W trakcie służby było bardzo dużo zdarzeń gdzie dokonywałem oględzin zwłok. Były to różne zdarzenia. Zwłoki były także w różnych stanach, spalone, rozczłonkowane np. przez pociąg itd. Ale to zdarzenie z racji tego że to malutkie niewinne dziecko i jeszcze zostało zamordowane przez matkę. Wówczas technika kryminalistyczna dokumentowała zdarzenie tradycyjną metodą, tzn. że należało „pstryknąć” fotkę a następnie to obrobić w ciemni … moczyć i suszyć naświetlać … moczyć i znów suszyć … a potem jeszcze odpowiednio poprzycinać i ponaklejać na kartony oraz opisać co przedstawia zdjęcie. Dzisiaj dokumentacja fotograficzna jest w postaci elektronicznej gdzie można pracować o wiele szybciej niż kiedyś.
Z Janem C., emerytowanym funkcjonariuszem Policji, wydziału kryminalistyki – rozmawia Anna Ruszczyk.
Czy od dziecka marzył Pan o zabezpieczaniu śladów?
Nie. Tej dziedziny nauk nie znałem. To był przypadek. Szef, jak później się dowiedziałem miał problem z pracownikami kryminalistyki. Podczas pierwszej rozmowy zapytał mnie czy potrafię robić zdjęcia. W tamtych latach nie było jeszcze cyfrówek. Zdjęcia robiło się tradycyjną metodą, gdzie trzeba było mieć umiejętności i wiedzę w tej dziedzinie aby zdjęcie było poprawnie zrobione. Mój pierwszy aparat fotograficzny dostałem chyba jak miałem 10 lat. Wtedy był to spory wydatek no i dość drogie hobby bo materiały troszkę kosztowały wówczas. No i skoro miałem tą umiejętność fotografowania opanowaną, szef skierował mnie do pracy w kryminalistyce. Tam dopiero poznałem tajniki ujawniania i zabezpieczania śladów oraz pogłębiłem wiedzę z fotografii kryminalistycznej. Był to przypadek że znalazłem się w wydziale kryminalistyki. Jednak nigdy tego nie żałowałem. Była to bardzo ciekawa praca. Można powiedzieć że nieraz było bardzo ciężko ale było ciekawie.
Co zatem było najciekawsze w tej pracy?
Najciekawsze było że każde zdarzenie było w swoim rodzaju inne. Na każdym zdarzeniu trzeba było myśleć i wykazać inicjatywę z tego myślenia. Trzeba było zdecydować na rodzaj i metodę ujawnienia śladu jak również o sposobie jego zabezpieczenia.
Początki Pana służby, jakie to były czasy?
Rozpocząłem służbę w latach 80-tych. Były to ciężkie czasu, gdyż służby były niedoinwestowane. Brakowało nieraz podstawowych materiałów. Cały czas trzeba było myśleć jak i w co zabezpieczyć ślady. Braki kadrowe a raczej braki etatowe powodowały że przez pół roku pracowałem sam w wydziale. Wtedy to nie była praca a służba. Miałem obowiązek być w służbie w godzinach porannych a po służbie miałem obowiązek pełnienia dyżurów domowych. Niejednokrotnie z operacyjną radiostacją w kieszeni szedłem do sklepu na zakupy i niejednokrotnie radiostacja ustawiona na bardzo cicho odzywała się sprawiając konsternację wśród klientów sklepu. Ale do tego się przyzwyczaiłem. Pamiętam jak w nocy pojechałem na miejsce zdarzenia, wykonałem swoje obowiązki i wróciłem do domu. Prysznic i położyłem się spać. Jeszcze dobrze nie zasnąłem a znów dzwoni telefon i oficer dyżurny informuje mnie że mam wyjazd. Ja zaspany mówię mu że ja wróciłem ze zdarzenia. Jednak wyprowadza mnie z błędu że byłem na jednym zdarzeniu a teraz jest następne. Braki materiałów spowodowały to, że trzeba było pożyczać od fotografów a potem gdy była dostawa to oddawałem pożyczone materiały. Niejednokrotnie w sklepach zbierałem kartoniki i kartony żeby było do czego zabezpieczać ślady. Rękawiczki były wtedy bardzo deficytowym towarem gdzie znajomości były potrzebne w służbie zdrowia aby można było pracować. Na miejscu zdarzenia nie stosowało się żadnych ubiorów ochronnych.
Jakie zdarzenie najbardziej utkwiło w Pana pamięci?
Zdarzenie które utkwiło mi w pamięci? Byłem wówczas jeszcze praktykantem miałem coś około miesiąca służby w wydziale kryminalistyki. Był piątek. Ostatni dzień przed weekendem. Jednak weekend nie cieszył mnie zbyt, gdyż w weekend miałem dyżur domowy na radiostacji. No i przed południem zaczęło się. Telefon od dyżurnego że mamy zabójstwo dziecka. Wraz z wprowadzającym mnie technikiem pojechaliśmy na miejsce zdarzenia. Oględziny miejsca zdarzenia, zabezpieczanie licznych śladów. Oczywiście zwłok już nie było na miejscu zdarzenia gdyż karetka pogotowia zabrała umierające dziecko do szpitala gdzie w drodze zmarło. Po kilku godzinach pracy zakończyliśmy oględziny miejsca zdarzenia i wróciliśmy do Komendy. Wtedy otrzymaliśmy dodatkowe informacje, że dziecko-chłopczyk dwutygodniowy został zabrany z miejsca zamieszkania przez pogotowie z licznymi obrażeniami ciała i w drodze do szpitala chłopczyk zmarł. Prokurator wydał nakaz zatrzymania matki dziecka z podejrzeniem dzieciobójstwa. O tym, że dziecko posiada obrażenia pogotowie ratunkowe zawiadomił ojciec dziecka który wrócił z miasta. Matka dziecka w mieszkaniu była sama z dzieckiem. W sobotę otrzymałem drogą radiową informację, że mam przyjść do Komendy bo będzie sekcja zwłok i prokurator chce aby w niej uczestniczył inspektor techniki kryminalistycznej (tak w tamtych czasach nazywało się stanowisko gdzie pracowałem a w chwili obecnej to stanowisko to technik kryminalistyki ). Udałem się wówczas sam do prosektorium, gdzie miałem dokumentować za pomocą zdjęć fotograficznych dokonywaną przez lekarza obducenta sekcję zwłok dwutygodniowego dziecka. Była to moja pierwsza sekcja i pierwsze takie „spotkanie” ze zwłokami człowieka. Wrażenie które utkwiło mi do obecnej chwili. Oczywiście zdarzenie to w chwili obecnej zaciera się już z powodu upływu czasu jednak głęboko utkwiło w mojej pamięci. W trakcie służby było bardzo dużo zdarzeń gdzie dokonywałem oględzin zwłok. Były to różne zdarzenia. Zwłoki były także w różnych stanach, spalone, rozczłonkowane np. przez pociąg itd. Ale to zdarzenie z racji tego że to malutkie niewinne dziecko i jeszcze zostało zamordowane przez matkę. Wówczas technika kryminalistyczna dokumentowała zdarzenie tradycyjną metodą, tzn. że należało „pstryknąć” fotkę a następnie to obrobić w ciemni … moczyć i suszyć naświetlać … moczyć i znów suszyć … a potem jeszcze odpowiednio poprzycinać i ponaklejać na kartony oraz opisać co przedstawia zdjęcie. Dzisiaj dokumentacja fotograficzna jest w postaci elektronicznej gdzie można pracować o wiele szybciej niż kiedyś. Pamiętam jak zadzwonił do mnie ktoś i powiedział że jutro chce widzieć dokumentację fotograficzną na swoim biurku. Ja wtedy byłem młody i nie znałem wszystkich szefów. Odpowiedziałem mu że to nie jest fabryka pinesek, to nie jest puk i już jest gotowe. Na drugi dzień niestety do końca dokumentacja nie była zrobiona bo były inne zdarzenia. Wzywa mnie mój szef i pyta co ja wczoraj powiedziałem temu co do mnie dzwonił w sprawie dokumentacji fotograficznej. Zacytowałem szefowi to co powiedziałem dzwoniącemu. Szef zapytał mnie czy wiem kto do mnie dzwonił. Oczywiście powiedziałem nazwisko ale nie wiedziałem kto to jest. On roześmiał się od ucha do ucha i poinformował mnie kto to jest i żebym do niego się tak nie zwracał a jak dokumentacja będzie zrobiona to on chce ją dostać i przekaże ją temu co chciał ją dostać. Było także zdarzenie, które z tego co wiem do dnia dzisiejszego nie zostało wyjaśnione. Zabójstwo kobiety. Na miejscu zdarzenia zostało zrobione wszystko, jednak w toku postępowania sprawca nie został ujawniony. Sprawa leżała dość długo. Już po przejściu w stan spoczynku dowiedziałem się że komórka X zajmująca się sprawami niewyjaśnionymi zajmowała się tą sprawą, jednak efekty ich pracy nie są mi znane.
Kim był ten tajemniczy dzwoniący?
Dzwoniącym był szef służby bezpieczeństwa.
Co się czuje będąc na miejscu gdzie dokonano zbrodni, jakie emocje najczęściej towarzyszą?
Emocje są wtedy gdy w zdarzeniach uczestniczą dzieci. Emocje zawsze występują na początku pracy. Później już następuje znieczulica jednak u mnie emocje ukazywały się gdy pokrzywdzone było dziecko.
Czy na przestrzeni lat zmieniały się sposoby, techniki, metody zabezpieczania śladów?
Jedno co mi przychodzi na myśl to to, że kiedyś ślady krwi zabezpieczało się na watę. Odrywało się odpowiedni kawałek waty. Nacierało się na niego materiał.. Następnie trzeba było wysuszyć wacik i wtedy zapakować, zabezpieczyć. Następnie ślady krwi zabezpieczało się na bibułkę. Obie metody były dobre jednak zabezpieczony materiał spowalniał badania na chromatografie gdyż po badaniu jednej próbki należało czyścić pojemnik z włókien waty albo bibułki. W chwili obecnej zabezpieczenie krwi następuje na specjalnych wacikach do wymazówek.
Która z dziedzin kryminalistyki rozwija się najszybciej?
Według mnie fotografia kryminalistyczna to dziedzina która najszybciej ewaluowała. W krótkiej chwili z tradycyjnej fotografii nastąpił przeskok na cyfrową.
Czego by Pan życzył dzisiejszym, czynnym technikom?
Zawsze życzy się aby mieli mało wyjazdów. Jednak wtedy technik się „uwstecznia”, więc trzeba im życzyć ciekawych zdarzeń, dużej ilości zabezpieczonych śladów oraz przyczynienia się do ujawnienia jak największej liczby sprawców przestępstw.
Dziękuję za rozmowę