Sprawa komisarza Brudnego

fragm.okładki/Wyd. Czarna Owca

Pierwotnie niniejsza recenzja zaczynała się od utyskiwań i narzekań na zastaną rzeczywistość. Jak to zwykle bywa mała kałuża żalu zmieniła się w jezioro, a następnie w ocean. To miał być taki nieoryginalny wstęp do tego, aby pokazać, jak to, co do nas dociera wartkim strumieniem z ekranów, odbiorników i plazm, może człowieka przygarbić. Że życie w Polsce robi się coraz mniej wesołe i, że być może niektórzy poszukują sposobów na umilenie sobie czasu spędzonego tutaj, na ziemi. Jedną z takich sprawdzonych, pewnych i skutecznych receptur jest solidna dawka bardzo dobrej literatury. Sekret działania tego eliksiru tkwi w jakości i magii zaklętej w dziele pisarza. Beletrystyka. Mam swoich faworytów w tej kategorii. Kategorii? Cóż to za odczłowieczające określenie. Nazwijmy ich pisarzami dostarczającymi fikcji, dostawcami wrażeń i drzwi do nieznanego świata.

Był taki czas, że po nocach czytałam „Cheruba” i „Sforę” Przemysława Piotrowskiego. Nie pamiętam dokładnie, od czego zaczęła się ta przygoda, natomiast nigdy nie zapomnę jak wiele dobrego wniósł w moje życie tymi historiami. Teraz wrażliwi mogą uronić łzę, tak jak ja to czynię. Zdawać by się mogło, że wykreowany i wyimaginowany świat nie może szarpać umysłu kogoś, kto odpowiedzi szuka w nauce, kryminologii, kryminalistyce i psychologii. Że ulepieni z miliardów liter bohaterowie powieści Piotrowskiego nie mają prawa przeniknąć do krwiobiegu czytelnika, by w kulminacyjnym momencie dostać się do jego serca. Wiele na pierwszy rzut oka zdaje się być niemożliwym, a jednak, w jakiś sobie tylko znany sposób, losy ludzi ożywionych za sprawą autora faktycznie intrygują. Wzbudzają zainteresowanie od pierwszej strony, by przez kolejne kilkaset nie pozwolić przestać o nich myśleć. „Zaraza”, jak i poprzednie powieści Przemysława Piotrowskiego, atakuje od samego początku, konkretnie i celnie. Okładka, spójrzcie sami, czyż nie jest zapowiedzią niebanalnej i pełnej tajemnic historii?

Jeżeli do dnia dzisiejszego nie mieliście okazji poznać Igora Brudnego (żałujcie), to macie doskonałą okazję, aby to zmienić. Według mnie warto zapoznać się z wcześniejszymi tomami, aby mieć pełny obraz tego, kim są bohaterowie dziś, a kim byli dawniej. Jaką przebyli drogę i w jaki sposób podróż ta ukształtowała ich cechu charaktery. A wierzcie mi, cechy te wykuwane były w twardym kamieniu. Pamiętam mój zachwyt nad „Cherubem” i „Sforą”. Tak mocnych powieści kryminalnych nie da się wygumkować z pamięci. To właśnie wtedy między mną a bohaterami ukształtowanymi przez Piotrowskiego zrodziła się jakaś intymna, osobista więź. Tak wyjątkowa relacja, która powstaje między czytelnikiem a nieistniejącym człowiekiem. Trudne do wytłumaczenia, bo w końcu kibicujesz gliniarzowi, który mieszka w papierowej książce, śledzisz jego walkę ze złem, jakbyście mieli faktycznie wiele do powiedzenia w kwestii naprawy świata. „Zaraza”, jakby to ująć najcelniej, rozłożyła mnie na łopatki. Wróciły wspomnienia związane z dramatami ludzkimi, z przemocą, niehumanitarnym traktowaniem drugiego człowieka. Wierzę w dzieła przypadku, ale jeszcze bardziej wierzę w celowo puszczane sygnały świetlne. A takich migoczących światełek nie brak w najnowszej powieści Piotrowskiego. Widać je na leśnym parkingu, w ciemnych pokojach tortur, na komendzie. Odkrywanie ich dostarcza dodatkowych bodźców do refleksji nad kondycją ludzkości oraz wpływie władzy na życie społeczeństwa.

Głębokie psychologiczne studium postaci, świetnie poprowadzone na nitkach losu sylwetki głównych bohaterów. Wracanie do przeszłości i zdarzeń, które w sposób istotny odcisnęły piętno na komisarzu, ukazywanie relacji damsko-męskich takimi, jakimi z reguły są. Poruszanie się w świecie pełnym niebezpieczeństw i niedomówień. Wzmacnianie niepewności, stopniowe budowanie napięcia i nieoczywiste zwroty akcji. Za to wszystko cenię i szanuję twórczość Piotrowskiego. Poza tym, a nawet oprócz tego, za doskonałe przygotowanie i rozeznanie środowiska policyjnego. To widać, słychać w dialogach i czuć w mgiełce wypalonych papierosów i oparów whisky. Historia Igora Brudnego zasługuje na uwagę czytelników poszukujących autentyczności w powieściach kryminalnych. Chcących odczuć namiastkę atmosfery przyświecającej trudnym śledztwom. Uwikłania, powiązania, układy, fałsz, gry pozorów. Tajemnice skrywane w gabinetach komendantów, sekrety zamknięte w szufladach prokuratorów i brudy, trzymane w metalowych szafkach gliniarzy. W „Zarazie” znajdziecie odpowiedzi na pytania o genezę zła, przyczyny dla których wyrządzamy sobie i innym ludziom krzywdy. Dlaczego dochodzi do zbrodni, kto zaprowadza śledztwa do martwego punktu, kim są postacie stojące za generowaniem fałszywych tropów? Doskonała gratka dla fanów niepospolitych i budzących odrazę przestępstw. Będzie dużo krwi i zła, natomiast niewiele czasu na złapanie następcy „Kanibala” i „Rzeźnika z Nietkowa”. Dodam na koniec, że znam Waldemara Gruszczyńskiego, który faktycznie był milicjantem, zasłużonym w walce z przestępcami. W „Zarazie” człowiek o takiej godności ma do wypełnienia zupełnie inną misję. A jaką? Ważną, nawet bardzo. I równie niebezpieczną.

Autor: Przemysław Piotrowski
Tytuł: Zaraza
Wydawca: Wydawnictwo Czarna Owca
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 432

Facebook