O tym, że zima bywa mroźna i sroga nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. O tym, że panujący ziąb bywa nie do wytrzymania także. Ale dopiero „Wnętrza wypalone lodem” uzmysłowiły mi, że to co najmroźniejsze i to co najchłodniejsze skrywa się w ludzkich sercach. We wnętrznościach, tkankach, płynach fizjologicznych. Przede wszystkim w umysłach, pełnych tajemnic i mrocznych przemyśleń. Arek Borowik nie po raz pierwszy doprowadza mnie do łez, tych ze śmiechu, gdy smak absurdu bywa nieznośny i karykaturalny – jak i tych ze smutku, gdy cierpienie dziecka staje się udręką. Tym sposobem dobre samopoczucie Czytelnika kończy się tam, gdzie zaczyna się pełna szarości kraina otulona grubą kołderką śniegu. Kraina baśniowa, w której wszystko co dobre i wszystko co złe musi sobie jakoś radzić. Zdawać by się mogło, że kobieta wie o kobiecie znacznie więcej. Że widzi to co niewidzialne i słyszy to, co nigdy nie wybrzmiewa. Zdawać by się mogło, że kobieta rozumie kobietę znacznie lepiej niż mężczyzna. Zna tajemnice, doskonale odczytuje każdy gest, rozpoznaje każdą błędnie zagraną nutę. Nic z tego. Autor odrobił pracę domową lepiej ode mnie, ulokował kobiecą duszę na specjalnym szkiełku i obejrzał ją dokładnie po mikroskopem. „Wnętrza wypalone lodem” to opowieść o kobiecych pragnieniach, marzeniach i determinacji. O heroicznej walce o szczęście. W końcu jak ważne w życiu każdej z nas jest posiadanie potomstwa? Ile jesteśmy w stanie przejść, by utulić w swych ramionach kruchą istotę? Nie dajmy się zwieść. Historia przedstawiona na kartach książki nie jest ani prosta, ani oczywista. Losy bohaterów są równie okrutne co niewyobrażalnie ciężkie. Tu widać każdą rysę, każdy lęk, strach. Gdy kończy się miłość, zaczyna się walka na śmierć i życie, bitwa o upragnionego syna. Co zrobił Arek Borowik? Przepuścił Gerdę przodem, przez piekło. Wytarzał ją w brudnej mazi emocji, wepchnął w szpony Diabła i kazał iść śmiało ciemnymi, śmierdzącymi wilgocią korytarzami. Czytając książkę zrozumiecie do czego zdolny jest szaleniec podający się za Magika, jak cienka granica przebiega między pragnieniem a manipulacją. Jak łatwo jest zniszczyć, zdeptać cudze szczęście oraz ile godzin kona się w chłodziarni. Posmakujecie niszczycielskiej siły macierzyństwa, siły która rozszarpie Wasze wyobrażenia o miłości na strzępy. Powiedzieć że losy bohaterów są zawiłe, to nie powiedzieć nic. To tak jakby w milczeniu stać i przyglądać się płonącym bałwanom. Dokładnie tak. Droga od kochania do szaleństwa i totalnego obłędu bywa niezmiernie krótka. A życie w bidulu tragiczne. Przyznam, że to jedna z najpiękniejszych i zarazem najsmutniejszych książek jakie kiedykolwiek miałam przyjemność czytać. Jest hipnotyzująca, z każdą kolejną stroną człowiek zaczyna coraz bardziej marszczyć czoło. Z drugiej strony tkwi w niej siła, która pcha Czytelnika do poznania zakończenia tej mrocznej opowieści. Strawiński jak zwykle opowiada z przytupem i tak też kończy, a Prezes wciąż się zastanawia co zrobić z Takim pracownikiem.
Jeśli jesteście gotowi na surrealistyczną, metaforyczną, sentymentalną podróż w głąb ludzkiej duszy to koniecznie przeczytajcie „Wnętrza wypalone lodem”. Będzie zimno, mokro, źle, smutno i niedobrze. Będzie jednak prawdziwie, bo rzeczywistość w istocie bywa straszniejsza niż koszmarny sen. Straszniejsza niż znarkotyzowana staruszka wpadająca w fazę ekstazy. Świat Borowika jest dla mnie magiczny, chłonie się go wszystkimi zmysłami. To jak teatr lalek-marionetek którym zarządza zły-właściciel, groźny i tłusty Olbrzym. To jak bajka o dobry Wielkoludzie, który miał dobre serce i seplenił. Lecz niestety nieuchronnie nadchodzi ten moment, gdy autor żegna się bez ogródek pisząc „Ciąg dalszy nastąpi…” I nie pozostaje nic innego jak przeczekać jakoś zimę.
Autor: Arek Borowik
Tytuł: Wnętrza wypalone lodem
Wydawca: Wydawnictwo Dobra Literatura
Rok wydania: 2017
ISBN: 978-83-65897-07-7
Liczba stron: 383