Jak kochają psychopaci?

fot. A.Ruszczyk

Historie kobiet, które były w związku z psychopatą kończą się różnie, ale rzadko bez uszczerbku na ich zdrowiu psychicznym, a nierzadko również fizycznym, ponieważ ci osobnicy najczęściej są agresywni. Kobiety często kończą z wyczyszczonym kontem albo długami, które muszą spłacać po byłym ukochanym. Psychopata, o ile nie ma na celu tylko finansowego wykorzystania ofiary, prawie nigdy nie pozwala jej odejść. Kiedy ona chce się wyzwolić, zaczyna się nękanie, stalking, pogróżki, a czasem dochodzi do aktów przemocy fizycznej. John Meehan, o którego losach nakręcono serial „Dirty John”, próbował zabić córkę jednej ze swoich ofiar. To jednostki bardzo mściwe i potrafią poświęcić sporo czasu, aby nadal gnębić swoją ofiarę, a ponieważ zwykle nie kontrolują agresji, usiłowanie zabójstwa jest jak najbardziej realnym zagrożeniem.

Z Karoliną Głogowską, dziennikarką, redaktorką, autorką najnowszej powieści „Mój ukochany wróg” – rozmawia Anna Ruszczyk.

 

Dlaczego postanowiła Pani przyjrzeć się relacjom i związkom z psychopatami?

Ten temat sam do mnie przyszedł. W moim otoczeniu znalazło się kilka kobiet, które miały za sobą związek z psychopatą, w kilku przypadkach chodziło nawet o tego samego mężczyznę, którego zresztą znałam. Byłam więc świadkiem wielu wydarzeń, procesu docierania do prawdy, odkrywania kolejnych kłamstw i ofiar – każdy kolejny krok mroził mi krew w żyłach, cały czas powtarzałam sobie: to niewiarygodne. Jednak nie od razu postanowiłam napisać książkę, sama musiałam ochłonąć, poukładać to wszystko w głowie i zdystansować się. Przyznam, że pewnym impulsem była akcja #metoo, kiedy kobiety zaczęły wreszcie głośno wskazywać mężczyzn, którzy wykorzystali je seksualnie lub molestowali. W przypadku moich bohaterek sprawa nie była taka oczywista, ponieważ one godziły się na intymne relacje. A jednak zostały wykorzystane i to w miejscu pracy – nie wiedziały na co się piszą, natomiast sprawca bardzo sprawnie wykorzystywał swoją pozycję zawodową strasząc je i szantażując.

Czy historie opisane w powieści „Mój ukochany wróg” oparte są na autentycznych wydarzeniach?

Pierwowzory moich postaci istnieją, choć w kilku przypadkach są kompilacją kilku osób. Zmieniłam środowisko, w którym rozgrywa się powieść, cechy tych osób, miejsca zamieszkania, chciałam chronić ofiary. Część wątków powieści, a przede wszystkim zakończenie, jest wymyślona. Chodziło mi o przedstawienie mechanizmów, a nie opisanie konkretnego przypadku.

Jakie emocje towarzyszyły Pani podczas pracy nad książką?

Trudne. Jak wspomniałam, znam ofiary, byłam z ich relacjami na bieżąco. Powieść zaczęłam pisać dopiero po czterech latach, kiedy tamte emocje już dawno się ulotniły, a tu nagle musiałam wejść w to od nowa. Przypomnieć sobie, sięgnąć do zapisków, odnowić kontakty, przeprowadzić wiele rozmów. Znów pojawiło się niedowierzanie, ciarki, chęć dotarcia do prawdy. Również strach, bo osoby pokroju Jonasza są niebezpieczne, choć sprawiają zupełnie odwrotne wrażenie. Sama dostawałam wiadomości z pogróżkami. Pisanie jest moim ulubionym zajęciem, ale w przypadku tej książki było inaczej. Czułam ten brud na sobie, pisałam i wciąż nie mogłam uwierzyć, że tacy ludzie istnieją i tak świetnie ukrywają się za maską poczytalności.

Za co można kochać swojego wroga? Na czym polega mechanizm uwikłania w tego typu niezdrowe relacje?

Na tym, że początkowo nic nie wskazuje, że relacja może być niezdrowa, a ukochany okaże się wrogiem. Psychopaci mają niezwykły dar czarowania, uwodzenia ludzi, obu płci, nie tylko kobiet. Otoczenie ich uwielbia, oni bardzo się starają, żeby zdobyć upatrzoną kobietę i sprawiają wrażenie niemal idealnego kandydata na związek. Kiedy więc ofiara orientuje się, że jej książę z bajki zaczyna zmieniać się w ropuchę, jest już za późno, ona jest zakochana, najczęściej dużo już zainwestowała w tę relację. Zaczynają się pierwsze manipulacje: kiedy ona zgłasza pretensje do jego konkretnych zachowań, on umiejętnie przerzuca winę na nią, a wręcz stawia się w roli ofiary. Kobieta jest zdezorientowana, wciąż pamięta, jak cudownie było na początku, więc zaczyna wierzyć, że to z nią coś jest nie tak.

Jakie cechy predestynują nas do stania się ofiarą psychopaty, w jaki sposób możemy zostać przez niego skrzywdzone?

Nie chciałabym wchodzić w kompetencje psychologa i charakteryzować profilu ofiary, bo to nie jest też do końca tak, że mamy jakieś konkretne cechy, które sprawiają, że jesteśmy podatne na manipulacje. Nieodpowiedni może być też czas albo sytuacja, która nagle sprawiła, że stajemy się bardziej narażone. Psychopaci uwielbiają atakować kobiety po różnych trudnych życiowych przejściach: np. stracie kogoś bliskiego. Wyciągają wtedy pomocną dłoń. Terapeuci, z którymi rozmawiałam sugerują też, że winą częściowo można obarczyć fakt, że dziewczynki wychowuje się do „wytrzymania”, poświęcenia, trwania w relacji, nawet jeśli jest kiepska. Nie jest też tak, że psychopata atakuje tylko słabe jednostki. Bardzo często pada na silne, niezależne kobiety. Chodzi o to, że takie kobiety szukają podobnych sobie mężczyzn: ekstrawertycznych, zdecydowanych, żądnych przygód czy wrażeń. A to niestety akurat bardzo silny zestaw cech również u psychopatów. Wiele kobiet ma więc po prostu pecha. Chciałabym też zwrócić uwagę na coś przewrotnego: kilka kobiet, z którymi rozmawiałam, powiedziało mi, że weszło w tę relację, bo… nie wiedziały, że ktoś taki jak mój książkowy Jonasz w ogóle istnieje. Nie przyszło im do głowy, że ukochany mężczyzna może tak bardzo znęcać się psychicznie nad swoją wybranką. A w jaki sposób możemy zostać skrzywdzone? To jest temat na kolejną książkę. Szkody w psychice ofiary są potężne. To jest, jak powiedziała jedna z moich czytelniczek: zabójstwo duszy. Kilka kobiet, z którymi rozmawiałam naprawdę myślało o samobójstwie. Sandra L. Brown, amerykańska terapeutka, która zajmuje się ofiarami psychopatów, mówi, że nawet jeśli nie doznały one w związku przemocy fizycznej, to szkody psychiczne, których doznały odpowiadają zespołowi stresu pourazowego (PTSD).

Czy można wyjść cało i z godnością ze związku z człowiekiem pokroju Jonasza?

Cało nie. Sukcesem jest, jeżeli w ogóle nam się to uda. To jest prawdziwy powód do dumy i radości, ale kobiecie w takiej sytuacji daleko jest do tych uczuć. Czuje się wrakiem człowieka, a czekają ją miesiące, jeśli nie lata odzyskiwania wiary w siebie, we własne osądy i decyzje. Kobietom, które zostały wplątane w siatkę kłamstw psychopaty, bardzo trudno jest również komukolwiek później zaufać.

W jaki sposób możemy uchronić nasze córki, matki, siostry, kuzynki, koleżanki, przyjaciółki przed niebezpiecznymi mężczyznami? Kiedy i na co powinnyśmy zwracać szczególną uwagę?

Przede wszystkim na siebie, na nasz wewnętrzny głos, który prędzej czy później w końcu podpowie nam, że coś jest nie tak. Problem polega na tym, że psychopata bardzo umiejętnie potrafi ten głos zagłuszyć. Chodzi o to, żeby wierzyć najpierw sobie, własnym osądom i postrzeganiu. Warto też słuchać innych osób, które dobrze nam życzą. Bywa, że znajomi ostrzegają kobietę przed konkretnym osobnikiem, nawet jeśli nikt nie zdaje sobie sprawy, że może on być psychopatą, to np. różne osoby zwracają uwagę, że konkretny mężczyzna otacza się wieloma kobietami. Warto się temu przyjrzeć, zamiast mówić sobie: dla mnie on się zmieni. Nie zmieni się. Oczywiście nie twierdzę, że każdy człowiek mający problemy z monogamią jest psychopatą, ale jak piszę w książce: w życiu psychopaty jest mnóstwo kobiet. Bywa, że te kobiety przychodzą wręcz do kolejnej ofiary i przedstawiają jej fakty, ale ona tego nie słucha, tak bardzo wierzy ukochanemu.

Jak historie podobne do tych, które przytrafiły się Nice, Wioli i Adzie, mogą zakończyć się w rzeczywistości?

Historie kobiet, które były w związku z psychopatą kończą się różnie, ale rzadko bez uszczerbku na ich zdrowiu psychicznym, a nierzadko również fizycznym, ponieważ ci osobnicy najczęściej są agresywni. Kobiety często kończą z wyczyszczonym kontem albo długami, które muszą spłacać po byłym ukochanym. Psychopata, o ile nie ma na celu tylko finansowego wykorzystania ofiary, prawie nigdy nie pozwala jej odejść. Kiedy ona chce się wyzwolić, zaczyna się nękanie, stalking, pogróżki, a czasem dochodzi do aktów przemocy fizycznej. John Meehan, o którego losach nakręcono serial „Dirty John”, próbował zabić córkę jednej ze swoich ofiar. To jednostki bardzo mściwe i potrafią poświęcić sporo czasu, aby nadal gnębić swoją ofiarę, a ponieważ zwykle nie kontrolują agresji, usiłowanie zabójstwa jest jak najbardziej realnym zagrożeniem. Na pocieszenie mogę zdradzić, że losy kobiet, które były pierwowzorami moich bohaterek, potoczyły się w dobrym kierunku. Udało im się wyjść z tej relacji, są w szczęśliwych związkach, małżeństwach, mają rodzinę. Doceniają to tym bardziej, że na ich drodze stanął kiedyś taki osobnik jak Jonasz.

Dziękuję za rozmowę

Facebook