Tragiczna śmierć cudownych rodziców. „Białe róże dla Matyldy” Magdalena Zimniak [recenzja]

fragm. okładki/wyd. Prozami

Są takie tajemnice, które nie są ani słodkie, ani gorzkie. Są paskudnie niesmaczne. Są takie sekrety, które nigdy nie powinny zostać odkryte, wyszeptane niewłaściwym uszom, wypaplane złośliwym jęzorem. Są takie tajemnice, które powinny być zabrane do grobu, lecz one jak na przekór wydostają się spod ziemi i stają się siewcami. Sieją złe wiadomości i zbierają plony ludzkiej rozpaczy. Przyglądają się bezsensownym poczynaniom udręczonej duszy, właśnie takiej jak dusza Beaty Tyszkiewicz. „Białe róże dla Matyldy” to coś więcej niż studium psychiki człowieka będącego na skraju załamania. To coś więcej niż podróż przez ciemny, nieprzyjazny gąszcz smutnych myśli. To wyprawa do wnętrza w którym tygiel z emocjami już dawno pokryła czarna sadza. Główna bohaterka zabierze Was tam gdzie kończy się racjonalne myślenie, a zaczyna przepaść wypełniona szaleństwem. Zaraz, zaraz. Czy wariactwem jest poszukiwanie sprawcy morderstwa własnych, ukochanych rodziców? Czy obowiązkiem dziecka jest prowadzenie na własną rękę śledztwa, szukanie winnych, osądzanie i wreszcie wydawanie wyroków? Czyżby Beata poszła o krok, o pół kroku za daleko? W tej opowieści nie ma pewniaków, a losy kolejnych bohaterów zdają się zaciskać pętlę wokół szyi osieroconej, młodej kobiety. Czy miłość kończy się wraz z nadejściem śmierci? Czy warto za wszelką cenę poszukiwać odpowiedzi na trudne pytania, rozdrapywać bolesne strupy dzieciństwa? Gdzie jest granica między bólem, a euforią, szczęściem i cierpieniem. „Białe róże..” to również opowieść o dramacie dzieci, którym kneblowane są usta, ściskane piersi. O dzieciach które niejedno musiały przejść w gabinecie wspaniałego ojca. Co się działo za zamkniętymi drzwiami? Dlaczego nikt nie zareagował? Czy Beacie uda się odzyskać spokój, poznać prawdę i odnaleźć mordercę rodziców? Czy będzie na tyle silna by stanąć twarzą w twarz paskudnej przeszłości, obleśnym wspomnieniom, nieprzyzwoitym oskarżeniom? A może wszystko to jest urojeniem, może to ona dokonała tej zbrodni? W końcu kto jak kto, ale ona doskonale wiedziała jak to jest postradać zmysły.

Śledząc dramatyczne losy głównej bohaterki zrozumiałam, że człowiek w obliczu tragedii staje się silny. Wstępuje w niego dzika bestia, żądna doprowadzenia winowajcy za kraty. Budzą się w nim emocje silne i złe, rozkwitają niecne plany. W końcu bestia staje się dzika, nikomu nie ufa, każdego podejrzewa. Lecz ta sama bestia leży skulona na kanapie i płacze, ryczy, szlocha, tęskni. Wyje. Lecz jej zawodzeń słucha wyłącznie Edyp. No i jeszcze Münchhausen wraz ze swoim zespołem.

Jeśli jesteście gotowi na thriller, który weźmie Was na zakładnika i pod przykrywką dobrej lektury wytarmosi wyobraźnię, to koniecznie sięgnijcie po „Białe róże…” Jeśli szukacie niebanalnych intryg, nietypowych zakończeń wstrząsających historii to także chwyćcie za „Białe róże..” Jeśli kiedykolwiek przyjdzie Wam odkrywać prawdę o swoich wspaniałych rodzicach to bez znieczulenia, poznajcie losy Beaty. Pamiętajcie jednak, by nie wchodzić po schodkach do domu ciotki Matyldy. Tam, w pokojach dzieci dzieją się straszne rzeczy. Tak straszne, że całkiem realne. Pani Magdaleno proszę nie ustawać w pisaniu thrillerów. Dzięki takim książkom życie duchowe Czytelnika przechodzi rewolucję, a wyobraźnia zaczyna płatać niezłe figle…

Autor: Magdalena Zimniak
Tytuł:
Białe róże dla Matyldy
Wydawca:
Wydawnictwo Prozami
Rok wydania:
2017
ISBN:
978-83-65223-87-6
Liczba stron:
295

Facebook