Długo zastanawiałam się nad tym, jakimi słowami rozpocząć tę recenzję. Zacznę od tego, że piszę ją czwartego dnia marca w roku, w którym na świecie zapanował mrok, huk i gniew. Wojna. Oczy niemal całego świata skierowane są na Ukrainę, miejsce w którym dzieją się naprawdę straszne rzeczy, autentycznie i boleśnie przerażające. Spoglądam w kalendarz, zaraz minie dziesiąta doba walk, ostrzałów, wymiany ognia. Wojna zbiera żniwa, giną ludzie, obrazy budzące grozę transmitowane są w sieci niemal na żywo. Dokąd doszliśmy, i co będzie dalej? Ci, którzy chcą i mogą, pomagają. Rozglądają się, śledzą doniesienia, analizują, czytają komentarze, słuchają gadających generalskich głów. Zakleszczeni między przeszłością i nienapawającą optymizmem przyszłością starają się normalnie funkcjonować, wypierając paraliżujący lęk z pokładów świadomości. To trudny czas. Gdzie się podział spokój i beztroska, który umożliwiał delektowanie się literaturą czy filmem? Kto ukradł nam piękne słowa, dźwięki i zapachy?
Doszłam do etapu, w którym narzuciłam sobie konieczność czytania choćby kilkunastu stron dziennie, po to, aby wyłączyć swój umysł z funkcji myślenia o tym, co dzieje się na świecie. Tym bardziej, że to, co mogłam zrobić, już zrobiłam. Wierzę w moc słowa, w terapeutyczną wartość literatury. Jedyne co mi pozostało w obecnej sytuacji, to zadbanie o swoje wnętrze w sposób, jaki czyniłam to przez ostatnie dwadzieścia lat, czyli poprzez czytanie. Książką, która miała mi pomóc przetrwać bolesną rzeczywistość, okazała się być najnowsza publikacja Jarosława Molendy. Długo czekałam na „Bestie z polskim rodowodem”, ale na to, co dobre, zawsze warto czekać. Znam niemal każdą książkę Molendy nasączoną sprawami kryminalnymi, to właśnie jest mój mikroświat. Miejsce, w którym spotykam się z pisarzem, zabójcą i prawdą o zbrodniach. Nie są to spotkania łatwe i pozbawione emocji. Wręcz przeciwnie, stopień wyłuszczenia istoty zła przez autora sprawia, że zarówno ofiary jak i sprawcy stają się niemal żywymi towarzyszami podróży do krainy faktów.
Tym razem niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenosimy się do dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Cudowne, wręcz metafizyczne oderwanie się od dnia obecnego, stanowi iluzję zaznania spokoju. Poznajemy całą plejadę zwyrodnialców, bandytów i wyrachowanych morderców. Uczestniczymy w krwawych porachunkach, poznając zarówno sylwetki przestępców, jak i szczegóły ich zbrodniczych czynów. Każda z historii przytoczonych na stronach książki posiada swój własny, charakterystyczny, krwawy posmak. Dzięki żmudnej pracy autora poznajemy losy okrutników i budzących odrazę zakapiorów. Modus operandi, metody wabienia i uśmiercania ofiar, kulisy zamachów na głowy państwa. Wszystko to znajdziecie w „Bestiach z polskim rodowodem”, publikacji rozprawiającej się z mitami, które narosły wokół wylansowanych przez popkulturę zabójców.
Dlaczego nie wszyscy mordercy zapisali się na kartach kryminalnej historii? W jakiej atmosferze przebiegały procesy, w których na ławie oskarżonych zasiadały krwiożerce bestie? Za co płacono księgowym mafii i ile jest prawdy w opowieściach o syndykatach i kartelach? W książce znajdziecie mnóstwo cennych informacji, zebranych w sposób usystematyzowany. Wartością podnoszącą atrakcyjność publikacji są niewątpliwie zamieszczone w niej fotografie sprawców, ofiar oraz artefaktów związanych z popełnionymi zbrodniami. Niektóre wzbudzają żal, współczucie, smutek, a nawet i złość. Nic dziwnego, książka niczym tafla lustra, odbija prawdę o obliczach morderców, gwałcicieli i terrorystów. Tutaj nie ma niczego pięknego, to brutalny świat, pełen przemocy i zła. Idealna lektura dla wszystkich zainteresowanych kryminologią, kryminalistyką i naukami pokrewnymi. Dla tych, którzy pomimo niechęci wobec zbrodniarzy, mają odwagę i chcą o nich czytać. Chcą wiedzieć dlaczego zabijali, w jaki sposób atakowali, jak długo pozostawali bezkarnymi w swych działaniach cynicznymi graczami. To nie fikcja, a literatura faktu, odcinająca ostrzem noża barwne, wyssane z palca legendy o niegrzecznych chłopcach.
„Bestie z polskim rodowodem” dowodzą, że złym można być bez względu na kraj pochodzenia, korzenie i płynącą w żyłach krew. Potwory rodzą się wszędzie, jednak nie wszyscy z nich zapisują się w annałach polskiej kryminalistyki. Są zabójcy posiadający kilkadziesiąt tożsamości, zapewniający „przejażdżkę w jedną stronę”, i o takich przypadkach również dowiecie się z tej książki. Czy fałszerstwo może być zapierającą dech w piersi sztuką? Teatr zbrodni seryjnego mordercy, nieustannie fascynuje, a może odpycha? Mordercy inspirują reżyserów, czy wręcz odwrotnie, kipiące przemocą filmy zachęcają do zabijania? Polecam najnowszą książkę Jarosława Molendy, będącą wiarygodnym źródłem wiedzy o przestępcach z polskim rodowodem. Z pewnością nie będą zawiedzeni kolekcjonerzy dobrej literatury o bezlitosnych sadystach, terrorystach i nekrofilach. Na sam koniec autor zostawił dla czytelników wisienkę na torcie, czyli nazwisko, które wywołuje gęsią skórkę – Kaczynski. Theodore Kaczynski. Z myślą o zawodnikach, którym mimo wysokiego stężenia okrucieństwa w „Bestiach z polskim rodowodem” wciąż doskwierałby głód wiedzy i wrażeń, zamieszczono obszerny wykaz bibliografii. Literatura wzbogaca duchowo, przynosi ukojenie, nawet jeśli porusza trudne tematy, dotykając nierzadko ludzkich tragedii i dramatów. Książka Jarosława Molendy pozwala zapomnieć o bestiach naszych czasów, ale tylko na kilka godzin. Nic nie trwa wiecznie.
Autor: Jarosław Molenda
Tytuł: Bestie z polskim rodowodem. Mordercy, gwałciciele, terroryści
Wydawca: Replika
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 394