Mężczyzna w czarnej wełnianej czapce. „Piąta ofiara” J.D.Barker

fragm.okładki/Wyd. Czarna Owca

„Dobra, Panie Bishop, zabawa skończona. Jesteś otoczony, poddaj się! Słyszysz, skurczybyku?! [w książce mówili o tobie znacznie gorzej]. Ręce do góry i ani kroku, nie ruszaj się! Albo nie, na glebę gnoju, ale już!”. W takiej sytuacji tyle niezdecydowania? Ileż to razy wyobrażałam sobie zatrzymanie tego zwyrodnialca? Każdego wieczoru miałam nadzieję, że już za moment, za momencik śledczy dorwą i wyrwą tego chwasta. Wierzyłam w to, że o poranku na żółtym pasku pojawi się przynoszący ulgę komunikat „seryjny zabójca zatrzymany”. Nic z tego, Barker uwielbia bawić się emocjami czytelnika. Gotowe rozwiązania, właściwe tropy? Zapomnijcie i już.

Po „Czwartej Małpie” apetyt na kryminalną strawę zdecydowanie się zaostrzył. Wiedziałam już czego się spodziewać w u bohaterów. Po tym co spotkało Pana Cartera (świeć mu nad jego duszą) już nic bardziej przerażającego chyba nie mgło się pojawić. Ale się pojawiło. Pomysł na dręczenie ofiar, jeszcze bardziej pokręcona psychika sprawcy, niezbadane wręcz grzęzawiska zbrodni. Po raz kolejny Barker mi zaimponował, z drugiej strony w trakcie lektury zrodziła się we mnie taka myśl, ażeby żaden psychopata nigdy nie stał się fanem Zabójcy Czwartej Małpy. To jest chyba ten moment w którym życzyłabym sobie, żeby mordercy nie czerpali pomysłów na zbrodnie od posiadających bujną wyobraźnię pisarzy.

fot.A.Ruszczyk

„Piąta ofiara” wnosi do sprawy seryjnego zabójcy nowe, nieznane dotąd fakty. Sam Porter nie odpuszcza, choć jego życie już dawno zamieniło się w zgliszcza. Dlatego tak bardzo kochamy (ja z pewnością) nieustraszonych, niezłomnych, przemielonych przez maszynkę wszelkiej maści patologii policjantów. Porter stanowi kwintesencję tego jaki powinien być śledczy, z krwi i kości. Niestety to nie historia o szalonym zegarze, czas cudownie nie zwolnił, lecz biegnie nieubłaganie, zaś zabójca definitywnie nie zamierza się przebranżawiać. Co tym razem powiedzą zwłoki ofiar zwyrodnialca, czy zmarli są w stanie cokolwiek powiedzieć śledczym o człowieku, który ich tak okrutnie okaleczył? W „Piątej ofierze” tajemniczość i zagadkowość okuta jest grubą warstwą lodu. Zobaczcie, to właśnie to miejsce, gdzie pływają ludzkie zwłoki, gdzie pod pokrywą będącą dziełem pani zimy unoszą się zamarznięte ciała. Pomysłowość Barkera nie ma granic, podobnie jak wyrafinowanie i sztuka grania w ciuciubabkę psychopaty z wciąż pozostającymi za nim w tyle funkcjonariuszami. Co łączy ofiary ze sprawą Zabójcy Czwartej Małpy, czy to kontynuacja krwawych dzieł tego samego zabójcy, czy też na horyzoncie pojawił się jakiś nowy, konkurencyjny morderca? Porażka albo sukces. Triumf nad psychopatą albo bierne gapiostwo. Jaką taktykę obiorą Poole i Porter? Czy dwóch śledczych ma ten sam interes, aby dopaść mordercę? Niezwykle skomplikowane śledztwo, niekończące się wątpliwości, mylne tropy i kolejne analizy. Ten, kto oczekuje szybkiego rezultatu, musi jednak tym razem uzbroić się w cierpliwość. Barker wynagrodzi to solennie pokaźną dawką trudnych emocji. Powrócą wszelkie demony z którymi mieliśmy do czynienia w „Czwartej Małpie”. Odżyją złe duchy przeszłości, a zmarli powrócą, aby odkryć karty prawdy.

Podoba mi się ta historia, kreacje bohaterów, mrok ukryty pod maską każdego z nich. Mimo wszystko nie brak delikatnie przebijających się przez pochmurne niebo promyków nadziei i miłości. Gdzieś w tym oceanie paskudztw, koszmarów i zła, dryfuje ludzkie szczęście. Na niewielkiej tratwie o wątpliwej konstrukcji, ale jest i nie odpuszcza do końca. Podobnie jak tajemnicza Pani NN wraz ze swoim jakże niewygodnym bagażem doświadczeń.  Ona gra i Barker gra – ludzkim życiem, doskonale się w tej grze odnajdując. Zaskakują tam, gdzie sprawy wydają się być wręcz oczywiste. Nie wiadomo kto komu wyrządza przysługę, kto zaś morduje, inspiruje, podsyca do nienawiści. Kim jest człowiek, który zbiera ziarna okrucieństwa, by po latach wykiełkowały z nich potężnych rozmiarów bestie. Potwory zdolne do wszystkiego. Jaką tym razem śledczy zapłacą cenę za poznanie prawdy o dawnych i świeżych morderstwach? Kto z nich na zawsze pożegna się ze służbą, komu zaś dane będzie pożegnać się ze światem żywych? Dużo słów, także tych wrzeszczących z zeszytu. Zapiski mrożące krew w żyłach, jednak nie na tyle gorące, aby skuć lodową pokrywę pod którą widać smutne twarze ofiar. Barker skomponował melodię do iście makabrycznego tańca. Wiedział doskonale, że duchy ofiar staną na drugim brzegu jeziora, a ich śpiew unosić się będzie hen, hen daleko. Ta opowieść mogłaby zakończyć się bajecznie, ale prawda bywa złośliwie okrutna. Masakra i okrucieństwo „Piątej ofiary” nie pozbawiają złudzeń, to jest historia dla dorosłych.

„Dobra, Panie Bishop, zabawa skończona. Jesteś otoczony, poddaj się. Słyszysz, skurczybyku?! Ręce do góry i ani kroku, nie ruszaj się! Albo nie, na glebę gnoju, ale już!”. Teraz już wiem, że tego typu zaklęcia po prostu nie zawsze działają. A chęć zatrzymania psychopatycznego seryjnego mordercy może przerodzić się w prawdziwą obsesję. O szczegóły pytajcie w kostnicy i biurze koronera hrabstwa Cook. Miłego tropienia zabójcy.

Autor: J.D.Barker
Tytuł:
Piąta ofiara
Wydawca:
Wydawnictwo Czarna Owca
ISBN:
978-83-8143-052-4
Liczba stron:
559

Facebook