Najnowsze

Trup zmartwychwstał dla śledztwa

fragm.okładki/Wyd. Replika

To nie szynka, lecz człowiek. To nie kukła, a zwłoki. To nie brudna woda, lecz litry krwi upuszczonej z sześcioosobowej rodziny. Fakty, suche fakty. Znaleziono głowę, nie wiadomo czyją. Wyciągnięto ludzką nogę z szamba, potem w innych okolicznościach ujawniono rękę. Trudna to praca i niewdzięczna, ale jakże ważna, a wręcz konieczna. Tym większej pokory wymaga rzetelne utrwalanie na kartach kryminalnej historii zbrodni o których w dalekiej przyszłości dowiedzą się kolejne pokolenia.

Jesteście gotowi na zanurzenie się w bezmiarze zła? Naczytaliście się o nekrofilach, drapieżcach seksualnych, seryjnych zabójcach, „wampirach” i psychopatach? Nic nie jest w stanie już was zaskoczyć? W takim razie polecam najnowszą książkę Jarosława Molendy. „Morderstwa znad Wisły” to bazujące na źródłach kompendium wiedzy o zabójstwach, które ze względu na skalę okrucieństwa i bestialstwa wzbudzały ogromne emocje wśród opinii publicznej. Nic dziwnego, tak krwawych scen nie mogli wymazać z pamięci nawet najbardziej doświadczeni w taplaniu się w brei zła śledczy. Przyznam, że czytając o kolejnych zbrodniach świadomie robiłam sobie przerwy, dozując ilość przemocy, której zaznały ofiary z rąk zwyrodniałych degeneratów. Wydaje się, ot zwykła historia, ktoś kogoś zabił, pociął, poćwiartował. Błąd, to nie tak. Za każdym z tych zdarzeń stoją ludzie, którzy ponieśli ogromne szkody, stracili kogoś bliskiego, ważnego. To opowieść o ofiarach, które odeszły z tego świata. Odeszły w agonii, z grymasem cierpienia, tragedią, którą medyk sądowy zapewne widział w oczach denata lub denatki.

Historie bestialskich mordów zawsze przerażają, ponieważ oparte są na prawdzie. Nie są wytworem reżyserów kina grozy, a mogłyby być i to z powodzeniem. Niestety, są efektem życia w społeczeństwie, sumą a nawet pochodną wielu czynników, które ustawicznie popychają złych ludzi do krzywdzenia innych. Kim są źli ludzie? Na to pytanie z pewnością znajdziecie odpowiedź w najnowszej książce Jarosława Molendy „Morderstwa znad Wisły”. Dlaczego dochodzi do zbrodni, kim są zabójcy, dlaczego wybrali na swoją ofiarę tę konkretną osobę? Czy było to dzieło przypadku, czy też misternie zaplanowane polowanie na człowieka?

Przeczytacie o sprawach głośnych medialnie, ale także o tych, których echa brzmią nieco ciszej. To właśnie one zwracają na siebie szczególną uwagę, nieśmiało prosząc o wyjaśnienie. Jak to jest, że doszło do rzezi, rozkawałkowania zwłok, wyjęcia narządów wewnętrznych, a sprawca wciąż pozostaje nieznany i tym samym bezkarny? Dlaczego dokonano zamachu na prokuratora, który był człowiekiem szanowanym, miłym i o dobrym sercu? Czy musiało dojść do krwawej rzezi w niepozornym domku w Szprotawie? Gdzie znajdują się tropy prowadzące do sprawców, czy na pewno zrobiono wszystko, aby ich wykryć?

Publikacja nie jest wyłącznie lustrzanym odbiciem pogardy dla przestępców. Wraz z autorem staramy się prześwietlić i zrozumieć mechanizm zbrodni. Chcąc dowiedzieć się dlaczego w konkretnej sprawie doszło do zabójstwa, podejmujemy próby sprecyzowania motywów działań przestępczych. Nie jest to zadanie proste, z wielu powodów o których pisze także Jarosław Molenda. Zastanawiacie się jakie tajemnice kryje w sobie Wisła? Ile łez, bólu i rozpaczy skrywają w sobie jej wody? Kto znajduje się na samym dnie i wciąż nieustannie czeka na powrót na ląd? Jakie tajemnice zabrali ze sobą zmarli, którzy zostali zamordowani? Jak zwykle przy tego typu lekturze wypływają na powierzchnię refleksje o życiu, kruchości bytu i śmierci.

Zdecydowanie warto dokonywać kryminalnych reminiscencji. Pamięć o niewyjaśnionych i nierozwikłanych sprawach kryminalnych pozwala ofiarom i ich bliskim mieć nadzieję na wyjawienie prawdy. To są sprawy, których teczki pokryły się grubą warstwą kurzu latami czekając na rozwiązanie. Śledztwa, które z wielu powodów utknęły w martwym punkcie, zostały umorzone wskutek niewykrycia sprawcy zabójstwa. One nadal są, wciąż nie dają o sobie zapomnieć. Ich losy znajdują się w rękach tych, którzy żyją, mają wiedzę, chęci i odwagę do żmudnych poszukiwań, często niemedialnych.

Jarosław Molenda wskazuje również na niezwykle istotny aspekt spraw kryminalnych, na dezinformacje, mistyfikacje i tworzenie legend o nieistniejących mordercach. Warto poświęcić czas na wnikliwą analizę spraw zarysowanych w publikacji „Morderstwa znad Wisły”. Jestem pewna, że osoby śledzące informacje o zbrodniach uzupełnią swoją wiedzę, bądź poszerzą o kolejne ważne tropy. Szczególnie polecam uwadze rozdział poświęcony śmierci Teresy Roszkowskiej. Mnóstwo wątpliwości i znaków zapytania. Podobnie jak w sprawie oskórowanej studentki. Książka jest piekielnie mocna, zdecydowanie dla osób, których interesują obszary kryminologi, kryminalistyki i nauk pokrewnych. Zamieszczone w publikacji fotografie niemal przemawiają do czytelnika, a niekiedy krzyczą. To zdjęcia ludzi, których okrutny los nie oszczędził, pozostawiając bliskich z tysiącem pytań bez odpowiedzi. A przecież chcemy wiedzieć, chcemy zajrzeć prawdzie w oczy. Czy kiedykolwiek ją poznamy? Czy to, co do tej pory było jedynie lub aż ponurą i mroczną zagadką, wypełni się światłem nadziei na lepszy świat, na świat bez morderców? Pamiętajmy również o tym, że nic nie dzieje się w próżni. Zbrodnie o których pisze Jarosław Molenda wydarzyły się w konkretnej czasoprzestrzeni na społeczno-kulturowym tle minionych epok. Oby znaczący upływ czasu nie stanowił usprawiedliwienia dla niekompetencji i bezradności organów ścigania.

Autor: Jarosław Molenda
Tytuł: Morderstwa znad Wisły
Wydawca: Wydawnictwo Replika
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 352

Facebook