Zastosowanie implantoskopii byłoby szczególnie skuteczne w przypadkach, w których identyfikacja za pomocą tradycyjnych metod jest znacznie utrudniona lub wręcz niemożliwa. Dotyczyło by to między innymi przypadków, w których zwłoki są rozkawałkowane czy też zwęglone (jako przykład można podać masowe katastrofy, pożary czy wybuchy), ale także te, w których odnalezione zostały jedynie części zwłok czy szczątki ludzkie, jak również zwłoki dotknięte daleko posuniętym procesem rozkładu, jeżeli byłby obecny w nich indywidualnie oznaczony implant.
Z Eweliną Wojtków-Felszer mgr prawa, laureatką Konkursu im. prof. Tadeusza Hanauska na Pracę Roku z Dziedziny Kryminalistyki, autorką pracy pt. „Implantoskopia – metoda identyfikacji osób i zwłok na podstawie wszczepionych implantów”, aplikantem adwokackim – rozmawia Anna Ruszczyk.
Co się kryje pod pojęciem implantoskopii?
Implantoskopia jest to metoda kryminalistycznej identyfikacji osób i zwłok na podstawie implantowanych do organizmu, oznaczonych indywidualnie wszczepów metalowych. Autorem tego neologizmu, jak i jego definicji, jest dr Mirosław Kaliszczak. W mojej ocenie można jednak rozszerzyć tą definicję na wszelkie wszczepy implantowane do ludzkiego organizmu, nie tylko te metalowe. Już w latach 90. XX w. dr Kaliszczak zwrócił uwagę na to, że kryminalistyka należy do nauk, które zapoczątkowały swój byt od adaptacji do swoich potrzeb osiągnięć innych dyscyplin, a zwłaszcza technicznych i przyrodniczych. Można tutaj wymienić jako przykłady takie dyscypliny jak medycyna sądowa, stomatologia, antropologia medyczna, psychiatria czy toksykologia. Jednakże, implantom kryminalistyka nie poświęciła zbyt wiele uwagi. Dotyczy to przede wszystkim dziedziny medycyny, jaką jest implantologia. Jest ona nauką o wprowadzaniu implantów do żywego organizmu, jak również ich interakcjach, budowie, właściwościach oraz warunkach, które niezbędne są do „przyjęcia się” wszczepu oraz przyczynach ich ewentualnego odrzucenia. Wszczepy, które są implantowane zarówno w celu uzupełnienia, zastąpienia lub spełniania funkcji odpowiednich tkanek są nośnikami cech indywidualnych, które mogą posłużyć do identyfikacji zarówno zwłok, jak i osób żywych. Według dr Kaliszczaka, aby termin „implantoskopia” mógł funkcjonować jako w pełni skuteczna metoda, muszą być spełnione dwa postulaty – po pierwsze – każdy wprowadzony do organizmu człowieka implant musi być oznaczony indywidualną sygnaturą, a po drugie – utworzony zostałby Centralny Rejestr Implantoskopijny (CRI). Jeżeli spełnione zostałyby te dwa postulaty, implantoskopia mogłaby zacząć być w pełni stosowana. Implantoskopia z jednej strony jest neologizmem, ponieważ nie jest powszechnie stosowaną metodą, a jeżeli już używane są techniki, które jej odpowiadają, nie są one określane takim terminem. Jednakże z drugiej strony, termin ten zaproponował dr Kaliszczak ponad ćwierć wieku temu, a mimo to, nadal nie zostały podjęte kroki ku wprowadzeniu tej metody do powszechnego użytku.
Na czym dokładnie polega nietypowa metoda identyfikacji zwłok dokonywana na podstawie wszczepionych implantów?
Metoda ta, według dr Kaliszczaka, miałaby polegać na tym, że kiedy implant zostanie ujawniony za pomocą diagnostyki obrazowej lub sekcji zwłok, biegli z zakresu medycyny sądowej czy antropologii wpisywaliby do protokołu oględzin zewnętrznych i wewnętrznych fakt obecności implantu wraz z jego indywidualnym numerem. Następnym krokiem byłoby przekazanie ów protokołu funkcjonariuszom Policji, którzy sprawdziliby w CRI, czy został odnotowany zabieg z użyciem implantu o określonym oznaczeniu. Jeżeli posługując się tą bazą uzyskaliby oni wynik w postaci tożsamości pacjenta, nie trzeba by było podejmować czasochłonnych czynności, takich jak próba odnalezienia producenta implantu, placówki, która zakupiła implant z danej serii oraz skontaktowanie się z osobami, którym wszczepione zostały implanty o tym samym numerze seryjnym w celu odnalezienia osoby odpowiadającej cechom określonym przez biegłych podczas sekcji, jak ma to miejsce obecnie.
Przy jakiego typu zdarzeniach metoda ta znalazłaby zastosowanie?
Zastosowanie implantoskopii byłoby szczególnie skuteczne w przypadkach, w których identyfikacja za pomocą tradycyjnych metod jest znacznie utrudniona lub wręcz niemożliwa. Dotyczyło by to między innymi przypadków, w których zwłoki są rozkawałkowane czy też zwęglone (jako przykład można podać masowe katastrofy, pożary czy wybuchy), ale także te, w których odnalezione zostały jedynie części zwłok czy szczątki ludzkie, jak również zwłoki dotknięte daleko posuniętym procesem rozkładu, jeżeli byłby obecny w nich indywidualnie oznaczony implant.
Z jakimi trudnościami wiąże się stosowanie implantoskopii?
Metoda ta jest częściowo używana w praktyce, lecz nie została sformalizowana, jak inne, np. daktyloskopia czy balistyka. Obecnie implanty stanowią jedynie element pomocniczy przy identyfikacji. Nie można jednak mówić o dokonaniu kategorycznej identyfikacji jedynie na podstawie wszczepionego implantu. Jest to w dużej mierze spowodowane tym, że ustawodawca nie nakłada na producentów implantów obowiązku oznaczania ich produktów w określony przez ustawę sposób oraz tym, że nie istnieje ogólny rejestr, który skupiałby numery większości wszczepionych implantów (tych, na których możliwe jest naniesienie takiego oznaczenia). Czynnikiem uniemożliwiającym dokonania takiej identyfikacji jest również to, że obecnie implanty używane w chirurgii są oznaczane numerem serii, czy też numerem produkcji, a nie indywidualnym dla każdego z nich oznaczeniem. Numerując je w ten sposób produkuje się kilkadziesiąt czy kilkaset sztuk implantów w ramach jednej serii czy partii mających identyczne numery seryjne. Po zwróceniu się o udzielenie informacji przez producenta może on nam jedynie powiedzieć jakiej placówce została sprzedana dana seria czy poszczególne implanty do niej należące. Kolejnym krokiem musi być zawężenie grupy osób, którym zostały wszczepione identyczne implanty, do tych, które pasują do opisu przekazanego przez biegłych. W wielu przypadkach lekarze nie są skłonni wydawać kart medycznych pacjentów powołując się przy tym na tajemnicę lekarską, co również stanowi utrudnienie. Natomiast informacje dotyczące implantów zębowych są bardzo trudne do uzyskania, ponieważ w większości gabinetów stomatologicznych, lekarze nie prowadzą kart dentystycznych pacjentów, a sam pacjent może zmieniać lekarza w trakcie leczenia, co również utrudnia uzyskanie pantomogramów, z którymi można by było porównać te, wykonane postmortem. W związku z tym, że nie istnieje ogólny rejestr implantów, gdzie danemu implantowi odpowiadałaby tożsamość konkretnego pacjenta, który przeszedł zabieg wszczepienia implantu o określonym numerze, możemy jedynie porównać dokumentację medyczną antemortem osoby, co do której istnieje podejrzenie tożsamości, z dokumentacją utworzoną postmortem. Jednakże nie można wtedy mówić o pewności, a jedynie o prawdopodobieństwie tego, że jest to ta sama osoba. Dlatego też, obecnie możemy mówić jedynie o projekcie tej techniki, jak i projekcie utworzenia Centralnego Rejestru Implantoskopijnego.
Czy ten system posiada wady?
Oczywiście, jedną z wad, które dostrzegam w tym systemie jest to, iż w porównaniu z np. SI CEPIK, baza ta nie byłaby prowadzona jedynie przez funkcjonariuszy państwowych, którymi są Policjanci. Dane dotyczące numerów implantów i przypisywanych im pacjentów, dostarczaliby w formie zawiadomień lekarze, którzy jednak nie są organami ścigania. Dane, pomimo tego, że byłyby wprowadzane przez funkcjonariuszy Policji, nie mogłyby zostać w żaden sposób zweryfikowane przez Policję. W niektórych przypadkach mogłoby dojść do ich sfałszowania i lekarz mógłby np. celowo przypisać dane innego pacjenta implantowi o konkretnym numerze, za co przyjąłby odpowiednią korzyść majątkową. Nie twierdzę, że byłyby to częste przypadki, ale nie można wykluczyć, że takie by się nie pojawiły. Wynik uzyskany w ten sposób sprawiłby, że dana osoba, czy też zwłoki nie zostałyby poprawnie zidentyfikowane. Mając jednak na uwadze, że mogłyby to być przypadki skrajne, albo że w ogóle takowe by nie wystąpiły, należy dać lekarzom odpowiedni kredyt zaufania w tej sprawie, ponieważ w przeciwnym wypadku rejestr taki w ogóle by nie powstał. Kolejną kwestią, którą trzeba by było rozpatrzyć, jest migracja osób między państwami. Jest ona zjawiskiem powszechnie występującym. CRI obejmowałby jedynie pacjentów leczonych w polskich szpitalach. Niemożliwa byłaby w tej sytuacji identyfikacja za pomocą metody implantoskopii osób pochodzących spoza granic naszego kraju, którym został wszczepiony chirurgicznie implant. Pozostaje również kwestia dotycząca numeracji implantów zagranicznych. Jak wiadomo, nie wszyscy pacjenci leczeni w Polsce chcą, aby został im wszczepiony implant polskiej firmy. Wielu z nich preferuje te, produkowane przez zagraniczne firmy, które nie miałyby obowiązku stosowania się do polskich przepisów związanych ze sposobem numeracji implantów. Obecnie nie istnieje ogólna norma dotycząca numeracji implantów, więc każdy z numerów w ramach tej samej partii czy serii powtarza się. Odpowiednie wydawałoby się wydanie przepisów, które nakładałyby na producentów wprowadzających implanty na rynek europejski obowiązek nadawania każdemu z ich produktów indywidualnego numeru, który potem mógłby zostać wpisany do CRI. Nie można również wykluczyć możliwości zakładającej, że implant może zostać podrzucony na miejsce zdarzenia przez sprawcę w celu zmylenia organów ścigania. W takiej sytuacji prokurator musiałby ocenić indywidualnie okoliczności każdej sprawy, w celu wykluczenia możliwości takiego działania sprawcy. Poza tym, nikt nie może narzucić prokuratorowi sposobu postępowania. Jeżeli uzna on, że w konkretnym przypadku nie można zastosować metody implantoskopii, natomiast możliwe będzie przeprowadzenie badań genetycznych, zleci on wykonanie tych drugich w celu ustalenia tożsamości zmarłej osoby. Możemy snuć wiele teorii na temat nowej metody identyfikacji, ponieważ jest to odległa perspektywa. Jednak pomimo tego, należy podkreślać korzyści, jakie niesie ze sobą ta nowa metoda identyfikacji. Poza tym, powinno się cenić każdą metodę, która może ułatwić i przyspieszyć pracę zarówno organów ścigania jak i biegłych.
Czy w Polsce istnieje centralny system numeracji wszczepionych implantów?
Jak już wspomniałam, w Polsce nie istnieje centralny system numeracji wszczepionych implantów. W trakcie tworzenia jest jednak Rejestr Endoprotezoplastyk. Narodowy Fundusz Zdrowia jest w posiadaniu Centralnej Bazy Endoprotezoplastyk. Nie ma tam jednak numeru indywidualnego endoprotezy, pozwalającego na zidentyfikowanie osoby, której dokonano zabieg wszczepienia endoprotezy, ponieważ implanty te nadal są oznaczane numerem seryjnym/numerem produkcji, a nie indywidualnie przypisanym numerem. Poza tym, rejestry te obejmują jedynie endoprotezy, które są jednymi z wielu rodzajów implantów. Jako przykład implantów oznaczonych numerem indywidualnym możemy wymienić m.in. implanty piersi. Są one bowiem produktem specjalnego przeznaczenia, aby można je było wszczepiać do organizmu muszą posiadać szereg certyfikatów. Unia Europejska nakłada na producentów wymóg posiadania certyfikatów przewidzianych dla wyrobów medycznych, choć wielu z nich posiada fabryki zgodnie z zaleceniami GMP (ang. Good Manufactury Practice). Odpowiednie procedury ISO muszą być zachowane przy opracowywaniu, produkcji i dystrybucji implantów. Muszą one być także oznaczone znakiem CE. W przypadku niektórych firm, zapewniają one dodatkowe procedury kontrolne. Pacjentka przy wypisie z placówki, w której został przeprowadzony zabieg otrzymuje tzw. paszport. Zawiera on numer seryjny oraz wielkość implantu, które naniesione są na wewnętrznej stronie jego powłoki.
Jak wygląda kwestia stosowania implantoskopii w innych krajach?
Kwestię oznaczania implantów i stosowania implantoskopii zbadałam szerzej jedynie w Stanach Zjednoczonych i jedynie w tym zakresie jestem w stanie obecnie się wypowiedzieć. Podobnie jak w Polsce, również w Stanach Zjednoczonych implantoskopia nie jest odrębną dziedziną kryminalistyki. W niektórych przypadkach stosuje się tam implanty, jako pomoc w identyfikacji osób, czy zwłok, jednak nie polega się na tej metodzie w całości, jako prowadzącej do pozytywnej identyfikacji. Instytucją, która zajmuje się w Stanach Zjednoczonych m.in. kontrolą urządzeń medycznych jest Agencja Żywności i Leków (ang. Food and Drug Administration (FDA). FDA nałożyło na podmioty określone nazwą „labelers”, tj. głównie producentów, obowiązek umieszczania unikalnego identyfikatora urządzenia (UDI – Unique Device Identifier) na etykietach urządzeń medycznych, jak również na opakowaniach. Odstępstwem od tej reguły są urządzenia przeznaczone do wielokrotnego użytku oraz które będą reprodukowane przed każdym użytkiem. Device labeler musi nanieść UDI bezpośrednio na urządzenie. Kolejnym obowiązkiem nałożonym na producentów jest przedłożenie informacji o każdym z urządzeń do ogólnego rejestru pod nazwą the Global Unique Device Identification Database (GUDID).
Dziękuję za rozmowę