Komisarz Malin Fors „Pocałunek kata” Mons Kallentoft [recenzja]

fragm.okładki/Dom Wydawniczy REBIS

Mons Kallentoft, autor którego twórczości nigdy nie zapomnę. Któremu nigdy nie wybaczę nieprzespanych nocy. Król powieści kryminalnej? Ależ skąd. To prawdziwy twórca horroru, dogłębnie badający zakamarki ludzkiego umysłu. To człowiek, który w tragedii swoich bohaterów upatruje szczerej prawdy o nas samych szukając odpowiedzi na pytanie: kto jest Panem życia i śmierci? Pisarz, który nie boi się doprowadzać czytelnika nad samą przepaść mówiąc „sprawdzam”. Geniusz zbrodni niedoskonałej, której mimo wszystko nie sposób pojąć. Komisarz Malin Fors jak zwykle dostanie najtrudniejszą sprawę do rozwiązania. Czy tym razem będzie gotowa na spotkanie z ogromem ludzkich nieszczęść? Czy dramatyczne wydarzenie do którego doszło na pokładzie samolotu ma jakikolwiek związek z marchewkową dziwką? Życie oficera łącznikowego nie jest usłane różami, nie kończy się tam, gdzie znajdują się zwłoki małego chłopca. A może właśnie przeszłość zawiera odpowiedzi na pytania dotyczące przyszłości? Jedno jest pewne, śmierć przychodzi w najmniej oczekiwanych momentach zbierając pokaźnych rozmiarów żniwa. Czy śledczym uda się powstrzymać lawinę nieszczęść, która zabiera z tego świata młodych ludzi? Czy dotrą do mordercy nim będzie za późno? Czas, czas zdaje się biec nieubłaganie. Pytań i tropów przybywa, lecz nic z tego nie wynika. „Pocałunek kata” to historia o życiu i umieraniu, sprawiedliwości nie zawsze odpowiednio wymierzonej. A może właśnie o braniu spraw we własne ręce? O dochodzeniu prawdy, walce o honor i miłość. Jak silna może być miłość rodzicielska i zarazem jakim niszczycielskim żywiołem może się okazać. Mons po raz kolejny zabiera czytelnika w świat pełen dramatów, nieszczęść i grzechów. Zaciąga w gąszcz brudnych spraw, nieczystych myśli i nierozważnych decyzji. Sadza nas w pierwszym rzędzie po to, abyśmy mogli podziwiać śmiertelne widowisko z jak najlepszej pozycji. Ostrzegam jednak, że nie do końca wygodnej. Czy zemsta to kwestia wyboru, a może jednak konieczność? Jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, aby wyrównać rachunek z przeszłością? Ile w nas jeszcze pozostało człowieczeństwa? Wreszcie czy zbrodnię można wybaczyć? Mons jest genialny, potrafi sporo namieszać, obrócić to co doskonale znane w coś całkowicie obcego. W ostatecznym rozrachunku nie wiadomo kogo bardziej żałować i komu współczuć, oprawcy czy ofierze? Doskonała kreacja bohaterów, wzrastający poziom zagrożenia i poczucia niebezpieczeństwa, wreszcie dynamiczna, nieprzewidywalna zmiana sytuacji. Tak właśnie przeżywa się „Pocałunek kata”, niczego nie będąc do końca pewnym. Mons potrafi przerazić, zasmucić i skierować na szerokie wody nieszczęść ludzkich. Potem jak gdyby nigdy nic macha z bezpiecznej przystani do czytelnika wołając: „to teraz sobie radź”. I radzić sobie musimy, w końcu po to wkraczamy w kryminalny świat, intensywny, niebezpieczny, mroczny. Ale z każdej takiej opowieści możemy wynieść coś dla siebie. Co takiego? A to już zależy wyłącznie od nas samych. Gorąco polecam zarówno „Pocałunek kata” jak i „Zapach diabła”. Poznajcie Kallentofta a Larsson stanie się ledwie słyszalnym echem kryminalnej przeszłości.

Autor: Mons Kallentoft
Tytuł:
Pocałunek kata
Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS Sp.zo.o.
Rok wydania:
2019
ISBN:
978-83-8062-355-2
Liczba stron: 348

Facebook