Zabierając się za recenzję powieści kryminalnych niemal zawsze mam ten samy dylemat. Co wydobyć na światło dzienne, a co zdecydowanie ukryć, aby zachęcić czytelników do sięgnięcia po książkę, nie zdradzając przy tym najciekawszych wątków. Nie jest to zadanie proste, ale też nie jest niewykonalne. Znam już doskonale pióro Jędrzeja Pasierskiego, miałam przyjemność dotrzeć do jego „Domu bez klamek”, a także pojechać na wyprawę w nieznane, czyli do „Roztopów”. Obie powieści wywarły na mnie pozytywne wrażenie, przy czym każda z nich miała zupełnie inny smak. Nadszedł czas by pochylić się nad złem, które kryje się pod powierzchnią. To jest ten czas, by poznać prawdę o ludzkiej, kryminogennej naturze. W końcu powieść „W imię natury” nie jest dziełem przypadku, a zamierzonym i celowym działaniem. Skoro mowa już o dziełach i duszach artystycznych oraz o twórczości prowadzącej do śmierci, to oczywiście Pasierski niczego nie ukrywa. Nie ukrywa faktu, że lubi bawić się w skomplikowane zabiegi literackie. Że sprytnie i w sposób przemyślany kreuje postacie, które czytelnik kocha i nienawidzi jednocześnie. Czytając jego najnowszą powieść, można odnieść wrażenie, że sami jesteśmy częścią tego świata. Świata korpoludków z przekrwionymi oczami, zaciekle walczących o nowe zlecenia, świata w którym człowiek raz zassany, zostaje wyrzuty i wypluty. Ale nie Chabrowski, ten człowiek, proszę Państwa, na dłużej zapada w pamięci. Jest jak bohater utworu dramatycznego, wystawiony na najcięższą próbę, niczym lew walczący z ponurą rzeczywistością i jeszcze bardziej ponurym światem wewnętrznym.
„W imię natury” nie jest lekkim kryminałem, jedną z tych powieści, które raz przeczytane, lądują w koszu niepamięci. Doskonale skonstruowana fabuła, głębokie studium psychologiczne głównego bohatera. Męczarnie i zło, mroczne klimaty, nieraz może zbyt ciężkie, ale właśnie dzięki temu, tak niebywale zakotwiczające w umyśle odbiorcy. Słowa i obrazy dość bolesne, jednocześnie zwiastujące nadejście czegoś dobrego, w końcu po nocy nadchodzi dzień. A za dnia może wydarzyć się coś o wiele, wiele gorszego. Świetne tempo akcji, od połowy jakby przyspiesza, by w końcówce nie dać spokoju. Chce się poznać prawdę, chce się rozwikłać zagadkę, ktoś w końcu musiał coś widzieć, coś słyszeć. No i mój ulubiony motyw, czyli rola gliniarzy w prowadzeniu dochodzenia, rewelacyjny portret starego dochodzeniowca. Pomyśleć, że taką kryminalną zagadkę można połączyć z energią odnawialną. Jak to jednak duże pieniądze i biznesy potrafią zepchnąć człowieka do rynsztoku. Niech dryfuje, tapla się pod pokrywą lodu, niech tkwi w tym lęku i bezradności. Naprawdę mocny kryminał, przepełniony wszystkimi możliwymi stanami emocji. Ukazujący, jak sielankowy, wręcz idylliczny obraz można w jednej chwili roztrzaskać na miliony kawałeczków, na mikrookruchy beznadziei. Jak to, co znane, mocne i trzymające się na fundamentach, staje się zupełnie obce, słabe i pogruchotane. Jest w tym wszystkim determinacja, siła i wola walki, i chyba za to właśnie można pokochać twórczość Pasierskiego. Za bohaterów z którymi w pewnym stopniu każdy z nas może się utożsamiać, odkrywać swoje lęki, obawy, może zacząć sam zadawać trudne pytania. Cofać się do niewyraźnej przeszłości i marzyć o lepszej przyszłości, ale nie takiej, jak u Chabrowskich. W sumie, dlaczego by nie?
„W imię natury” polecam oczywiście fanom literatury kryminalnej oraz miłośnikom thrillerów. Wszystkim spragnionym mocnych wrażeń na silnych dwukołowych maszynach. Tym, którzy chcą poznawać mroczne, niewygodne i śmiertelnie niebezpieczne sekrety. Tajemnice i miraże, świat prawników, artystów i gangsterów. A wierzcie mi, łączy ich naprawdę wiele i nie tylko to jedno dziwne zabójstwo.
Autor: Jędrzej Pasierski
Tytuł: W imię natury
Wydawca: Wydawnictwo Czarne
Rok wydania: 2019
ISBN: 978-83-8049-874-7
Liczba stron: 304