Zabójcy i ich ofiary

Narzędzie zbrodni (fot. A. Gawliński, akta sprawy - zdjęcie własne)

Znana jest mi sprawa wyłowienia ze zbiornika wodnego ciała mężczyzny, gdzie już na wstępie prokurator wykluczył udział osób trzecich, uznając, że ma do czynienia z samobójstwem. Obecni na miejscu zdarzenia funkcjonariusze Policji oraz strażacy zadeptali wszelkie możliwe ślady. Po przeprowadzonej autopsji, lekarz medycyny sądowej wykluczył samobójstwo, uznając, że przyczyną śmierci było zadzierzgnięcie. Niestety w trakcie powtórnych oględzin nie udało się zabezpieczyć żadnych śladów ani dowodów rzeczowych. Sprawca do tej pory nie został wykryty. Można zatem zaryzykować tezę, że w niektórych przypadkach zabójcom udaje się pozostać bezkarnymi.

Z adwokat dr Agnieszką Nowotką, autorką publikacji „Analiza typologiczna sprawców zabójstw i ich ofiar” – rozmawia Anna Ruszczyk.

Dlaczego, Pani zdaniem, zło a w szczególności zabójstwa, zwracają uwagę opinii publicznej?

Niezwykłość zainteresowania – nazwijmy to ogólnie – „przestępstwami zbrodniczymi” (zabójstwa, gwałty, porwania, akty terroru, itp.), wynika z jestestwa człowieka. Walka ze złem towarzyszy nam od zawsze, podobnie jak informacje o brutalnych zbrodniach, cierpieniach ofiar i ich bliskich. Naturalne jest, że chcemy poznać zabójcę i zrozumieć motywy jego działania. Zastanawiamy się, co takiego wydarzyło się w życiu sprawcy, że zdecydował się pozbawić życia drugiego człowieka. Być może czynimy to po to, abyśmy mogli lepiej poznać i zmierzyć się z ewentualnym zagrożeniem. Często zakładamy, że ludzie dookoła mają podobne problemy do naszych. Jednocześnie uświadamiamy sobie, że w każdym z nas siedzi potencjalny sprawca zbrodni, który może ujawnić się w skrajnych przypadkach: zagrożenia, cierpienia bądź amoku. Informacje o zabójstwach przerażają i igrają z naszym poczuciem dobra i zła, prowokując do autorefleksji. W ten sposób sprawdzamy sami siebie. Istotnym jest jednak, że ludzie w chwili kryzysu potrafią zjednać się w swoich opiniach, solidaryzować z ofiarami i potępiać sprawców.

Człowiek rodzi się mordercą, a może się nim staje?

To wielkie i odwieczne pytanie, na które ludzki umysł do dziś nie potrafi znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Powszechnie przyjmuje się jednak, że za zabójcą rzadko stoi jedna lub druga przyczyna, ale raczej kombinacja ich wszystkich. W genezie przestępstw przeciwko życiu ludzkiemu nie można pomijać czynników genetycznych, biologicznych, neurobiologicznych, które w istotny sposób oddziałują na zachowanie człowieka. Nie wszystko wynika wyłącznie z wychowania, środowiska, w którym egzystujemy. Można zaryzykować stwierdzenie, że środowisko i wychowanie odpowiada mniej więcej w połowie za to kim się staniemy. Reszta to biologia. Świetnie ilustruje to empatia, która jest uwarunkowana genetycznie i w minimalnym stopniu podlega wpływom środowiska. Człowiek się z nią rodzi, albo nie. Dlatego zdarza się, że jednostka pozbawiona empatii, pomimo doznawanego dobrobytu, najlepszego wychowania i wykształcenia będzie skłonna do zadawania bólu i cierpienia bliźniemu. Z kolei istota empatyczna, pomimo doznawanej biedy, krzywdy i upokorzenia daleka będzie od aktów agresji i przemocy. Potwierdza to przypadek Theodora Roberta Bundy´ego, jednego z najkrwawszych seryjnych morderców w historii Stanów Zjednoczonych, sadysty i nekrofila, który przyznał się do trzydziestu zabójstw kobiet. Ted dorastał w troskliwej chrześcijańskiej rodzinie, skończył studia i był szanowanym członkiem społeczeństwa. Nie sposób jednak uznać, aby posiadał zdolność utożsamiania się z innymi osobami i trafnego rozpoznawania ich uczuć oraz potrzeb. Szczególnym przypadkiem był Władysław Mazurkiewicz zwany również „pięknym Władkiem”, „Eleganckim mordercą”, czy też „upiorem z Krakowa”, uchodzący za najgroźniejszego seryjnego zabójcę w powojennej Polsce. Był uznawany za nadzwyczaj szarmanckiego, uczynnego i eleganckiego mężczyznę. W rzeczywistości nie był jednak miłym i uczynnym mieszkańcem Krakowa, a zwykłym manipulatorem i bezwzględnym zabójcą. Został oskarżony o sześć zabójstw, dwa usiłowania zabójstwa, nielegalne posiadanie broni, fałszowanie dokumentów oraz handel walutą.

O fenomenie zabójstw napisano już wiele. Czy mimo to, są pewne obszary w kryminologii, psychologii kryminalnej wciąż nierozpoznane?

Rzeczywiście, o fenomenie zabójstw powstało wiele interesujących publikacji. Jednak, jak już wspomniałam, nie do końca wiemy, dlaczego ludzie je popełniają. Koronny przykład stanowią zabójstwa na tle seksualnym. Czy ich przyczyna tkwi w braku kontroli sprawcy nad popędami płciowymi, jego nadmiernej reaktywności na bodźce seksualne, a może kierują nim także pozaseksualne motywy, takie jak chęć ukarania ofiary, jej poniżenia czy zemsta? Złożoność ludzkiej psychiki utrudnia odpowiedź na pytanie o motywacje działań zabójców i stanowi nadal ogromne wyzwanie dla psychologii kryminalnej. Pamiętam sprawę, gdzie syn pozbawił życia własną matkę za jej perwersyjne zachowanie, które wzbudziło w nim wstręt i odrazę. Sprawca po dokonaniu zabójstwa próbował popełnić samobójstwo, jednakże powodem jego działania nie było pozbawienie matki życia, lecz wstręt do własnej osoby za pobudzenie seksualne, jakiego doznał w wyniku nienaturalnego zachowania rodzicielki. Śledczy podejrzewali różne pobudki działania sprawcy, mało kto brał pod uwagę motyw seksualny. Nie do końca również wiemy, jakie środki zaradcze stosować do walki z przestępczością przeciwko życiu ludzkiemu.

Istnieje tzw. ciemna liczba zabójstw. Czy dane statystyczne dotyczące wykrywalności zabójstw są według Pani wiarygodne?

Moim zdaniem statystyczny obraz zabójstw w Polsce nie odzwierciedla rzeczywistego stanu rzeczy, biorąc chociażby pod uwagę fakt, że co roku rośnie liczba osób zaginionych oraz rzekomych samobójstw. Z danych udostępnionych przez Najwyższą Izbę Kontroli oraz Komendę Główną Policji wynika, że los prawie 2000 osób każdego roku pozostaje nieznany. Przyczyn tego stanu rzeczy należy upatrywać przede wszystkim w nieprawidłowych działaniach organów ścigania na wczesnym etapie śledztw. Główny problem stanowi niewłaściwe stosowanie procedur odnoszących się do klasyfikacji osób zaginionych. I tak, osoby zaginione, które powinny być zakwalifikowane do kategorii wskazującej na zagrożenie ich życia lub zdrowia, najczęściej są kwalifikowane do kategorii niższej, nie wymagającej podejmowania rygorystycznych procedur poszukiwawczych, co zasadniczo zmienia sposób postępowania na niekorzyść zaginionych. W większości takich spraw policjanci nie dokonują nawet lustracji ostatniego miejsca pobytu osoby zaginionej w celu zabezpieczenia śladów i dowodów. W konsekwencji, w sprawie, w której z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że osoba zaginiona nie żyje, organ nie posiada żadnego materiału dowodowego. Istotnym problemem jest również to, że organy ścigania niezmiernie rzadko dopatrują się w zgonach odnalezionych osób udziału osób trzecich i z góry zakładają, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych bądź w wyniku samobójstwa. Takie zachowanie powoduje, że policjanci na miejscu zdarzenia nie przykładają należytej uwagi do oględzin zwłok oraz zabezpieczania śladów. Znana jest mi sprawa wyłowienia ze zbiornika wodnego ciała mężczyzny, gdzie już na wstępie prokurator wykluczył udział osób trzecich, uznając, że ma do czynienia z samobójstwem. Obecni na miejscu zdarzenia funkcjonariusze Policji oraz strażacy zadeptali wszelkie możliwe ślady. Po przeprowadzonej autopsji, lekarz medycyny sądowej wykluczył samobójstwo, uznając, że przyczyną śmierci było zadzierzgnięcie. Niestety w trakcie powtórnych oględzin nie udało się zabezpieczyć żadnych śladów ani dowodów rzeczowych. Sprawca do tej pory nie został wykryty. Można zatem zaryzykować tezę, że w niektórych przypadkach zabójcom udaje się pozostać bezkarnymi. Wobec tego statystyka kryminalna wzbudza istotne wątpliwości.

Jest Pani autorką publikacji „Analiza typologiczna sprawców zabójstw i ich ofiar”. Co było główną motywacją do przygotowania i opracowania tak szczegółowej analizy tego zjawiska?

Zgadza się, niniejsza publikacja stanowi zmodyfikowaną wersję mojej rozprawy doktorskiej, będącej zwieńczeniem wieloletnich badań nad tym zjawiskiem, którą obroniłam w 2013 roku. Warto zaznaczyć, że w momencie prowadzonych przeze mnie analiz, w pierwszej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku, o zabójstwach, przynajmniej tak głośno jak teraz, jeszcze się nie mówiło. W tym też czasie nie tylko gromadziłam literaturę, prowadziłam badania aktowe, ale przede wszystkim uczestniczyłam w rozprawach sądowych oraz sekcjach zwłok ofiar zabójstw. Obserwacja uczestnicząca dała mi możliwość poznania zachowań sprawców zabójstw na sali sądowej, ich reakcji na dokonaną zbrodnię, a także przybliżyła mi stratę odczuwaną przez bliskich ofiar. To wówczas zdałam sobie sprawę z faktu, że zbrodnia dotyka nie tylko zabójców i ich ofiary, ale i ich rodziny. Udział w badaniach pośmiertnych zwłok pozwolił mi poznać przyczyny zgonu ofiar i uświadomił, jak bardzo cienka granica dzieli człowieka od śmierci. Główną przesłanką szczegółowego koncypowania tego zjawiska była chęć zrozumienia mechanizmów, które popychają jednostkę do brutalnych, nierzadko bestialskich aktów przemocy. Starałam się przy tym, aby wnioski wynikające zarówno z analizy literatury przedmiotu, jak i przeprowadzonych badań służyły wzbogaceniu refleksji na temat tego przestępstwa. Mam nadzieję, że Czytelnicy docenią te wnikliwe opracowanie i wykorzystają je, przy poszukiwaniu odpowiedzi na elementarne pytania o przyczyny tego zjawiska, systemy motywacyjne oraz modus operandi sprawców zabójstw.

Które z wniosków płynących z analizy zaskoczyły Panią najbardziej?

Uzyskane wyniki badań w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości potwierdziły, że zabójstwo jest zjawiskiem złożonym. Każdy sprawca, to osobna historia i splot wielu wątków życiowych prowadzących finalnie do tragedii, którą jest krwawa zbrodnia. Nakładają się na nią wielorakie problemy społeczne i osobowościowe, wśród nich najważniejszymi są zaburzona struktura rodziny generacyjnej, alkoholizm, ubóstwo, bezrobocie oraz brak umiejętności panowania nad emocjami i powstrzymywania się od zachowań agresywnych. Niewłaściwa atmosfera domowa uniemożliwiła sprawcom wytworzenie mechanizmów skutecznie blokujących rozwój zachowań dewiacyjnych i przestępczych. Ciekawe było, iż u większości sprawców rozpoznano zaburzenia osobowości. Jednak stwierdzone zaburzenia nie stanowiły przypadków jakości stricte chorobowych. Były one przede wszystkim zaburzeniami struktury charakteru i sposobu zachowania się, związanymi z zaburzeniami funkcjonowania indywidualnego i społecznego. W anamnezie biograficznej zabójców zaskoczyła mnie znacząca liczba doznawanych przez nich urazów głowy. Zabójcy najczęściej doznawali ich w okresie dziecięcym, natomiast zabójczynie w dorosłym życiu. Rozpatrując znaczenie agresji w kontekście analizowanych zbrodni, stwierdziłam, że kobiety zabijają przede wszystkim pod wpływem bodźca fizycznego, a mężczyźni słownego. Ponadto zaskoczył mnie fakt, że relacje sprawca-ofiara w zbiorowości sprawców działających w pojedynkę kształtowały się inaczej niż u współsprawców. Najczęściej ofiarami zabójców pojedynczych padali znajomi, konkubenci lub małżonkowie, z kolei ofiarami współsprawców stawali się znajomi bądź obcy, rzadko członkowie rodziny. Ustaliłam jednocześnie, że obszar przestępczego działania sprawców płci męskiej jest o wiele większy niż sprawczyń, które dopuszczają się zabójstw zwłaszcza we własnym miejscu zamieszkania. Szokującym okazał się fakt, iż ofiarami zabójców stawały się osoby najbliższe, sąsiedzi czy znajomi, którzy niejednokrotnie okazywali im swoją pomoc i wsparcie.

Znane są głośne przypadki seryjnych zabójców, którzy w latach 70/80 dokonywali brutalnych ataków często zakończonych zgonami ofiar. Zastanawiam się, dlaczego tak niewiele wiemy o nowych przypadkach zabójstw seryjnych. Nie są popełniane, czy też z pewnych powodów nie mówi się o nich w mediach?

O tym, że są popełniane świadczy chociażby sprawa Mariusza B., skazanego za zabójstwo czterech osób na dożywocie z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 40 latach spędzonych w więzieniu. Myślę, że sprawy tego typu nie są nagłaśniane, żeby nie wzbudzać w społeczeństwie paniki. Ponadto nagłaśnianie takich spraw w toku śledztw mogłoby prowadzić do udaremniania lub utrudniania czynności wykrywczych.

Zainteresował mnie poruszony na łamach Pani publikacji aspekt związany z objawami niedostosowania społecznego zabójców. Czy istnieją korelacje między podejmowanymi przez sprawców zabójstw czynnościami autodestrukcyjnymi i popełnionymi przez nich zabójstwami?

Rzeczywiście, z moich badań wynika, istotna zależność pomiędzy bezpośrednimi i pośrednimi zachowaniami autodestrukcyjnymi sprawców a popełnionymi przez nich zabójstwami. Aż dwudziestu zabójców dokonało zamachu samobójczego, a czterdziestu sześciu z nich dokonywało samouszkodzeń o różnej częstotliwości oraz stopniu nasilenia (np. wielokrotnie powtarzane nacinanie skóry rąk, nóg, przypalanie ciała papierosami). Przy czym, u pięćdziesięciu trzech sprawców rozpoznano zespół zależności alkoholowej, a u siedmiu uzależnienie od środków narkotycznych. Warto zaznaczyć, że zachowania autodestrukcyjne zabójców stanowią problem wielowymiarowy, u podłoża którego spoczywają zarówno uwarunkowania osobowościowe, jak i środowiskowe.

Dlaczego nie wszystkie zbrodnie zostają ujawnione i wykryte?

Trochę się drocząc z Panią Redaktor odpowiem, które zbrodnie nie zostały wykryte, przecież mamy takie świetne statystyki. A tak na poważnie, to jest kilka powodów dzięki, którym zabójcom udaje się uniknąć odpowiedzialności karnej za swoje czyny. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że istnieją zdarzenia nieujawnione (np. sprawca ukrył rozczłonkowane zwłoki i nikt poza nim nie wie, co się stało), nieprawidłowo zakwalifikowane (np. uznane za samobójstwo bądź nieszczęśliwy wypadek) oraz kryjące się za zaginięciami. Przyczyn, dla których organom ścigania nie udaje się ustalić sprawcy lub zebrany w sprawie materiał dowodowy nie daje podstaw do skazania, poszukiwać należy przede wszystkim w błędach i niedociągnięciach popełnianych na etapie postępowania przygotowawczego. Należą do nich zwłaszcza: wadliwie zabezpieczone miejsce zdarzenia, fatalnie zabezpieczone ślady i dowody rzeczowe, błędnie określony motyw działania sprawcy, pobieżnie przeprowadzone oględziny, błędne wersje kryminalistyczne a także wadliwa praca ekspertów. Niestety wszelkie niedociągnięcia na etapie postępowania przygotowawczego, a w szczególności oględzin, mogą prowadzić do uniknięcia przez sprawców odpowiedzialności karnej, bowiem w takiej sytuacji sąd będzie dysponentem nie tylko mało wartościowego, ale i wątpliwego materiału dowodowego.

Czy Pani zdaniem rzeczywistość, w której obecnie żyjemy, przełoży się na statystyki kryminalne?

Ona już przekłada się na statystyki kryminalne. Warto zauważyć, że liczba zabójstw w Polsce w ostatnich latach sukcesywnie rośnie. Szczególnie dynamiczny wzrost ich liczby odnotowuje się od 2016 r. Tylko w całym 2020 r. stwierdzono 641 zabójstw, a to o aż 117 więcej niż w 2019 r. Głównej przyczyny tego stanu rzeczy upatruje się w pandemii COVID-19, co tylko potwierdza wpływ otaczającej nas rzeczywistości na zachowania przestępcze. W izolacji narasta frustracja i agresja. Ludzie częściej sięgają po alkohol, są bardziej skłonni do waśni i rękoczynów, do szukania ujścia negatywnych emocji w czynach. Podobną tendencję odnotowano w USA, gdzie liczba zabójstw wzrosła w 2020 roku o 29% i jest to największy taki wzrost od lat 60. Otaczająca nas codzienność nie napawa optymizmem, ale nie wszystko jest przesądzone.

Dziękuję za rozmowę

Facebook