Siedzę już kilka dłuższych chwil, piszę i kasuję, cały czas to nie jest ten początek, nie taki jak powinien być. Zastanawiam się od czego zacząć, czy od razu przejść do sedna, czy też potrzymać czytelnika w niepewności. Prawda jest taka, że Mrówka jest Wielka. Jak mało który autor, potrafi zaczepić, zakotwić i ściągnąć w dół. Tak, w dół, do samego dna, bez hamulców, bez ostrzeżeń. Pisze świetnie, bo czytanie jej prozy bywa niemiłosiernie bolesne i jednocześnie przyjemnie łechcące. A zatem, wie doskonale jak sprawić, aby czytelnik zaniemógł, wpadł w stupor i tkwił z nosem w książce, którą właśnie wydała na świat. Yhm, Mrówczyńska…dzięki Mrówczyńskiej dowiedziałam się bardzo dużo na tematy na które wiedziałam bardzo niewiele. Dzięki jej talentowi do przelania myśli na papier wkroczyłam w świat dotąd mi nieznany, zupełnie obcy, w matrix. Tak więc witaj przeklęty mutyzmie. Przygodę z twórczością Mrówki ciężko sklasyfikować jednym słowem. Dla mnie osobiście jest to doświadczenie niezwykle cenne, pierwsze spotkanie z borderką i całym jej światem. Trudnym, skomplikowanym, światem wciąż nierozpoznanym, chyba nawet przez zacne grono psychiatrów i psychologów. Co tu dużo mówić, czytając „Młodego boga z pętlą na szyi” zachowywałam się jak uczeń notując co rusz nowe terminy i pojęcia. Dzięki Ance poczułam poniekąd jak to jest, gdy w twoim umyśle mieszkają różne Anki i każda z nich jest inna, na swój sposób piękna i paskudna zarazem. Nie będę koloryzować, książka do łatwych nie należy. Być może dlatego, że przeżycia i wspomnienia bohaterki są spisane w pierwszej osobie liczby pojedynczej i że czytając w pewnym momencie można odnieść wrażenie, iż to są nasze emocje, nasze odczucia i nasze problemy. My w ciele narratorki to w końcu my, a więc współodczuwamy. Tak, jesteśmy przeklętą częścią psychiatryka. Siedzimy z kapturem na głowie, w kiblu z otwartymi drzwiami, przy stole z niesmacznym jedzeniem. Patrzymy na świat zza krat, modląc się o wyjście i jednocześnie chcemy tu pozostać, bo sprawy muszą wreszcie (do diabła) przyjąć pozytywny obrót. Mogę śmiało zaryzykować twierdzenie, że do tej pory nic nie wiedziałam o osobowości chwiejnej emocjonalnie. Że nie miałam bladego pojęcia o tym, jak to jest pragnąc samozagłady, samozniszczenia. Jak to jest, gdy w galopie myśli coś szepcze do ucha „zrób to”. Mało wiedziałam o balansowaniu na tępej krawędzi życia i śmierci, że cała ta układanka pod nazwą „psychiatryk” złożona jest w miliona kawałeczków i one faktycznie mogę czasem nie pasować do siebie.
Do rzeczy. Kto powinien przeczytać książkę Mrówki? WSZYSCY, a w szczególności ludzie, którzy twierdzą, że o psychice ludzkiej wiedzą wszystko, bo się wyedukowali, naczytali, naoglądali. Wierzcie mi, są rzeczy o których być może jeszcze nie wiecie. To, co przykuwa uwagę, to z pewnością system pomocy dla osób z problemami i zaburzeniami psychicznymi. System niedoskonały, psycho-kombinat w którym człowiek nie zawsze znajduje pomoc, nie zawsze jest rozumiany i nie zawsze wychodzi uzdrowiony. Niezwykle osobista książka, napisana w sposób przepiękny, wulgaryzmy jakże idealnie oddające nastrój oraz stan emocjonalny. Ludzie, którzy są dla pacjenta opoką, wrogiem, kamieniem, Jezusem, sprzymierzeńcem i przyjacielem jednocześnie. Bliscy, którzy są niekiedy bardzo dalecy. Słowa które bolą, myśli, które kierują na klamkę, po żyletkę, po nażarcie tabletkami. Chaos i pustka jednocześnie, piękno i koszmar, samopogarda, znienawidzenie samej siebie, a przy tym dusza jakże wrażliwa, artystycznie doskonała, zdolna do tworzenia, analizy i syntezy. Kto potrafi pisać, tak jak Mrówka? kto potrafi otworzyć wrota do kiły i mogiły? Do bagna, w którym ciężko nawet dryfować na plecach bo i tak się człowiek ubrudzi. Mrówczyńska wykonała kawał świetnej roboty, dla psychologów, psychiatrów, ordynatorów, stażystów, doktorów i innych „-ów”. Dla nas wszystkich. Dla rodzin, które borykają się z problemami różnych zaburzeń psychicznych. Jest wzorem do naśladowania, wzorem do walki o samą siebie i własne szczęście. Dopóki walczy, jest zwycięzcą, a dzięki tego typu książkom pomaga też walczyć innym na bardzo trudnych frontach. Ludziom, którzy także odczuwają przymus powieszenia się, zeszmacenia, zniszczenia. Ludziom, którzy sądzą, że im się od życia nic dobrego nie należy, a przecież każdemu się należy. Podoba mi się, że młody bóg mówi pięknym językiem, przemawia do każdego bez względu na płeć i wiek. Kto by nie sięgnął po książkę i tak wejdzie w ten świat i tak narracja wejdzie w jego serducho. Nie ma powrotu, raz przeczytana Mrówczyńska pozostaje w człowieku na zawsze. Ale nie tylko ona, bo i Mrówka los jest dla czytelnika ważny. Mrówek, jeśli czytasz tę recenzję, proszę napisz coś więcej o sobie w kolejnych częściach „Psychiatryka”.
To jest faktycznie inna recenzja niż się spodziewałam przed przeczytaniem książki. Jest bardziej osobista, emocjonalna, może za bardzo, nie wiem. W każdym razie, teraz sami widzicie co lektura „Psychiatryka” może zrobić z czytelnikiem. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po „Młodego boga z pętlą na szyi”, być może sami będziecie kiedyś potrzebowali pomocy albo ktoś z waszych bliskich. Poznajcie świat do którego rzadko kto ma odwagę i chęć wpuszczać ciekawskich gapiów. Wierzę, że każdy z was znajdzie w tej historii coś dla siebie.
Autor: Anka Mrówczyńska
Tytuł: Młody bóg z pętlą na szyi. Psychiatryk cz.I
Wydawca: Wydawnictwo Psychoskok Sp.zo.o
Rok wydania: 2019
ISBN: 978-83-8119-515-7
Liczba stron: 369