Jakaś siła znajdująca się w nim, kazała mu zabijać

fragm.okładki "Alfabet zbrodni" Jerzy Kirzyński

Zabójstwo, jedno z najcięższych przestępstw od dawien dawna nas intryguje, a nawet fascynuje. Jest pożywką dla gazet, radia i telewizji. Prowadzący postępowanie usiłują wniknąć w umysł mordercy, starają się zrozumieć logikę zabójstwa. Zmasakrowane ciało kobiety, rozcięte powłoki brzuszne dziecka, przecięta na pól głowa mężczyzny wzmacnia i hartuje każdego policjanta, który zabezpiecza ślady, ustala świadków, poszukuje sprawcy. Łączy ich wspólny cel, dorwać drania.


Z Jerzym Kirzyńskim, emerytowanym podinspektorem Policji, byłym rzecznikiem Komendanta Głównego Policji i zastępcą redaktora naczelnego „Magazynu Kryminalnego 997”, autorem książki „Alfabet zbrodni. Wyroki śmierci wykonane w Polsce po 1945 roku” najbardziej kompletnego opracowania o polskich mordercach, skazanych na karę śmierci – rozmawia Anna Ruszczyk.

Alfabet zbrodni. Wyroki śmierci wykonane w Polsce po 1945 roku” to naprawdę mocna książka o przemocy, okrucieństwie, zabijaniu. Ciężko przejść obok niej obojętnie, raz poznane historie ofiar na zawsze pozostają w czytelniku. Niczym w soczewce skupiają się jakże obrzydliwe i karygodne zachowania ludzkie. Co skłoniło Pana do popełnienia tej książki?

Nadrzędnym celem było przypomnienie nie tylko samych zabójstw, ich przebiegu, ale także szerokich okoliczności tych zdarzeń, sposobu prowadzenia postępowań, sądowych kulis. Interesowali mnie sprawcy, jakimi byli ludźmi w sensie osobowości, struktury psychiczno-mentalnej. Z niektórymi spotkałem się w więzieniu, nie wyróżniali się spośród innych. Z akt sprawy, rozmów z nimi wyraźnie zarysowała się ich życiowa droga: problemy wychowawcze, szkolne, pobyt w ośrodkach wychowawczych, domach poprawczych, a następnym etapem było więzienie. Dlaczego nikt im nie pomógł, nie zaufał? Nieefektywny system penitencjarny niejako „sprzyjał” budowie przestępczej kariery od kradzieży roweru przez rozboje, gwałty, aż do zabójstwa. Niektórzy sam chcieli przekonać się ile czasu potrzebują na zabicie człowieka, jaki smak ma ludzka krew lub ludzkie mięso. Wszyscy doskonalili technikę zabijania, przemieszczania i ukrywania zwłok, ucieczkę z miejsca zdarzenia.

Jak wyglądała praca nad swoistym kompendium wiedzy o zabójcach, w jaki sposób udało się Panu dotrzeć do wielu, niepublikowanych dotąd informacji?

Książka rosła z zapisków, wypisów, przypisków, odnośników z różnych źródeł, zbierania wszelkich istotnych spostrzeżeń, faktów. Gromadziłem relacje prasowe, w których zamieszczono informację o interesującym mnie zdarzeniu, sprawcy, wyroku. Pęczniały kolejne notatniki, opracowania. Rozmawiałem ze skazanymi, ich adwokatami, jak również z prokuratorami oraz biegłymi sądowymi. Teraz zdałem sobie sprawę z tego, że mało czasu poświęciłem rodzinom ofiar i ich bliskim. Zebrałem tak dużo materiału, że coraz częściej zastanawiałem się o czym napisać, a co odrzucić.

źródło: Jerzy Kirzyński, archiwum własne

Służąc w Policji zapewne miał Pan styczność z wszelkiej maści patologią, w tym z zabójstwami. Czy mimo to, dzielenie się na kartach książki wiedzą o tragicznych zdarzeniach, wzbudzało w Panu jakiekolwiek negatywne emocje związane z dramatem ofiar i ich bliskich?

Zabójstwo, jedno z najcięższych przestępstw od dawien dawna nas intryguje, a nawet fascynuje. Jest pożywką dla gazet, radia i telewizji. Prowadzący postępowanie usiłują wniknąć w umysł mordercy, starają się zrozumieć logikę zabójstwa. Zmasakrowane ciało kobiety, rozcięte powłoki brzuszne dziecka, przecięta na pól głowa mężczyzny wzmacnia i hartuje każdego policjanta, który zabezpiecza ślady, ustala świadków, poszukuje sprawcy. Łączy ich wspólny cel, dorwać drania. Pamiętam, gdy przyjechałem na miejsce zbrodni w Babieńcu, panującą tam przejmującą ciszę. Niewielki dym wydobywał się spod płatów blach zawalonego dachu. W oborze obok padniętych krów leżała na wznak młoda kobieta z twarzą pokrytą krwią, obok niej jej 4-letnia córeczka i 18-letni brat. W mieszkaniu natknęliśmy się na zwłoki gospodarza, miał poderżnięte gardło. „Wiem, że powinniśmy działać bez emocji, ale przecież nie na co dzień mamy do czynienia z horrorem” – powiedział wtedy ówczesny zastępca komendanta w Reszlu Wiesław Zadrożny. Zatrzymany Eugeniusz Mazur, skazany na karę śmierci za tę zbrodnię, miał niewiele do powiedzenia: „Nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów, o tym zdarzeniu czytałem w gazecie. Zamordowanego znam od małego chłopca”. Z kolei Mariusz Trynkiewicz, morderca czterech chłopców, zaraz po zatrzymaniu mówił mi, że jest spokojnym, wykształconym człowiekiem, ale jakaś siła znajdująca się w nim, kazała mu zabijać. Najmocniej przeżyłem samobójstwo ojca zgwałconej i zamordowanej córki, który przed targnięciem się na życie, odpiął z ręki zegarek i odrzucił za siebie mówiąc, że czas dla niego się zatrzymał. Powiesił się na drzewie pod którym zginęła jego córka.

Jaką lekcję z „Alfabetu zbrodni” mogą wynieść nowe pokolenia, czy książka może być przestrogą dla potencjalnych sprawców i ofiar? Czy można zminimalizować ryzyko stania się ofiarą zabójcy?

Moim zamierzeniem było, aby czytelnicy uznali wokabularz polskich zabójców za książkę zajmującą, ale przede wszystkim taką, z której można wyciągnąć wiele przekonujących wniosków. Jako istoty społeczne wchodzimy w relacje z innymi osobami. Bądźmy ostrożni w kontaktach z nieznajomymi. Wprawdzie nie sposób uciec przed przeznaczeniem, jednak wiktymolodzy utrzymują, że niektóre osoby mniej lub bardziej świadomie przyczyniły się do zaistnienia zabójstwa, gwałtu czy rozboju. Prostytutka z poznanym w barze klientem wybrała się do podmiejskiego lasu, homoseksualista poznanego na dworcu mężczyznę zaprosił na kolację do swego mieszkania, ktoś inny chwalił się przed kompanami w knajpie zawartością portfela. Dzieci bawiące się przed blokiem bez nadzoru rodziców, opiekunów, skorzystały z zaproszenia nieznajomego mężczyzny.

źródło: Jerzy Kirzyński, archiwum własne

Czy zniesienie kary śmierci było słuszną decyzją?

Taka była konsekwencja przemian w Polsce, Europie i na świecie. Protokół szósty z 1983 r. do Konwencji o ochronie praw człowieka, który znosił karę śmierci, Polska ratyfikowała jako jeden z ostatnich krajów w Europie. Na początku 1992 r. Amnesty International wystąpiło przeciwko karze śmierci, podnosząc, że nie hamuje ona przestępczości, przeciwnie brutalizuje życie społeczne. Mordercom od wieków groziła najwyższa kara. Do XVI w. szafowano śmiercią, prawie każdy wyrok wykonywał kat. Okazało się jednak, że kara śmierci nie ma odstraszającego efektu. Nie ulega wątpliwości, że od chwili, kiedy Cesare Beccaria wystąpił przeciwko karze śmierci – prawnicy, filozofowie, publicyści podzielili się na dwa obozy: obrońców i jej przeciwników. Ponad 400 wyroków kar śmierci przez powieszenie, poćwiartowanie, uderzenie młotem w głowę, ścięcie głowy wykonali kaci papiescy. Ostatni wyrok w Państwie Kościelnym zapadł w 1870 r., zniesiono ją w 1969 r. W PRL-u skazano na karę śmierci za przestępstwa kryminalne i gospodarcze oraz zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu łącznie 1405 osób, w tym 5 kobiet. Dodam, że kiedy w latach siedemdziesiątych rozeszła się wieść, że Służba Więzienna poszukuje kandydatów na katów, zgłosiło się wielu chętnych, najwięcej nauczycieli.

Eliminacja, leczenie, resocjalizacja? Czy istnieje lek na zło, agresję, patologię?

Kryminologia od zawsze poszukuje odpowiedzi na pytanie dlaczego ludzie dopuszczają się zbrodni, wyjaśnia przyczyny dewiacyjnych zachowań. Bardzo szybko ustała wrzawa wokół wykrycia genu hiperagresji, specjaliści doszli do jednoznacznego wniosku: nie ma czegoś takiego, jak gen zła. Jednocześnie musimy zdawać sobie sprawę z tego, że przestępczość podlega permanentnym przeobrażeniom, towarzyszy jest brutalizacja i przemoc. System karny nie tylko w Polsce odznaczał się dużą surowością (do czego obecnie dążymy), co miało odstraszać potencjalnych przestępców. Warto przypomnieć, że w PRL stosunek liczby osób odbywających karę pozbawienia wolności do liczby mieszkańców sytuował nas na czołowym miejscu na świecie – na 90 osób skazanych, 30 wracało do więzienia ponownie. W artykule „Życie codzienne skazanego” („Tygodnik Solidarność” nr 8 22 maja 1981 r.) znalazłem taką opinię: „ Zainteresowanie człowiekiem popełniającym przestępstwo kończy się właściwie w chwili orzeczenia przez sąd wyroku. Najlepiej żeby to była kara pozbawienia wolności. I jeszcze jedno: żeby ta kara była możliwie dotkliwa – a więc żadnych rozrywek, kontaktów z nami – ludźmi uczciwymi i ciężka praca fizyczna. Niejednokrotnie takie właśnie oczekiwania wyrażają ludzie karmieni na co dzień sugestywnymi opisami szokujących przestępstw i wstrząsających zbrodni, zamieszczanych na drugich stronach popołudniówek”. Wieloletni szef brytyjskiego więziennictwa, penolog, Alexander Paterson miał inne zdanie: „Nie można wychować człowieka dla wolności, pozbawiając go wolności”. W 1992 r. na 45 tys. skazanych udzielono około 260 tys. różnych form przepustek dla porównania w 2006 r. na 75 tys. skazanych – 156 tys. Czy i jaki wpływ na jakość oddziaływań penitencjarnych na fakt, iż znaczny procent aresztów śledczych i zakładów karnych wybudowanych zostało przed II, a nawet I wojną światową. Zakład Karny w Koronowie znajduje się w obiekcie poklasztornym Cystersów z XIV w. Warto w tym miejscu przypomnieć wystąpienie Piusa XII do uczestników XXIII Zjazdu Międzynarodowej Policji Kryminalnej w 1954 r.: „Państwo ustabilizowane, dobrze zorganizowane winno zawsze liczyć się z istnieniem pewnej liczby osobników niepoddających się żadnej dyscyplinie, dla których prawo nie znaczy nic innego jak tylko przeszkodę w realizacji ich nikczemnych zamierzeń”. Każdy, w umyśle którego powstanie zamiar dokonania czynu zabronionego, powinien mieć świadomość, że popełni jakiś błąd i zostawi ślad na miejscu przestępstwa.

źródło: Jerzy Kirzyński, archiwum własne

O co zabójcy najczęściej prosili Radę Państwa? Czy Pana zdaniem skrucha jaką wyrażali była autentyczna, czy miała na celu wyłącznie „ugranie” dla siebie łagodniejszego wyroku?

W większości nie kwestionowali oni swego udziału w zabójstwie, starali się jedynie zrzucić odpowiedzialność, za to co się wydarzyło, na wspólnika lub okoliczności. Należy pamiętać, że prośba o skorzystanie przez Radę Państwa z prawa łaski nie miała większego wpływu na decyzję członków komisji ds. ułaskawień. Analizowano zachowanie skazanego po dokonaniu zabójstwa, wyroku, także sytuację materialną jego rodziny, opinię mieszkańców, aktywu społeczno-partyjnego itp.

Jak dziś z perspektywy czasu, ocenia Pan działalność organów ścigania w latach 50-80? Jakimi wówczas możliwościami i środkami dysponowali funkcjonariusze tropiący zabójców?

Funkcjonariusze, których zadaniem było ściganie sprawców najpoważniejszych przestępstw dobrze przygotowani byli do codziennych zadań. Brak nowoczesnych technik kryminalistycznych wyrównywali zaangażowaniem. Nie otrzymywali pieniędzy za godziny, czy nawet całe dni spędzone na pracy w terenie, za niewygody, często nawet brak ciepłego posiłku. Niestraszny był im śnieg i deszcz, kilometrowe piesze wędrówki czy kilkugodzinna obserwacja wytypowanego obiektu z pobliskiego lasu, rowu itp. Eksperci daktyloskopii na piechotę badali materiał dowodowy z porównawczym, inni posługiwali się lupą. Martwili się skąd wydobyć papier, kalkę kopiującą czy maszynę do pisania. O komputerach nikt nie słyszał, podobnie, jak o telefonach komórkowych.

Czytając „Alfabet zbrodni” odniosłam wrażenie, że w poszczególnych częściach kraju sen z powiek śledczych jak i sparaliżowanego strachem społeczeństwa spędzał „Wampir”. Czy Pana zdaniem czas seryjnych zabójców dokonujących brutalnych, bestialskich ataków na ofiary mamy już za sobą?

Wprawdzie powstają kolejne teorie kryminalistyczne, to większość specjalistów skłania się do opinii, że istnieje ścisły związek pomiędzy urazami i chorobami uszkadzającymi ośrodkowy układ nerwowy a zachowaniami niezgodnymi z prawem. Anne Moir i David Jessel autorzy książki „Zbrodnia rodzi się w mózgu. Zagadka biologicznych uwarunkowań przestępczości” prognozują, że jeden chłopiec na pięćdziesięciu, z „zestawem kart biologicznych” może wejść na drogę przestępstwa, natomiast David i Gene Lester w pracy „Zbrodnie w afekcie” stwierdzili: „Większość morderstw jest popełnianych pod wpływem nagłego impulsu, w ogniu namiętności, w chwili gdy emocje zabójcy biorą górę nad jego zdolnością do logicznego myślenia”. Wrodzone lub nabyte zaburzenia, niekorzystne zmiany w osobowości mogą prowadzić do charakteropatii. Psychopaci choć stanowią 10 procent społeczeństwa, to wśród sprawców najcięższych przestępstw jest ich 30 procent. Informacje z USA, Rosji czy Chin wskazują, że seryjne morderstwa stają się codziennością. Oficer FBI Robert Ressler uważa, że osiągają one „objawy epidemii”. Życie ludzkie nie miało dla oprawców i gwałcicieli żadnej wartości. Popełniali zbrodnie na swoich bliskich jak i na obcych, zupełnie przypadkowo spotkanych osobach. Gdybyśmy mogli sprecyzować główne motywy zabójstw oraz powody dla których ktoś staje się mordercą, jaki wówczas powstałby „profil zabójcy”? Przestępcy, nie ulega wątpliwości, odbierali świat jako wrogi, niebezpieczny, a zachowania agresywne pozwalały im na rozładowanie napięcia emocjonalnego wywołanego niezaspokojeniem żądzy lub osiągnięcia zaplanowanego celu. Sprawcami zabójstw byli mężczyźni (udział kobiet był marginalny) pochodzenia robotniczego, o niskim poziomie wykształcenia, bez zawodu, nie pracujący, wychowywani w niekorzystnych warunkach środowiskowych, wobec których stosowano błędne metody wychowawcze. Najczęściej stanu wolnego, karani.

Dziękuję za rozmowę.

Facebook