Nie wszyscy szukają przemocy, dużej ilości krwi, zmasakrowanych ciał i dramatycznych pościgów.

źródło: Agnieszka Pruska, zdjęcie wykonane w Bibliotece Mariackiej

Nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego w mojej książce pierwszą rolę gra mężczyzna, a nie kobieta. Być może trochę się zasugerowałam tym, że w większości kryminałów to mężczyzna jest głównym bohaterem? Szczerze mówiąc nie wiem. Poza tym, Uszkier i tak jest dosyć nietypowym policjantem, gdybym zdecydowała się na kobietę i matkę, to na pewno byłaby to naprawdę niesamowita mieszanka. Należy też wziąć pod uwagę, że jest to zawód zdominowany przez mężczyzn i chyba większość ludzi mówiąc „policja” ma przed oczami faceta w mundurze.

Z Agnieszką Pruską, autorką powieści kryminalnych, pasjonatką sportów walki – rozmawia Anna Ruszczyk.

Jak się zaczęła Twoja przygoda z pisaniem?

Od dziecka dużo czytałam i pisanie jest w pewnym stopniu tego konsekwencją. Jeżeli chodzi o tematy „zbrodnicze”, to nie były to tylko kryminały, ale również różnego typu opracowania, bo zawsze interesowały mnie aspekty techniczne śledztwa. Sporo czytałam na ten temat, a potem postanowiłam sprawdzić, czy sama potrafię skonstruować fabułę kryminalną i podomykać wszystkie poruszone wątki. Zapewne wszyscy czytelnicy zauważą, że w każdej z moich książek opisany jest inny rodzaj zbrodni. Powód jest prosty: jeżeli się przez chwilę zastanowimy, to okaże się, że każde morderstwo, takie realne, jest inne, a każdy sprawca działa inaczej. W pierwszym kryminale mamy do czynienia z seryjnym zabójcą, ale sposoby, w jakie pozbawiał życia ofiary różnią się. Chciałam pokazać różne rodzaje morderstw, jednocześnie zwracając uwagę na wykorzystanie techniki w ich odkrywaniu. Najlepszym sposobem na to było wykreowanie seryjnego mordercy.

Zanim zaczęłaś pisać, byłaś miłośnikiem kryminałów, oglądałaś filmy przesiąknięte krwią i tajemniczością?

Oglądam bardzo mało filmów, nie tylko kryminałów, ale w ogóle. Jeżeli chodzi o czytanie, to kryminały stanowią jakieś sześćdziesiąt procent mojej lektury. Przy czym muszę przyznać, że omijam nazbyt krwiste, wolę te, w których autor postawił na zagadkę. Co ciekawe, to nie powieść kryminalna była moją pierwszą napisaną książką. Przygodę z pisaniem rozpoczęłam wcześniej, pisząc dla mojej córki książkę przygodową, ale taką ze smokami i tym podobnymi elementami. Leży ona do dnia dzisiejszego w szufladzie. Może kiedyś nadejdzie odpowiedni moment by ją wydać.

Z jakich książek czerpałaś wiedzę, którą później wykorzystałaś przy pisaniu kryminałów?

Czytałam książki i opracowania z zakresu medycyny sądowej, kryminologii, kryminalistyki, psychologii, entomologii. Moja „kryminalna” biblioteczka rośnie.

Czy przed napisaniem książki miałaś wcześniej opracowany jakiś plan?

Pierwsza książka, „Literat”, została napisana trochę nietypowo. Najpierw miałam opisane wszystkie morderstwa, które popełnia mój czarny charakter oraz sposoby działania policji w poszczególnych przypadkach, a dopiero do tego napisałam fabułę i powstał plan. Przy pisaniu kolejnych powieści pracowałam już cały czas z planem, który oczywiście ulegał modyfikacjom, ale główny zarys pozostawał niezmieniony.

Czy na tamtym etapie konsultowałaś swoje pomysły z prawdziwymi policjantami?

Podczas pisania pierwszej powieści korzystałam z książek i opracowań, konsultacji z biurem rzecznika KWP w Gdańsku i podpytywałam znajomych policjantów. W tej chwili mam już więcej bardzo użytecznych kontaktów i wykorzystuję to praktycznie cały czas.

Czytałaś Brunona Hołysta?

Tak, mam kilka jego książek, z których korzystam od czasu do czasu. Wiem jednak, że nie wszyscy fachowcy odnoszą się do niego z jednakowym entuzjazmem, więc ja również staram się nie ograniczać tylko do tego autora. Od pewnego czasu częściej korzystam ze źródeł i opracowań poleconych przez wykładowców ze Szkoły Policji w Pile.

Pisząc kryminał możesz sobie pozwolić na kompleksowe wyposażenie laboratorium, Twoim technikom kryminalistyki nie musi brakować sił i środków. W realu takich możliwości nie ma.

Wiem, zdarzało mi się o tym rozmawiać ze znajomymi policjantami. Wiadomo, że „Polak potrafi” i często radzą sobie oni w bardzo niestandardowe sposoby wykazując się dużą pomysłowością. Chociażby przy zabezpieczaniu owadów, które, jak wiadomo, są przeważnie kruche i łatwo je uszkodzić. W książce, którą dopiero zaczynam pisać, jest scena, w której technicy muszą zabezpieczyć muchy latające nad zwłokami, sposób złapania podpowiedział mi znajomy policjant, podkomisarz Paweł Leśniewski, który o entomoskopii wie bardzo dużo. Czasem sprzęt, którym posługują się technicy jest bardzo niestandardowy. Inny przykład dotyczy odpowiedniego zabezpieczenia larw muchówek wymagający, między innymi, wrzątku. Nie zawsze policja jest w tej szczęśliwej sytuacji, że ma go pod ręką, ale ja już wiem jak to rozwiązać, oczywiście dzięki podpowiedziom fachowców. I jest to rozwiązanie jak najbardziej realne, tylko trzeba o nim wiedzieć. Nie zdradzę, jakie. Będzie o tym w „Spadkobiercy”.

źródło: Agnieszka Pruska

źródło: Agnieszka Pruska

Czyli zależy Ci na tym, aby oddać możliwie jak najwierniej funkcjonowanie techników kryminalistyki?

Tak, chociaż wiadomo, że to nigdy do końca nie będzie możliwe. Prawdę najwierniej może oddać policjant, ktoś, kto w tym po prostu siedzi na co dzień. Staram się by to, co opisuję było zbliżone do tego, jak jest faktycznie, ale z drugiej strony wiadomo, że książka to fikcja i ma się dobrze czytać, co wyklucza nadmierny realizm.

Dlaczego?

Podam taki przykład. Rozmawiałam z moją koleżanką policjantką, która powiedziała, że fajnie jej się czyta moje książki, bo, pomijając inne rzeczy, moi bohaterowie nie siedzą w papierach tyle czasu, ile ona. Kto by chciał czytać książki, w których policjanci non stop wypełniają jakieś druczki, piszą raporty? W moich historiach policjanci również to robią, ale w realnym życiu poświęcaliby na to znacznie więcej czasu. Albo zasadzka na jakiegokolwiek przestępcę. Chciałabyś czytać opis, jak przez kilka dni kolejni policjanci wpatrują się w jakiś dom, ale morderca się nie pojawia?

Czerpałaś wiedzę od policjantów z naszego terenu, z Trójmiasta?

Rozmawiam czasem z moją koleżanką, która pracuje w policji ponad dwadzieścia lat, ma naprawdę spore doświadczenie. Przy „Literacie” korzystałam z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. Napisałam maila z prośbą o wsparcie merytoryczne na potrzeby książki, ostrzegłam, że moje pytania mogą być czasem bardzo dziwne z punktu widzenia policjanta i otrzymałam zapewnienie, że mi pomogą. Tak też było. Nie udało mi się tylko „zwiedzić” komendy wojewódzkiej, muszę polegać na opisach.

Czytasz moje wywiady ze specjalistami z dziedziny kryminalistyki?

Czytałam, a nawet udostępniłam na swojej stronie autorskiej Twój wywiad z podkomisarzem Pawłem Leśniewskim dotyczący entomoskopii, czytałam też ten z Piotrem Bąkowskim. Resztę mam przygotowaną do przeczytania, ale niestety ostatnio jestem w niedoczasie. Kończę pisanie książki, oprócz tego pracuję, mam szereg spotkań i wyjazdów.

Gdzie na co dzień pracujesz?

Z zawodu jestem nauczycielem, ale bardzo krótko pracowałam w szkole. Prawie od razu przekwalifikowałam się i zupełnie zmieniłam branżę: z edukacyjnej na informatyczną. Od wielu lat pracuję w jednej firmie, od niedawna nie jest to już jednak praca w pełnym wymiarze godzin, w ten sposób mam więcej czasu na pisanie.

Rozumiem, że z samego pisania książek trudno jest dziś przeżyć?

W Polsce w znakomitej większości przypadków jest to niemożliwe. Jednak jest paru znanych autorów, którzy w tej chwili już tylko piszą. Przy czym należy pamiętać, że „życie z pisania”, nie oznacza tylko i wyłącznie utrzymywania się ze sprzedaży książek, a składają się na to również honoraria za spotkania autorskie, prowadzenie kursów, artykuły itp. Dla większości pisanie jest jednak drugim etatem.

Która książka wymagała od Ciebie najwięcej zaangażowania, energii?

Ta, którą dopiero piszę. Akcja zaczyna się w roku 1945, rzecz się dzieje w Gdańsku. Jest to książka mocno osadzona w historycznych realiach, chciałam, aby ta powieść była jak najbardziej związana z Trójmiastem, jeszcze bardziej niż poprzednie. Wymaga to dosyć dokładnego poznania historii Gdańska, przeczytania wspomnień, opracowań, czasem rozmów z ludźmi, którzy pamiętają lata, które mnie interesują. Na szczęście ja lubię historię i zbieranie materiałów jest w pewien sposób pasjonujące i przyjemne. Przerażające również, zwłaszcza wspomnienia z 1945 roku. Jeżeli natomiast chodzi o kontakt ze specjalistami z różnych dziedzin, dzisiaj jest mi o wiele łatwiej niż na początku, wiem, kogo spytać. To znacznie oszczędza czas.

źródło: Agnieszka Pruska

źródło: Agnieszka Pruska

Wiem, że oprócz pracy zawodowej i pisania książek, również trenujesz aikido.

Aikidowego bakcyla połknęłam już kilkanaście lat temu, trenuję kilka razy w tygodniu, a od niedawna mam 2 dana. Ponieważ na macie spędzam sporo czasu, część moich znajomych, to właśnie aikidocy, bo znajomość przeniosła się poza dojo. Co ciekawe, przedział wiekowy ćwiczących jest bardzo duży: od kilkunastu lat do wieku emerytalnego. Wśród znajomych z klubu są przedstawiciele rożnych zawodów, również policjanci. Niestety, są oni jeszcze młodzi stażem, dopiero zaczynają swoją karierę i nie potrafią odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, ale korzystam również z ich pomocy. Ponieważ jednak sporo rzeczy było poza ich kompetencjami, musiałam szukać odpowiedzi gdzieś indziej. Aikido pojawia się również w moich książkach, mój nadkomisarz trenuje już od wielu i przygotowuje się do egzaminu na 3 dana. Poza tym Uszkier wykorzystuje aikido w pracy, co znacznie ułatwia mi pisanie, gdyby trenował karate, musiałabym konsultować niektóre sceny. W przypadku aikido dokładnie wiem, jak nadkomisarz powinien się poruszać.

Podpytujesz czasem medyków sądowych?

Jak na razie lekarzy sądowych jeszcze nie niepokoiłam, chociaż mam kontakt do bardzo znanego patologa, doktora Krzysztofa Kordela, który obiecał mi pomóc, jeżeli będzie taka potrzeba. Jak dotąd nie miałam jeszcze takiej sytuacji, abym musiała coś omawiać z lekarzem sądowym, konsultacje z wykładowcami ze Szkoły Policji i z lekarzami innych specjalizacji oraz literatura fachowa wystarczają mi. Nie ukrywam jednak, że chciałabym być obecna przy sekcji zwłok, to doświadczenie, którego nie odda żaden opis. Przypuszczam, że w którymś momencie będzie mi to potrzebne w książce, a wtedy wolałabym polegać na własnych odczuciach. Oczywiście są dostępne filmy z sekcji, ale wiadomo, że to nie to samo, polegamy tylko na wzroku i wyobraźni, nie ma chociażby zapachów. Na razie to tylko plany, znajomy policjant zdecydowanie odradza mi to, a ponieważ mam do niego zaufanie, wciąż się waham. To może być mocne doświadczenie, a po co niepotrzebnie obciążać się psychicznie.

Wspomniałaś o swojej koleżance policjantce, nie myślałaś o tym, aby główną bohaterką powieści była kobieta?

Dokładnie takie pytanie padło ostatnio na spotkaniu autorskim w Gdańsku. Nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego w mojej książce pierwszą rolę gra mężczyzna, a nie kobieta. Być może trochę się zasugerowałam tym, że w większości kryminałów to mężczyzna jest głównym bohaterem? Szczerze mówiąc nie wiem. Poza tym, Uszkier i tak jest dosyć nietypowym policjantem, gdybym zdecydowała się na kobietę i matkę, to na pewno byłaby to naprawdę niesamowita mieszanka. Należy też wziąć pod uwagę, że jest to zawód zdominowany przez mężczyzn i chyba większość ludzi mówiąc „policja” ma przed oczami faceta w mundurze. Ekipa nadkomisarza Uszkiera nie jest jednak męskim światem, na stałe współpracuje z nim rudowłosa podkomisarz Anna Więdzik, a czasem dołącza do nich również sierżant Krupa.

Czy Twoim zdaniem można na terenie Trójmiasta zorganizować coś na kształt Kryminalnej Piły?

W Gdańsku jest już coś takiego, od kilku lat odbywa się Afera Kryminalna, w tym roku organizowana przez wydawnictwo Oficynka i WiMBP w Gdańsku oraz MBP w Gdyni. Jak widać AK zatacza coraz szersze kręgi, spotykać będziemy się w Gdańsku, Gdyni i Rumi. Tegoroczna impreza będzie miała miejsce pod koniec października i, jak zwykle, weźmie w niej udział śmietanka polskich autorów kryminalnych, będą też goście z zachodu. Oprócz spotkań z autorami będą również inne atrakcje, na przykład gra kryminalna, którą już zaczęłam przygotowywać.

Jak mogą promować się pisarze?

Poprzez działania wydawnictw, spotkania autorskie, wywiady, istnienie na Facebook’u czy instagramie. Skuteczna reklama wymaga, niestety, zainwestowania w dużych środków finansowych, trzeba dotrzeć do jak największej ilości potencjalnych użytkowników, zainteresować ich książką. Nie ma co ukrywać, że nawet najlepsza książka (obojętnie, jakiego gatunku), o której nikt nie wie, nie odniesie sukcesu. Po prostu czytelnicy nie będą o niej nic wiedzieli.

Czy Twoim zdaniem za znanymi nazwiskami zawsze idzie wysoka jakość dzieł?

Na popularność wpływają również media, więc nie zawsze znane nazwisko oznacza dobrą książkę, osobiście zawsze wolę się sama przekonać, niż polegać na opinii innych, chyba, że ta osoba ma gust czytelniczy zbliżony do mojego. Poza tym uważam, że mało jest autorów, którzy piszą równo, ale chyba jest to naturalne. Dla mnie takim przykładem jest chociażby Camilla Lackberg, którą lubię (inaczej nie czytałabym jej książek), ale trafiają się jej lepsze i gorsze powieści, to trochę jak sinusoida. Poza tym należy pamiętać, że ocena jest zawsze subiektywna, a to, co mnie się podoba, ktoś może uważać za słabe. I odwrotnie. Są jednak tacy, którzy trzymają cały czas taki sam wysoki poziom. Książek jest jednak tak dużo, że nie sposób wszystkich przeczytać i ocenić. Czasem też jeden autor pisze dwie serie, różniące się od siebie. Tutaj podeprę się przykładem Simona Becketta, cykl z Davidem Hunterem bardzo lubię, ale „Rany Kamieni” już mnie nie wciągnęły.

Jakbyś mogła porównać możliwości rozwoju pisarzy w Polsce i na przykład w Szwecji?

To jest zupełnie inny rynek, chociażby dlatego, że tam pisanie książek jest dofinansowane, a książki relatywnie tańsze. W Polsce, tak jak już wspomniałam, trudno się utrzymać z pisania, dla większości autorów jest to drugi, niezbyt dobrze płatny etat. Jest oczywiście kilku autorów, dla których pisanie jest jedynym źródłem dochodu, ale jest ich zdecydowanie mniej, niż tych, którzy piszą niejako hobbystycznie.

źródło: Agnieszka Pruska

źródło: Agnieszka Pruska

Co byś chciała osiągnąć, jako autorka kryminałów?

Chciałabym być rozpoznawalna, w takim sensie, że czytelnicy kojarzyliby moje nazwisko z książkami i z tym, jakie one są. Na pewno nie zrezygnuję zupełnie z pracy zawodowej, kontakty z ludźmi są mi potrzebne także do pisania książek, czasem trafiam tam wzory postaci lub zachowań jakieś charakterystyczne powiedzonka. Wszystko to jest niezwykle ważne.

Cały czas nosisz w sobie pomysły na nowe kryminały? Gdyby ktoś dał Ci cały etat, napisałabyś kolejnych dziesięć książek?

Pomysłów na kolejne wątki kryminalne mam całkiem sporo, moja wyobraźnia działa sprawnie, a życie dostarcza kolejnych bodźców, więc fabuła nie stanowi problemu. Natomiast kryminał pisze się dość długo, to nie jest zwykła powieść, na przykład romans. W przypadku wszystkich swoich książek sprawdzałam wiele rzeczy, nie każde pomysły są możliwe do realizacji z różnych względów. Jak dotąd nie poruszyłam jeszcze tematów związanych ze śmiercią dziecka i przestępstwami na tle seksualnym, to bardzo trudne motywy, ale bardzo aktualne. Poza tym są one bardziej kontrowersyjne niż te gdzie mamy „zwykłe” zwłoki, nawet, gdy są one zmasakrowane. Przedstawienie wymienionych przeze mnie wątków byłoby na pewne trudniejsze, bo w grę wchodzą większe emocje, a z drugiej strony zależy mi, by nie odchodzić od kryminału policyjnego. Połączenie tych dwóch rzeczy jest pewnym wyzwaniem. Nie wiem jednak, czy napisanie kolejnych dziesięciu książek z Uszkierem jest dobrym pomysłem, czasem warto zmienić bohaterów, odpocząć od nich.

Czy czytelnicy pytają Cię, dlaczego tak mało jest w Twoich książkach ostrej przemocy?

Czasem tak, ale taka jest właśnie specyfika moich książek. Nie wszyscy szukają przemocy, dużej ilości krwi, zmasakrowanych ciał i dramatycznych pościgów. Część czytelników woli towarzyszyć policjantom przy rozwiązywaniu zagadki, a nie przy szarpaniu się z przestępcą. W jednej z recenzji „Literata” ktoś porównał moją książkę do twórczości Joe Alexa, czyli właśnie do rozwiązywania zagadek. Urosłam o kilka centymetrów. Poza tym każdy z czytelników wybiera to, co go najbardziej interesuje. Mnie też nie wszystkie książki się podobają i nie wpływa na to nazwisko autora. Po prostu każdy ma swój gust.

Dziękuję za rozmowę

Ja również dziękuję.

Agnieszka Pruska – z urodzenia wrocławianka, z wyboru gdańszczanka. Z wykształcenia nauczyciel wychowania fizycznego (posiada uprawnienia do prowadzenia gimnastyki korekcyjnej, jest młodszym ratownikiem wodnym), ale już od lat pracuje w zupełnie innej branży. Interesuje się sportami walki (stopień mistrzowski w aikido) oraz książkami o zróżnicowanej tematyce, nie lubi bezczynności. Debiut literacki to powieść kryminalna „Literat” wydana przez wydawnictwo „Oficynka” w 2013 roku. Akcja książki toczy się w Trójmieście, a główny bohater staje do pojedynku z seryjnym mordercą. Powieść zdobyła tytuł „książki miesiąca” w plebiscycie organizowanym przez portal Książka Zamiast Kwiatka i brała udział w konkursie na „książkę roku”. Opowiadanie o tematyce związanej z wakacjami pod tytułem „Spływowe jaja” zdobyło wyróżnienie w konkursie i zostało opublikowane w zbiorze opowiadań „Zdrowie konia” wydanym w formie ebooka przez Oficynę Wydawniczą RW2010. W czerwcu 2015 ukazał się „Hobbysta” będący kontynuacją „Literata”. Tym razem gdański komisarz Barnaba Uszkier wysyła rodzinę na wakacje do małej wsi położonej nad malowniczym jeziorem Krosino. Wakacyjną idyllę słomianego wdowca przerywa znalezienie zwłok niezidentyfikowanego mężczyzny na pobliskim poligonie. Niepokój policjanta wzmaga fakt, że jego synowie właśnie rozpoczęli zabawę w detektywów, prawdopodobnie znajdując ślady morderstwa. Nie zwlekając, jedzie z technikami na miejsce zdarzenia

Więcej informacji na: agnieszkapruska.pl

Facebook