Rzadko jest tak, że człowiek wychodzi bez słowa z domu i idzie się wieszać, nie wysyłając przed tym jakichś sygnałów. Badania wskazują, że czterech na pięciu samobójców wysyła sygnały. Problem w tym, że albo nie mamy świadomości, jaką mogą przybrać postać, albo po prostu je lekceważymy. Nasze dziecko, partner, przyjaciel mówi „wszystko straciło sens”, a my reagujemy na to przez pryzmat żartu. Owszem, dość rzadko samobójcy mówią wprost „zabiję się”, częściej padają właśnie takie pośrednie sformułowania lub są to określone gesty. Zaniepokoić nas powinno m.in. obniżenie nastroju, wyobcowanie, smutek, utrzymujące się przygnębienie, porzucenie dawnych pasji. Do takich bardzo jasnych symptomów należy też na pewno rozdawanie swoich rzeczy, czy nagłe porządkowanie wszystkich spraw.
Z Andrzejem Gawlińskim, doktorem nauk prawnych, kryminalistykiem i suicydologiem, autorem książki „Namowa lub pomoc w samobójstwie. Aspekty kryminalistyczne i kryminologiczne” – rozmawia Anna Ruszczyk.
Dlaczego ludzie popełniają samobójstwa, dlaczego podejmują taką decyzję?
Na to pytanie niestety nie ma jednoznacznej odpowiedzi. W wielu przypadkach w grę wchodzą różnego rodzaju problemy psychiczne. Do tego występuje szereg czynników środowiskowych. Możemy wskazać pewne zależności, jednak nie chciałbym uogólniać zjawiska, bo to byłoby dość krzywdzące. Samobójstwo to złożony proces decyzyjny. Indywidualny. Każdy, kto postanawia odebrać sobie życie, ma ku temu jakieś osobiste powody. Oczywiście dla otoczenia mogą niekiedy wydawać się błahe, ale dla samobójców są one wystarczające. To jedyne lub najlepsze – w ich przekonaniu – rozwiązanie sytuacji, takiej jak utrata pracy, zawód miłosny, brak akceptacji ze strony otoczenia, samotność, kłopoty rodzinne, choroba, czy też śmierć bliskiej osoby. Nie wszyscy umieją sobie poradzić z takim „kryzysem”. Poznanie powodów targnięcia się na własne życie, kiedy samobójstwo jest skuteczne opiera się często na pewnych przypuszczeniach. Szczególnie, kiedy nie było jasnych sygnałów. Gdyby udało nam się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie „dlaczego?”, to moglibyśmy skutecznie przeciwdziałać samobójstwom. A to nie zawsze jest możliwe.
Czy decyzja o odebraniu sobie życia jest zawsze podejmowana świadomie?
Jakbyśmy porównali różne definicje samobójstwa, to co do zasady odebranie sobie życia jest aktem m.in. dobrowolnym, dokonywanym własnoręcznie i właśnie – świadomie. Człowiek wie lub przewiduje, czym zakończy się jego działanie. Oczekuje i jest przygotowany na skutek, jakim jest własna śmierć, traktowana jako forma biologicznego i społecznego niebytu. Ale są oczywiście przypadki, w których stopień świadomości jest w pewien sposób ograniczony. Uwidocznione może to być np. u osób chorych psychicznie, a choroby psychiczne – w bardzo wielu zdarzeniach są przecież przyczyną odebrania sobie życia. Spożycie alkoholu lub innych używek także zaburza prawidłowe postrzeganie rzeczywistości. W tych sytuacjach również ograniczona jest świadomość samobójcy. Wątpliwości, co do problemu „świadomej decyzji” odnieść wystarczy też do dzieci (pomijając przy tym nieszczęśliwe wypadki). Od jakiego wieku tak naprawdę mają one zdolność do autorefleksji? Kiedy pojawia się samoświadomość? Racjonalne myślenie o sobie? Przyjmuje się, że mechanizm ten wykształca się ok. 10 roku życia. A statystyka policyjna podaje przypadki samobójstw nawet młodszych dzieci.
Zatem dzieci także popełniają samobójstwa?
Niestety tak. I te przypadki są najbardziej niepokojące. Rodzą najwięcej pytań „dlaczego?”. Młodzi ludzie podejmując się określonego działania przeciwko sobie chcą często zwrócić w ten sposób na siebie uwagę, np. samookaleczając się. Próby samobójcze dzieci to w wielu zdarzeniach jednak wołanie o pomoc. Dojrzewanie to specyficzny okres w życiu każdego człowieka, zarówno pod względem psychiki, jak i biologii. Do tego, gdy weźmiemy pod uwagę pewnego rodzaju wrażliwość dzieci i oczekiwania stawiane wobec nich – a sprostać oczekiwaniom rodziców, szkoły, znajomych nie zawsze jest łatwo, dzieci mogą wpadać w stan beznadziei, a stąd krótka droga do próby samobójczej.
Wspomniał Pan, że zdarzają się przypadki samobójstw dzieci poniżej 10 roku życia. To przerażające. W jaki sposób najczęściej odbierają sobie życie?
Te zdarzenia są naprawdę marginalnie notowane. Podobnie, jak w przypadku osób dorosłych jest to przeważnie powieszenie się i skok z wysokości. Chciałbym zwrócić uwagę, że wiele zdarzeń, w których to właśnie tak młode dzieci ponoszą śmierć nosi w rzeczywistości cechy nieszczęśliwego wypadku, na co jednak bezpośrednio okoliczności mogą nie wskazywać. Opiniowanie o charakterze zgonu jest czasem skomplikowane. Trudno jest wyłapać granicę pomiędzy pragnieniem śmierci tak młodej osoby, a nieszczęśliwym wypadkiem, w wyniku pojawienia się jakichś negatywnych okoliczności podczas np. naśladowania z ciekawości zachowania, sytuacji podpatrzonej w filmie itd., kiedy np. główny bohater odbiera sobie życie.
Wydaje mi się, że w takich drastycznych przypadkach intuicyjnie szuka się winnego. Kto nim jest najczęściej?
Samobójstwo dziecka to zawsze dramat. Zgodzę się z Panią, że ludzie automatycznie zaczynają szukać winnego. Wydaje mi się jednak, że nie możemy mówić, że zawsze ktoś jest bezpośrednio winny. Na samobójstwo złożyło się zapewne wiele czynników. Nie zauważono, że coś dzieje się nie tak. Pewne za to jest, że takie zdarzenie obciąża psychicznie rodziców dziecka, rówieśników, nauczycieli, osoby z najbliższego otoczenia, którzy później mają do siebie pretensje, że tych sygnałów wysyłanych przez dziecko nie zauważyli.
Kim są samobójcy, czy istnieje jakiś konkretny profil psychologiczny?
Na pewno samobójcami częściej stają się osoby impulsywne, łatwo ulegające różnego rodzaju bodźcom zewnętrznym. Nierzadko to ludzie skłonni do agresji, a więc m.in. do samookaleczeń. Samobójcą „łatwiej” zostać osobom o bardzo niskim poczuciu własnej wartości, którym trudno dostosować się do otoczenia i sprawnie funkcjonować w społeczeństwie, osobom, które czują się odizolowane i czasem nie mają jasno określonego celu w życiu, czegoś co napędzałoby ich działanie i dawało radość z życia. Tworzenie konkretnego profilu psychologicznego połączone jest jednak z tzw. czynnikami ryzyka.
Jakie są czynniki ryzyka samobójczego?
Jest ich wiele. To w dużej mierze depresja oraz liczne choroby psychiczne i somatyczne. Zwiększone ryzyko samobójcze występuje u osób samotnych, mających kłopoty w związkach, czy też będących uzależnionych np. od alkoholu. Dziś bardzo często czynnikiem ryzyka samobójczego są trudne warunki ekonomiczne – brak pracy, utrzymujące się zadłużenie, niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. Płeć i wiek także bywa czynnikiem ryzyka. Samobójstwem szczególnie zagrożeni są mężczyźni ok. 50 roku życia. Do czynników ryzyka zaliczyć możemy nawet porę roku czy dzień tygodnia. Co prawda nie każda osoba z depresją, czy każdy alkoholik targnie się na swoje życie, ale umiejętne dostrzeżenie czynników ryzyka i połączenie ich z konkretnym człowiekiem, może przyczynić się czasem do skutecznych działań prewencyjnych.
W jaki dzień tygodnia ludzie najczęściej popełniają samobójstwa?
W piątek.
Czy genetyka może mieć wpływ na myśli samobójcze?
Czy samobójstwo mamy w genach? To złożony problem. Spotykane są przypadki odebrania sobie życia przez kilka osób w jednej rodzinie, w różnych pokoleniach, co wywołało oczywiście dyskusję dotyczącą genetycznego podłoża samobójstw i dziedziczenia np. myśli samobójczych. Na początku temat ten wydawał się dość kontrowersyjny, jednak prowadzone badania wskazują, że nie można tego wykluczyć. Etiologia myśli samobójczych zależy od interakcji wielu czynników, tych natury genetycznej, jak i środowiskowej.
W jakim przedziale wiekowym jest największy procent samobójców?
Jeżeli przyjrzymy się statystyce Komendy Głównej Policji za ostatnie cztery lata, to zauważymy pewne zależności. Samobójstwa dokonane – zakończone zgonem – częściej są notowane w grupie osób dojrzałych, w wieku 55-59 lat. Jeżeli zaś chodzi o próby samobójcze, dominują one wśród młodych ludzi, w wieku 19-24, 25-29 a dopiero później jest grupa 55-59 lat, czyli tych, którym najczęściej udaje się odejście z tego świata.
Dlaczego nie wszystkim udaje się popełnić samobójstwo? Czy do tego potrzebna jest odwaga? A może nie wszyscy próbujący tak naprawdę chcą odejść z tego świata?
Nie udaje się z wielu powodów. Brak świadomości odnośnie skuteczności wybranej metody np. spożycie środków nienadających się do przedawkowania, pojawienie się „negatywnych” okoliczności podczas samego zamachu na własne życie, np. urwanie się liny z pętlą wisielczą, odratowanie przez osoby trzecie. Nie chciałbym odpowiadać na pytanie, czy aby się zabić potrzebna jest odwaga, bo przerodzi się to w dyskusję, czy samobójstwo to akt odwagi, czy tchórzostwa. A w takiej dyskusji nie chciałbym zajmować żadnego stanowiska. Powiem tylko, że niekiedy próbującym zależy nie na swojej śmierci a tylko – lub aż – na zwróceniu na siebie uwagi otoczenia.
W jaki sposób można samobójstwom zapobiegać?
Nie jest mitem sformułowanie, że „jeżeli ktoś chce się zabić to i tak się zabije”. Ale gdy w odpowiednim momencie dostrzeżemy niepokojące sygnały, będziemy umieli właściwie zareagować i pomóc, to do samobójstwa może nie dojść. Na pewno przyczyni się do tego zwiększenie wiedzy społeczeństwa o zjawisku samobójstwa, jego potencjalnych przyczynach, miejscach, w których należy szukać pomocy. Dlatego potrzebne są kampanie, takie jak np. kampania „Zobacz…ZNIKAM!” Fundacji „Zobacz…JESTEM” odnosząca się do samobójstw dzieci i młodzieży. Podoba mi się w tej kampanii to, jak organizatorzy podeszli do samobójstwa pisząc o potrzebie „odczarowania” zjawiska i walce z mitami narosłymi na jego temat. Samobójstwo to przecież nie abstrakcyjna sytuacja, lecz zdarzyć się może w otoczeniu każdego z nas.
Odczarujmy zatem samobójstwa, co jest prawdą a co mitem?
Sporo tego, więc może wspomnę o tych najpowszechniejszych. Mitem jest przekonanie, że osoby, które mówią o swoim samobójstwie – nie popełnią go. A to przecież pewnego rodzaju sygnały ostrzegawcze, które powinny skutkować tym, że zapali się w naszej głowie „lampka” ostrzegawcza. W wielu przypadkach sygnały są przez samobójców wysyłane np. w postaci właśnie określonego rodzaju słów. Mitem jest także to, że jeżeli komuś się nie udało odebrać sobie życia, nie powtórzy swojego działania, jak gdyby zrażony niepowodzeniem. Błąd. W większości przypadków bowiem zamach samobójczy będzie ponowiony. Statystycznie trzecia próba jest u „recydywistów” dopiero skuteczna. Mitem jest uważanie, że samobójstwom nie można zapobiegać albo, że wszystkie osoby, które odbierają sobie życie są chore psychicznie…
Jakie są pierwsze symptomy, które powinny nas zaniepokoić u najbliższych, znajomych?
Rzadko jest tak, że człowiek wychodzi bez słowa z domu i idzie się wieszać, nie wysyłając przed tym jakichś sygnałów. Badania wskazują, że czterech na pięciu samobójców wysyła sygnały. Problem w tym, że albo nie mamy świadomości, jaką mogą przybrać postać, albo po prostu je lekceważymy. Nasze dziecko, partner, przyjaciel mówi „wszystko straciło sens”, a my reagujemy na to przez pryzmat żartu. Owszem, dość rzadko samobójcy mówią wprost „zabiję się”, częściej padają właśnie takie pośrednie sformułowania lub są to określone gesty. Zaniepokoić nas powinno m.in. obniżenie nastroju, wyobcowanie, smutek, utrzymujące się przygnębienie, porzucenie dawnych pasji. Do takich bardzo jasnych symptomów należy też na pewno rozdawanie swoich rzeczy, czy nagłe porządkowanie wszystkich spraw.
Czy można samemu sobie pomóc „na czas”?
Człowiekowi mającemu myśli samobójcze dość trudno jest wyjść samemu z tego stanu. Często ma on ambiwalentne uczucia, z jednej strony nie ma siły już żyć, nie chce, nie widzi jakiegoś powodu, dla którego „mógłby”, z drugiej – mimo wszystko żal rozstawać się z życiem. I jeżeli taki potencjalny samobójca zacznie szukać pomocy i będzie chciał ją otrzymać możliwe, że wszystko skończy się dobrze. Problem w tym, czy znajdzie ją w takiej formie, jakiej oczekiwał.
Gdzie powinien zacząć szukać pomocy?
Najlepiej by było, gdyby człowiek mógł zwrócić się z tym problemem do swoich bliskich, osób ze swojego otoczenia. Jeżeli ich nie ma, a to się niestety często zdarza, to w takich przypadkach będą to konkretne poradnie zdrowia psychicznego, czy też telefony zaufania. Wszystko można znaleźć teraz w sieci. W tym drugim przypadku zapewne na początek będzie łatwiej się otworzyć, niż przy bezpośrednim kontakcie z drugim, obcym człowiekiem. Szczegółowe informacje są dostępne np. na stronie samobojstwo.pl
Jakie drogi odebrania sobie życia najczęściej wybierają samobójcy i od czego jest to uwarunkowane?
Jeżeli ktoś chce odebrać sobie życie to przeważnie kieruje się trzema rzeczami: dostępnością metody, skutecznością i niskim stopniem bólu. W Polsce dominuje powieszenie się. Podobnie jak w całej Europie Wschodniej. W badanym przeze mnie 15 letnim okresie, latach 2000-2014 ta metoda miała miejsce w ok. 77% samobójstw. Później wybierany był skok z wysokości i przedawkowanie/otrucie się. Wszystko zależy od intencji człowieka. Metoda wiele nam mówi, czy ktoś faktycznie chciał umrzeć, czy jego działanie ma charakter typowo demonstracyjny.
Jak wygląda pomoc ludziom którzy próbowali targnąć się na własne życie?
Często jest tak, że tej pomocy nie ma. O próbie samobójczej wiedzą tylko najbliżsi. Nikt nie chce się przyznawać, że ma w rodzinie niedoszłego samobójcę. Dlatego z pewnym dystansem musimy patrzeć na wszelkie statystyki dotyczące liczby prób samobójczych. Jest ich w rzeczywistości znacznie więcej. Wiele zależy od tego czy człowiek chce tej pomocy. Odratowany może mieć przecież pretensje, że mu przeszkodzono. Do tego zawsze istnieje ryzyko ponowienia próby samobójczej. Wielu ludzi, którym się nie udało, ponownie podejmie się zamachu na własne życie. Gdy próba samobójcza kończy się w szpitalu, konieczne jest przeprowadzenie wywiad klinicznego i środowiskowego. Należy spróbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ktoś chciał się zabić. Ważnym elementem w „rehabilitacji”, po próbie samobójczej są konsultacje ze specjalistą, np. psychiatrą czy psychologiem.
Czy są tacy ludzie którzy wykazują cechy autodestrukcyjne, lecz mimo wszystko nie odbierają sobie życia?
Niektórzy traktują zachowania autodestrukcyjne np. w postaci samookaleczeń jako formę rozładowania napięcia emocjonalnego. Brak jest w tych zdarzeniach typowej samobójczej intencji. Nie chodzi o śmierć. Człowiek ingeruje w swoje ciało tylko do pewnego stopnia lub podejmuje określone ryzykowne zachowanie nie planując swojego zgonu.
Dlaczego Pana zdaniem większość policjantów popełniając samobójstwo jako miejsce wybiera komendę? Czy jest w tym ukryty jakiś przekaz?
Mówiąc o miejscu dokonania zamachu samobójczego trzeba wiedzieć, że przeważnie jest to miejsce, które da osobie odbierającej sobie życie techniczne możliwości uśmiercenia się, zapewni „bezpieczeństwo” i uniemożliwi odratowanie przez osoby trzecie. Stąd też wybierane są zamknięte pomieszczenia lub też po prostu miejsca trudno dostępne – lasy, bagna itd. Czasem do samobójstwa dochodzi w miejscu, które ma dla ofiary jakieś szczególne znaczenie np. lubił tam przebywać, „dobrze” mu się kojarzy. W niektórych przypadkach możemy mówić o samobójstwie związanym z zawodem. Szczególnie, jeżeli dla kogoś praca była całym życiem, a nagle np. pojawiły się w niej problemy, czy jakieś niepowodzenia, brak awansu itd. Policjant wybiera komendę, wojskowy teren jednostki, w której pełni służbę, kolejarz – torowisko. W zdarzeniach tych nie można do końca wykluczyć przyczyn zawodowych. Każdy przypadek mimo wszystko należy rozpatrywać indywidualnie.
Kiedy mówimy o samobójstwie upozorowanym na zabójstwo i dlaczego do takich przypadków dochodzi?
Są to dość specyficzne zdarzenia, ja określam je jako samobójstwa maskowane. Termin samobójstwo pozorowane odnoszę do działań podejmowanych przez sprawców zabójstw. Samobójstwa maskowane polegają na tym, że samobójca przed podjęciem zamachu na własne życie, lub jego najbliżsi po ujawnieniu starają się ukryć samobójczy charakter zdarzenia. Osoby odbierające sobie życie częściej chcą właśnie zasugerować zabójstwo. Samobójcy krępują więc swoje kończyny, zadają nietypowe obrażenia, które wyglądałyby, jak zadane przez osobę trzecią, aranżują miejsce odebrania sobie życia tak, jakby wyglądało na stoczenie w nim walki z napastnikiem. Rodzina samobójcy z kolei po ujawnieniu zwłok bliskiego przeważnie usuwa z miejsca zdarzenia środek, którym odebrano sobie życie lub też chowa list pożegnalny. Powodów takiego zachowania – samobójców i ich bliskich jest wiele. To chęć wypłaty środków z polisy po śmierci (odnośnie samobójstw towarzystwa ubezpieczeniowe zawierają pewne obostrzenia), czasem wstyd, bo samobójstwo wciąż jest tak często postrzegane, szczególnie w małych miejscowościach. Na potrzeby swojej pracy doktorskiej i wydanej właśnie książki „Namowa lub pomoc w samobójstwie. Aspekty kryminalistyczne i kryminologiczne” badałem przestępstwo z art. 151 k.k. W jednej ze spraw przeze mnie opisanych znalazł się przypadek mężczyzny, który po przebytym udarze, dotknięty niedowładem ręki i nogi postanowił odebrać sobie życie. Nie miał jednak odwagi podjąć się zamachu samobójczego. Wykupił kilka polis na życie i rozpytywał kolegów, czy może któryś by go nie zabił. Może się to wydać abstrakcyjne, jednak w końcu znalazł się mężczyzna, który za 5 000 zł zabił swojego kolegę-samobójcę. Miało być skuteczne, jak najmniej boleśnie i wyglądać właśnie na zabójstwo, co mężczyźni dość dobrze upozorowali. Ważne jest więc, aby na miejscu zdarzenia umiejętnie skorelować obrażenia widoczne na ujawnionych zwłokach z wyglądem miejsca ich ujawnienia oraz sylwetką psychologiczną zmarłego. Takie przypadki to dla osób dokonujących oględzin spore wyzwanie.
W jaki sposób zginął ten człowiek?
Najpierw kolega zadał samobójcy ciosy pięścią w twarz, gdy ten zaś upadł na ziemię sprawca zaczął go kopać. Następnie poderżnął mu gardło nożem rzeźnickim i zepchnął mężczyznę ze skarpy, z wysokości mniej więcej ok. 5 metrów. Samobójstwo-zabójstwo było więc skuteczne.
Jak często w Polsce dochodzi do samobójstw poagresyjnych, dlaczego sprawcy zabijają swoich najbliższych i na końcu odbierają sobie życie?
Samobójstw poagresyjnych nie wyodrębnia się w jakichkolwiek statystykach, więc tak naprawdę nie znamy skali tego zjawiska. Do tego, wiele śmiertelnych zdarzeń może być błędnie kwalifikowanych. Weźmy na przykład niejasny wypadek samochodowy. Ginie kierowca i wszyscy pasażerowie – jego bliscy. Wykluczono wady techniczne samochodu, czy np. zasłabnięcie kierowcy. Spotkałem się z przypadkiem, w którym mężczyzna, głowa rodziny, kierując samochodem usiłował zjechać na przeciwległy pas ruchu, wprost pod pędzące z naprzeciwka pojazdy. Jakimś cudem udało się pasażerom zapobiec tragedii. Sprawa skończyła się w sądzie. Inny podobny przykład, dość głośny medialnie z jesieni zeszłego roku. Na drodze krajowej na południu Polski, w okolicach miejscowości Działoszyn, pod tira wjeżdża rozpędzone z prędkością 150 km/h auto osobowe. Ginie ojciec i jego małe dzieci. W mieszkaniu ujawniono zwłoki małżonki. Mężczyzna najpierw zabił swoją żonę, a później siebie i dzieci. Oczywiście samobójstwo poagresyjne może być popełnione różnymi metodami, np. może to być zabójstwo najbliższych poprzez zadanie im ran ostrym narzędziem, a później powieszenie się sprawcy. Wielu samobójców poagresyjnych cierpi na choroby psychiczne. Sami chcą odejść, ale postanawiają zabrać też najbliższych, aby – w ich przekonaniu – uchronić ich przed „życiem w złym świecie”.
Czy Pana zdaniem problem samobójstw jest przez społeczeństwo dostrzegany, czy też każdy udaje że to go przecież nie dotyczy?
Prawie każdy z nas słyszał w swoim bliskim lub dalszym otoczeniu, o kimś kto odebrał sobie życie. Nie mówimy jednak o samobójstwach i chyba wciąż boimy się tzw. efektu Wertera, jakoby samo mówienie o samobójstwach przyczyniało się do zwiększenia liczby zamachów na własne życie. Jeżeli jednak będzie to dyskusja naukowa, merytoryczna, wyjaśniająca zjawisko, a nie przybierająca postać szokujących nagłówków pierwszych stron gazet, że „Szok. X odebrał sobie życie”, to nie mamy się czego obawiać. Jakiś czas temu jechałem pociągiem do Łodzi prowadzić wykład o samobójstwach. Za mną siedziała starsza kobieta z wnuczkami. Dzieci miały ok 10-13 lat. To było mniej więcej w tym czasie, kiedy głośno było o grze „Niebieski wieloryb”. Gdy z ust jednego dziecka padło słowo „samobójstwo” kobieta wpadła niemalże w panikę, zaczęła uciszać dzieci, żeby nikt z pasażerów tylko tego nie usłyszał. Miałem wrażenie, że „samobójstwo” to zakazane słowo. Może przykład bardzo przerysowany, ale to moim zdaniem dobrze oddaje stosunek społeczeństwa w Polsce do samobójstw.
Szkoła, czy rodzice? Kto według Pana powinien rozmawiać z dziećmi o problemie samobójstw?
Tak jak to bywa z wieloma „poważnymi tematami”, dobrze, gdyby rozmawiali zarówno nauczyciele, jak i rodzice. Tylko też nie należy robić dziecku z samobójstwa sensacji. Takie rozmowy nie są łatwe i nie mogą się odbyć bez przygotowania. Poza tym, nie każdy będzie umiał o tym rozmawiać. Najlepiej, gdy taka rozmowa wyniknie naturalnie, np. przy okazji komentowania w domu, w szkole jakiegoś pokrewnego tematu. Trzeba wyjaśnić przyczyny zjawiska i pokazać możliwości, gdzie ewentualnie szukać pomocy. A jeżeli pojawią się wątpliwości, np. w jaki sposób poprowadzić samą rozmowę to warto skorzystać z porady specjalisty, dla przykładu doświadczonego psychologa. Naprawdę to żaden wstyd.
Kiedyś czytałam taki artykuł z którego wynikało, iż zdarzają się przypadki samobójstw w których dana osoba dokonywała obrażeń ciała w miejscach zmienionych chorobowo. Śmierć ta miała być wyraźnym protestem wobec choroby. Czy choroba faktycznie może być powodem dla którego człowiek decyduje się odebrać sobie życie?
Oczywiście, choroba może prowadzić do odebrania sobie życia, szczególnie zaś, jeżeli ma ona charakter przewlekły i np. nie ma szans na wyleczenie lub też po prostu utrudnia ona człowiekowi normalne funkcjonowanie. Takie przypadki odebrania sobie życia z zadawaniem obrażeń w miejsca zmienione chorobowo jak np. zmiany nowotworowe itd., występują bardzo rzadko, jednak dość jasno uwidoczniają przyczynę targnięcia się na własne życie i stosunek człowieka do swojej choroby.
Kiedy samobójca zostawia po sobie list i jaki może być wpływ takiej formy pożegnania na najbliższych zmarłego?
List pożegnalny jest pewnego rodzaju formą komunikacji. To m.in. na jego podstawie możemy wnioskować, czy zmarły faktycznie miał samobójczą intencję i chciał swojej śmierci. Jednak samobójcy, wbrew powszechnej opinii, nie zostawiają listów pożegnalnych często. Różne badania naukowe wskazują, że zapiski tego typu znajduje się w 12-35% spraw. Czy taki list powstanie zależy wyłącznie od tego, czy osoba odbierająca sobie życie chce o czymś jeszcze powiedzieć, coś komuś przekazać. Trudno wskazać jednoznacznie np. konkretny typ samobójców. Jeżeli chcemy odpowiedzieć na pytanie o wpływ takiej formy pożegnania na najbliższych zmarłego, to wszystko tak naprawdę zależy od relacji pomiędzy tymi osobami i od tego, co samobójca w takim liście napisze. A z tym może być różnie. Jedni przepraszają i podają powody odebrania sobie życia. Starają się złagodzić sprawiony rodzinie ból. Czasem też wydają określone dyspozycje dotyczące postępowania z ciałem po śmierci, szczegółowo określają ubiór, okoliczności i miejsce pochówku, przekazują rzeczy, których są właścicielami itd. Zapiski te, mają więc niekiedy charakter testamentalny. Można jednak spotkać się z listami, którymi samobójcy chcą wyrządzić swoim bliskim krzywdę. Obwiniają ich np. za swoją śmierć, czy też wyrażają żal, że nie udzielono im wsparcia, zachowywano się wobec nich niewłaściwie. Przeważnie listy utrzymane są wtedy w dość prowokacyjnym stylu. Badałem przypadek młodej dziewczyny, która w kilku swoich listach pożegnalnych miała pretensje do wszystkich. Począwszy od rodziny, przyjaciół, znajomych ze szkoły, po nauczycieli i sąsiadów. Takie listy mają negatywny wpływ na psychikę najbliższych, prowadzą do powstania wyrzutów sumienia i obwiniania się za śmierć samobójcy.
Dziękuję za rozmowę
Nie czuję sie zbyt mocny w te klocki, ale myślę, że samobójstwo to wołanie o pomoc.
Dramatyczne poczucie beznadziei, że nie ma wyjścia ;(
I debil tylko może powiedzieć, że samobójca to tchórz…