Ile z gór tych złota

fot. A.Ruszczyk

Północ. Siedzę i myślę. Myślę nad tym, jakich użyć słów, by wyrazić zachwyt nad powieścią C Pam Zhang. Każde z nich zdaje się być niewystarczająco mocnym, nieoddającym w pełni tego, co chciałabym od siebie przekazać. Zacznę najprościej, od tego co oczywiste. To najpiękniejsza historia, jaką dane mi było poznać, a poznałam ich naprawdę wiele. Śledząc losy bohaterów miałam wrażenie, że doskonale ich rozumiem, a przecież to absurdalne. Jak można rozumieć motywy, myśli i postępowanie ludzi, których fizycznie nie znamy? W jaki sposób możemy nawiązywać z nimi relacje, zacieśniać więzi, skoro dzielą nas pachnące tuszem kartki papieru?

Fenomenalna, niesamowita. Taka właśnie jest debiutancka powieść C Pam Zhang. Historia zaklęta w najdrobniejszych szczegółach połyskującego złota, w nieregularnych rysach cennego kruszcu. Opowieść wielowarstwowa, niedająca się zamknąć w ciasnym pudełku fabuły. O poszukiwaniu, posiadaniu i utracie. Tego co ważne, trudne do zdobycia, niekiedy niezrozumiałe. Świat widziany oczami Sam i Lucy jest wielowymiarowy, stojący otworem i jednocześnie osadzony za ciężkimi drzwiami, do których klucz posiadają nieliczni wybrańcy. Pokonując kolejne przeszkody poznają prawdę o sobie i swoich bliskich. Często bolesną. Zderzają wyobrażenia o lepszym jutrze z brutalnym tu i teraz, czyli dzisiaj. Ponoszą konsekwencje wyborów, na które nie do końca mieli wpływ. To, co hipnotyzuje w tej opowieści, to magia miejsc. Przyroda osadzona z daleka od cywilizacji, w zakątkach dzikich, gdzie natura ma pierwszeństwo przed człowiekiem, a może tak jej się tylko wydaje. Podróż do której zabiera nas C Pam Zhang stanowi niezapomniane przeżycie literackie, jest ucztą samą w sobie, wzmacniającą duchowo delikatną materią.

Wewnętrzne rozterki, pragnienia, marzenia. Plany na przyszłość, bolesne rozliczenia nie tylko mierzone w ilości znalezionego złota. Poszukiwania kruszcu stają się pretekstem do odkrywania sekretów i tajemnic, przez lata pilnie strzeżonych. „Ile z gór tych złota” jest powieścią ponadczasową, traktującą o uniwersalnych wartościach, życiu i śmierci, dojrzewaniu do zmian i związanych z nimi obawami. To czas dokonywania rozliczeń, a także nieustannych prób zrozumienia tego, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Wiele w tej książce mądrości i symboliki. Każdy z rozdziałów stanowi odrębną porcję tego metafizycznego tortu, cząstkę, którą warto smakować niespiesznie. Zdarzają się takie zdania, takie sformułowania, które raz przeczytane, chodzą za człowiekiem bardzo długo. Warto dać im się odnaleźć, tak jak bogactwie, którego tak pragnął Ba.

Nie chciałabym streszczać historii, która niczym tygrys czai się cierpliwie, by zaatakować we właściwym momencie, niespodziewanie, znienacka. Nie zamierzam odbierać tego, co w powieści Zhang najpiękniejsze, a więc mieniącej się brudem, błotem i złotem wielkiej niewiadomej. Nieprzewidywalność losów bohaterów, niekonwencjonalne rozwiązania i zaskakujące puenty. Kunszt i arcydzieło. Dla mnie osobiście była to najcudowniejsza wyprawa do miejsc, które chłonęłam wszystkimi zmysłami. Zapachy, kolory, odgłosy, smaki, dotyk. Dzikość zderzona w cywilizacją, zalążki marzeń wdeptane w grudki ziemi przez prozę życia. Miłość i nienawiść, strach i odwaga, piękno i brzydota, głód i nasycenie. Kaskady przeciwieństw, niedopowiedzeń, urwanych myśli. Wszystko to oprawione wyciem kojotów, szkieletami zwierząt i wyschniętymi korytami łez tych, których kochamy i jednocześnie nienawidzimy. Do czego zdolny jest człowiek w obliczu śmierci? Co sprawia, że człowiek jest człowiekiem? Powieść Zhang to kilkaset stron, które mogłyby być ścianami ozdobionymi obrazami fałszu i złudzeń. Kto w tym świecie zwycięży? Jakie wartości i postawy okażą się wybawieniem dla zmagających się z problemami bohaterów? Co ich uratuje, co zaś pokona? Jaką naukę z ich burzliwych losów wyciągniemy dla siebie?

„Ile z gór tych złota” zachwyca i zniewala, kruszy najtwardsze skały, ujawniając migoczące w oddali nadzieje na lepsze jutro. Oślepiające cząstki złota mają nie tylko wymiar symboliczny, stanowią również cel do którego droga prowadzi przez świat pełen niebezpieczeństw. I jak to przewrotnie bywa, zmierzanie do celu może być i jest wartością samą w sobie. Lekcją pokory, nauki i bolesnego dochodzenia do prawdy. C Pam Zhnag naprawdę znokautowała, myślę, że ból poczuje niejeden wrażliwy czytelnik. Zwłaszcza taki, który znajduje się na co dzień w towarzystwie ludzi kwitnących wśród przeciwności losu. Zdecydowanie tytuł wart polecenia i rozmów o świecie nakreślonym ręką C Pam Zhang. Świecie, w którym natura nie daje się ujarzmić, choćby człowiek malował na każdej ścianie głowy tygrysa. Spójrzcie proszę na okładkę, ta feeria barw i kresek nie jest dziełem przypadku. To zapowiedź wyjątkowej historii, takiej, która zamieszka w waszych sercach na bardzo długo, a może i na zawsze. Jestem wdzięczna Zhang za opowieść, która porusza dogłębnie, dotyka miejsc skrywanych pod płaszczem wstydu, bólu, fałszu i wiecznej pogoni za czymś, co nigdy nie nadejdzie.

Autor: C Pam Zhang
Tytuł: Ile z gór tych złota
Wydawca: Wydawnictwo Czarna Owca
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 315

Facebook