Fałszerz: Jechałem na tym wózku dość długo

fot.AR

Mógł zostać wybitnym artystą, ale został sławnym przestępcą. Zarabiałby krocie, podróżował w najbardziej egzotyczne zakątki świata, korzystałby z życia. Tak mogłoby być, ale stało się inaczej. Widocznie taki już jest nasz los, przewrotny, płatający figle. Kim jest jeden z najzdolniejszych osadzonych, skąd wzięła się legenda o „Matejce z Monte” i ile w tej legendzie ukrytej jest prawdy?

Historia Zdzisława N. wzbudza żywe zainteresowanie wśród miłośników podziemia świata kryminalnego. Jego postać z pewnością intryguje najzdolniejszych fałszerzy na całym świecie, ale nie tylko ich. W końcu tak wytrawnym oszustem zainteresowali się swego czasu nawet przedstawiciele Secret Service. Czego się od niego nauczyli, jaką wiedzę o kunszcie kryminalnego artysty odkryli? Czy z wiedzy tej korzystały kolejne pokolenia policjantów i przestępców?

„Przepis na fałszerza” w istocie nie jest gotowym przepisem na sukces, ani też zbiorem wskazówek, dzięki którym można sobie zniszczyć życie. Nie stanowi też kwint esencji zła, choć umówmy się, że fałszowanie dokumentów jest postrzegane jako niegodziwość. Jednak w tym nad wyraz ciekawym, zbeletryzowanym reportażu to nie zepsucie, mrok, czy patologia stanowią główny trzon, lecz los jako karuzela decyzji i związanych z nimi nieuchronnych konsekwencji. Nietuzinkowa osobowość Zdzisława N. wyposażona w wady i zalety staje przed czytelnikiem z paletą barwnych opowieści. Wesołych i smutnych, pełnych dramatyzmu, bólu, ale także tych, które na pewien czas pozostawiają uśmiech na twarzy czytającego. Jednego nie można odmówić Matejce – ciekawego życia, pełnego zawirowań, nieznoszącego monotonii i spokoju. „Przepis na fałszerza” dowodzi, że za każdym osadzonym kryje się pewna historia, której dogłębne poznanie umożliwia właściwą ocenę przestępczych motywacji. Dzięki tego typu publikacjom mamy wyjątkową okazję poznać życiorysy ludzi, którzy z różnych powodów zbłądzili. Weszli na krętą ścieżkę przestępstwa i długo nie potrafili odnaleźć tej właściwej, prowadzącej do życia w zgodzie z sumieniem, normami i kodeksem karnym.

fot.AR

Skłaniająca do refleksji, osobista, momentami dość przejmująca opowieść niewątpliwie zdolnego człowieka. Z drugiej strony zabawna, chichocząca z ludzkiej bezmyślności historia dobrego, choć skrzywdzonego przez los artystę. Seria niekiedy trudnych pytań zadanych przez Magdę Omilianowicz stawia „Matejkę” w niekomfortowej roli. Oto musi się zmierzyć nie tylko z własną i co tu dużo ukrywać, niechlubną przeszłością, ale i z mniej optymistyczną teraźniejszością. Życie niczym śmietnik, przyjaciele niczym najgorsi wrogowie. Komu można ufać, a kogo lepiej unikać szerokim łukiem? Miłość, nie zawsze poezją będąca i marzenia wciąż na wagę złota, nie taniej podróbki. Czego pragnie „Matejko z Monte”, w jaki sposób postrzega swoje dotychczasowe życie, jak zapatruje się na przyszłość? Co czuje będąc bujanym w bezdusznych ramionach wymiaru sprawiedliwości? Na te i wiele innych, ciekawych pytań, odpowiedzi znajdziecie w „Przepisie na fałszerza”.

Gorąco polecam wszystkim zainteresowanym psychologią śledczą, portretami przestępców i kryminogennymi czynnikami przestępczości. Z pewnością książka zachwyci entuzjastów kryminalistyki, w końcu Zdzisław N. uchyla rąbka tajemnicy zdradzając co nieco ze swojej „działki”. Zdolny, utalentowany człowiek o nietuzinkowym życiorysie. Wart uwagi, wart poznania, zdecydowanie wart miana króla fałszerzy.

Autor: Magda Omilianowicz
Tytuł:
Przepis na fałszerza
Wydawca:
REPORTER Magda Omilianowicz
Rok wydania:
2020
ISBN:
978-83-941815-3-6
Liczba stron:
202

Facebook