Wampir ze Stefankowic

Wizja lokalna. Akta sprawy (fot. A. Gawliński).

Podczas pierwszego przesłuchania, gdy zakończył relacjonować swoją ostatnią zbrodnię, stwierdził nawet wprost, że był zadowolony, iż zabił. Na etapie postępowania przygotowawczego, jak i sądowego, brak jest oznak tego, aby żałował. Dopiero po skazaniu, gdy starał się o ułaskawienie, zaczął o tym wspominać.

Z Andrzejem Gawlińskim, doktorem nauk prawnych, kryminalistykiem, autorem książki „Wampir ze Stefankowic” – rozmawia Anna Ruszczyk.

Na rynku ukazała się twoja najnowsza książka, tym razem jest to publikacja poświęcona sylwetce mordercy zoofila. Co skłoniło cię do prześwietlenia życiorysu Mariusza Sowińskiego?

Przypadek Sowińskiego zawsze bardzo mnie interesował. Sporadycznie pojawiały się o nim jakieś wzmianki w książkach czy artykułach prasowych. Uznałem więc, że warto sięgnąć do akt. Szczególnie, że w przeciwieństwie do wcześniejszych historii, które opisałem – Arnolda, Zuba, Knychały czy Kolanowskiego – ta nie jest aż tak odległa. Wampir ze Stefankowic dokonywał swoich czynów w latach 1994-1997, a został za nie prawomocnie skazany w 2003 roku.

W przypadku „Wampira” wydano wiele opinii i ekspertyz kryminalistycznych, powoływano biegłych seksuologów, psychiatrów i psychologów. Co miało wpływ na stopień skomplikowania i zawiłości tej sprawy?

Kombinacja zaburzeń preferencji seksualnych Sowińskiego, z którą specjaliści wcześniej się nie zetknęli. Sam, przygotowując książkę, nie znalazłem w kazuistyce podobnego przypadku. U Wampira stwierdzono między innymi nekrosadyzm, gerontofilię i zoofilię. Rodziło więc to poważne wątpliwości, co do jego poczytalności.

Kim są nekrosadyści i zoofile, jak często pojawiają się takie przypadki w analizowanych przez ciebie sprawach?

Nekrosadysta zaspokaja swój popęd seksualny poprzez pastwienie się nad ofiarą, która nie żyje lub jest jeszcze w agonii. Zoofil natomiast podejmuje się kontaktów seksualnych ze zwierzętami. Pojedynczo te zaburzenia występują bardzo rzadko. To skrajne przypadki. Natomiast z taką kombinacją, jak u Sowińskiego, jeszcze się nie spotkałem.

Wiem, że oddzielasz pracę od emocji, mimo wszystko chciałabym dowiedzieć się, czy pisząc o odrażających czynach dokonanych przez gerontofila, zoofila odczuwałeś jakikolwiek dyskomfort. Masz swoje wewnętrzne przemyślenia odnośnie kary, jaką powinni ponieść tacy sprawcy?

Nie odczuwałem. A co do kary, wydanie wyroku skazującego lub uniewinniającego i ustalenie wymiaru kary, leży w kompetencji składu sędziowskiego. Moje przemyślenia nie mają raczej w żadnym przypadku większego znaczenia.

Dziś, każdy z nas może przejrzeć bazę danych, w której znajdują się informacje o najgroźniejszych sprawcach przestępstw na tle seksualnym. Czy według Ciebie słusznym było utworzenie takiego rejestru?

Myślę, że nie do mnie należy ocena słuszności utworzenia tego rejestru.

Ofiarami Sowińskiego były między innymi starsze, bezbronne kobiety. Jedna z jego ofiar została w przeszłości zgwałcona, niestety sprawca nie został wówczas wykryty. Jak sądzisz, czy to był ten moment, w którym gwałciciel zrozumiał, że jest bezkarny?

Trudno stwierdzić, czy on się tak naprawdę w ogóle zastanawiał nad konsekwencjami swoich czynów. Zgwałcenia i zabójstwa zaczęły, obok aktów zoofilnych, stanowić podstawową formę zaspokajania jego popędu seksualnego, którego nie mógł opanować.

Na fotografiach zamieszczonych w książce „Wampir ze Stefankowic” możemy dostrzec sprawcę, który w trakcie przeprowadzanych wizji i okazań wydaje się być wręcz zadowolony z popełnionych przez niego czynów. Czy to mylne wrażenie, czy faktycznie nie było widać w nim cienia skruchy, autorefleksji?

Nie jest mylne. Podobne wrażenie można odnieść po analizie jego wyjaśnień. Podczas pierwszego przesłuchania, gdy zakończył relacjonować swoją ostatnią zbrodnię, stwierdził nawet wprost, że był zadowolony, iż zabił. Na etapie postępowania przygotowawczego, jak i sądowego, brak jest oznak tego, aby żałował. Dopiero po skazaniu, gdy starał się o ułaskawienie, zaczął o tym wspominać.

Przestępcy listy piszą, między innymi do Prezydenta. O co w nich najczęściej proszą?

Przede wszystkim właśnie o ułaskawienie. Podają przy tym liczne argumenty, które w ich ocenie stanowią uzasadnioną podstawę do darowania im części lub całości orzeczonej kary. Sowiński napisał kilkanaście takich próśb. Stwierdził w nich, że swoich czynów dokonał, kiedy był „młody i głupi”. Czynnikiem, który sprzyjał popełnieniu przez niego przestępstw był alkohol. Deklarował, iż się zmienił, że po wyjściu na wolność nie będzie już pił, więc nikogo nie skrzywdzi. Wśród argumentów znalazły się również problemy zdrowotne jego najbliższych, co wiązało się z koniecznością opieki nad nimi. Dość mocnym argumentem miało być nawrócenie się Sowińskiego (przemiana duchowa) i życie w zgodzie z zasadami religijnymi. Takie i podobne właśnie powody pojawiają się zwykle w prośbach innych skazańców.

Co się stanie, gdy książka „Wampir ze Stefankowic” dotrze do Mariusza Sowińskiego?

Jak rozpoczynałem pracę nad książką, napisałem do niego list z prośbą o rozmowę. Wiedziałem, że jest „bardzo aktywny”, gdy ktoś podejmuje temat dokonanych przez niego zbrodni. Bez odzewu. Trudno mi więc odpowiedzieć na to pytanie. Dałem mu szansę, aby się wypowiedział.

Dziękuję za rozmowę

Facebook