Właśnie wracam ze spotkania z Aleksem Rymerem, przyznam kawał drania. Ale to właśnie tacy ludzie jak On robią dziś karierę w korporacji. Powiedziałam kawał drania? Pomyliłam się, to kawał cholernego skurczybyka. Nie znoszę go, gdyż pokazał mi najciemniejsze zakamarki tego nędznego świata mieszczącego się na 37 piętrze drapaczy chmur. Prawda jest taka, że Aleks czmychnął z Polski dwadzieścia lat temu. Dla jednych rozpoczął wielką karierę w Green Stone, dla innych schował się pod czerwony parasol bezpieczeństwa. Tak, dokładnie uciekł z Polski do Londynu ze strachu. Przed czym? Przed tym co go tutaj spotkało. Tragedia osobista, rozpacz, zapach materiałów wybuchowych. Jedno buum wystarczyło, by podły Aleks wystraszył się na amen i postanowił ułożyć sobie życie na nowo. Życie drapieżcy, okrutnika, kreatora dramatów ludzi uwięzionych w tabelkach i raportach.
I nagle desantowany do Warszawki postanawia wprowadzić swój, nowy ład korporacyjny. Blef goni drugi blef, na szachownicy biznesowej zostają najlepsze figury. Tu nie ma miejsca na słabych zawodników, tępe pionki, ślepe damy. Damy? Chyba się przejęzyczyłam. W Green Stone nie ma dam, tylko prostytutki przebrane w eleganckie żakieciki. Panie prawniczki, mecenaski bez majteczek, gotowe do działania o każdej porze dnia i nocy. A wszystko to dla dobra szefa, zespołu, wyników. Pomiędzy piętrami i pokojami olbrzymich biurowców toczy się gra pozorów, blefów, intryg. Tacy ludzie jak Aleks, wiecznie głodni i żądni sukcesu wiedzą, że w życiu liczy się jedno: Ja. Oddzielają emocje od zadań, ludzi od funkcji, górnolotne wizje od twardych i nieubłaganych liczb. Bo „Master” to świat gdzie walczysz do końca, do upadłego, po wypiciu morza alkoholu i zażyciu tony narkotyków. Marta jest lepsza od Karoliny, a może Beata chciałaby być równie seksi jak słodka asystentka? W takim świecie jak ten trzeba dawać ciała, by być nadal częścią tego elitarnego zespołu partnerów, decydujących o niesamowitych transakcjach. Kobiety, matki, żony i kochanki. Niespełnione, wyuzdane, tragi-komiczne. Liczące na więcej, dokonujące makabrycznych odkryć w telefonach swoich jakże zapracowanych mężów. Świat „Mastera” pełen jest obłudy i układów, polityka pcha się drzwiami i oknami, w końcu polityka i biznes to jedno i to samo. Niestety walka o wynik, o deal doprowadza do najgorszego – śmierci kilku osób. Gdzie przebiega granica między szantażem, a trudnymi negocjacjami? Jak nieprzyzwoite akcje doprowadzają człowieka do granic wytrzymałości, do chwili w której popełnia samobójstwo. Czy korpoludki skazani są na śmierć z przepracowania? Aleks, Aleks zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Wie nawet jak owinąć wokół palca niewierne mężatki, jak zmusić je do poddaństwa. Ile warte jest ciało kobiety? 10 tysięcy, a może i 100 tysięcy miesięcznie, a może za jeden numerek?
Gdy upada plan B, pojawia się plan C, a z nim bardzo niebezpieczne projekcje zniszczenia przeciwnika. W końcu szef może być tylko jeden. „Master” to opowieść o słabościach ludzi, o pragnieniach, nieudanych związkach, o poszukiwaniu siebie w gąszczu wydarzeń i iluzji. Słabostki są po to, by takim ludziom jak Aleks udawało się osiągnąć cel. Z drugiej strony tacy jak on są chyba w głębi duszy mięczakami, tęskniącymi za matczyną piersią. Niby gardzą ludźmi, a tak naprawdę to prowadzą nieustanny monolog z Nią, która pomimo wyjazdu z Polski nigdy nie zniknęła z jego serca. Ona była, jest i na zawsze będzie w jego umyśle, kobieta, która z chłopca uczyniła prawdziwego faceta, samca alfa.
W powieści pojawia się również ciekawy wątek homoseksualistów, czy geje w korporacji mają szansę na dobre (czytaj: normalne) traktowanie? A może Michał i Maks są skazani na potępienie, nie znalazłszy wśród prawników, analityków i finansistów krzty wyrozumiałości? Wszak miłość nie wybiera, ale ponoć rujnuje niektórym życie. No właśnie „Master” to opowieść o ruinie, o tym jak upadają z hukiem ułożone przez nas zamki z drewnianych klocków. Książka naszpikowana jest zapachami, orientalnymi, egzotycznymi, kobiecymi. Niestety świat wielkich liczb kreowany jest po części przez media, które w jednej chwili wznoszą człowieka na sam szczyt, by w drugiej zgnoić go i zakopać dwa metry pod ziemią. I nikt po nim nie zapłacze. Sensacyjny nagłówek artykułu, czarny PR, wprowadzanie chaosu i zamieszania to tylko niektóre elementy gry.
Czy były komandos wstąpi w szeregi zespołu Aleksa? Czy Janek przetrwa szkołę życia dla dobra swojej ukochanej córki? Kto będzie czyhał na agresywnego i zdeterminowanego Aleksa? Czy wpadnie w sidła innych, równie perfidnie działających cwaniaków? A może cyborg cwaniak może być jeden? Prześliczna May, a może Patrycja z telewizji śniadaniowej, która z nich wytrwa u boku Aleksa prężącego się do zdjęć dla marnych tabloidów? Czy facet o naturze dzikiej bestii jest w stanie zachwycać? Jest w stanie działać społecznie, wielkodusznie, dla dobra niedoszłych samobójców? Czy z wielkiej próżności zrodzi się potrzeba bycia mecenasem sztuki? Jak to jest, że do takich draniów lgną piękne kobiety? A lgną i to hurtowo.
W korpomafii nie ma miejsca na litość, jest za to podrabianie podpisów, knucie spisków, seks na biurku szefa i morze zgorszenia. A może wcale tak nie jest, może tak właśnie działa ten świat, gdzie czas i pieniądz odbierają ludziom godność? No, ale dzięki temu mają super samochody, ubierają się wyłącznie w zapach perfum i mają wszystkich w nosie…
„Mastera” polecam wszystkim młodym ludziom, którzy właśnie planują karierę w Wielkim mieście, zastanawiają się co mogą robić w szklanych biurowcach. Czy jako przestrogę? Nie koniecznie, może bardziej jako życiowy poradnik, kompas w którym drogę wyznaczają trzy „pe” podłość, próżność i pazerność. Oczywiście jak najbardziej zachęcam do lektury wszystkich, którzy odczuwają zero skrupułów, empatii czy moralności. Dla Was będzie to nie lada gratka. Szczególną zachętę do „Mastera” kieruję do mężczyzn, którzy zachwycili się lekturą w stylu Greya. No Panowie i tutaj znajdzie się odrobina, a może i więcej męskiej fantazji o podbojach seksualnych. Od słów do czynów!
Autor: Olgierd Świerzewski
Tytuł: Master
Wydawca: Warszawskie wydawnictwo literackie MUZA SA
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-287-0309-4
Liczba stron: 527
Masz świetny styl. Świetna recenzja. Ja książką byłam zachwycona. Polecam każdemu!
Mnie książka mocno oczarowała. Planuje przeczytać ją jeszcze raz.
Ja podobnie, zdecydowanie wrócę jeszcze do lektury. Pewnie w momencie, kiedy zacznie mnie kusić praca w jakimś korpo