Kto zabił Franka Parrisa?

Morderstwa w Suffolk, Anthony Horowitz

Zbrodnie inspirowane powieściami, a może powieści inspirowane zbrodniami? W życiu wszystko jest możliwe, w książkach tych możliwości mamy o wiele więcej. To właśnie za sprawą pisarzy odbywamy podróż w czasoprzestrzeni, pokonując niekiedy własne słabości i ograniczenia. Przybywamy do miejsc odległych geograficznie i nigdy nieistniejących. Poznajemy to, co niezbadane, przyglądamy się czemuś, co w ogóle nie miałoby racji bytu. Są jednak takie powieści, które osadzone są w całkiem realistycznej scenerii. Powieści, których bohaterowie są aż zanadto prawdziwi. Przypominają naszych znajomych, sąsiadów, bliskich, a niekiedy i nas samych. Fikcyjna rzeczywistość nie oszczędza ich, przez co stają się nam bliżsi. Jeszcze bardziej się z nimi identyfikujemy, gdy sprawy zaczynają wyglądać naprawdę poważnie, by nie rzec dramatycznie.

Kto pokochał twórczość Agathy Christie, ten z pewnością zakocha się w „Morderstwach w Suffolk”. Anthony Horowitz stworzył niewiarygodnie misternie zaplecione dzieło kryminalne. Wysmakowane, wyjątkowe, a to za sprawą zagadkowości i tajemniczości, które pojawiają się niemal na każdej stronie. Susan, główna bohaterka powieści, ma niełatwe zadanie do wykonania. Ktoś z jej potencjałem i przeszłością ma szansę rozwiązać sprawę zabójstwa, i to niejednego, lecz scenariusz jej życia nie wiedzie przez ścieżki usłane różami i sukcesami. By wpaść na trop zabójcy, będzie musiała wyruszyć w naprawdę niebezpieczną podróż. Ile jest w stanie poświęcić, by wywiązać się z przyjętego zlecenia i jednocześnie nie zniszczyć swojego dotychczasowego greckiego życia? Czy dzięki niej prawda o zbrodni ma szansę ujrzeć światło dzienne? Wiele w tej powieści znaków zapytania, podejrzanych typów i zakłamanych ludzi. Kłamstwa i fałszywe tony stanowią tło mrocznych historii, zaś skomplikowane relacje międzyludzkie nie pozwalają czytać tej powieści bez emocji. Sekrety, tajemnice, grube warstwy masek za którymi ukryte jest prawdziwe oblicze stanowią kwintesencję fabuły. Susan uczyni wszystko, aby dowiedzieć się, kto tak naprawdę zabił, niestety nie wie, że jej samej także grozi niebezpieczeństwo.

„Morderstwa w Suffolk” to trzymająca w napięciu powieść kryminalna, której akcja ciągnie się od Grecji po Londyn, od hotelu do hotelu. Główna bohaterka, niczym rasowy detektyw bada poszczególne tropy, które mogą, ale nie muszą przybliżyć ją do rozwikłania tajemniczego zaginięcia Cecily. Czyżby młoda kobieta również padła ofiarą wyrachowanego mordercy? Kim są ludzie, którzy zarządzają hotelami? Co łączy Polydorusa z Moonflowerem? Anthony Horowitz nigdzie się nie spieszy, jego bohaterowie także. Szczegółowość a nawet drobiazgowość opisów sprawia, że czytelnik sam dostrzega pewne niuanse na które z pewnością zwróciliby uwagę śledczy. Wyścig z czasem nie jest jedynym wyścigiem w którym biorą udział jakże barwni bohaterowie. Zagadka osadzona jest w kolejnej zagadce, natomiast klucze do odpowiedzi rozsypane są w różnych zakamarkach owianego złą sławą hotelu. Czy książki mogą być źródłem zła i przemocy? Czy kreacje bohaterów mogą być wiernymi kopiami nas samych? Do czego zdolny jest pisarz, aby zaistnieć? Na te pytania i wiele innych związanych z procesem konstruowania powieści kryminalnej odpowiedzi znajdziecie u Alana Conway’a zamieszczonej w książce „Morderstwa w Suffolk”. Opowieść w opowieści, w opowieści o opowieści – niczym kolejne mniejsze matrioszki, docieramy do sedna, do celu, do prawdy. Droga, jaką pokonuje główna bohaterka, staje się pretekstem do pokazania tego, co jest w życiu ważne, co stanowi wartość. Prawdomówność, przyjaźń, wierność, miłość, dobroć? Istnieją, czy są wyłącznie owocami wyobraźni pisarzy?

Anthony Horowitz zaskakuje licznymi odniesieniami do dzieł klasyków gatunku. Widać Christie, Chandlera, Doyle’a, w tle słychać dźwięki opery, a także melodie ze znanych filmów. Postacie mierzą się z własnymi problemami i słabostkami, ukazują kruchość bytu, upadek morałów i perfidię gier międzyludzkich. Demony, koszmary i intrygi wychodzą niemal z każdego kąta tej powieści, z hotelu, recepcji, pokoju, laptopa. Ktoś za tymi tajemniczymi zaginięciami i zgonami stoi, lecz do końca powieści nie wiadomo kto. I to jest najfajniejszą grą jaką można toczyć z pisarzem. Typowanie sprawcy, pytania o motywacje, próby rozwikłania coraz to bardziej zapętlonej zagadki. Olbrzymia frajda nie tylko dla miłośników starej szkoły kryminału. Zamiast epatowania przemocą, wnikliwe śledztwo, głębia psychologicznych zachowań, sukcesywne stawianie i obalanie tez. Gratka dla fanów Sherlocka Holmesa, ale i miłośników filmu „Lśnienie”. Kilkaset stron ekscytującej zabawy w tropienie sprawcy lub sprawców. W teatrze zbrodni nie obowiązują żadne reguły, podobnie jak w świecie książek ukazanym w „Morderstwach w Suffolk”. Kolejne etapy śledztwa przynoszą więcej pytań niż odpowiedzi, a łączenie poszczególnych wątków przypomina układanie puzzli. Nie wszystkie elementy tej układanki idealnie do siebie pasują, i to jest jeden z tych zabiegów, któremu z przyjemnością poddają się czytelnicy. Ślepe tropy, urwane ślady, fałszywi doradcy. Czy ostatecznie Susan uda się zdemaskować sprawcę? Czy dzięki jej uporowi i niezłomności odkryjemy prawdę o zaginięciu Cecily?

Historie opisane w „Morderstwach w Suffolk” mogłyby wydarzyć się naprawdę. Brzmią autentycznie, w końcu zabójstwa w hotelu nie są wyłącznie zdarzeniami opisywanymi przez pisarzy. Niewyjaśnione zaginięcia także mają miejsce, podobnie jak spiski, intrygi i wsadzanie za kratki niewinnych ludzi. Potrzebujemy zarówno w realu, jak i w powieściach kogoś, kto wniesie choćby promyk nadziei na to, że prawda, prędzej czy później, wypłynie na wierzch. Wszystko jest kwestią ceny, tego ile chcemy otrzymać i ile jesteśmy gotowi zapłacić. Opowieści pisarzy fascynują, przerażają i uczą. Zasiewają ziarna obaw, wątpliwości i niepewności. Jak widać, na przykładzie byłej redaktorki, książki stanowią niebezpieczny oręż w walce o prawdę. Dostarczają wrażeń, emocji i dobrej zabawy, jednocześnie boleśnie obnażając ludzkie wady, przywary i słabostki. Wznoszą na wyżyny i strącają w przepaść. Proces tworzenia może zmienić się w proces niszczenia jednostki, buty, czy życia. Historie, o których pisze Anthony Horowitz, dzieją się niemal każdego dnia, czy tego chcemy, czy nie. Tylko nieliczni pisarze potrafią, tak jak on, ukazać zbrodnię przez pryzmat przenikających się kręgów tajemnic, fałszu i niekończących łańcuchów poszlak. Epatowanie okrucieństwem zastępuje wnikliwą dedukcją, mdłe tła toczących się rozmów odziewa w jaskrawe i wyraźne barwy niuansów. Smaki, kolory, odczucia, nastroje, wrażenia, zapachy, opisy wnętrz i wystroju – wszystko to ma kolosalne znaczenie. Diabeł tkwi w szczegółach, anagramach, szyfrach i grach słownych. „Morderstwa w Suffolk” polecam wszystkim fanom kryminalnych zagadek Już nie mogę się doczekać tego, co wydarzy się w Somerstet. Ktoś na pewno zginie, tylko kto?

Autor: Anthony Horowitz
Tytuł: Morderstwa w Suffolk
Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 584

Facebook