Bezpieczeństwo imprez masowych i skupisk ludności w dobie terroryzmu.

źródło: Bartosz Grduszak

Dzisiaj, tak naprawdę jesteśmy bezbronni wobec zagrożeń współczesnego świata i zupełnie zdani na łaskę państwa. Co gorsza, zwykłego obywatela uczy się poddaństwa zamiast walki. Sądzę tak, gdyż ostatnimi czasy, w mediach pojawiali się eksperci sugerujący aby na przykład podczas incydentu, jak ten w Monachium, nie uciekać, nie walczyć, lecz kłaść się na ziemię z nadzieją na litość bandziora.

Z Bartoszem Grduszakiem, redaktorem naczelnym serwisu Ochrona Imprez Masowych i autorem bloga DoktorSteward.pl – rozmawia Paweł Bilko.

Czy jest możliwe zabezpieczenie tak dużego, jak Woodstock lub Światowe Dni Młodzieży event’u, by móc stwierdzić, że nic się na nim nie wydarzy i że jest bezpiecznie?

Zawsze to powtarzam i będę powtarzał do znudzenia, jeżeli ktokolwiek uważa, że na jego imprezie na pewno nic się nie wydarzy, to już nie żyje. To dosyć brutalne stwierdzenie, ale organizatorzy powinni mieć świadomość, że nie istnieje stu procentowe bezpieczeństwo i nie należy popadać w rutynę. Na imprezie masowej lub w trakcie zgromadzenia publicznego może wydarzyć się naprawdę wszystko. Większość niebezpieczeństw związanych z infrastrukturą można wyeliminować na etapie planowania imprezy. Należy jednak pamiętać, że imprezy nie są jednakowe, a każda z nich wymaga adekwatnych sił i środków do zabezpieczenia. Pewnych zagrożeń nie da się jednak wykluczyć za pomocą rozwiązań technicznych czy organizacyjnych. Wówczas na zapewnienie bezpieczeństwa mają wpływ kompetentni i świadomi zagrożeń ludzie, i nie mam tu na myśli wyłącznie służb. Innego rodzaju zagrożeniem jest terroryzm, którego charakteryzuje szczególna nieprzewidywalność. Zwróćmy uwagę na zamach na WTC, czy niedawny atak w Nicei, czy którekolwiek ze służb na świecie przewidywały scenariusz ataku terrorystycznego w centrum dużego miasta za pomocą porwanego samolotu lub na promenadzie dla pieszych przy użyciu ciężarówki?… Terroryści myślą nieszablonowo, wykorzystują ułomności polityki państw i luki w systemach bezpieczeństwa, dzięki temu są w stanie przeprowadzić skuteczny zamach. Reasumując…Do tematu bezpieczeństwa należy podchodzić kompleksowo, lecz niekoniecznie według utartych schematów. Branża często wymaga nowatorskich rozwiązań i przede wszystkim kreatywności działań.

Wypływają informacje na temat udaremnionych przez służby przygotowań do zamachów. Co powinien zrobić zwykły obywatel w przypadku, kiedy zauważy coś, co może wskazywać na takie przygotowania?

W przypadku, gdy posiadamy informacje o możliwości przygotowywania ataku terrorystycznego powinniśmy niezwłocznie poinformować o tym odpowiednie służby. Można to zrobić bez wychodzenia z domu np. poprzez stronę internetową ABW, na której znajduje się również telefon do oficera dyżurnego. Informacje można przekazać także Policji. Innej reakcji wymaga od nas sytuacja, kiedy zauważymy podejrzany przedmiot lub osobę, której zachowanie wzbudza nasz niepokój. Wówczas należy niezwłocznie poinformować o tym służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo na danym obszarze, czyli np. Straż Ochrony Kolei, Służbę Ochrony Lotniska, Służbę Ochrony Metra lub po prostu zadzwonić pod numer alarmowy. Do czasu przybycia odpowiednich służb nie należy dotykać podejrzanych przedmiotów, a w przypadku ewakuacji lub akcji ratowniczej należy stosować się do poleceń kierujących akcją.

Jak w razie zamachu powinni reagować ludzie narażeni na jego skutki?

Zamach może mieć różne oblicza. Może to być wybuch, strzelanina, atak nożownika, w zasadzie wszystko, co może wzbudzić strach i spowodować utratę życia. W przypadku, gdy służby znajdują się w danym miejscu lub od momentu ich przybycia na miejsce zdarzenia, należy wykonywać polecenia funkcjonariuszy, nie utrudniać im pracy, nie wykonywać gwałtownych ruchów, trzymać ręce na widoku i współpracować. To oczywiście jest wymarzony scenariusz. Inna zupełnie sytuacja zachodzi, gdy z żadnej strony nie płyną komunikaty, jak mamy się zachować. Wówczas, jeśli jest to możliwe powinniśmy podjąć próbę ucieczki i ewakuowania się w „bezpieczne” miejsce. Pamiętamy o tym, by przemieszczać się prawą stroną, nie przepychać się i ślepo nie podążać za uciekającym tłumem. Warto jednak pamiętać, że miejsce, w którym chcielibyśmy się schronić nie musi być bezpieczne. Czasami lepiej pozostać na miejscu do momentu przybycia służb. Dobrym przykładem na zobrazowanie takiego przypadku jest detonacja ładunku przez zamachowca-samobójcę w okolicy stadionu piłkarskiego w Paryżu. Tam uczestnicy imprezy masowej zostali ewakuowani przez służby organizatora w głąb obiektu, czyli na płytę boiska, gdyż niebezpieczeństwo znajdowało się na zewnątrz. Stadion spełnił funkcję „bezpiecznej twierdzy”, a uczestnicy imprezy wyszli na zewnątrz obiektu dopiero wtedy, gdy Policja zabezpieczyła okolicę. Jeżeli czujemy się na siłach, możemy również spróbować podjąć walkę i wszelkimi możliwymi środkami dążyć do obezwładnienia przeciwnika. Należy jednak pamiętać o tym, aby nie narażać innych osób na niebezpieczeństwo.

źródło: Bartosz Grduszak

źródło: Bartosz Grduszak

 

Światowe Dni Młodzieży zabezpiecza głównie policja, natomiast przy zwykłych, mniejszych imprezach masowych całym zabezpieczeniem zajmują się komercyjne firmy i mniej lub bardziej profesjonalni pracownicy ochrony. Jak sądzę w tym sektorze branży są przepisy, które bardziej szkodzą niż pomagają. Co szczególnie „rzuca się w oczy” człowiekowi z Twoim doświadczeniem?

Może nie tyle szkodzą, lecz pozostawiają pewne furtki, które prowadzą do wielu niejasnych i niebezpiecznych sytuacji. Na przykład, kwestia wspomnianych Światowych Dni Młodzieży – w jednym miejscu gromadzą się setki tysięcy ludzi na mszę świętą i spotkanie z papieżem, a mimo to w świetle prawa nie są one imprezą masową. W tym konkretnym przypadku przyjęto specustawę, która uregulowała pewne kwestie. Problem ten jednak istnieje i dotyczy nie tylko imprez religijnych, lecz także juwenaliów czy miejskich festynów, które w wielu przypadkach nie mają statusu imprezy masowej ze względu na koszty. Organizatorzy imprez, które nie są masowymi w rozumieniu ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, nie mają obowiązku zapewnić niezbędnej do zabezpieczenia ilości służb informacyjno-porządkowych i ratowniczych. Co ciekawe, wielu organizatorów imprez „niemasowych”, oczekuje od agencji ochrony zabezpieczenia na poziomie imprezy masowej. Niestety w takich przypadkach służby ochrony nie posiadają stosownych uprawnień wynikających z ustawy, próbując ratować się regulaminami imprez określającymi kwestie organizacyjno-porządkowe albo działają na podstawie uprawnień wynikających z ustawy o ochronie osób i mienia, co moim zdaniem jest mocno naciągane. Gdyby przyjrzeć się podstawom prawnym działania ochrony na imprezach „niemasowych”, to można zauważyć częste przekraczanie uprawnień określonych przez ustawodawcę.

Czy w dobie tak szybko eskalującego na kontynencie terroryzmu powszechniejszy dostęp do broni palnej mógłby pozytywnie wpłynąć na bezpieczeństwo naszego kraju?

Dzisiaj, tak naprawdę jesteśmy bezbronni wobec zagrożeń współczesnego świata i zupełnie zdani na łaskę państwa. Co gorsza, zwykłego obywatela uczy się poddaństwa zamiast walki. Sądzę tak, gdyż ostatnimi czasy, w mediach pojawiali się eksperci sugerujący aby np. podczas incydentu, jak ten w Monachium, nie uciekać, nie walczyć, lecz kłaść się na ziemię z nadzieją na litość bandziora. O ile ucieczka czy walka w sytuacji zagrożenia są naturalne i zwiększają nasze szanse na przeżycie, to bierność jest zupełnie nielogiczna i absurdalna. Jest to zachowanie typowe dla ludzi bezbronnych, pozbawionych godności i woli walki. Przykładem, gdzie „poddaństwo” wobec zamachowca zupełnie nie zdało egzaminu jest chociażby rzeź w klubie Bataclan czy na wyspie Utoya, gdzie oprawcy strzelali do leżących w bezruchu ofiar. Taka postawa jest konsekwencją wieloletniej realizacji polityki demoliberalnej i tzw. „państwa opiekuńczego”. Można powiedzieć, że obywatel Europy jest ubezwłasnowolniony i nie poczuwa się nawet do odpowiedzialności za siebie. Całą swoją wolność, z wyjątkiem rozrywki, powierzył państwu, które daje mu poczucie bezpieczeństwa. Nie ma dostępu do broni, nie ma przeszkolenia wojskowego, nie potrafi walczyć, a w sytuacji zagrożenia chowa głowę w piasek. Niestety tak to wygląda. W Polsce, teoretycznie o legalną broń może starać się każdy. Wystarczy spełnić warunki określone w odpowiednich przepisach prawnych. W praktyce nie jest to jednak takie proste, gdyż z uzyskaniem pozwolenia na broń mają problem nawet byli funkcjonariusze. Można spełnić wszystkie niezbędne warunki formalne i mieć tysiące powodów do posiadania broni, a i tak nie uzyskać pozwolenia, gdyż wydaje się je na zasadzie „uznaniowości”. Wracając jednak do pytania. Osobiście uważam, że dostęp do broni powinien być ułatwiony. Moglibyśmy wtedy wziąć na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo własne i swoich najbliższych, co w konsekwencji przekładałoby się na bezpieczeństwo kraju. Myślę, że państwo powinno wypracować system dostępu do broni podobny do tego, jaki jest w Szwajcarii. Tam panuje przekonanie, że broń służy do ochrony państwa, a każdy kto chce ją posiadać legalnie musi przechodzić regularne szkolenia wojskowe.

Dziękuję za rozmowę

 

b1Bartosz Grduszak – absolwent Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa w Poznaniu w specjalności 'bezpieczeństwo osób, obiektów i mienia’ oraz 'psychologia w zarządzaniu bezpieczeństwem’, biegły sądowy w zakresie ochrony fizycznej, bezpieczeństwa imprez masowych oraz bezpieczeństwa tłumów. Redaktor naczelny serwisu Ochrona Imprez Masowych i autor bloga DoktorSteward.pl. Od blisko 10 lat związany z sektorem prywatnym bezpieczeństwa. Obecnie realizuje się zawodowo jako specjalista-koordynator w spółce o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa.

Facebook