Pytałem o blaski pracy w OPS kilku współpracowników. Wszyscy odpowiedzieli jedno: brak

Sławomir Kapałka (archiwum własne)

Wobec pracowników socjalnych oczekuje się odporności na stres, kreatywności, podejmowania wszelkich oddolnych inicjatyw, zaangażowania, empatii, cierpliwości, służalczości, a jednocześnie ten sam pracownik Pomocy Społecznej otrzymuje razy zewsząd. Od sfrustrowanych klientów, przełożonych, i przełożonych swoich przełożonych. I nie dotyczy to jedynie spraw medialnych. W Ośrodkach Pomocy funkcjonuje system feudalny, w którym za wszelkie błędy systemu znajduje się winnego na dole, a wszystkie działania mają być wykonane i koniec. Mam nieraz wrażenie, że brakuje często jedynie bata. Kilkukrotnie w swojej pracy, spotykałem się z bezprawnymi żądaniami wysoko postawionego człowieka w Urzędzie Miasta, by zrobić to czy tamto. Na moją sugestię, iż nie mamy do takiego działania żadnej podstawy prawnej, usłyszałem, iż „w tej sytuacji obowiązuje prawo tego miasta i to ma być wykonane”. To jest rzeczywistość Pomocy Społecznej, której doznałem osobiście ja sam. Myślę, że pracownicy OPS-ów mogliby przytoczyć takich przykładów setki, jeżeli nie tysiące.

Ze Sławomirem Kapałką, specjalistą pracy socjalnej, pracującym od 18 lat w Ośrodku Pomocy Społecznej dużego śląskiego miasta, twórcą fanpage na Facebooku Propsy na MOPSy – rozmawia Anna Ruszczyk.

Kim są ludzie, którzy decydują się na związanie swojego życia zawodowego z pomocą społeczną?

Patrząc na rzeczywistość Pomocy Społecznej to chyba jesteśmy szaleńcami. A tak poważnie, to są ludzie niebywale empatyczni. W toku pracy i narastającego wypalenia zawodowego, to się pewnie zmienia. Myślę, że do tej pracy pchał nas wszystkich naturalny odruch pomocy drugiemu człowiekowi. Jest tutaj cały zestaw osobowości i zdecydowana większość, tych których znam, to są ludzie z wielką pasją. Bez niej wykonywanie tej pracy nie byłoby możliwe. Nie mam tu na myśli pasji pomagania, tylko pasji w ogóle. Tu są ludzie, którzy są przewodnikami górskimi, muzykami, mistrzami rysunku, malarstwa i innych sztuk plastycznych. Znam tłumaczy przysięgłych, hodowców kaktusów, podróżników, instruktora skoków spadochronowych, pilota szybowców itd. Cały asortyment pasji, często wymagającej niebywałych umiejętności i wiedzy. Pracujemy sobą, własnym ciałem i umysłem. Musisz mieć coś do zaoferowania, by móc pomagać. Posiadać jakąkolwiek refleksję wobec otaczającego Cię świata i siebie samego. Inną sprawą jest to, iż ta refleksja jest bardzo często na początku fałszywa. Praca zawodowego „pomagacza” wymaga olbrzymiej otwartości na siebie i własne błędy, słabości. Bez otwartości na siebie, nie jest możliwa otwartość na innych. W zdecydowanej większości to ludzie, którzy są idealistami, kochającymi ludzi na początku swej drogi zawodowej.

Czy jest to praca, która może prowadzić do wypalenia zawodowego?

Nie użyłbym sformułowania „może prowadzić”. To praca, która wprost wypala. Myślę, że podobnie jak i inne zawody nakierowane na kontakt z ludźmi. Trudność tutaj polega na tym, że twoimi działaniami, często nie jest zainteresowany sam klient, z którym prowadzisz działania. Trochę inaczej jak u lekarzy, czy też ratowników medycznych. No i masz małe szansa na poznanie efektów pracy, gdyż po ich uzyskaniu klient w naturalny sposób znika z pola widzenia. W sumie taki cel tej pracy: doprowadzić do stanu samodzielności, czyli „pozbyć” się klienta z systemu pomocy. Spróbuj pracować ze skrajnie zdemotywowanym klientem np. osobą, która nie pracuje od 20, 30 lat. Pracuj z nim przez 6, 7 lat i kiedy będą powoli widoczne wyniki, on znika, bo podjął pracę i ułożył sobie życie. Pomnóż to przez kilku klientów w roku i lata pracy. Nie ma chyba supermena, który by się nie poddał wypaleniu.

Kto wówczas pochyla się nad losem pracownika socjalnego, gdzie taka osoba może otrzymać pomoc, wsparcie?

No i tu jest poważny problem. OPS-y rzadko, jeżeli w ogóle, dysponują pieniędzmi na regularne superwizje. Godzina pracy superwizora to koszt między 150 a 250 złotych. Ilość osób, która powinna być objęta superwizją, to w przypadku mojego OPS-u, około 100 osób. Licząc, że grupa nie powinna być większa niż 15 osób, a i to jest już dość dużo, mój Ośrodek musiałby zapłacić za około 7 grup. Każda z grup po około 5 godzin superwizji to koszt minimalny 750 zł (przy 150 zł za godzinę pracy superwizora). Razy ilość grup i konieczność superwizji minimum raz w miesiącu to daje łącznie w roku jakieś 63 tys. zł. Nikt w Pomocy Społecznej nie będzie dawał takich pieniędzy na regularną pomoc pracownikom socjalnym. Efekty tych zaniechań są w perspektywie lat dramatyczne. Pracownikom OPS-ów, rozpadają się bardzo często rodziny i całe życie. Następuje znieczulica społeczna. Problem ten dotyczy prawdopodobnie wszystkich zawodów społecznych. W sensie psychologicznym zaczynamy często przypominać zombie. Działamy mechanicznie i największe tragedie ludzkie przestają robić na nas wrażenie. Nie reagujemy prawidłowo na zło, które dzieje się wobec nas samych. W skrajnych sytuacjach zaczynają się choroby somatyczne. Można oczywiście szukać pomocy u psychiatrów, lecz okres oczekiwania na terapię jest bardzo długi, gdyż dostęp do leczenia psychiatrycznego w Polsce raczej zanika. Poza tym terapia psychiatryczna jest działaniem doraźnym, a potrzebne jest całoroczne wsparcie.

Jaki dziś wizerunek pracownika socjalnego dominuje aktualnie w mediach?

O to trzeba by spytać pewnie ludzi oglądających specyficzne programy różnych dziwnych stacji telewizyjnych, nakierowane na wykreowanie czarno-białego świata, gdzie z jednej strony jest ten „dobry”, a z drugiej strony jest ten „zły”. Pracownicy OPS-ów są tam przedstawiani raczej po tej ciemnej stronie mocy. Nikt nie mówi, jak było w rzeczywistości, która nigdy przecież nie jest czarno-biała. Oczywiście to nie jest tak, że pracownicy robią tylko znakomite rzeczy, a zły świat mediów się przeciwko nim sprzysiągł. Problem polega raczej na zachowaniu równowagi w przekazie, między tym co w pomocy społecznej jest negatywne, a tym co w tej pomocy jest pozytywne. I tej równowagi brak. Jeżeli do tego doda się część klientów, którzy winią za swą sytuację cały świat dookoła, prócz siebie samego, błędy ludzkie, które występują na każdym etapie życia ludzkiego i w każdej jego sferze i niedoskonałości systemu, to otrzymujemy wynik prosty jak budowa cepa. Pomoc Społeczna to potwór, a ludzie w niej pracujący to dzikie bestie, pastwiące się nad swymi ofiarami. Efekty tego kłamliwego i skrajnie niesprawiedliwego wizerunku, zaczynają być widoczne w OPS. Brak młodych ludzi i zmniejszająca się wykwalifikowana kadra.

Sławomir Kapałka (archiwum własne)

Z jakimi mitami, stereotypami związanymi z pomocą społeczną należałoby w końcu zerwać? Które z nich są szczególnie krzywdzące?

Ze wszystkimi. Podstawowym mitem jest przeświadczenie, iż Pomoc Społeczna ma wszystkie niezbędne zasoby, zarówno ludzkie, jak i materialne, by rozwiązać wszystkie zgłaszane jej problemy. Zgłoszenia następują najczęściej w formie „zróbcie coś”, a na miejscu często okazuje się, że osoba wymagająca pomocy według osoby postronnej, która dokonała zgłoszenia, nie życzy sobie jakiegokolwiek działania. No i mamy klops. Możemy oczywiście podejmować działania poprzez składanie wniosków do sądu o np. umieszczenie w DPS bez zgody klienta, lecz sądy wymagają dokumentacji medycznej, by mieć podstawę do powołania biegłego sądowego. My nie mamy dokumentacji i nie mamy prawa do pozyskiwania tych dokumentów, często też nie jesteśmy w stanie ustalić gdzie się klient leczył, jeżeli w ogóle się leczył, gdyż musi być upoważnienie samego chorego, czyli to oświadczenie, które z resztą wszyscy składamy w POZ. No i koniec. Działamy na ślepo. Zostajemy na placu boju sami z klientem wymagającym obiektywnie pomocy. Pozostaje nam jedynie cierpliwie namawiać, czekać na decyzję klienta, która rzadko bywa stała i niezmienna, no i zbierać cały czas informację, co trwa, gdyż ludzie raczej rzadko mówią wszystko za pierwszym razem. Efekt jest taki, że wytwarza się powszechna opinia, iż „opieka nic nie robi”. A to nie prawda. Robi to, co może w granicach prawa. Pomijam już fakt opieszałości samych sądów, które są pewnie pełne spraw i nie przeskoczą swych ograniczeń osobowo – materialnych. Najszybsza moja sprawa umieszczenia w DPS bez zgody klienta, jaką udało się zakończyć pozytywnie trwała pół roku. Oczywiście całą dokumentację medyczną trzeba było zbierać od początku, jeżdżąc od lekarza do lekarza i wykonując poszczególne badania, gdyż klient sam z siebie, nigdy u lekarzy nie był. Kolejnym smutnym mitem jest tzw. „dawanie pijakom”. Proszę mi uwierzyć, że nikogo bardziej nie boli fakt, iż otrzymane środki są marnotrawione, jak osoby, które te środki przyznają, wypełniając sterty dokumentów. Robimy wszystko, co możemy, aby ukrócać proceder niszczenia środków publicznych, jednakże błędny system udzielania świadczeń finansowych z pomocy społecznej, który bazuje na stanowionym prawie, często stawia nas pod ścianą. Ot pierwszy z brzegu przykład: w jednym miesiącu uchylimy pomoc wskutek jej marnotrawienia, gdyż klient przepił zasiłek, na co musimy mieć obiektywne dowody. Jeżeli ten sam klient zgłosi się do ośrodka profilaktyki i podejmie jakiekolwiek kroki, choćby symulowane, nie mamy prawa mu w następnym miesiącu odmówić przyznania pomocy. I tak po otrzymaniu pomocy, klient znów pije, my uchylamy, on symuluje podjęcie działania itd. Zabawa w kotka i myszkę. Katastrofalnym mitem jest pokutująca, wśród wielu ludzi opinia, iż „opieka to tylko dzieci zabiera”. Nie ma trudniejszego zadania i bardziej niszczącego nasze wnętrze, jako nie tylko pracowników, ale przede wszystkim ludzi, jak konieczność zabezpieczenia małoletnich wskutek nieodpowiedzialnego zachowania ich opiekunów prawnych. Z takich sytuacji nikt nie wychodzi bez śladów na psychice, ale co mają zrobić pracownicy, którzy muszą zabezpieczać małoletnich dla ich własnego bezpieczeństwa? To są dramatyczne interwencje. Tych mitów na temat funkcjonowania Pomocy Społecznej jest w społeczeństwie mnóstwo. Każdy z nich, w mniejszym czy większym stopniu, jest wytworem raczej domniemywań, niż faktów.

Jak dziś żyje się pracownikom pomocy społecznej, z jakimi problemami muszą się mierzyć na co dzień?

Przede wszystkim biednie. Obecna władza na wszelki możliwy sposób, stara się postawić znak równości ekonomicznej między tymi co pracują, a tymi, co nie mają do tego najmniejszej ochoty. Pracownicy Pomocy Społecznej, mają aktualnie, często niższy status materialny od klientów korzystających z pomocy. Mierzą się z problemami wszystkich biednych ludzi. Tylko im już nikt nie pomoże. Pracownik Pomocy Społecznej nie kwalifikuje się do pomocy, więc jest zostawiony sam sobie, zresztą jak każdy inny człowiek uczciwie pracujący w tym kraju. Problemy materialne, fakt niskiego statusu społecznego zawodu „pomagacza”, bycie kulą finansową u nogi samorządów oraz narzędziem wszystkich działań czy też coraz częściej „pseudo działań” społecznych, które sobie wymyśli ten, czy tamten rząd, nie może się dobrze skończyć. Ani dla pracowników, ani dla klientów, ani dla samorządu, ani dla Państwa. Według mnie ten system się w tym kształcie wcześniej czy później zawali lub przestanie być wydolny, kręcąc się jedynie wokół pilnowania dokumentacji i rozliczeń. Zresztą to się już dzieje. Aktów wykonawczych do samej ustawy o pomocy społecznej jest 30. Oprócz tego OPS-y w ramach swej działalności stosują się do przepisów: Kodeks Postępowania Administracyjnego, Ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej, Ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych, Ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, Ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, Ustawy o zatrudnieniu socjalnym, Ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. W OPS-ach, gdzie są działy świadczeń rodzinnych, dochodzi jeszcze cały zestaw prawa związany z wypłatą świadczeń, w ramach wsparcia społecznego, czyli zasiłków rodzinnych, 500 plus itd. Pracownicy socjalni OPS-ów powinni lepiej lub gorzej orientować się w tym wszystkim. Do tego dochodzą zmiany w powyższych przepisach oraz uchwały poszczególnych rad gmin. Proszę pokazać mi człowieka, który będzie nad tym wszystkim panował. Pominąć coś jest bardzo prosto, a winny zazwyczaj jest ten na dole. Materiał jest absurdalnie obszerny. Jeżeli do tego dołoży się średnią wysokość pensji pracownika socjalnego, o której wspomniała Gazeta Prawna w dniu 14.11.2019 r., a wynosi ona 2787 zł brutto, to myślę, że łatwo można sobie wyobrazić, co odczuwa taki pracownik OPS i jaka jest przyszłość całej pomocy społecznej. Frustracja, złość i poczucie beznadziei, są wśród pracowników OPS-ów dość powszechnymi, jeżeli nie dominującymi uczuciami.

Blaski i cienie pracy w obszarze pomocy społecznej.

Wiesz, pytałem o blaski pracy w OPS kilku współpracowników. Wszyscy odpowiedzieli jedno: brak. Osobiście uważam, iż jest jeden blask. To ta chwila, kiedy dawny klient spotka Cię na ulicy i powie „dziękuję”. Zdarza się to niebywale rzadko. Jest to krótka chwila, kiedy stwierdzam, że może ta praca ma jeszcze jakikolwiek sens. Cieni jest tak wiele, że nie jestem ich wszystkich w stanie wymienić. Wielkim cieniem jest konieczność utrzymywania bieżącej, wszechstronnej wiedzy, wobec ciągle zmieniających się, całej gamy przepisów i co jest najgorsze: ich licznych interpretacji. Wiesz, że mamy w Polsce system, gdzie każdy organ odwoławczy może sobie po swojemu interpretować prawo? Skutek jest taki, iż miałem u siebie w Zespole sytuację, w której to samo SKO, w tej samej sprawie, wydało dwa sprzeczne ze sobą postanowienia. Ciągłe psucie prawa nie może prowadzić do niczego dobrego. Konieczność ustawicznego dokształcania się, w rzeczywistości, w której Ośrodek Pomocy nie jest tym absolutnie zainteresowany, z uwagi na problemy kadrowe i finansowe. Pracownik musi to robić ze środków własnych, ale skąd ma mieć na to pieniądze, jak ma mniej niż klient pomocy? Wobec pracowników socjalnych oczekuje się odporności na stres, kreatywności, podejmowania wszelkich oddolnych inicjatyw, zaangażowania, empatii, cierpliwości, służalczości, a jednocześnie ten sam pracownik Pomocy Społecznej otrzymuje razy zewsząd. Od sfrustrowanych klientów, przełożonych, i przełożonych swoich przełożonych. I nie dotyczy to jedynie spraw medialnych. W Ośrodkach Pomocy funkcjonuje system feudalny, w którym za wszelkie błędy systemu znajduje się winnego na dole, a wszystkie działania mają być wykonane i koniec. Mam nieraz wrażenie, że brakuje często jedynie bata. Kilkukrotnie w swojej pracy, spotykałem się z bezprawnymi żądaniami wysoko postawionego człowieka w Urzędzie Miasta, by zrobić to czy tamto. Na moją sugestię, iż nie mamy do takiego działania żadnej podstawy prawnej, usłyszałem, iż „w tej sytuacji obowiązuje prawo tego miasta i to ma być wykonane”. To jest rzeczywistość Pomocy Społecznej, której doznałem osobiście ja sam. Myślę, że pracownicy OPSów mogliby przytoczyć takich przykładów setki, jeżeli nie tysiące.

Najtrudniejsze sytuacje na które muszą być przygotowani pracownicy pomocy społecznej.

Agresja i przemoc wobec nich samych. Pracownicy OPS-ów są niejako tymi przedstawicielami systemu, na których klient pomocy i nie tylko, może się wyżyć za całe zło swojego życia. Jemu często się ubliża czy wręcz się go bije. Przykłady takiego postępowania możemy znaleźć w mediach. Do innych najtrudniejszych sytuacji należy według mnie bezradność wobec systemu, który z założenia powinien pomagać, a jest zwykłym murem, który pracownik musi przebijać czy obchodzić na wszelkie możliwe, wymyślne sposoby. To rodzi frustrację i zobojętnienie.

Jak wygląda kwestia współpracy z innymi służbami, na jakiej płaszczyźnie, przy jakiego typu zdarzeniach najczęściej współpracujecie?

OPS to wielki okręt, który ma mnóstwo kabin. Wszystko zależy, kto pracuje w jakiej „kabinie” pomocy społecznej. Szef administracji w moim Ośrodku będzie współpracował pewnie głównie z UM i jego wydziałami, biuro projektów unijnych z urzędem wojewódzkim czy też marszałkowskim, Zespół Rodzin Zastępczych z Ośrodkami Opiekuńczo – Wychowawczymi, OIK z Policją itd. Ja pracuję z osobami bezdomnymi, więc głównie z Pogotowiem, Szpitalem, Policją, Izbą Wytrzeźwień, Szpitalem Psychiatrycznym no i wydziałem lokalowym i meldunkowym UM. Współpracujemy przy każdym zdarzeniu, które tego wymaga. Poważną kwestią jest budowanie jakości tej współpracy. Notorycznie „ścieramy się” z wieloma służbami. Coraz częściej mam przekonanie, iż prócz różnych zależności osobowych, które mają bezpośrednio wpływ na jakość współpracy, najistotniejszą przyczyną zgrzytów, jest tak naprawdę brak spójności szerokiego systemu pomocy. Mówię tu o celach i wartościach poszczególnych służb publicznych. Każda z nich ma swój interes i cel, który jest dla niej priorytetowy i im szybciej go osiągnie, tym szybciej sprawa „spadnie”. Najważniejszym oczywiście celem w całej tej zabawie, aby nie było żadnych wątpliwości, nie jest człowiek, tylko niestety pieniądz, a właściwie to, kto i za co będzie płacił. Każda ze stron chce uniknąć kosztów. Najważniejszym wyznacznikiem działania stała się „bezkosztowość”. Ot taka moja obserwacja po 18 latach pracy w Pomocy Społecznej. To jest poważny problem całej, moim zdaniem, polityki społecznej w tym Państwie, realizowanej przez narzędzia gmin, a jednocześnie wyznaczanej prze Państwo, które nie zapewnia wystarczających środków finansowych.

Jak oceniasz obecny system pomocy społecznej? Co wymaga Twoim zdaniem zdecydowanej zmiany, które z obszarów należałoby usprawnić?

O to jest pytanie, na które nie jestem w stanie dać wyczerpującej odpowiedzi. Problemów systemu jak tak wiele i są tak liczne, że nie jestem ich tutaj w stanie wszystkich wymienić. Myślę, że z części to sobie nie zdaję nawet sprawy. Przede wszystkim system Pomocy Społecznej, ale także wsparcia społecznego, gdyż w OPS-ach realizuje się te wszystkie transfery socjalne ostatnich lat, działa destrukcyjnie na klienta, pozwalając klientowi w nim tkwić całymi latami, a wręcz pokoleniami. Promuje bezrobocie, obdziela licznymi zasiłkami, zapomogami i tak naprawdę najzwyczajniej w świecie demoralizuje całe rzesze ludzi. Zamiast promować osoby pracujące i podejmujące działania nakierowane na to, by wyjść ze swej trudnej sytuacji, „klepie” po plecach tych, którzy nic nie chcą robić. O taki pierwszy przykład z brzegu: osoba przebywająca w placówce wysokoprogowej (schronisko dla osób bezdomnych), która podejmuje pracę i otrzymuje pensję, musi rozpocząć, właściwie od razu, płacenie za placówkę. To są dość wysokie koszty. Klient, który markuje działania, może siedzieć w tej placówce wiele lat i co prawda, od pewnego czasu, można mu trochę wziąć za pobyt z zasiłku, lecz nie można go zmusić do pracy. A on pracować często nie chce, bo po co ma pracować, jak będzie musiał płacić za placówkę i często komornik także upomni się o dawne długi? W nagrodę, że nic nie robię i nie mam dochodów, dostanę zasiłek czyli nagrodę. Powinna być wprowadzona zasada panująca w Niemczech „pracy za 1 euro”. Korzystasz z pomocy, idziesz do pracy za złotówkę, jeżeli oczywiście jesteś zdolny do pracy. Powinno być także wprowadzone ograniczenie czasowe korzystania z pomocy społecznej według zasady, iż jeżeli powinęła ci się noga, my tutaj przez 5 czy 6 lat przejmujemy częściowo Twoje problemy finansowe. Damy kasę na jedzenie czy czynsz, skierujemy do szkoły, na kurs zawodowy itd., abyś mógł się przekwalifikować, ale jeżeli przez ten cały czas nic nie zrobisz dla siebie to sorry. Żegnamy się. Rób co chcesz. Jak można wymyślić, by pieniądze z programu 500 plus, nie były wliczane do dochodu kwalifikującego do pomocy społecznej? Efekty są takie, iż mamy rodziny, korzystające ze świadczeń finansowych z pomocy społecznej, które mają po 4 tysiące zł/ mies. z samego programu 500 plus. Nie liczę pieniędzy z tzw. „kosiniakówki” (ekstra 1000/mies. przez pierwszy rok życia dziecka, zasiłków rodzinnych i innych świadczeń wsparcia społecznego). Nie może być tak, że człowiek nic nie robiący, ma więcej kasy z zasiłków, niż ten który pracuje, często na więcej niż jednym etacie. To zwykłe draństwo polityków wobec uczciwie pracujących ludzi i systemowa demoralizacja społeczeństwa. Należy usprawnić procesy postępowań administracyjnych i szeroko wprowadzić możliwość pozyskiwania dokumentów drogą elektroniczną między wszystkimi służbami. Proszę sobie wyobrazić, iż ja jako pracownik kierujący do placówek dla osób bezdomnych, za które słono gmina płaci, nie mogę legalnie uzyskać przez telefon informacji, z mojego UM, na temat faktu, czy dany klient, który zwrócił się do mnie o umieszczenie w placówce, jest z mojej gminy, czy też powinienem go odesłać do innej. Klient mi mówi, że nie ma domu i jest z mojego miasta, a ja w trakcie wywiadu nie mogę natychmiast zweryfikować tych informacji. Albo też taki prosty przykład, iż są osoby, które notorycznie podróżują po kraju za pieniądze z Pomocy Społecznej. Przychodzi taki cwaniak do Ośrodka i mówi, że jest z gminy X i chciałby tam wrócić, więc my robimy procedurę na bilet powrotny. On dostaje kasę i jedzie sobie gdzieś dalej, a my przesyłamy noty obciążeniowe do odpowiednich Ośrodków. Po czym cwaniak w innym mieście mówi to samo. I tak bez końca. A jego macierzysty Ośrodek płaci i płaci. Legalnie, w krótkim czasie, nie jestem w stanie wyłapać takich cwaniaków, bo przez telefon nie wolno udzielać żadnych informacji. RODO. Albo taka sytuacja. Małżeństwo emerytów, które po kilkudziesięciu latach pracy dla tego Państwa, ma dochód na poziomie ok 4 tys. złotych musi zapłacić za usługi opiekuńcze, a zwykły pijak, w tym samym wieku, który chlał całe życie i jedyne co ma, to zasiłek stały z tytułu wieku, ma te usługi za darmo. Bo się kwalifikuje dochodowo. No, ale czemu on się kwalifikuje? Bo nie dorobił się własnego świadczenia, gdyż w całym swoim życiu przepracował np. 2 miesiące, najczęściej przed 1989 r., bo go zmusił ówczesny system polityczny. Według mnie, to jest sytuacja nie do zaakceptowania.

Takich przypadków zapewne jest znacznie więcej?

Oczywiście. Kolejna sytuacja. Mający skromną emeryturę 70-letni mężczyzna, który ma swoje mieszkanko, ale zdrowie zaczęło mocno już szwankować, na DPS musi czekać całymi latami. Taniej jest przyznać usługi opiekuńcze, zwłaszcza jak ma swe świadczenie, na które ciężko pracował całe lata, lecz pijak bez nóg, lub z poważnym uszkodzeniem układu nerwowego, wskutek nadużywania alkoholu, z tzw. „dziurami w głowie”, nie trzymający już nic, łącznie z kałem, jest tam umieszczany natychmiast, bo placówka dla osób bezdomnych nie może go wziąć, gdyż Pan Pijak jest niesamodzielny i prawo zabrania kierowania niesamodzielnych, a placówek z usługami opiekuńczymi nie ma. Koszty pobytu w DPS to najmniej licząc ok 4 tys. zł/ mies. (z czego ponad 70% kosztów utrzymania mieszkańca to koszty pracownicze), tak więc gmina płaci za Pana Pijaka całość kosztów, a Pan Emeryt niech sobie radzi sam. Jest to absolutnie niesprawiedliwe i świadczy jedynie o patologii w systemie pomocy społecznej. Ostatnim takim przypadkiem patologii systemowej w DPS-ach jest tzw. 500+ dla osób niesamodzielnych. Kolega wystosował pismo do MRPiPS z pytaniem, czy dopuszczalne jest potrącanie z tego świadczenia 70% kwoty, celem odpłatności za pobyt w DPS, podobnie jak z emerytury czy renty (w przypadku jego DPS-u prawie 100%-om mieszkańców przyznano to świadczenie). Odpowiedź była dla nich satysfakcjonująca, bo można, ale co ciekawe, zgodę muszą wyrazić opiekunowie prawni, bo większość mieszkańców DPS jest ubezwłasnowolniona. ZUS nie dzieli dochodu świadczenia dla niesamodzielnych, tylko w całości przelewa na konta opiekunów prawnych, co powoduje, że nie ma technicznej możliwości skierowania tych środków na odpłatność za pobyt w DPS-ie, bezpośrednio z ZUS, nawet, gdyby była taka wola opiekunów prawnych (co i tak w większości przypadków jest wątpliwe). Takich kwiatków jest cała łąka. System pomocy społecznej i jego prawne uwarunkowania sprawiają, iż praca i pieniądze publiczne, aktualnie, w przeważającej części, nie są skierowane do ludzi, którzy chcą własnymi siłami przezwyciężyć trudną sytuację, lecz nie mogą tego sami dokonać, tylko do cwaniaków, którzy są wyspecjalizowani w tym, jak żyć na koszt innych  i tworzą w tym obszarze drzewka genealogiczne. Aby te wszystkie problemy wybrzmiały założyłem fanpage na Facebooku: Propsy na MOPSy, z nadzieją, iż rozpocznie się dyskusja na temat Pomocy Społecznej, jej braków, wad, możliwości i szans oraz przede wszystkim kierunku zmian. Jeżeli ludzie pracujący w OPS-ach nie zaczną ze sobą rozmawiać i przede wszystkim nie podejmą starań o reformę systemu, to za chwilę staniemy pod ścianą. Wszyscy. OPS-y bez ludzi to tylko mury. One nie zrobią nic, by spróbować ograniczyć, czy też zmniejszyć problemy społeczne. To mogą zrobić jedynie ludzie.

Dziękuję za rozmowę

Facebook