Wolę siedzieć, niż dalej tak żyć

zdjęcie poglądowe, źródło: SW

Do zbrodni dochodzi z powodu bezradności i braku wiary w to, że sytuacja może się zmienić. Osoba jest pozbawiona nadziei na to, że istnieje inne wyjście. Przypomina mi się sytuacja kobiety, która korzystała z leczenia psychiatrycznego, ale skala przemocy w domu nasilała się. Mąż był policjantem na emeryturze, myśliwym, poważanym urzędnikiem. Szarmancki, przystojny z chudą i wiecznie smutną żoną. Ta, po 15 latach straszenia (że będzie zabita), bicia, poniżania, przystawiania jej broni do głowy, podała mężowi przepisane przez psychiatrę środki na uspokojenie, po czym pchnęła go śmiertelnie, wielokrotnie nożem.

Z Iwoną Wojnowską, psychoterapeutką – rozmawia Anna Ruszczyk.

Czy istnieje jedna, uniwersalna definicja przemocy, w czym się ona przejawia?

Problem z definicją polega na tym, że jest to pojęcie raczej polityczne, niż termin naukowy. Najczęściej zastępowany jest takimi pojęciami jak brutalność, okrucieństwo, przestępczość. Przemoc rozumiemy najczęściej i dostrzegamy ją tam, gdzie występuje wyraźna nierównowaga sił, gdzie silniejszy celowo wyrządza szkodę słabszemu z różnych powodów. Zatem przemoc jest intencjonalnym i zamierzonym działaniem człowieka, ma na celu kontrolowanie i podporządkowanie ofiary. Jest zjawiskiem niezależnym od kultury, wyznania, środowiska, wykształcenia, poziomu intelektualnego czy przynależności do grupy społecznej.

W jaki sposób doświadczanie przemocy może mieć wpływ na życie ofiary?

Umówmy się, że ofiarą może stać się absolutnie każdy. Nie dotyczy to absolutnie jednostek słabszych czy w jakiś sposób odróżniających się od pozostałych w danej grupie społecznej. Fantazja jaką posiadają osoby stające się „katami” dyktuje tutaj trochę nam rozwój wypadków. Czasem wystarczy znaleźć się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Kobiety silne trafiając na stalkera w miarę upływu czasu i nieustannego nękania (tak samo jak żony w toksycznych związkach tracąc wiarę w to, że kiedyś skończy się dręczenie) poddają się lub stają agresywne. Ich wystarczające dotychczas mechanizmy obronne zawodzą i staje się oczywiste, że coś się musi zmienić. Tylko, że odkrycie tego czegoś trwa i nie zawsze są to zachowania akceptowalne. Bywa, że osoba w sytuacji przemocowej boryka się z myślami o sobie, jako kimś niekompetentnym, zasługującym na karę, stara się dostosować do absurdalnych często wyobrażeń oprawcy, ale odnosząc wciąż porażkę, myśli o sobie coraz gorzej. Nieadekwatna ocena własnej osoby wynika z doświadczania nie tylko przemocy fizycznej i seksualnej, ale przede wszystkim psychicznej. Negatywne nastawienia do siebie powodują o wiele częstsze obwinianie siebie o zaistniałe negatywne wydarzenia, niż ma to miejsce u osób nie doznających przemocy. Ofiary przemocy często przejmują odpowiedzialność za swoją wiktymizację. Badania Blackmana ukazały, że nawet 60% ofiar przemocy w związku obwinia siebie za jej zaistnienie, a jedynie 22% zrzuca winę na sprawcę. Nasilają się takie zachowania jak syndrom sztokholmski czy agresja zarówno wobec oprawcy, jak i siebie lub dzieci. Pojawiają się objawy somatyczne i psychiczne, zaczyna sypać się zdrowie i człowiek dodatkowo budzi się w pułapce jaką poniekąd sam zbudował. Tłumione emocje szukają ujścia. Bywa, że osoba doświadczająca przemocy nie potrafi później poukładać sobie życia.

Kiedy ofiary przemocy zaczynają szukać pomocy, czy zawsze szukają?

Nie zawsze szukają pomocy. Są takie środowiska, gdzie jest bardzo silny przekaz „brudy pierze się we własnym domu” czy „nie srania we własne gniazdo”. Dopiero sytuacja kryzysowa sprawia, że ofiara zaczyna mówić. Bywa, że wielokrotnie po pobiciu zgłasza problem jaki istnieje w domu, a później, po paru dniach, wycofuje sprawę. Najczęściej kobiety na początku próbują wytłumaczyć sprawcę, „był pijany i dlatego uderzył, bo się zdenerwował” bądź „to moja wina, niepotrzebnie ciągnęłam temat”. Sprawcy coraz częściej stosują przemoc emocjonalną, którą trudno udowodnić. Nauczyli się, że bicie pozostawia ślady na ciele, słowa trudniej udowodnić. Roztrzęsiona i chaotyczna partnerka często nie sprawia wrażenia wiarygodnego świadka. Walker w swoich badaniach zauważyła, że wiele bitych kobiet, nie uciekało od swoich oprawców, lecz podejmowały jedynie wysiłki mające na celu zmniejszenie występowania przemocy w przyszłości, zwykle bezskutecznie. Sytuacja powtarzającej się, zagrażającej zdrowiu lub życiu przemocy ogranicza zdolność percepcyjną osoby krzywdzonej i koncentruje jej uwagę tylko na agresji wobec nich stosowanej, uniemożliwiając analizę czegokolwiek poza nią. Działania ofiary skoncentrowane są przede wszystkim na obniżeniu doświadczenia na tu i teraz doświadczania przemocy niż na długofalowych działaniach mających przynieść korzyść za jakiś czas. Nazywamy to syndromem wyuczonej bezradności.

Jak postrzegany jest przez nie sprawca, jakie emocje w nich wywołuje?

Sprawca przemocy nie od razu nim zostaje. Na początku relacji stara się ukazać z jak najlepszej strony, tworzy wrażenie hoolywodzkiej bajki, bardzo szybko padają deklaracje miłości „do grobowej deski”, wyjątkowości „jesteś inna niż pozostałe kobiety”, „chciałbym żebyś została matka naszych dzieci”. To mocne komunikaty dla spragnionej miłości, być może doświadczającej wcześniej braku zainteresowania lub najnormalniej w świecie zapracowanej kobiety. Sprawca wzmacnia przekaz opowiadając ofierze, jakie miał trudne dzieciństwo, ile kobiet go oszukało, jak bardzo się starał, a ofiara zaczyna wierzyć, że jej miłość stanie się lekiem na całe zło. Nagle doświadcza ona efektu zmiany Kopciuszka w Księżniczkę i to działa. Zakochana, zauroczona szarmanckim zachowaniem kobieta ulega, stając się bezwolna wręcz i zaczyna się bajka. Amnesty International opublikowała w latach 70. ubiegłego wieku „tabelę przemocy”, zawierającą szczegółowy opis technik zniewalania. Badacze odkryli, że sposoby podporządkowywania ofiar przemocy w rodzinie są podobne do metod przymusu stosowanych wobec jeńców wojennych, określanych jako „pranie mózgu”. Jako pierwsza zwróciła na to uwagę Diana Russell w książce „Rape in Marriage” („Gwałt w małżeństwie”). Kobiety bite w celu obrony przed lękiem, wstydem, czy też poczuciem winy stosują często (oczywiście w sposób nieświadomy) mechanizmy obronne. U ofiar przemocy można zauważyć cały wachlarz mechanizmów od racjonalizacji, przez projekcję, wyparcie, tłumienie, fantazjowanie, internalizację, aż po reakcje upozorowane. Oczywiście występowanie mechanizmów obronnych jest naturalne, lecz gdy ich ilość i częstość pojawiania jest zbyt duża, to zaczynają one hamować rozwój psychiczny, gdyż cała energia wykorzystywana jest do obrony przed lękiem.

Czego obawiają się ofiary przemocy?

Najczęściej obawiają się o swoje życie. Co czwarta kobieta będąca w sytuacji przemocowej, około 38%, ginie z rąk swojego partnera. Drugą rzeczą jest to, że kobieta zna często takie zachowanie z domu rodzinnego. Terapeuci często używają stwierdzenia, że dziecko oddycha napięciem, i potem dorosły woli pozostać w relacji przemocowej, bo po prostu wie, jak się w niej poruszać. Można się nauczyć bycia ofiarą przemocy, a granice odporności przesuwają się coraz bardziej. Te osoby bardzo często po prostu nie wiedzą co to jest normalna relacja. Kolejna rzecz to osobowość zależna i uległa. Kobieta w zamian za pozorne poczucie bezpieczeństwa zgadza się na przemoc. Miałam pacjentkę, która była przekonana, że dzieci gorzej zniosą rozwód niż to, że ojciec jest chamski dla niej i od czasu do czasu ją pobije. Dorosłe dzieci i tak ciężko zniosły fakt rozwodu. Często odpowiedzialność za rozbicie rodziny i poczucie winy stoją na przeszkodzie ku temu, by kobiety zmieniły stan rzeczy. Co więcej, społeczeństwo niestety często posługuje się stwierdzeniem „kobieta wsadziła do więzienia”, a on często był miły dla sąsiadów, jako pracownik rzetelny. Do tego dochodzi brak wiary, że coś można zrobić. Niestety równie często mamy do czynienia z opieszałością służb oraz niezrozumieniem sytuacji, co przyczynia się do tego, że ofiary rezygnują i wycofują się nawet z podjętych działań.

Żonobójcy, mężobójczynie. Zabójstwo partnerki lub partnera. Dlaczego w związkach dochodzi do zbrodni?

Do zbrodni dochodzi z powodu bezradności i braku wiary w to, że sytuacja może się zmienić. Osoba jest pozbawiona nadziei na to, że istnieje inne wyjście. Przypomina mi się sytuacja kobiety, która korzystała z leczenia psychiatrycznego, ale skala przemocy w domu nasilała się. Mąż był policjantem na emeryturze, myśliwym (w domu była broń), poważanym urzędnikiem. Szarmancki, przystojny z chudą i wiecznie smutną żoną. Ta, po 15 latach straszenia (że będzie zabita), bicia, poniżania, przystawiania jej broni do głowy, podała mężowi przepisane przez psychiatrę środki na uspokojenie, po czym pchnęła go śmiertelnie, wielokrotnie nożem. Powiedziała: „wolę siedzieć, niż dalej tak żyć”. Mężczyźni zabijają z miłości. Nie mogą pogodzić się z faktem, że ona chce odejść.

Co jest tym punktem krytycznym, który sprawia, że ofiara decyduje się zaatakować sprawcę?

W człowieku coś pęka. Traci nadzieję. Często jest to akt jednorazowy, ofiara w odruchu obronnym zadaje cios. Groźba wybicia zębów, pobicia. Sytuacja, która już była, bo ona nie ma dwóch wybitych wcześniej zębów albo miesiąc temu obudziła się na OIOM (pobita przez męża). To wszystko sprawia, że lęk i strach są tak naprawdę punktem krytycznym. W drugą stronę, często bywa to też akt podczas libacji alkoholowej czy imprezy zakrapianej – właśnie w takich sytuacjach w Polsce najczęściej dochodzi do zabójstw.

Jednorazowy akt przemocy, sporadyczny, wieloletnie znęcanie. Czy częstotliwość doświadczania przemocy ma wpływ na postrzeganie przez ofiarę własnej sytuacji?

Jednorazowy akt przemocy, po której kobieta czy mężczyzna decydują się odejść raczej nie zaburza u osoby obrazu siebie ani poczucia własnej wartości. Natomiast sytuacja kiedy po jednorazowym akcie ofiara zostaje świadczy o tym, że zaczyna wchodzić w toksyczną relację. Później, przez lata bycia w kole przemocowym, traci ona poczucie własnej wartości, zaczyna wierzyć, że gdyby była inna, to nie byłoby takich sytuacji.

Czy zabójstwo oprawcy „rozwiązuje problem” z którym nie potrafiła sobie poradzić ofiara przemocy?

Bywa, że niestety tak. Ofiara na terenie więzienia w końcu jest bezpieczna i otrzymuje adekwatną pomoc.

Jakie emocje najczęściej towarzyszą kobietom, które zabiły swojego męża, partnera?

Kobiety mówią o tym, że były początkowo w szoku, że to zrobiły (mówię o tzw. potocznie rozumianym, działaniu w afekcie). Potem wpadały w panikę, najczęściej chciały ratować. Te, które po wielu latach to zrobiły, mówią o smutku i żalu. Często są już w depresji kiedy dokonują takich czynów. Czasem decyduje impuls, okoliczności, zaburzenia afektywne, niewidoczne na zewnątrz.

Jakiej pomocy potrzebują i czy ją otrzymują?

Są policjanci kompetentni w swoich działaniach, rozumiejący sytuację ofiary. Niestety bywa też tak, że ofiara jest porządkowana, na przykład: „proszę się uspokoić, bo zabierzemy Panią”. Trzeba rozumieć, że bardzo często ofiara jest roztrzęsiona, krzyczy, a sprawca zachowuje się w sposób spokojny. Przerzucenie na samorządy obowiązku powoływania zespołów interdyscyplinarnych, biurokracja, sprawiają, że udzielanie pomocy trwa miesiącami. O ofiarach napisano więcej niż o sprawcach, ale należy zwrócić uwagę, że często mężczyźni stosujący przemoc wobec żon według badaczy problemu są niepewni siebie, z poczuciem niższości, niedostosowania i lękiem przed porzuceniem.

Co zrobić, by do tak drastycznych sytuacji dochodziło jak najrzadziej?

Dobrze byłoby mądrze wspierać rodziców znając mechanizmy przemocowe. Potrzebna byłaby współpraca wielu służb, a tutaj myślę, że nie wszystko gra. Ludzie nie chcą wchodzić w konflikt z rodzicami. Można byłoby może zastanowić się nad skróceniem procedur i biurokracji, przeszkolić osoby do pracy z ofiarami i sprawcami. To trudna i obciążająca emocjonalnie praca dla pomagaczy. Bardzo często ofiary przemocy wycofują się z pracy terapeutycznej. Są to osoby często nadwrażliwe, skłonne do doświadczania wielu negatywnych emocji, nadmiernie samokrytyczne, wykazujące obniżone umiejętności radzenia sobie ze stresem, a także zachowujące znaczną rezerwę w kontaktach interpersonalnych przez co wydają się być łatwym obiektem ataków agresora. Okazywana przez nich nieśmiałość, zaniżone poczucie własnej wartości oraz preferencja samotnego spędzania czasu może stanowić czynnik determinujący pewność siebie i poczucie bezkarności sprawcy.

Dziękuję za rozmowę

Facebook