Recenzja: „Wydział” Mirosław Czarnecki

fragm. okładki/NOVAE RES

Ta książka ma jedną wadę, jedną poważną wadę. Jest nią mała objętość, raptem 163 strony. Długo się zastanawiałam, czy warto pokusić się o recenzję. I dziś uważam, że tak, chociażby po to, by przepracować pewne sprawy.

Wydział” to dwadzieścia kilka opowiadań oficerów wydziału jednej z komend wojewódzkich policji. Próżno tu doszukiwać się steku przekleństw, pajacowania i przechwałek. Wszystkie historie opowiedziane są z dystansem emocjonalnym. Czy aby na pewno? Czy można mówić spokojnie o zbrodniach i widoku zmasakrowanych ciał? Okazuje się, że nie zawsze. Za każdą z tragicznie zakończonych spraw kryją się ludzkie dramaty, których chcąc nie chcąc świadkami pozostają właśnie ONI, policjanci. I gdy już się nasycą rozpaczą bliskich zamordowanej ofiary, wracają do swojego świata, domu, rodzin. Czy i na ile potrafią zapomnieć o tym co widzieli, co czuły ich żołądki na skutek przebywania w pomieszczeniu z trupem w stanie totalnego rozkładu. Z trupem z którego wychodzą gazy i robale. Mogłoby się rzec, niewdzięczna robota, a jednak ktoś musi to robić. Ktoś musi jeździć na miejsca zdarzenia, wyciągać resztki posiekanego przez pociąg ciała, oglądać krwawe dzieła zabójcy. Patrzeć w oczy ofiarom i widzieć ten lęk, ten nieunikniony strach. „I kogo spotkała mała Basia w lesie?” Takie pytanie spędziło z powiek sen niejednego gliniarza. Czym sobie zawiniła ta kilkuletnia dziewczynka, że została w sposób bestialski zamordowana i porzucona? A przecież szła jak co dzień do szkoły. Jaki los spotkał młodą kobietę na polu pełnym rzepaku? Dramat samych ofiar polega na tym, że pewnego dnia nic już nie jest takie jak zawsze. Od tej pory słońce przestaje świecić, a życie staje się piekłem. Jak policjanci radzą sobie z rozpaczą bliskich ofiary, co chcieliby wtedy powiedzieć, zrobić, a nie mogą? Jak rodzi się w nich determinacja do znalezienia sprawcy, ile są w stanie z siebie dać, by nie uszło mu to na sucho. Ile tomów akt i ile zeznań świadków będą musieli na nowo przestudiować by odkryć, że coś przeoczyli, że gdzieś popełnili błąd i tylko dlatego zabójca cieszy się wolnością. Z książki dowiecie się również jak zazdrość i wizja pogorszenia stanu finansowego mogą doprowadzić do zemsty, a co się pod nią kryje, do zabójstwa. I może prawdą jest, że pieniądze szczęścia nie dają, a ci co posiadają ich zbyt wiele, również kończą nierzadko dramatycznie. Pod podłogą, zakopani, zapomniani, a jednak…odnalezieni przez funkcjonariuszy. Poznacie historię Rosjanki, która opuściła pociąg, gdy ten rozpędzony mknął przez pola i lasy. Czy to było samobójstwo, czy też zabójstwo? W opowiadaniach policjantów nie zabraknie i takich, gdzie śmierć ofiary była przypadkowa, niezaplanowana. Była efektem zaskoczenia sprawcy, jak chociażby opowieść o zoofilu, który skończył na drzewie. Niestety nie on jeden. Dowiecie się także, komu zacisnął się kabel na szyi i dlaczego rzeźnik wykorzystał swoje umiejętności przy odcinaniu dłoni. Lekką rekompensatą dramatyzmu historii jest kilka opowieści dość zabawnych, bezkrwawych. Ot wspominki byłych gliniarzy po latach. Ale nie będę Was naprowadzała, musicie sami sięgnąć po „Wydział” i przekonać się, że warto zagłębić się w świat policyjnych emocji, zdarzeń i faktów. Zrozumiecie, że zbrodnia nie musi być doskonała, a służba w policji nie dla każdego chętnego. Bywa, że koszty przewyższają planowane zyski. Czy zatem warto? Odpowiedzi szukajcie w „Wydziale”.

Autor: Mirosław Czarnecki
Tytuł:
Wydział
Wydawca:
Novae Res
Rok wydania:
2016
ISBN:
978-83-8083-020-2
Liczba stron:
163

Facebook