Na temat spraw związanych z zawodem detektywa z reguły staram się nie rozmawiać. Uważam, że lojalność wobec zleceniodawcy i tajemnica służbowa to ważne cechy dobrego detektywa. Była jednak sprawa, w której wyjaśnialiśmy okoliczności śmierci pewnego młodego człowieka. Zresztą, podobnie jak w „Domu”, śledczym nieszczególnie zależało na wyjaśnieniu sprawy. Woleli ją umorzyć, stwierdzając nieszczęśliwy wypadek. Nikogo nie obchodziły ślady zabezpieczone na miejscu zdarzenia świadczące o udziale osób trzecich. W związku z pojawieniem się nowych dowodów rodzina złożyła wniosek o ponowne zajęcie się sprawą, ale prokuratura odmówiła.
Z Piotrem Kościelnym, detektywem, autorem najnowszej powieści „Dom” rozmawia Anna Ruszczyk.
Jak długo dojrzewał w Tobie pomysł na fabułę „Domu”?
Książka powstała w iście rekordowym tempie. Można powiedzieć, że sama ze mnie wyszła. Jakiś czas temu zamieszkałem we Wschowie, i budynek wschowskiego Domu Dziecka wywarł na mnie ogromne wrażenie. Czułem zło czające się w ścianach tego gmachu. Oczywiście historia związana z tym miejscem jest wyłącznie wytworem mojej wyobraźni i żadne z wydarzeń opisanych w powieści nie miało odzwierciedlenia w rzeczywistości. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Jakie emocje towarzyszyły Ci na etapie konstruowania sylwetek psychologicznych bohaterów?
Pisząc nie odczuwam żadnych emocji. Opisując stworzonych bohaterów bazuję na obserwacji różnych ludzi. Nie kieruję się jakąś konkretną wiedzą psychologiczną. Nie sądzę też, abym potrafił się wczuć na przykład w rolę ofiary przemocy lub osoby, która taką przemoc stosowała. Jeśli podchodziłbym do tworzenia bohaterów emocjonalnie, to podejrzewam, że do tej pory książka by nie powstała.
Która z postaci była dla ciebie tą kluczową, najważniejszą, może najbliższą sercu?
Nie identyfikuję się z żadną z postaci. Każda jest jednak ważna, i z każdą w jakiś sposób się zżyłem. Można nawet powiedzieć, że każdy z bohaterów ma w sobie cząstkę ludzi, z którymi się zetknąłem. Niemniej wszystkich traktuję tak samo.
Czy faktycznie zabijanie wzmaga apetyt?
Nie mam pojęcia! Myślę, że Hannibal Lecter mógłby na to pytanie najlepiej odpowiedzieć.
Odważna, bezkompromisowa policjantka, gotowa za wszelką ceną wyjaśnić tajemnicze okoliczności poszczególnych zdarzeń kryminalnych, kontra małomiasteczkowa atmosfera zagęszczona lokalnymi układami. Kto w tej walce ma realne szanse na zwycięstwo?
W takiej walce osoba z zewnątrz już na starcie jest postawiona w gorszej pozycji. Zmowa milczenia, hermetyczne małomiasteczkowe środowisko, lokalne układy – to wszystko może przytłoczyć. Jeśli się okaże, że ta policjantka się pomyli, to pozostali ludzie już zawsze będą jej to wypominać. Kto ma szanse wygrać? Ten kto uparcie dąży do celu. W mojej powieści wygrywa prawda, sprawiedliwość. W realnym świecie nie zawsze jednak to się udaje.
Jesteś detektywem. Podjąłeś się kiedykolwiek sprawy, która nie dawała Ci spokoju, zawierała więcej znaków zapytania, niż odpowiedzi?
Na temat spraw związanych z zawodem detektywa z reguły staram się nie rozmawiać. Uważam, że lojalność wobec zleceniodawcy i tajemnica służbowa to ważne cechy dobrego detektywa. Była jednak sprawa, w której wyjaśnialiśmy okoliczności śmierci pewnego młodego człowieka. Zresztą, podobnie jak w „Domu”, śledczym nieszczególnie zależało na wyjaśnieniu sprawy. Woleli ją umorzyć, stwierdzając nieszczęśliwy wypadek. Nikogo nie obchodziły ślady zabezpieczone na miejscu zdarzenia świadczące o udziale osób trzecich. W związku z pojawieniem się nowych dowodów rodzina złożyła wniosek o ponowne zajęcie się sprawą, ale prokuratura odmówiła. Cóż, z niektórymi decyzjami mogę się nie zgadzać, ale nie mam na nie wpływu.
Wierzysz w skuteczność wymiaru sprawiedliwości, który rozlicza sprawców przemocy z krzywd jakie wyrządzili swoim bezbronnym ofiarom?
Przykro to mówić, ale nie wierzę w sprawiedliwość. Wiele spraw zostaje umorzonych, wiele zamiatanych jest pod dywan. Jakiś czas temu opinię publiczną rozgrzała afera pedofilska związana z pewnym lokalem, w którym bawiły się osoby ze świecznika. Temat żył krótko. Wszystko zostało wyciszone. Krzywdą ofiar nikt się nie przejmuje. Świat idzie dalej, a pokrzywdzeni cierpią w milczeniu.
Mobbing w służbach, wyszukane formy przemocy wobec dzieci, niechlubna przeszłość księży. Czy problemy bohaterów Twojej najnowszej powieści mają swoje odzwierciedlenie w naszej rzeczywistości?
Staram się w swoich powieściach poruszać trudne tematy. Takie rzeczy dzieją się wokół nas. Niestety, życie jest o wiele brutalniejsze niż to, co ja albo inny autor bylibyśmy w stanie wymyślić. Jeżeli zaś chodzi o sytuacje opisane w „Domu”, są one zlepkiem wielu wydarzeń dziejących się w różnych miejscach.
Poruszyłeś wiele ciekawych i trudnych wątków, niektóre z nich do niedawna były wręcz uznane za tabu. Nie obawiałeś się, że Dom” będzie lekturą zbyt mocną bądź niewygodną dla pewnych środowisk?
Nie bałem się ani tematyki, ani tego, że znów piszę mocno, dosadnie, dosłownie. Taki mam styl, z tego słyną moje powieści. Co prawda „Dom” dotarł do wielu nowych czytelników, którzy do tej pory nie mieli styczności z moją twórczością, jednak już teraz widzę, że został przez nich bardzo dobrze przyjęty. Pewne obawy wzbudzał u mnie jedynie fakt, że akcję powieści umieściłem w niewielkiej Wschowie, w miejscu, które znam, lubię, w którym przez kilka lat mieszkałem. Na szczęście okazuje się, że Wschowianie czytają „Dom” z wypiekami na twarzy – a przynajmniej tak mi mówią.
Gdybyś był funkcjonariuszem Policji, zrobiłbyś wszystko, aby wydrzeć zmarłym tajemnice ich śmierci, poznać prawdę, nawet za cenę szykan, hejtu i nieprzyjemności, jakich doświadczyła „Lipa”?
Pewnie tak, ale tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono. Może się okazać, że czasem lepiej, a już na pewno łatwiej jest odpuścić i płynąć z nurtem. Jednostka zawsze ma mniejsze szanse w starciu z systemem, zmową milczenia i lokalnymi układami. Trzeba wyjątkowej siły i zaparcia, aby pomimo przeszkód iść do przodu. „Lipa” pokazała, że jest twardą babką.
Każda powieść ma swój koniec. Co poczułeś, gdy praca nad „Domem” dobiegła końca? Czy wraz z postawieniem ostatniej kropki, odeszły echa tragicznych zdarzeń i cierpień bohaterów?
Stawiając ostatnią kropkę, podobnie jak przy każdej wcześniejszej powieści, zastanowiłem się, czy to jest to, co chciałem przekazać. Losy i przeżycia bohaterów szybko zeszły jednak na dalszy plan. Ich cierpienia zniknęły, a w mojej głowie pojawiły się nowe pomysły na kolejne historie.
Dziękuję za rozmowę
Piotr Kościelny (ur. 1978 r.) – pisarz, prywatny detektyw, specjalista ds. bezpieczeństwa i windykacji terenowej. Instruktor samoobrony. Prowadzi biuro detektywistyczne na terenie Wrocławia i Głogowa. Autor powieści z pogranicza kryminału, thrillera i sensacji, ceniony przez czytelników za mocne pióro i realizm. Miłośnik zwierząt, posiada trzy koty i psa rasy bokser. Oficjalna strona autora: piotrkoscielny.com