Oczy i uszy Policji. Historie prawdziwe

Adrian Ksycki

Fikcję możemy stworzyć sobie mroczniejszą i bardziej elektryzującą, ale kiedy jakaś historia tobą wstrząsnęła i wiesz, że wydarzyła się na prawdę, to ma podwójny efekt. Przeżywasz to głębiej. Pisząc fikcję, staram się jak najszczegółowiej oddać rzeczywistość i przedstawić pewną hipotezę wydarzeń, które bazują na faktach. W „Operacyjniaku” było podobnie, ale nie musiałem przedstawiać pewnych hipotez. Wszystko wydarzyło się na prawdę.

Z Adrianem Ksyckim, autorem kryminałów i thrillerów oraz współautorem najnowszej książki true crime „Operacyjniak” – rozmawia Anna Ruszczyk.

 

Jak narodził się pomysł na książkę „Operacyjniak”?

Pomysł na książkę narodził się w trakcie naszych konsultacji z Michałem Łańko do powieści „Telepata”, która ukazała się na rynku w 2022 roku. Konsultowałem się z nim również to powieści „Strzyga”, wydanej w 2024 roku. Michał tak barwnie opisywał swoje doświadczenia jako kryminalny, że po prostu zacząłem w głowie widzieć obrazy… i zaproponowałem, żebyśmy opisali te historie.

Czy były funkcjonariusz kryminalny okazał się być dobrym partnerem do współpracy przy tym projekcie true crime?

Tak. Trzymał się terminów, był dokładny, czepiał się szczegółów. Właśnie o to chodziło. Nie wiedziałem na początku, jak dobrze się dotrzemy, ale ponieważ znamy się jeszcze ze szkoły średniej, wiedziałem, że była to jedynie kwestia czasu. Przy tworzeniu pierwszych rozdziałów poruszaliśmy się trochę jak dzieci we mgle. Michał nie wiedział do końca, czego od niego oczekuję, a ja nie wiedziałem, jak dokładnie będzie wyglądać nasz reportaż. W końcu nadaliśmy książce nietuzinkową formę, powiedziałbym reportażu fabularyzowanego. No i się udało.

Co dla Ciebie było najważniejsze podczas pracy nad książką, co chciałeś dzięki niej osiągnąć?

Po pierwsze chciałem pokazać historię policjantów bez lukrowania rzeczywistości. Chciałem pokazać prawdę. W końcu mi, jako autorowi kryminałów i thrillerów, zależy na tym, aby jak najdokładniej oddać rzeczywistość. Po drugie pozwalałem Michałowi mówić i nie przejmować się, kiedy odbiegał od tematu – to właśnie wtedy rodziły się pomysły, aby pokazać relacje naszego bohatera, Roberta Młodziana, z żoną, opisać nieco historię grup przestępczych w Słupsku, a także pomysł z wywiadami z innymi kryminalnymi. Po trzecie chciałem też opisać te historie w taki sposób, w jakim ja sam chciałbym o nich przeczytać, jako czytelnik.

Uważasz, że sierżant Młodzian mógłby zostać wzorem operacyjniaka dla uczniów klas mundurowych? Kimś, kim chcieliby się stać, wstępując w szeregi Policji?

To, co cechuje sierżanta Młodziana, to przede wszystkim pasja do tej służby. Jeśli patrzymy na niego przez ten pryzmat, to tak, nasz bohater mógłby być wzorem. Ale Młodzian to postać fikcyjna, zlepek doświadczeń Michała i jego kolegów z Komendy Miejskiej Policji w Słupsku, na przestrzeni 2009 i 2017 roku. Czasy się zmieniły. Policja się zmieniła. To, co działo się wcześniej, może dziś nie być tak samo odbierane w służbie policji.

Znasz już środowisko policyjne. Czy byli policjanci chętnie dzielą się swoim doświadczeniem zawodowym, czy według Ciebie łatwo jest ich namówić do szczerych rozmów o blaskach i cieniach służby?

Podziwiam wszystkich policjantów, o których pisaliśmy w „Operacyjniaku”. Sam kiedyś marzyłem, aby zostać strażnikiem granicznym, ale to dzięki Michałowi mogłem szczerze porozmawiać z jego kolegami. Zapowiedział mnie wcześniej i opisał pokrótce, jaki projekt przygotowujemy. Potem były rozmowy. Po jakimś czasie „załapałem” z chłopakami dobry kontakt. Byli szczerzy, ponieważ już nie pracowali w policji, mogli mówić, co chcieli. Poprosiłem ich także o akceptację wywiadów, żeby nie było, że „puszczamy” w świat nieautoryzowane rozmowy.

Jesteś autorem kryminałów i thrillerów. Czy fikcja jest bardziej mroczna, elektryzująca i fascynująca od faktów i spraw, o których opowiadają byli funkcjonariusze na stronach „Operacyjniaka”?

Fikcję możemy stworzyć sobie mroczniejszą i bardziej elektryzującą, ale kiedy jakaś historia tobą wstrząsnęła i wiesz, że wydarzyła się naprawdę, to ma podwójny efekt. Przeżywasz to głębiej. Pisząc fikcję, staram się jak najszczegółowiej oddać rzeczywistość i przedstawić pewną hipotezę wydarzeń, które bazują na faktach. W „Operacyjniaku” było podobnie, ale nie musiałem przedstawiać pewnych hipotez. Wszystko wydarzyło się na prawdę.

Czego Twoim zdaniem potrzebuje dziś polska Policja?

Przede wszystkim ludzi do pracy, ponieważ, jak wiadomo, brakuje rąk do tej służby. Jeśli chodzi o mnie, uważam, że polska Policja potrzebuje dobrego wzoru z góry, czyli od przełożonych i wsparcia prawnego. Wymiar sprawiedliwości powinien grać do jednej bramki, a nie, że policja łapie przestępców, a sądy ich wypuszczają.

Wasza książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Przyznam szczerze, że o takich historiach mogłabym czytać bez końca. Czy planujesz wycisnąć jeszcze z byłych policjantów jakieś smakowite opowieści?

Bardzo mi miło, że tak oceniasz „Operacyjniaka”. To znaczy, że ciężka praca nie poszła na marne. Czy planuję – oczywiście, ale nie mogę nic zdradzić na razie, więc odpowiem: „pomidor”.

Dziękuję za rozmowę

Facebook