Recenzja: „Portret wisielca” M.Wroński

zdjęcie fragmentu okładki/wyd. WAB

Od czego zacząć? Może od prawdy? A prawda jest taka, że w dniu w którym otrzymałam „Portret wisielca” Marcina Wrońskiego pierwsze co mi przyszło do głowy to zdjęcie, które powinno ozdabiać moją recenzję. Nie takie byle jakie, lecz tematyczne. Oczyma wyobraźni widziałam już siebie z pętlą na szyi z nogami dyndającymi na znak protestu. Czego się nie robi dla performance? Niestety po pewnym czasie uznałam, że szkaradny byłby to widok, zatem planu tego zaniechałam.

Jak zwykle, w każdym kryminale najbardziej intrygują mnie trzy typy postaci: policjanci, bandyci i samobójcy. To właśnie ta trójka musi sobie niejedno wyjaśnić. I tak jest w „Portrecie Wisielca”, którego akcja rozgrywa się w połowie lat trzydziestych XX wieku. Czy główny bohater podkomisarz Zygmunt Maciejewski (Zyga) poradzi sobie z nielegalną manifestacją studentów, przy pomocy armii policjantów (w jego oczach bandy idiotów i pijaków)? Pierwsze zadymy i pierwszy trup wyłowiony z mykwy. Czy doktor Krępiel pozna sekret topielca? Natan Rubinsztajn miał z pewnością wiele powodów by odebrać sobie życie, ale czy jednym z nich była tajemnica skrywana między nogami? Cała nadzieja w podkomisarzu Maciejewskim, wszak to jedyny oficer, który zna język żydowski, czyta gazety i wie co się dzieje na mieście. O konfliktach gojów i żydów, o przemocy werbalnej i fizycznej. Czy Rubinsztajn przerósł swego mistrza, profesora Engela? Nie minie zbyt wiele czasu gdy pojawi się kolejny trup, tym razem wisielec. I od tej pory udokumentowana postać wisielca będzie przedmiotem niejednego przesłuchania. Zdjęcie denata krążyć będzie z rąk do rąk, choć i tak nie zyska tak wielkiego zainteresowania jak fotografie o zabarwieniu erotycznym pewnych ślicznych panienek. I to nie byle jakich panienek, samych córek rektora jesziwy. Kto odpowiada za przeciek fotografii wisielca do prasy, kto był autorem tegoż zdjęcia? Dlaczego Stanisław Ździech powiesił swoje życie na skręconej taśmie? Czego się wystraszył, przeraził, a może obawiał? Odpowiedzi na te pytania znają rektorzy jesziwy oraz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a może również niedoszła samobójczyni Małgosia.

fot. Anna Ruszczyk

fot. Anna Ruszczyk

Inteligentny i dociekliwy Zyga będzie musiał wykazać się ogromnym talentem pracy śledczego, by choć trochę przybliżyć się do prawdy. A gdy już będzie blisko pojawią się niespodzianki, jak choćby pręgi od szabli ujawnione na pośladkach Stanisława Ździecha. Czyżby policja biła podczas przesłuchiwań? Widać temat bez względu na osadzenie czasowe, wciąż aktualny. Jednak śledczy mają jeden, główny cel: poznać sekrety obu trupów, obu ambitnych młodych ludzi, których połączyła nie tylko nauka języka hebrajskiego. Czy praca nad biblią warta była aż takiego poświęcenia, a może przyczyny są zupełnie inne, błahe, prozaiczne. Może niespełniona miłość, nieudana inicjacja seksualna z Lalą, a może to sprawka siostry Marczyńskiej walczącej z morfinizmem. „Portret wisielca” przesiąknięty jest tajemnicą, którą poznają tylko Ci, którzy doczytają do ostatniego słowa. Nie zdradzę również, czy Zyga odniesie sukces, czy też wyląduje na dywaniku u Wojewody i stanie za karę do kąta. Jedno jest pewne, po tej lekturze baczniej będziecie przyglądać się portretom wisielców!

T003904Autor: Marcin Wroński
Tytuł:
Portret wisielca
Wydawca:
WAB
Rok wydania:
2016
ISBN:
978-83-28026704
Liczba stron:
320

Facebook