydliwej władzy. To ważne słowo na Pe kończące się na Te to oczywiście „ProtesT”.
Pewnie większość z was pamięta atmosferę protestów, które falami zalały ulice naszych miast. Być może niektórzy z was doświadczyli presji opowiedzenia się po której jesteście stronie, za czy przeciw. Aborcja. To był niezwykle trudny czas. Liczyłam na to, że emocje i problemy „ulicy” przenikną do świata literatury. Że zamiast moralizowania, nerwowych dyskusji w studio, kłótni i sprzeczek fachowców, będę mogła spojrzeć na sprawę z zupełnie innej perspektywy. Bez narzucania, oceniania, stygmatyzowania. Tak też się stało, doczekałam się ważnego głosu jednej z moich ulubionych pisarek, Magdaleny Zimniak. Jej najnowsza powieść psychologiczna „Protest” dostarczyła mi nie tylko czytelniczych wrażeń, ale przede wszystkim stała się mistyczną wyprawą do rozdziału, który już dawno uważałam za zamknięty.
Żyłam złudzeniami, tak jak bohaterowie powieści. Strupy dawno zasklepione zaczęły odrywać się małymi kawałeczkami. Bolało, ale właśnie tego oczekuję od dobrej literatury. Ma sprawiać ból, oczyszczać, rozgrzeszać. Przywoływać przeszłość, wydobywać demony z szafy, które tak misternie poukładała w niej główna bohaterka powieści, Anita. Moja idolka, kobieta będąca zlepkiem osób, które znam, kocham a czasem nienawidzę. Nie chcąc nadto zdradzać fabuły powiem tylko tyle, że w „Proteście” odnajdziecie to, czego szukacie w doskonałych thrillerach, przejmujących powieściach i intymnych wyznaniach. Delikatność splata się z okrucieństwem, ludzkie tragedie zapisują kolejne strony, by w kulminacyjnym momencie, eh nie mogę nawet i tego napisać. Opisy zbrodni nie budzą odrazy, natomiast wewnętrzne rozterki bohaterów wynoszą nas, czytelników, na wyżyny niesprawiedliwości, przemilczanej przemocy i obłudy. Fałszywe oskarżenia, nieustanne typowanie sprawców, szukanie winnych tego, co wydarzyło się w 1979 roku. Historia kołem się toczy, lecz chichotu wciąż nie słychać.
Za co można pokochać najnowszą powieść Magdaleny Zimnniak? Jak zawsze, za skomplikowane i złożone światy widziane oczami bohaterów, głębię przeżywanych przez nich emocji, a także za odmienność spojrzeń na sprawy ważne, które do tej pory upychano w szafach. Nie w byle jakich szafach, lecz w takich, na których drzwiach wyryto cyrklem napis „TabU”. Ta historia przeraża, nie tylko dlatego, że giną w niej niewinni ludzie. Ona wzbudza grozę swoją autentycznością, tym, że zdarzenia, które w niej opisano, są tak naprawdę echem tego, z czym mamy do czynienia dziś, tu i teraz, w Polsce. Czas mija, ale problemy wciąż pozostają nierozwiązane. Przemoc nie jest iluzją, a faktem. Wyzwania z którymi muszą zmierzyć się Anita, Julia, Magda i Sylwia mogą dotyczyć nas wszystkich, nie tylko kobiet. Magdalena Zimniak porusza wiele ważnych kwestii, którym warto poświęcić nieco więcej uwagi. Dotyka spraw drażliwych, nie ocenia, nie stygmatyzuje. W poszczególnych postaciach odnajdujemy cząstki nas samych, naszych bliskich, znajomych. Z niektórymi się utożsamiamy, podążamy ich tokiem myślenia, innych szczerze nie darzymy sympatią. Empatia umożliwia nam współodczuwanie, czynny udział w tragediach, koszmarach i cierpieniach bohaterów. Tak dużo dzieje się w „Proteście”, podobnie jak w naszym życiu.
Magdalena Zimniak wie jak przyrządzić doskonałą potrawę, której głównymi składnikami są ból, samotność i walka o prawdę. Doskonale doprawia swoje historie odrobiną goryczy, pieprzu i cierpkiej słodyczy. „Protestem” uzmysławia mi, że kunszt literacki, mądrość, wnikliwość obserwatora oraz doświadczenie życiowe stanowią fundamenty świetnie skrojonej powieści. Historii, która realnie oddziałuje na stan emocjonalny, wyobraźnię i ostateczne zdanie czytelników. Z finezją łączy duchowość z prozą życia ukazując śmierć w sposób wielowymiarowy. Jako początek i koniec problemu. Uwydatnia konsekwencje podejmowanych decyzji, tragizm wyborów i skutki popełnianych błędów. Poznajemy losy bohaterów spotykając się z nimi na wspólnej płaszczyźnie dramatów od których choćbyśmy bardzo chcieli, nigdy nie uciekniemy. Przeżywamy nasze życie po raz kolejny, na stronach powieści „Protest”. Potem jest tylko cisza, niekiedy wymowna. Chyba tak właśnie jest. Chciałabym, aby po tę książkę sięgnęły nie tylko kobiety, ale i mężczyźni, młodsi i starsi. Bez obaw, lecz z otwartym umysłem. Bez nienawiści, a z serdecznością. Marzyła mi się taka powieść, która poruszałaby wartości uniwersalne, ukazywałaby kres i początek życia i śmierci, z całym dobrodziejstwem i tym, co złe, podłe, ohydne. Marzyła mi się historia tak autentyczna, żebym widziała w niej ludzi z mojego otoczenia, nieszczęśników, morderców, samobójców. Marzenie moje zostało spełnione. Teraz pora na Was.
Autor: Magdalena Zimniak
Tytuł: Protest
Wydawca: Skarpa Warszawska
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 432