Najnowsze

Andrzej Mroczek: zabójca Daniela J. znajduje się w pierwszym tomie akt

fot. A.Gawliński

Wierzę, że niezależne zdeterminowane podmioty, będą chciały wyjaśnić wszystkie wątpliwości tej sprawy i zebrać materiał, który wyświetli zupełnie inne oblicze tej zbrodni. Generalnie musi pojawić się niepodważalny dowód świadczący o niewinności skazanej Beaty Pasik.

Z Andrzejem Mroczkiem, byłym policjantem Wydziału d/w z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP, obecnie konsultantem Biura Śledczego i Stosowanej Psychologii Kryminalnej – rozmawia Anna Ruszczyk.

Dlaczego postanowiłeś zająć się sprawą morderstwa do którego doszło w 1997 roku w butiku Ultimo?

Z polecenia jednego ze znanych i cenionych profilerów kryminalnych zadzwonił do mnie dziennikarz SuperWizjera Grzegorz Głuszak. Krótko scharakteryzował problem dotyczący skazania Beaty Pasik na 25 lat więzienia za zabójstwo Daniela J. oraz usiłowanie zabójstwa jego żony Anny J. Sprawę pamiętałem, gdyż to zabójstwo z 16 grudnia 1997 roku przy ulicy Nowy Świat 36 w Warszawie [Śródmieście, Centrum] było bardzo głośne w mediach, pomimo, że niemal codziennie na warszawskich ulicach dochodziło do zabójstw z użyciem broni palnej na tle porachunków grup przestępczych. Byłem wówczas czynnym policjantem wydziału kryminalnego w innej dzielnicy Warszawy. W tamtym czasie tego typu śledztwa o zabójstwa prowadzone były przez prokuratury i policjantów komend rejonowych. Dopiero w styczniu 1999 roku, w Komendzie Stołecznej Policji powstały specjalistyczne wydziały zabójstw i terroru kryminalnego. Dziennikarz TVN zapytał mnie o możliwość oceny materiałów procesowych tej sprawy oraz komentarz, miałem na to zaledwie 24 godziny. Po zapoznaniu się z materiałem zdecydowałem, że zwrócę uwagę na kilka elementów, co do przebiegu zabójstwa i materiału dowodowego. Proszę mi uwierzyć, to bardzo intrygująca sprawa z naukowego kryminologicznego i kryminalistycznego case study. A podejrzewam, że i przyszli prawnicy mogliby się na niej uczyć. Nie będę opowiadał szczegółów tej sprawy, gdyż materiał przedstawiony w SuperWizjer przybliża okoliczności. Mam nadzieję, że dziennikarz TVN będzie na tyle zdeterminowany żeby wyjaśnić kilka innych wątków, które nie zostały pokazane w materiale. A ja nie ukrywam, że potencjalny, faktyczny sprawca tego zabójstwa być może został przeze mnie wskazany i znajduje się w pierwszym tomie akt. I nie jest to Beata Pasik. Proszę też nie porównywać tej sprawy do głośnego uniewinnienia Tomasza Komendy, w odniesieniu do przedstawianych dowodów.

Kto od początku był typowany jako sprawca zabójstwa Daniela J. i postrzelenia Anny J. ?

Nie używałbym zwrotu typowana, lecz wskazana osoba. Od początku śledczy założyli, że sprawcą jest Beata Pasik. Przypomnę tylko, że niespełna dwa dni po tragicznych wydarzeniach w butiku ULTUMO, ze śpiączki w szpitalu wybudziła się postrzelona Anna J. Co jest interesujące, w 97% pewności w zeznaniach, ofiara nazwisko sprawcy wymieniła dwuczłonowo jako Beata Pasik-Kamińska, co zostało zapisane w protokole. Gdzie pani Beata nigdy nie posługiwała się nazwiskiem dwuczłonowym podczas wykonywania pracy w jednym ze sklepów Ultimo, używając jedynie jego pierwszej części Pasik. I tu nasuwa się pytanie. Dlaczego pokrzywdzona użyła dwuczłonowego nazwiska? Tym samym śledczy ukierunkowali swoje czynności wyłącznie na wskazanej osobie. I natychmiast zatrzymali Beatę Pasik. Nie weryfikowano innych możliwych wersji zdarzenia i osób, które mogłyby być potencjalnymi sprawcami tego przestępstwa.

Jakich twoim zdaniem zaniechań w tej sprawie dopuścili się śledczy?

Nie chciałbym oceniać prowadzących czynności w ramach tego śledztwa. Mogę jedynie na podstawie analizy wspomnianych już akt, jako osoba niezależna, nie uczestnicząca w tychże czynnościach wskazać nasuwające się pytania i wątpliwości. Zacznę od zeznań pokrzywdzonej Anny J. Wymieniona była przesłuchiwana kilkukrotnie. Ale skoncentruję się na wątpliwościach wynikających z pierwszego zeznania, dlatego iż uważam, że kolejne były tylko w zasadzie ugruntowywane w jej psychice jako te właściwe wiarygodne. W pierwszym zeznaniu zaraz po wybudzeniu się ze śpiączki, Anna J. nie stwierdziła kategorycznie a jedynie w 97% wskazała sprawcę. Kolejnym znakiem zapytania jest fakt niepodania przez Annę J. powodu, dla którego Beata Pasik miałaby przyjść do sklepu po jego zamknięciu, jak również dlaczego w ogóle wpuściła do wnętrza butiku, zwolnioną za rzekomą kradzież dwa tygodnie przed zdarzeniem Beatę Pasik. Tu przypomnę, że właściciele butiku, w którym doszło do zabójstwa posiadali jeszcze dwa inne sklepy, wśród nich ten przy ul. Świętokrzyskiej, w którym właśnie pracowała Beata Pasik. Anna J. była jedynie jego kierowniczką. Natomiast w sklepie, w którym doszło do zabójstwa wymieniona nigdy według jej zeznań i świadków nie przychodziła. Jak już wspomniałem Anna J, pozwoliła jej na wejście do sklepu drzwiami od zaplecza prowadząc ją do pomieszczenia biurowego, gdzie znajdowały się m.in. pieniądze z utargów. Tam Beata Pasik oddała dwa strzały do wychodzącego z łazienki Daniela J. męża Anny oraz dwa strzały do jej samej. I tu w swoich zeznaniach Anna J. zasłania się praktycznie całościową niepamięcią, co do takich elementów jak: wspomnianej przyczyny wpuszczenia Beaty Pasik do sklepu, tego czy przebiegała jakakolwiek rozmowa między kobietami, dlaczego zwolnioną za kradzież Beatę Pasik Anna J. wprowadzała do pomieszczenia, w którym znajdowały się pieniądze z utargów. Ale też takie szczegóły jak w co była ubrana Beata Pasik, czy sama pokrzywdzona miała na sobie kurtkę czy też jej nie miała. Tego nie była w stanie potwierdzić. Tu zaznaczam, że ślady na odzieży pokrzywdzonej mogą wskazywać na to, że była ubrana w kurtkę i mogło dojść do szarpaniny. Poza tym, na prawej zewnętrznej dłoni, na kostkach śmiertelnie postrzelonego Daniela J. były otarcia naskórka. Biegły medyk sądowy stwierdził, że mogły powstać w wyniku upadku ofiary. Podkreślam – mogły… a nie powstały. Rozdarcie rękawa kurtki Anny J. oraz obrażenia prawej dłoni denata mogą potwierdzać, że w pomieszczeniu biurowym doszło do kontaktu fizycznego pokrzywdzonych ze sprawcą. Jedyne co zapamiętała Anna J. to, że strzały były oddane z broni, która miała czarną rękojeść i srebrne elementy oraz to, że był to pistolet. W swoich zeznaniach stwierdziła, że jest w stanie rozróżnić pistolet od rewolweru. Badania balistyczne wskazały jednoznacznie, że strzelano z broni typu rewolwer, rzadkiego oraz drogiego cenowo modelu jak na owe czasy. Czyli badania te nie potwierdziły znajomości jednostek broni przez panią Annę J. Reasumując, zeznania pokrzywdzonej na wielu etapach są niespójne z zebranym na miejscu materiałem dowodowym. Natomiast śledczy mając wskazaną potencjalną sprawczynię nie indagowali już w inne możliwe wersje zdarzenia, jak chociażby to, że do właściciela sklepu dzień przed zabójstwem wpłynął odręcznie napisany anonim, jednoznacznie wskazujący na groźby pozbawienia życia. Nie zweryfikowano również konfliktu między właścicielami sklepów, gdzie kilkanaście dni wcześniej doszło między nimi do fizycznego poróżnienia. Poza tym należałoby też wykluczyć chociażby fakt, że w ówczesnym czasie niemalże wszyscy drobni przedsiębiorcy płacili tzw. haracz zorganizowanym grupom przestępczym. Ale też nie poddano rozpoznaniu i rozpracowaniu osób, które pojawiają się w zeznaniach przesłuchiwanych świadków.

Dwa wyroki uniewinniające, trzeci skazujący na Beatę na karę 25 lat pozbawienia wolności. Skąd ta determinacja do udowodnienia sprawstwa tej kobiety?

Istotnie najpierw Beata Pasik, od chwili zatrzymania przebywała w areszcie przez dwa lata. Sąd pierwszej instancji uniewinnił wymienioną, gdyż podważył zebrane w śledztwie materiały i wskazał na wykluczające się okoliczności zdarzenia z zeznaniami pokrzywdzonej Anny J. Sąd drugiej instancji podtrzymał wyrok pierwszej, uniewinniając oskarżoną. Sąd Odwoławczy opierając się na takim samym materiale dowodowym jak poprzednie dwa, nie jednomyślnie skazał Beatę Pasik na 25 lat pozbawienia wolności. A materiał, na podstawie którego została skazana opierał się niemal wyłącznie na niespójnych zeznaniach Anny J. i współtowarzyszących śladach osmologicznych.

Co przemawiało na korzyść Beaty, czy w ogóle miała jakiekolwiek argumenty, dowody które wskazywałyby na brak możliwości jej udziału w tym tragicznym zdarzeniu?

Tych dowodów przemawiających na korzyść Beaty było wbrew pozorom sporo. Ten najbardziej istotny to jej alibi w chwili, kiedy doszło do zabójstwa. W tym czasie Beata Pasik przebywała w mieszkaniu w oddalonym kilkanaście kilometrów od miejsca zabójstwa. Przebywała tam wraz ze swoim narzeczonym oraz jego rodzicami. Wszystkie te osoby potwierdziły ten fakt. Natomiast prokuratura nie dała wiary temu alibi. Przedstawiając, że Beata Pasik mogła przebywać w tym mieszkaniu, ale z niego wyszła, pojechała do centrum Warszawy, dokonała zabójstwa, po czym z powrotem wróciła do tego mieszkania. Prokuratura nie znalazła żadnych swoich dowodów oprócz oskarżenia o fałszywe zeznania osób dających to alibi. Natomiast osobom dającym alibi przedstawiono zarzuty składania fałszywych zeznań. I paradoksem jest to, że w takiej sytuacji prawnej nie mogło ono być dopuszczone w procesie Beaty Pasik. Gdzie ostatecznie osoby oskarżone o składanie fałszywych zeznań zostały uniewinnione w odrębnym procesie. Ale pojawiają się również inne czynniki, które po złożeniu w całość pozostawiają znaki zapytania, jak chociażby to, że Beta Pasik nigdy nie była w butiku, w którym doszło do zabójstwa, nie wiedziała o istnieniu drzwi od zaplecza, jak również to, że ówcześnie 24-letnia kobieta, bez problemu na przestępczym rynku mogła dokonać zakupu bardzo drogiego oraz rzadkiego rodzaju rewolweru, jak również gdzie nabyła umiejętności strzeleckie oddając do ofiar 4 celne strzały. Opinia psychologiczna stwierdziła, że osobowość Beaty Pasik jest obca do dokonania tego typu czynu. A według mnie u pokrzywdzonej Anny J. mogło dojść do efektu psychologicznego fałszywych wspomnień czy też tunelowego myślenia.

Można powiedzieć, że to były procesy poszlakowe?

To nie był typowy proces poszlakowy, gdyż pokrzywdzona wskazała bezpośrednio potencjalną sprawczynię. O poszlakach moglibyśmy mówić, kiedy materiały poboczne składały by się na wiarygodność faktu głównego. Ale uważam, że na kolejnych etapach śledztwa, jak również już etapach procesu sądowego nie pokuszono się o weryfikację psychologiczną, psychiatryczną oraz neurologiczną pokrzywdzonej co do kontekstu składanych w zeznaniach wypowiedzi. Ale też badań poligraficznych czy też próby odtwarzania pamięci poprzez hipnozę, co nie było obce w ówczesnym czasie, jeśli chodzi o prowadzone inne śledztwa. Tu przypominam, że główny świadek oskarżenia Anna J. była w śpiączce przez dwie doby.

Wierzysz w niewinność Beaty Pasik?

Motywem przyjętym przez oskarżyciela była chęć zemsty za zwolnienie Beaty Pasik z pracy. W odpowiedzi zadam przewrotnie pytania: czy 24-letnia dziewczyna po zwolnieniu z pracy za rzekomą kradzież jest na tyle zdeterminowana, aby nabyć bardzo drogi rewolwer, wciągnąć w swój zamiar popełnienia zabójstwa narzeczonego oraz jego rodziców i opracować alibi, pojechać do sklepu, w którym nigdy nie była i zastrzelić swoją znajomą, oddawać celne strzały z broni, która ma znaczny odrzut, być opanowaną na tyle żeby wziąć pieniądze z kasetki, wyjść ze sklepu, zamknąć go od zewnątrz kluczami? Po czym pozbyć się broni palnej i też kluczy, usunąć wszelkie mikroślady powystrzałowe z odzieży i ciała? I podstawowe pytanie. Dlaczego przy założeniu, że motywem była chęć zemsty Beata Pasik nie zastrzeliła Anny J. z chwilą kiedy ta otworzyła jej drzwi od zaplecza? Albo nie poczekała aż wyjdzie ze sklepu i nie zastrzeliła ofiary na ulicy? Konstatując w mojej ocenie nie ma stuprocentowej pewności, gdy nie zostaną zweryfikowane inne pojawiające się w sprawie wątki. A te na różnych poziomach procesowych nie zostały nawet dotknięte.

Co musiałoby się wydarzyć, aby ktoś na nowo spojrzał na sprawę zabójstwa Daniela J. i chciał pociągnąć do odpowiedzialności przed sądem faktycznego sprawcę tej zbrodni?

Najpierw do wątpliwości w tej sprawie muszą przekonać się instytucje wymiaru sprawiedliwości. Funkcjonariusze policji na pewno chętnie podejmą się weryfikacji dowodów materialnych i osobowych. Ponieważ poszlakowym dowodem był ślad osmologiczny na kasetce należałoby zweryfikować metodologię przeprowadzania eksperymentu procesowego z udziałem psów i ich przewodników, gdyż w ówczesnym czasie ta metodologia mogła być na tyle niedoskonała, ze mogło dojść do tzw. efektu „Mądrego Hansa”. Jednocześnie zaznaczam, że współcześnie eksperymenty procesowe na śladach zapachowych zostały udoskonalone i procedury wykluczają wspomniany przeze mnie efekt, gdzie przewodnik psa ma kontakt fizyczny, werbalny oraz wzrokowy ze zwierzęciem, które zaznacza ślady porównawcze. Wierzę, że niezależne zdeterminowane podmioty, będą chciały wyjaśnić wszystkie wątpliwości tej sprawy i zebrać materiał, który wyświetli zupełnie inne oblicze tej zbrodni. Generalnie musi pojawić się niepodważalny dowód świadczący o niewinności skazanej Beaty Pasik.

Czy po analizie akt sprawy jesteś w stanie wskazać, kto mógł stać za zabójstwem Daniela J. i postrzeleniem Anny J.?

Dziennikarzom śledczym wskazałem osobę, która jest w pierwszym tomie akt. Osoba ta, według zeznań jednego ze świadków „dziwnie” się zachowywała. Ten wątek nie został podjęty przez prowadzących czynności procesowe. Nie przesądzam ale warto wyjaśnić wątpliwości. Po analizie akt i przede wszystkim zabezpieczonych śladów kryminalistycznych mogę domniemać, że sprawców tej zbrodni było dwóch. Mężczyzna i kobieta. Ale nie musiała być to Beata Pasik tylko łudząco do niej podobna kobieta. Wiem, że brzmi to tajemniczo ale nie mogę teraz zdradzać szczegółów żeby nie zaszkodzić dziennikarskiemu śledztwu oraz instytucjom wymiaru sprawiedliwości.

Dziękuję za rozmowę

Facebook