Najnowsze

Komendantem się bywa, a człowiekiem się jest

Kazimierz Kyrcz Jr. fot. Urząd Fotografii

Pracując w Policji tyle lat, miałem okazję obserwować jak zmieniała się ta formacja – czasami na lepsze, czasami na gorsze. Rzecz jasna przekładało się to na panujące w firmie nastroje. Wszystko, lub prawie wszystko zależy od ludzi, którzy tu pracują. Służba jest ciężka i wymagająca wielu wyrzeczeń, ale największym obciążeniem dla funkcjonariuszy potrafią być mali ludzie na wysokich stołkach.

Z Kazimierzem Kyrczem Jr. oficerem krakowskiej policji, autorem cyklu thrillerów o komisarzu Bednarskim i jego ekipie (najnowszy – „Mężczyźni w potrzasku” ukazał się kilka tygodni temu) – rozmawia Anna Ruszczyk.

Na początek krótka rozgrzewka, to i krótkie pytanie. Dlaczego związałeś swoje życie z policją?

Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, moja motywacja wydaje mi się dość kuriozalna. Chciałem wzmocnić się psychicznie. Krótko przed wstąpieniem do Policji przeżyłem poważny zawód miłosny, a kilka miesięcy później umarła moja mama. Wpadłem w depresję i kompletnie nie wiedziałem, co dalej zrobić ze swoim życiem. Wykalkulowałem sobie, że moje dotychczasowe niepowodzenia są efektem tego, że byłem zbyt miękki, więc powinienem zająć się czymś, co ukształtuje mój charakter. Rzecz jasna, zależało mi też na tym, by robić coś sensownego, coś, co będzie dla świata wartością dodaną. Policja spełniała te kryteria.

Od ilu lat pracujesz w tej firmie i czym się zajmujesz na co dzień?

Rotę ślubowania złożyłem dwudziestego sierpnia 1996 roku, tak więc prawie ćwierć wieku temu… Przez te lata służyłem w wielu jednostkach Policji na różnych stanowiskach. Zaczynałem typowo – w patrolowce. Później była dochodzeniówka, praca operacyjna, stanowisko oficera dyżurnego, specjalisty do walki z przestępczością gospodarczą i wydział do walki z korupcją. W 2008 roku trafiłem do wydziału prezydialnego komendy wojewódzkiej, gdzie – z kilkumiesięczną przerwą w sekcji dyscyplinarnej wydziału kadr – pracuję do dziś. Nie ścigam już przestępców, zajmując się takimi „magicznymi” tematami jak kontrola zarządcza, strategia komendy wojewódzkiej czy badania społeczne. Pochwalę się, że poza służbą w Policji, od dwóch dekad jestem kuratorem społecznym, a od pięciu lat uczę w klasach mundurowych. Kontakt z młodzieżą, choć wymagający, stanowi dla mnie ogromne źródło satysfakcji. No i pozwala na uzupełnianie mojej kolekcji „humoru zeszytów szkolnych”.

Czy ściganie przestępców może stać się pasją, czymś więcej niż pracą zawodową?

Jak najbardziej. Sam miałem takie „momenty”, na przykład, gdy pracując w komendzie powiatowej zajmowałem się zwalczaniem przestępczości gospodarczej i korupcji. Tworzyliśmy wtedy z kolegą dwuosobowy zespół szaleńców, którzy sami szukali sobie roboty… Nie żebyśmy normalnie mieli jej mało. Udało nam się wtedy zrealizować kilka takich spraw, że do tej pory się zastanawiam jak tego dokonaliśmy.

Kim jest dziś kurator społeczny, z jakimi problemami musi się mierzyć?

Pytasz o pandemię? Przez te pół roku kuratorzy społeczni musieli ograniczyć kontakty z podopiecznymi, pedagogami szkolnymi czy pracownikami opieki społecznej głównie do rozmów telefonicznych. Nie jest to idealne, jednak na tę chwilę chyba jedyne rozwiązanie. Kurator społeczny, tak jak ja rozumiem tę funkcję, to po trosze kontroler, doradca, coach i przyjaciel rodziny. Oczywiście, nie z każdym podopiecznym można i należy się zaprzyjaźniać.

Czego nauczyłeś się służąc w policji?

Umiem dosyć dobrze strzelać. Nie na takim poziomie, żeby startować w zawodach strzeleckich, ale w tarczę zazwyczaj trafiam. Zyskałem niezłe rozeznanie w kwestiach prawnych. Poza tym z własnej nieprzymuszonej woli poszerzyłem horyzonty, kończąc studia podyplomowe z zakresu Public Relations, Zarządzania Kapitałem Ludzkim, Audytu i kontroli wewnętrznej, a także Coachingu. Ta wiedza ułatwia mi tworzenie ciekawych bohaterów i – mam nadzieję – nieoczywistych ujęć poruszanych w moich powieściach tematów.

Jak oceniasz obecne Public Relations policji?

Nie będę tu obiektywny, bo rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji jest moim kolegą, uważam jednak, że jest bardzo profesjonalnym i doświadczonym oficerem, który rzetelnie wykonuje swoją pracę. Inna sprawa, że nie śledzę na bieżąco doniesień medialnych, bo na temat mediów w naszym kraju mam swoje – z gruntu negatywne – zdanie. Żeby zobrazować skalę problemu, przytoczę jeden przykład. Otóż, kilka lat temu w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu w danym roku kalendarzowym udało się wyjątkowo skutecznie walczyć z przestępczością. Tymczasem w Polskim Badaniu Przestępczości, które odbyło się z początkiem następnego roku, deklarowane przez społeczeństwo zadowolenie z pracy poznańskich policjantów znacząco spadło. Kierownictwo komendy zachodziło w głowę, o co chodzi. Powołano zespół, który miał zająć się rozwikłaniem tej zagadki. Żeby nie przynudzać – okazało się, że na przełomie roku w mediach pojawiło się kilka negatywnych i ośmieszających policję wielkopolską materiałów, no i Kowalski uwierzył, że jest źle. Można oczywiście wzruszyć ramionami i stwierdzić: „Co mnie to obchodzi, że policyjna wierchuszka tym razem nie pochwali się świetnym PR?”. Tyle, że brak zaufania do Policji ma wymierne konsekwencje dla nas wszystkich. Nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że Policja bez obywateli nie jest w stanie nic osiągnąć. Nie da się postawić posterunku na każdej ulicy, więc jeśli obywatele, widząc, że gdzieś dochodzi do przestępstwa, nie poinformują nas o tym, to najprawdopodobniej nie dotrzemy na czas. Obywatel, który nie wierzy w skuteczność Policji, nie zadzwoni.

W jakim stopniu bohaterowie, których jesteś twórcą, kreatorem, stanowią kalkę twoich spostrzeżeń, emocji, doświadczeń?

W bardzo różnym, w końcu niektórzy z nich są seryjnymi mordercami, inni niekoniecznie przykładnymi stróżami prawa (śmiech). W budowaniu moich postaci korzystam zarówno z własnych doświadczeń i przemyśleń, jak i z pewnych rysów charakterologicznych osób, które w mniejszym czy większym stopniu poznałem.

Preferujesz czytanie żywych czy martwych? Lepiej być czytanym za życia, czy po śmierci?

Zdecydowanie żywych. Wtedy jest szansa, by zdobyć autograf, nawiązać jakiś kontakt, no i czekać na następne książki… ja też wolałbym, by czytano moje powieści, kiedy jeszcze snuję się po tym padole łez. Później zapewne będzie mi to już obojętne.

Jakie są plusy i minusy pracy w Cyrku?

Do ewidentnych plusów zaliczyłbym przede wszystkim możliwość poznania interesujących ludzi. Do minusów konieczność użerania się z tymi, którzy są „interesujący inaczej”.

Czy kiedykolwiek żałowałeś decyzji o wstąpieniu w szeregi policji?

Nie. Miałem co prawda kilka takich momentów, że czułem, że dotarłem do ściany i dłużej w firmie nie wytrzymam, ale nigdy nie żałowałem tej decyzji. Poznałem tu zbyt wielu wspaniałych przyjaciół, by tego żałować.

Jak pracować, by nie zwariować, czy strategia neutralność faktycznie umożliwia przetrwanie w firmie?

Nie ma uniwersalnego „Sposobu na Alcybiadesa”. Z moich obserwacji wynika jednak, że trzeba mieć wsparcie w rodzinie, a najlepiej też jakąś pasję, która pomaga skanalizować negatywne emocje. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest to pasja alkoholowa, bo wtedy zazwyczaj źle się to kończy.

W powieści „Mężczyźni w potrzasku” poznajemy świat zbrodni widziany oczami funkcjonariuszy z Archiwum X. Co możemy powiedzieć o tych prawdziwych iksach i o sprawach, które trafiają w ich ręce?

Sprawy, nad którymi pochylają się funkcjonariusze z Archiwum X, wymagają pracy na pełnych obrotach, inwencji, kreatywności i niestandardowego podejścia. A także sporej odporności psychicznej, ponieważ niejednokrotnie dotyczą bardzo drastycznych wydarzeń. W moich „Mężczyznach…” wziąłem na tapetę jedno z takich śledztw. Oczywiście na tyle zmieniłem pewne realia (miejsca, nazwiska itp.), by nikomu nie sprawić przykrości. No i rozwiązałem ją po swojemu, dopisując jej takie zakończenie, które wydawało mi się prawdopodobne.

Możemy powiedzieć, że funkcjonariusze ci są na swój sposób wyjątkowi, mają cechy, wiedzę i umiejętności, których nie posiadają inni?

Tak powinno być. A czy jest, tego nie wiem. Z krakowskiego Archiwum X znam tylko Bogdana Michalca, ich poprzedniego szefa. To człowiek z niebywałą intuicją, wizją i rzadkim darem kojarzenia zdawałoby się kompletnie nie związanych ze sobą faktów.

Kazimierz Kyrcz Jr. fot. Urząd Fotografii

Czy śledczemu śnią się koszmary? Są jeszcze takie sprawy kryminalne, które robią na tobie wrażenie, czy raczej uodporniłeś się na makabryczne dzieła bestii?

Może to śmieszne, ale koszmary, które mi się śnią, nie dotyczą spraw, które prowadziłem, a mojej byłej przełożonej, która przez lata skutecznie uprzykrzała mi życie. Ta osoba jest już na zasłużonej emeryturze, jednak niekiedy dalej wraca do mnie nocą… niczym wampir, którym tak naprawdę jest. Co zaś się tyczy uodpornienia się na makabrę, na zło… To raczej niewykonalne, przynajmniej jeśli samemu nie jest się psychopatą. Zawsze pozostaje w człowieku jakiś ślad, rana, która długo się goi. Jedni radzą sobie z tym lepiej, inni gorzej, ale każdy, kto zetknął się z potworami, musi zapłacić swoją cenę. Niestety, zdarza się, że płacą ją też najbliżsi. Zjawiskiem, które zawsze najbardziej mnie „rozwalało”, była i jest krzywda dzieci. Cóż, takie są zapewne uroki bycia ojcem.

Unikając akcentów politycznych, tak po ludzku, chciałabym dowiedzieć się jakie nastroje panują dziś w policji i jaka przyszłość twoim zdaniem maluje się przed tą formacją?

Wiesz, pracując w Policji tyle lat, miałem okazję obserwować jak zmieniała się ta formacja – czasami na lepsze, czasami na gorsze. Rzecz jasna przekładało się to na panujące w firmie nastroje. Wszystko, lub prawie wszystko zależy od ludzi, którzy tu pracują. Służba jest ciężka i wymagająca wielu wyrzeczeń, ale największym obciążeniem dla funkcjonariuszy potrafią być mali ludzie na wysokich stołkach. Co się tyczy przyszłości: marzy mi się formacja, która nie tylko reaguje na działania przestępców już po fakcie, ale także przewiduje rozwój przestępczości i wyprzedzająco przygotowuje swoje struktury do jej zwalczania. Inną rzeczą, którą warto by zmienić, to realne zadbanie o potrzeby funkcjonariuszy. Mam tu na myśli nie tylko kwestie finansowe, ale także zapewnienie im opieki psychologicznej, która obecnie prawie nie istnieje, a także taki dobór przełożonych (a późnej ich weryfikacja), by zminimalizować problem powszechnego mobbingu. Aż prosi się o to, by stworzyć ogólnopolskie procedury zwalczania mobbingu w służbach. Na tę chwilę każdy garnizon posiada własne, nie ma więc możliwości odwołania się od krzywdzącej decyzji. Z tego, co słyszałem, jeden z komendantów wojewódzkich, zatwierdzając te „swoje” procedury, po prostu się śmiał. Bo w obecnych realiach wszystkie te sprawy bardzo łatwo zamiata się pod dywan.

Planujesz uśmiercić komendanta albo chociażby odegrać się na byłej szefowej w kolejnych powieściach?

Znasz to powiedzonko, że komendantem się bywa, a człowiekiem się jest. Albo nie. Nasz obecny komendant jest nie tylko świetnym fachowcem, ale i człowiekiem właśnie, więc nigdy nie napiszę o nim nawet jednego złego słowa. A eks szefowa? Cóż, poświęciłem jej już kilka celnych zdań, choć nie wykluczam, że jeszcze kilka pojawi się tu i ówdzie. O ile oczywiście będzie to uzasadnione fabułą. Nic na siłę.

Kiedy możemy spodziewać się dalszych części powieści?

Nie chcę zabrzmieć jak megaloman, ale wraz z wiekiem narasta we mnie potrzeba perfekcji. Co, jak się pewnie domyślasz, trochę spowalnia proces twórczy… Od czego jednak nieprzespane noce i wczesne pobudki? Myślę, że jeśli nic się nie wykrzaczy, następną część historii o Bednarskim i jego ekipie napiszę do wakacji. Już teraz wiem, że skończy się z przytupem. A kolejne? Mam jeszcze w zanadrzu sporo pomysłów, więc będę sukcesywnie przelewał je na papier.

Pojawi się w nich wątek pandemii, tak ostatnimi czasy maglowany także i w literaturze?

W najbliższej części na pewno nie. Jestem, chyba jak większość ludzi, zmęczony Covidem-19, więc wolałbym raczej o nim zapomnieć, niż wałkować go na kartkach powieści. Jeśli jednak uzbiera mi się trochę sensownych przemyśleń i spostrzeżeń około pandemicznych, wtedy zmierzę się z tematem.

Dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuję, no i polecam się na przyszłość.

Facebook