Cała Europa i świat dziwią się, co się stało w USA, a to było do przewidzenia. Jako Europa przespaliśmy te kilka lat, nie odrobiliśmy lekcji. Teraz próbujemy nadgonić. Czy to się uda? Nie wiem. Czas na zdecydowane działania, bo zanim zaczną się działania kinetyczne, zbrojne (oby nigdy) z Rosją, zapobiec im mogą działania wywiadu osobowego, działania z zakresu SIGINT, WRE, GEOINT, rozpoznania niezwykle istotnych działań w cyberprzestrzeni.
Z Marcinem Falińskim, byłym podpułkownikiem Agencji Wywiadu, autorem powieści „Obietnica zdrady” – rozmawia Anna Ruszczyk.
Nakładem Wydawnictwa Czarna Owca ukazała się Twoja najnowsza powieść „Obietnica zdrady”. Tym razem wysłałeś emerytowanego oficera Agencji Wywiadu Marcina Łodynę do miejsc, z których nie wszystkim udaje się szczęśliwie wrócić. W powieści pojawiły się ciekawe wątki związane z ukraińskim i rosyjskim wywiadem, a także kurdyjskimi służbami specjalnymi. Co stanowiło inspirację do napisania „Obietnicy zdrady”?
Jak zawsze w moich powieściach inspirują mnie prawdziwe wydarzenia. Oczywiście są one uzupełniane fabułą. W pierwszych dniach wojny, nawet chyba pierwszego dnia, ktoś przekazał mi informację z Podkarpacia, że widział na niebie samoloty transportowe z ukraińskimi oznaczeniami. I tak się zaczęło. Co do irackiego Kurdystanu, to także są tam prawdziwe sprawy, może nie szpiegowskie, a bardziej społeczne. Na przykład kwestia tak zwanego zabójstwa honorowego. To prawdziwa historia z rodziny mojego znajomego. Również z tego zakresu opis wspólnoty chrześcijańskiej posługującej się w liturgii językiem neoaramejskim, czyli w uproszczeniu językiem Jezusa Chrystusa.
Jak zawsze nurtuje mnie kwestia, czy powieść ta oparta jest w jakimś stopniu na faktach, autentycznych zdarzeniach lub Twoich doświadczeniach?
Jak już wspomniałem inspirują mnie autentyczne zdarzenia. Bardzo dużo jest własnych doświadczeń, historii opowiedzianych przez znajomych i czytelników. Czasami jest to analizowanie spraw, często ich przewidywanie, oczami byłego oficera wywiadu. Ponadto opieram się zawsze na dokumentach, opracowaniach, archiwaliach, wspomnieniach mówionych czy przytaczanych przez rodziny lub znajomych osób, które już odeszły. Często są to tysiące stron, które pokonuję przed napisaniem powieści. Stąd też moje książki mają walory dokumentalne.
Piszesz książki, ale książki piszą także i twoi bohaterowie. Dlaczego emerytowani oficerowie podejmują się pisania powieści szpiegowskich, niekiedy zagrażających ich życiu?
Myślę, że to wybór drogi życiowej, a także zdolności, umiejętności i talentu. Tych pisarzy w Polsce jest czy było dosłownie kilku, więc nie jest to jakaś znacząca ilość.
Marcin Łodyna, mimo tego, że nie jest już funkcjonariuszem Agencji Wywiadu, bierze udział w skomplikowanej i nietypowej operacji, odnawia kontakty, wykonuje szereg czynności w terenie. Czy możliwe jest takie nieformalne działanie byłego oficera AW, jeśli tak, to czy jest to częsta praktyka?
Nie będę mówił, czy to częsta praktyka. Ale wiem, że takie kontakty pozostają u kolegów i koleżanek. U mnie także. Ja przed napisaniem tej powieści spędziłem turystycznie ferie zimowe w górach północnego Iraku czy inaczej,j w irackim Kurdystanie. Dobrze mieć znajomych w różnych zakamarkach świata.
Jak wiesz, moje zainteresowania koncentrują się wokół tematyki kryminalnej. Zatem nie zdziwi Cię fakt, że zwróciłam uwagę na zabójstwa, do których doszło na kartach powieści. A tam trup ściele się gęsto. Łodyna szuka sprawców morderstwa, ale i sam nie jest bez skazy. Czy może się zdarzyć taka sytuacja, w której, w wyniku prowadzonych działań, oficer polskiego wywiadu zabije człowieka?
Tak, może. Znam takie sprawy z relacji, bo nie z dokumentów, ale sprzed 1990 roku. Nie są to zapewne częste przypadki. Współcześnie mogą to być na przykład zrealizowane nie własnoręcznie, ale poprzez rodzaj sprawstwa, wskazanie, namierzenie, wystawienie itp. Oczywiście nie indywidualnie, osobiście, ale jako członek instytucji, w tym przypadku wywiadu.
Główny bohater powieści „Obietnica zdrady” goni i ucieka, nie pełni służby już w AW, ale tam przyjeżdża, zresztą na niekoniecznie miłe rozmowy. Jest poza układem i w samym jego centrum jednocześnie. To może, czy nie może odejść z wywiadu?
Może, ale ciągnie wilka do lasu. Brakuje mu czasem tej adrenaliny. Mimo układu politycznego, który jest mu obcy, do wywiadu dotarli ludzie z zewnątrz, z awansu politycznego (jakże to powtarzalne). Jednak istnieje pewien sentyment, poczucie obowiązku, przywiązania i patriotyzmu.
Jak są wykorzystywane zasoby kadrowe emerytowanych oficerów, nie tylko polskich, na przykład takich MI-6?
Bardzo dobrze i efektywnie, dla służby i Państwa. Tego w Polsce brak i nie zanosi się, żeby miało się coś w tym temacie zmienić. Smutne.
W powieści pojawia się wątek wpływu polityki i rządów na kształt i kierunki działania Agencji Wywiadu, także na jej kadry. Bywa, jak w „Obietnicy zdrady”, że panuje tam chaos. Co według Ciebie gwarantuje praca w AW, czego można się spodziewać po tej instytucji?
Chaos to nie, bo jak wiem AW oparła się na tyle, ile mogła, destrukcyjnym pomysłom ostatnich kilku lat. Ciągłość doboru kadr, procesu szkolenia, jakaś tradycja zachowały się. Oczywiście, jak wspomniałem, pojawiły się pewne jednostki zewnętrzne (jak je opisuje), to jednak na tle ówczesnej Polski, AW była taką zieloną wyspą – wprawdzie targaną wiatrem i sztormami, ale przetrwała, oparła się. To, co działo się na zewnątrz, również miało na nią wpływ. Nie mam na myśli wyłącznie ostatnich ośmiu lat, ale lata wcześniejsze (o tym pisaliśmy z Markiem Kozubalem w powieściach Operacja Rafael, Singe i Retea). To nie ta sama instytucja, jak w latach 90-tych czy z początku lat 2000-nych.
Jakie kraje odnoszą dziś sukcesy agenturalne w Polsce?
Bez wątpienia Rosja i jej wasal Białoruś. Ale nie można nie doceniać Chin. Również duże, liczące się kraje jak USA, W. Brytania, Niemcy, Francja mające interesy na całym świecie, też są tu zapewne obecne. Nie mogą sobie pozwolić na brak własnych, niezależnych źródeł informacji przede wszystkim politycznej.
Patrząc na aktualną sytuację geopolityczną, co Ci mówi Twój szpiegowski nos?
Mówi to, co napisałem w tej powieści. Wszystko się sprawdziło, nawet niektóre osobowe przewidywania. W ubiegłym roku skończyłem kolejną powieść (premiera w tym roku,) też się sprawdza (akcja powieści kończy się w kwietniu 2025r.) – kilka tematów doprecyzowałem, w zasadzie życie doprecyzowało. Co do przewidywań. Cała Europa i świat dziwią się, co się stało w USA, a to było do przewidzenia. Jako Europa przespaliśmy te kilka lat, nie odrobiliśmy lekcji. Teraz próbujemy nadgonić. Czy to się uda? Nie wiem. Czas na zdecydowane działania, bo zanim zaczną się działania kinetyczne, zbrojne (oby nigdy) z Rosją, zapobiec im mogą działania wywiadu osobowego, działania z zakresu SIGINT, WRE, GEOINT, rozpoznania niezwykle istotnych działań w cyberprzestrzeni. Podkreślam, działania ofensywne, a nie obronne, czy reaktywne.
Dziękuję za rozmowę