Za „etosy” nikt dziś nie chce służyć

Norbert Grzegorz Kościesza

Moim zdaniem policja mierzy się z bardzo dużym nepotyzmem i kolesiostwem, do tego dochodzi upolitycznienie na wyższych szczeblach policji od Komendy Głównej do małych komend i komisariatów włącznie. Podatność na wpływy notabli, także tych lokalnych, między innymi posłów, prezydentów miast, burmistrzów, biskupów, księży. Ponadto dochodzą istotne elementy takie jak odejścia wielu doświadczonych funkcjonariuszy, nieadekwatna płaca do miejsca służby (chodzi o służbę patrolową, kryminalną itp. – czyli tzw., pierwszą linię, w stosunku do tzw. zabiurkowców czy kadry „od spraw zbędnych i nijakich”). Ogólnie niekorzystne warunki finansowe, coraz gorsze szkolenie podstawowe i szkolenie policyjne w ogóle, brak lub niedostateczna ilość strzelań, ćwiczeń dotyczących interwencji, zatrzymywania. Mało przejrzysta ścieżka awansu i nagradzania. Do tego braki kadrowe, które spowodowały obniżenie kryteriów przyjęć do policji, a co za tym idzie to fakt, że do służby trafia coraz gorszy narybek.

Z Norbertem Grzegorzem Kościeszą, byłym policjantem, autorem opowieści o patologiach w polskiej policji – rozmawia Anna Ruszczyk.

 

Od kilku lat jesteś na emce, ale nadal z uwagą śledzisz to, co dzieje się za murami komend. Z myślą o jakich czytelnikach napisałeś „Folwark. Ulice komendanta”?

Niestety nie jest to emka, wciąż sądzę się z firmą! Sprawy z NSA wróciły po prawie 5 latach do ponownego rozpatrzenia – szok! Ale tak działają nasze sądy, niestety. Tak, śledzę to, co dzieje się za murami komend, bo wielu kolegów, którzy tam pozostali oraz ci, którzy przeczytali moje wcześniejsze publikacje, nie dają mi zapomnieć, że oni potrzebują wsparcia. To z myślą o nich, o takich ludziach, którzy wciąż służą lub chcą służyć w policji napisałem kolejny Folwark. Również dla tych, którzy tak naprawdę nie wiedzą, z czym musi mierzyć się szeregowy funkcjonariusz.

Jak środowisko mundurowych odbiera publikacje ukazujące patologie w policji, jakie informacje zwrotne do Ciebie docierają?

Mundurowi, a zwłaszcza policjanci w znakomitej większości odbierają moje publikacje bardzo pozytywnie i uważają, że są bardzo potrzebne. Świadczy o tym między innymi ilość zamówionych egzemplarzy (w szybkiej i mało reklamowanej przedsprzedaży książki), a także ilość wiadomości jakie od nich otrzymuję. Oczywiście są też tacy, którzy nadal piszą, iż nie należy „srać we własne gniazdo” itp. Przypominam im, że to gniazdo nigdy tak naprawdę nie było moje! Jeśli ktoś na mnie pluje i robi guano, to ja nigdy nie mówię, że pada deszcz i że to moje gniazdo. Na szczęście są to sporadyczne przypadki.

Co najczęściej ukrywają szefowie policji, jakie niewygodne fakty są ukrywane przed opinią publiczną?

Ukrywanych jest bardzo wiele rzeczy. Począwszy od lewych przetargów na sprzęt, umundurowanie, nie wspominając o próbie retuszowania strzału z granatnika. Ukrywa się bójki po libacjach alkoholowych, molestowanie, mobbing, awanse po znajomościach, wyznaczanie premii dla swoich ludzi, alkoholizm, próby samobójcze i dużo innych spraw.

Z jakimi problemami mierzy się dziś policja?

Moim zdaniem policja mierzy się z bardzo dużym nepotyzmem i kolesiostwem, do tego dochodzi upolitycznienie na wyższych szczeblach policji od Komendy Głównej do małych komend i komisariatów włącznie. Podatność na wpływy notabli, także tych lokalnych, między innymi posłów, prezydentów miast, burmistrzów, biskupów, księży itd. Ponadto dochodzą istotne elementy takie jak odejścia wielu doświadczonych funkcjonariuszy, nieadekwatna płaca do miejsca służby (chodzi o służbę patrolową, kryminalną itp. – czyli tzw., pierwszą linię, w stosunku do tzw. zabiurkowców, czy kadry „od spraw zbędnych i nijakich”). Ogólnie niekorzystne warunki finansowe, za „etosy” nikt dziś nie chce służyć i nie wykarmi za nie rodziny. Coraz gorsze szkolenie podstawowe i szkolenie policyjne w ogóle, brak lub niedostateczna ilość strzelań, ćwiczeń dotyczących interwencji, zatrzymywania etc. Brak szkoleń i kursów podnoszących kwalifikacje lub wysyłanie na nie swoich ludzi. Mało przejrzysta ścieżka awansu, nagradzania. Do tego braki kadrowe, które spowodowały obniżenie kryteriów przyjęć do policji, a co za tym idzie to fakt, że do służby trafia coraz gorszy narybek. Zauważalny jest brak szacunku do munduru, do policji. Brak wsparcia socjalnego dla osób, które chciałyby służyć, a zmagają się z problemem zakwaterowania. Brak wsparcia psychologicznego po przeżytych w służbie, podczas trudnych interwencji traumach. Psycholodzy z komend wojewódzkich nie nadają się nawet do smażenia placków, nie mówiąc o tym, iż nikt z policyjnych dołów nie ma do nich zaufania. Widoczny jest brak wsparcia przełożonych w stosunku do podwładnych, a także brak wsparcia prawnego dla funkcjonariuszy. I jeszcze jeden istotny element – jasne, klarowne procedury antymobbingowe, najlepiej zewnętrzne komisje, które będą niezależne od policyjnych. Ochrona sygnalistów, którzy ujawniają patologie i wszelkie istotne problemy związane często z zagrożeniem życia i zdrowia policjantów, a które są olewane przez przełożonych. Myślę, że jeszcze można by dodać szereg istotnych elementów.

Jak tracimy dobrych funkcjonariuszy i czy można ten trend jeszcze odwrócić?

Dobry funkcjonariusz nie odnajduje się w dzisiejszej rzeczywistości, w której istotną rolę odgrywają znajomości. Brak awansów, wsparcia, motywowania w postaci dodatków, premii czy nawet dobrego słowa. Upolitycznienie i pompowanie statystyki, które przyczyniają się do coraz większej liczby nałożonych obowiązków. Ten trend można odwrócić, ale zmiana potrzebna jest od samej góry do dołu, nie odwrotnie. Przede wszystkim przywrócenie dumy z munduru, który się nosi, ale do tego potrzebna jest zmiana mentalności przełożonych, którzy wesprą szeregowych funkcjonariuszy, gdy będą w potrzebie. Szkolenia kadry oficerskiej ze sposobu zarządzania zasobami ludzkimi, wszelkie szkolenia dotyczące mobbingu. Potrzebne jest także wsparcie dla policjantów rodziców, (zwłaszcza dla samotnych rodziców), wsparcie socjalne dla tych, którzy tego potrzebują, zwiększenie atrakcyjności poprzez lepsze wynagrodzenie oraz zwiększenie możliwości szkoleń podnoszących kwalifikacje i możliwość awansu.

W książce sporo miejsca przeznaczasz na ukazanie szerokiego wachlarza patologii w środowisku policyjnym. Komu jest na rękę słaba, biedna i rozbita wewnętrznie policja?

Jest takie powiedzenie „strasz i rządź”. Zastraszonymi i skłóconymi lepiej się zarządza. Kadra kierownicza na dole rządzi strachem, dzieleniem ludzi na gorszych, lepszych, swój, nie swój itp. Jednemu damy 5 zł premii, a drugiemu nic lub dodamy jeszcze obowiązków. To są stare techniki manipulacji stosowane od wielu wieków, a środowisko policyjne w tym przoduje. Rzadko kiedy któremuś z przełożonych zależy, by jego podwładni żyli w zgodzie. Wiadomo jak zgrana paczka, to się postawią, a tak jak ich się skłóci, to będą donosić, dołki pod sobą kopać itd. Przełożeni są jednymi z tych, którym na tym zależy, tak się dzieje od góry do dołu. Drugim elementem są politycy każdej opcji, którzy obsadzają stanowiska w policji swoimi ludźmi. Wiadomo, że podzielona formacja, nie postawi się, a swoja kadra, zrobi wszystko, by przypodobać się politykom, by utrzymać jak najdłużej stołki. Nawet „psia grypa” pokazała, że jest rozłam w środowisku policyjnym. Najgorzej wychodzą na tym obywatele i ich bezpieczeństwo, natomiast zyskują bandyci i media. Uważam, że mediom zależy na podziale w formacji, ponieważ dzięki temu mają co pokazywać w swych programach informacyjnych, podsycając wzajemne animozje i wrogą atmosferę.

„Folwark. Ulice komendanta” bawi i smuci zarazem, przypomina tragikomedię z wprawiającymi w zdziwienie wątkami erotycznymi. Czy historie, które serwujesz czytelnikom, są autentykami?

To taki śmiech przez łzy, czarny humor. Książka w większości jest autentyczna, bo życie pisze najlepsze scenariusze, ale co do ich historii, wątków erotycznych i wielu innych napiszę tak: historie są autentyczne, choć nie mogę potwierdzić, ani zaprzeczyć. Sprawdzone informacje od osób służących w wielu komendach w całej Polsce są w 80% prawdziwe. Niektóre wątki z „Folwark. Ulice komendanta” gościły na łamach różnych mediów, były w gazetach, radiu i TV, inne były ukrywane. Czytelnicy szybko rozpoznają niektóre sytuacje, a inne wprawią ich w zdumienie i nasuwają pytania – czy naprawdę tak było?! Seks istnieje w policji, jak w każdej dużej firmie. Molestowanie wychodzi na światło dzienne bardzo rzadko, ale wychodzi, choć próbuje się to zamiatać pod dywan. Są zdrady, są wymiany między partnerami, są związki homoseksualne, a w końcu dochodzi także do awantur i bójek na tym tle. Dodam, że pisze do mnie wielu funkcjonariuszy, którzy na co dzień są świadkami różnych scen, niebywałych związków i dramatów, sytuacji patologicznych, mobbingowych, szykan, straszenia itp. Rozumiem ich, i mogę rozpoznać kto pisze, mówi prawdę, a kto nie – sam przecież byłem mobbowany i szykanowany. Doskonale rozumiem te techniki i zachowanie osób, które tego doświadczyły.

Stawiać się przełożonym czy nie stawiać?

To chyba zależy od tego, jakim typem człowieka się jest. Czy mamy wolę walki o to, co dobre, czy wolimy, aby inni zrobili to za nas. Są trzy typy policjantów – osoby, które łatwo zastraszyć, które zrobią wszystko dla świętego spokoju. Poddadzą się presji „że we własne gniazdo się nie sra”, albo „po co o tym gadać”, „siedź cicho, bo dojebią nam wszystkim” itp. Tacy funkcjonariusze będą spuszczać głowę i znosić wszystko, a przełożony widząc to będzie jechał po nich jeszcze bardziej – bo będzie miał kozła ofiarnego, który nigdy się nie postawi. Drugi typ, to tacy, którzy będą obawiali się, że jak coś powiedzą, to dostaną służby w święta, weekendy, że zostaną przeniesieni na gorsze stanowisko, będą jeździli z nielubianym przez wszystkich kolegą, że nie dostaną premii, awansu itd. No i trzeci, to tacy jak ja, jest ich zdecydowana mniejszość niestety, którzy będą mówili, że czarne jest czarne, a białe jest białe, a nie odwrotnie. Którzy wskażą na zagrożenia istniejące w służbie i nieprawidłowości, które utrudniają służbę. Doskonale rozumiem zhierarchizowaną instytucję i to, że rozkaz to jest rozkaz, ale nie znoszę jak się mną pomiata i traktuje jak szmatę. Skoro służymy w tej samej formacji to sytuacja powinna być jasna, czysta i przejrzysta – innej opcji dla mnie nie ma. Możemy nie być kolegami, możemy się nie lubić, ale nie powinno się schodzić z tej drogi. Dziś wraz z dwoma kolegami możemy śmiało powiedzieć, że mieliśmy rację, możemy spojrzeć na siebie w lustrze. Uważam, że moje dzieci mogą być ze mnie dumne, i to jest dla mnie najważniejsze. Jeśli mamy coś do powiedzenia i możemy zabrać głos, to powinno się to zrobić – oczywiście w ważnych kwestiach dotyczących służby, jej bezpieczeństwa, zagrożenia życia, zdrowia, a także w sprawach dotykających kogoś osobiście, gdy jesteśmy mobbowani, molestowani, szykanowani, przyczyn może być wiele, ale najgorsze co może być, to pozwalać na to i siedzieć cicho, bo tak chce tego środowisko. Postawienie się przełożonemu niesie ryzyko jeśli jest on zwykłym bucem, narcyzem i egoistą, ale są też ci normalni – jest ich niewielu, bardzo niewielu, ale są.

W swojej najnowszej książce poruszasz bardzo ważny problem, jakim są samobójstwa wśród mundurowych. Dlaczego w niebieskiej „patologicznej rodzinie” dochodzi do tak tragicznych zdarzeń?

Przyczyny są różne, ale trochę inne wśród kadetów, a inne już u osób będących w służbie. Dotyczy to nie tylko Policji, ale także ABW, CBŚ, wojska itd. Przyczyny główne według mnie to między innymi mobbing, szykany, molestowanie i inne zjawiska, które dotykają pojedynczego funkcjonariusza. Nadmiar obowiązków i niemożność wywiązania się z nich, brak wsparcia przełożonych i kolegów, potępienie za coś, za postawienie się przełożonemu. Straszenie zwolnieniem ze służby, degradacją, zabraniem dodatków, premii, straszenie postępowaniem dyscyplinarnym. W końcu brak badań psychologicznych, które powinni co roku przechodzić policjanci każdego szczebla. Po pierwsze, aby wykluczyć frustratów, mobberów i potencjalnych samobójców. Po drugie, aby móc pomóc takim osobom i monitorować je, by takie sytuacje nie miały miejsca. Należy dodać, że w poprzednim Folwarku „Folwark komendanta”, który opowiadał o tym co dzieje się na szkołach policji w Polsce, opisałem dwa przypadki samobójstw wśród kadetów do służby.

Masz w planach napisanie kolejnych części brutalnie szczerych opowieści o polskiej policji?

Powstanie jeszcze jedna, ostatnia część Folwarku, który będzie ukazywał patologię w tej służbie. Materiału mam aż nadmiar, nie wszystko mogę jednak ujawnić, czy opisać, ale będzie równie grubo, albo i bardziej niż w „Ulicach komendanta”. Na pewno będzie brutalnie szczera, bo ja nie owijam w bawełnę. Zło wypala się ogniem, a tym złem w służbie są istniejące w niej patologie i przyzwolenie na nie. Każdy, kto wstępuje do tej służby musi mieć świadomość, z czym i z jakimi ludźmi może mieć do czynienia.

Dziękuję za rozmowę

Facebook