Są tacy przestępcy, którzy z pewnych względów wzbudzają w nas odrobinę pozytywnych emocji. Ich nieporadność śmieszy, a groteskowość dokonanych czynów wzbudza salwy śmiechu. Zdarzają się i tacy, którzy budzą strach, respekt, a nawet i uznanie dla kunsztu oraz rzemiosła przestępczego. Ci ostatni nie są prymitywnymi zbójami, nie zabijają, nie gwałcą ani nie stosują przemocy. Popełniają grzechy pożądania, za które przychodzi im, tak czy inaczej, odpokutować.
Nakładem Wydawnictwa Otwarte ukazała się prawdziwa perła literatury faktu, fascynująca opowieść o jednym z najzdolniejszych i najprzebieglejszych przestępców. Przed Państwem „Złodziej sztuki” w wykonaniu Michaela Finkela, dzieło nie tylko zaspokajające apetyt na fakty, ale i czule pieszczące podniebienie wyrafinowanych koneserów dobrej literatury. Autor połączył styl kronikarski z plastycznymi opisami dokonań słynnego na cały świat złodzieja, oddając finalnie historię nietuzinkową, zasługującą na uwagę czytelniczek i czytelników.
W „Złodzieju sztuki” zawiera się prawda o mrocznej obsesji i niezdrowym pożądaniu, które doprowadziły młodego mężczyznę na skraj przepaści. Brzmi górnolotnie, zbyt poetycko. Dobrze, zatem mówiąc językiem przyziemnym, wpędziły go za kraty. Jest w tym jakiś paradoks, który nakazuje rozgrzeszać Breitwiesera z jego niecnych czynów. Dlaczego tak jest, co w sobie miał ten francuski złodziej dzieł sztuki? Kim tak naprawdę był i z czego wynikała jego wyjątkowość?
Czytając książkę będziecie mieli okazję poznać odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące Stéphane Breitwiesera i jego modus operandi. Dowiecie się w jaki sposób przygotowywał się do kradzieży, co mieściło się w centrum jego zainteresowań, które muzea i z czego ograbił. Przygotujcie mapę świata. Na tym nie koniec, ta historia jest wielowątkowa, utkana z siateczek misternie plecionych przez ludzkie koleje losu. Ktoś musiał mu pomagać, ale kto? Czy nikt z najbliższego otoczenia nie zauważył setek drogocennych artefaktów, dzieł sztuki wycenianych na miliardy dolarów? Jak to możliwe, że w tak młodym wieku, bez kryminalnego zaplecza i przeszłości, wszedł do świata zbrodni muzealnych?
Postać odpychająca ze względu na niegodne postępowanie, ale z drugiej strony, jakże przyciągająca uwagę, a wręcz budząca uznanie wśród funkcjonariuszy i ekspertów od zabytków. Jest w nim pewna zagadka, coś ujmującego. Chyba, że pod warstwą powierzchownego miłośnika cennych przedmiotów kryją się problemy o wiele większe, niż moglibyśmy przypuszczać. Stéphane Breitwieser rozmawiał z psychologami, psychoterapeutami, którzy także wypowiadają się na kartach tej książki. Był niesłychanie trudnym przeciwnikiem dla dziedzictwa narodowego, przestępcą podróżującym, przebiegłym i inteligentnym. Nie można odmówić mu fantazji, ani pasji, dzięki którym osiągnął dno, ale i stał się sławny. Czy taki był plan?
„Złodziej sztuki” ukazuje początek, intensywny rozwój i upadek kariery przestępczej, która jednych bawi, innych zdumiewa. Dzięki Finkelowi macie okazję przenieść się do świata sztuki skażonego niekonwencjonalnymi zbrodniami na eksponatach. Historia zachwyca, bez dwóch zdań, a czytanie o tak wyrafinowanych kradzieżach dostarcza ogromnej dawki emocji. Czy to wszystko wydarzyło się naprawdę? Okazuje się, że tak, ta opowieść jest cicho brzmiącym echem śmiechu Bonnie, Clyde’a i Lupina – śmieją się, ale z czego? Przeczytajcie „Złodzieja sztuki”, a wszystko stanie się jasne. To jedna z tych książek, bez przeczytania której nie wyobrażam sobie rozmów o uzależnieniach od piękna, muzealnych kradzieżach i przestępstwach na rynku sztuki.
Prawdziwy rarytas dla tych, którzy uwielbiają niespieszne, refleksyjne wernisaże i wystawy, cenią możliwość zwiedzania każdego zakątka muzeów czy galerii sztuki. Kochają rzeczy stare, piękne, wyjątkowe, będące pamiątką po czasach minionych. Dla fanów zainteresowanych ciekawymi kazusami kryminalnymi, realizujących swoje czytelnicze potrzeby w gatunku true crime. „Złodziej sztuki” dotyka wielu obszarów, ponieważ kradzieże dokonane przez genialnego w swym fachu Stéphane Breitwiesera nie były zwykłymi kradzieżami, lecz zbrodniami analizowanymi w ujęciu holistycznym.
Co się stało z łupami? Czy zuchwały sprawca kiedykolwiek przyznał się do zarzucanych mu czynów? W jaki sposób śledczy próbowali rozwiązać serię zagadkowych kradzieży, czy dysponowali wystarczającą wiedzą, by stawić czoła bezczelnemu złodziejowi? O tym wszystkim dowiecie się z książki Michaela Finkela. Gorąco polecam czerwcową lekturę „Złodzieja sztuki” mając nadzieję, że tak jak ja, odkryjecie w tej historii drugie dno, a może i coś więcej.
Autor: Michael Finkel
Tłumaczenie: Maria Borzobohata-Sawicka
Tytuł: Złodziej sztuki
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2024
Liczba stron: 251