POGO. Życie i śmierć

fragm.okładki/Wydawnictwo Dowody na Istnienie

Pędzą na sygnale, już wiadomo że coś się dzieje. Trzeba uratować czyjeś życie, bo przecież na śmierć jeszcze jest zbyt wcześnie. Nie umieraj mi teraz! Pomarańcz bijący z ich służbowych ubrań daje ostro po oczach, w końcu kolor ten jest energetyczny, według naukowców nastraja pozytywnie. Gnają na bombach budząc uśpione miasta i zapadłe wsie. Nie każdy ich kocha, co jest zupełnie niezrozumiałe. Przecież są wysłannikami, których misja polega na niesieniu pomocy. Batman też pomagał ludziom, miał przy tym niczego sobie pelerynę. Oni tego skrawka materiału jednak nie potrzebują, tak sądzę, ale mogę się mylić. Dzwoń po karetkę!

Pracowaliście w pogotowiu, byliście klientami służby zdrowia? Jeśli jeszcze nie, to nic straconego. Prędzej czy później większość z was wykręci jednak ten numer z prośbą o pomoc. Głupie żarty już dawno się skończyły, na dnie beczki medycznego humoru pozostał gęsty osad, skoncentrowana wydzielina brudu i wszelkiej maści patologii. Jak to jest być ratownikiem? Kiedyś też się nad tym zastanawiałam. Teraz już nie muszę, bo przeczytałam „POGO”, i wiem doskonale JAK TO JEST. Polecam, namawiam, a wręcz nachalnie narzucam się z propozycją: przeczytajcie tę książkę koniecznie. Jeszcze dziś, najpóźniej jutro, zanim krzykniecie: „Dzwoń po karetkę!”.

Każdego dnia i każdej nocy dochodzi w służbie zdrowia do zdarzeń, które wydawałoby się trafiają wyłącznie do filmów Patryka Vegi. Patryk nie musi niczego wymyślać, dramatyczne sceny nie są wytworem ludzkiej wyobraźni, są faktem, który się nieustannie dokonuje. Wyjazd za wyjazdem, tragedia jedna większa od drugiej. O tym wszystkim pisze Jakub Sieczko, o niekończącej się serii zdarzeń, którymi uczestnikami stają się ratownicy medyczni. Zgłoszenia brzmiące jak zapowiedź mrożącego krew w żyłach thrillera. Ranni, krwawiący, nie wykazujący oznak życia, a przecież trzeba żyć. Przeczytajcie koniecznie o codzienności i rzeczywistości w której funkcjonują ratownicy. Przyjmijcie niezagrażającą waszemu zdrowiu dawkę wiedzy z wiarygodnego źródła. Jeśli się dobrze wczytacie to zapewniam was, że wyleją się z tych historii litry łez, potu i krwi. Czy praca w stołecznym pogotowiu ratunkowym może okazać się przepustką do bram piekła? Z jakimi problemami muszą zmierzyć się ratownicy, aby wykonywać swój zawód zgodnie ze sztuką. Czy to nadal sztuka, a jeśli tak, to dramat, czy komedia? Pytanie kluczowe: jak pracować, by nie zamordować kogoś lub siebie?

Dzwoń po karetkę! Wezwij pomoc, a potem zobacz jak stado bezmózgów atakuje ratowników medycznych. Niech ratują twoich bliskich, nawet gdy znajomi obrzucają ratoli najbrzydszymi inwektywami pod słońcem. Ciesz się, że dojechali na czas, bo dla kobiety potrąconej przez dalekobieżny raczej już za późno. Fajnie że są prawda? Znają się na budowie naszych fantastycznych ciał, które tak chętnie wystawiamy we Władku tłocząc się jak sardynki w puszce. Ratownicy są naprawdę potrzebni, nie znam nikogo, kto by ich nie potrzebował. Skoro tak jest, to czemu w Polsce mamy taki problem z ratownictwem medycznym? Dlaczego ludzie, którzy mają wiedzę i doświadczenie odchodzą, nie oglądając się za siebie? Dlaczego lata nauki i praktyki są deptane przy aplauzie ministrów, dyrektorów, szefów i innych ważniaków? My też zresztą niewiele robimy, żeby ratownikom żyło się po prostu dobrze, nie interesuje nas ich los, tuż po tym, jak uzyskamy od nich oczekiwaną pomoc. To teraz zadzwoń po karetkę!

Ta książka, zobaczcie, taka niewielka w swych rozmiarach jest napisana o gigantycznych sprawach, o wielkich problemach każdego z nas, pacjenta służby zdrowia. Debaty mają sens? Burze po wypowiedziach znanych celebrytów, durnych polityków, bezczelnych suwerenów – to taka pożywka z której korzystamy, by wyrazić swoją opinię, a w tym staliśmy się mistrzami. Dlaczego tak mało i niesłyszalnie rozprawiamy o kondycji służby zdrowia? Łatwiej wyśmiać, zbluzgać, zbesztać? Gdzie merytoryczne dyskusje, konkretne programy, przejrzyste wyliczenia? Naprawdę kompletnie nam nie zależy na naszym zdrowiu i życiu? Poddaliśmy się walkowerem, a co się wydarzyło w szatni, to już na zawsze tam pozostało.

Wypadek straszny się zdarzył, koszmarny, komuś głowę urwało. Gapie nagrywający smartfonem całą akcją ratunkową nawet nie podjęli się wyzwania przyszycia brakującej głowy. Dlaczego? Pytanie „dlaczego” jest kluczem, który otworzy przed wami wrota do piekielnie ciężkiego świata. Jakub Sieczko pisze bez znieczulenia, nie ma żadnych podchodów, nieśmiałości, zaczerwienionych policzków. Historie, którymi się dzieli z czytelnikami są autentyczne a przez to bolesne. Wydarzyły się naprawdę, dzieją się każdego dnia i każdej nocy. To życie na pełnej adrenalinie, którą teraz macie okazje poczuć.

Dużo mogłabym jeszcze napisać o tej książce. To jedna z tych, co potrafi porządnie głowę przeorać, i nie jest to żaden chwyt marketingowy, bo za tę recenzję nie dostanę ani jednej złotówki. Nie wszystko da się przełożyć na pieniądz, są też sprawy ulotne, niedające się uformować w cyfry. To sprawy ostateczne, tragiczne, ludzkie. Przeczytacie o nich w „POGO”, bo wiem że przeczytacie. Taka mała książka, a tak mocnego daje kopa. Coś autor musiał do niej dosypać. Dzwoń po karetkę!

Wczoraj znów ktoś przeszedł w niedozwolonym miejscu, kierownik pociągu poinformował podróżnych o wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Atmosfera zgęstniała, gdyby mogli to udusiliby kierownika gołymi rękami. Tego co się rzucił pod pociąg nazwali „samolubnym chujem”. Jak już spotkacie na swej drodze ratownika medycznego to proszę, nie zapomnijcie być dla niego tak po ludzku miłym. Ratownik medyczny to też człowiek, chociaż teraz po lekturze „POGO” myślę sobie, że to jakaś nadludzka istota, bez skrzydeł i niepotrzebnej peleryny.

Autor: Jakub Sieczko
Tytuł: POGO
Wydawca: Wydawnictwo Dowody na Istnienie
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 120

Facebook