Tajemnicze samobójstwo w drodze na Zawrat. „Wschód księżyca” Magdalena Zimniak [recenzja]

fragm.okładki/Wydawnictwo Prozami

Z twórczością Magdaleny Zimniak jest jak z ukochanym tańcem. Jakie nuty by nie płynęły z głośników, nogi same rwą się do tańca. Każda melodia, której jest kompozytorem, stanowi dzieło samo w sobie. Wyjątkowe, smaczne i nietuzinkowe. Każda z jej powieści ma w sobie to coś, tę nutę magii, niebanalności. Mówi się o tych utworach „thrillery psychologiczne”, myślę natomiast, że kryje się w nich zdecydowanie więcej niż jest w stanie udźwignąć definicja thrilleru psychologicznego. Śmiało można zaryzykować tezę, iż powieści wychodzące spod pióra Magdaleny Zimniak są niesztampowe. Każda inna, mieniąca się różnorodnymi barwami emocji, stanów i uczuć.

Cóż zatem skrywa w sobie „Wschód księżyca”? Magię, oniryzm, jawę i sen. Ciekawie prawda? Ogromny supeł psychologicznych więzi, pętle nienawiści i sieci miłości. Trudnej, macierzyńskiej, ojcowskiej a także miłości romantycznej. Romantyzm połączony z rozkoszą, doprawiony szczyptą pikanterii seksualności. Powieść mocno kobieca, jakby napisana z myślą o nas, dziewczynach, kobietach, pannach, matkach, rozwódkach, babciach, przyjaciółkach, kochankach. Kobietach, które wiedzą niejedno, choć czasem boją się do tego przyznać. „Wschód księżyca” zabiera czytelnika w niezwykle tajemnicze rejony ludzkich myśli, brudnych, niegrzecznych, grzesznych. Myśli zasługujących na wieczne potępienie, bądź co gorsza, na wielkie miłosierdzie. Zdaje się, jakby wspólnym mianownikiem losów bohaterów uwiecznionych w powieści było właśnie „przebaczenie”. Trudne słowo, zważywszy na ogrom cierpienia, jakim Magdalena Zimniak obdarza poszczególne postaci. Lecz czy wszystko to, co wydarzyło się na łamach powieści, faktycznie miało miejsce? A może to był zwykły sen, majak, koszmar z którego prędzej czy później każdy się wybudzi? No właśnie, zmierzam do tego, że proza może być w pewnym sensie budzikiem. Ktoś powie: ale po co pobudka? Ano po to, aby przyjrzeć się własnemu życiu, dostrzec to, co piękne, docenić to, co się posiada. Szczęście, miłość, rodzinę, przyjaźń, kogoś do kogo możesz zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Dzięki tego typu lekturze można spojrzeć na sprawy życia i śmierci z zupełnie innej perspektywy, nabrać dystansu. Można przeżyć trudne emocje dzięki sile współodczuwania. Magdalena Zimniak w dyscyplinie kreślenia trudnych i zawiłych losów postaci zdaje się być olimpijczykiem. Doskonale wie jak zbudować poczucie niepewności, jakim strumieniem dozować paraliżujący strach, jak ukazać mroczną stronę duszy bez użycia siekiery. I to jest sztuka, wzbudzać lęk bez krwi, bez wybebeszania, krojenia i ćwiartowania. Bo lęk nie musi mieć zapachu krwi, chociaż i tej nie braknie w jej najnowszej powieści.

Wschód księżyca” to przede wszystkim piękna historia o miłości ze wszystkimi jej cieniami i blaskami, kiczem, obłudą, fałszem, zagubieniem i niedopowiedzeniami. O uczuciu tak silnym, że może zabić i jednocześnie tak pięknym, że potrafi człowieka uskrzydlić. Autorka porusza wiele ważnych kwestii jak choćby problematykę pedofilii, przemocy i okrucieństwa wobec najsłabszych. Ukazuje zło, którego czasem nie dostrzegamy bądź dostrzegać nie chcemy. Bohaterowie wystawieni są na ciężką próbę, muszą stoczyć niejedną walkę o własne szczęście i spokój, czasem nawet ten święty spokój. Lawirują, błądzą, kroczą, potykają się, upadają od ciężaru własnych wyobrażeń. Bywa, że w całym tym szaleństwie nie znajdują tego czego szukają, bywa że sami być może nie do końca wiedzą czego tak naprawdę pragną.

Wschód księżyca” utkany został z metafizycznych oczek, dzięki czemu z pewnością nie jest jednolitym splotem losów głównych bohaterów. Autorka wprowadza nas w świat pełen zawirowań, co rusz pojawiają się reminiscencje rozpaczy i strachu, poczucie skrzywdzenia, niesprawiedliwości, czy upokorzenia. Dużo mroku i dużo blasku, marzeń i zaprzepaszczonych szans. Dzięki prozie Magdaleny Zimniak czytelnik zyskuje kolejną szansę na refleksje o życiu, przemijaniu i śmierci. Zwłaszcza zaś o tym ostatnim. Czy śmierć zawsze oznacza koniec? Czy wraz z odejściem z tego padołu, tracimy naszych bliskich? Czy istnieje uczucie, którego śmierć nie jest w stanie zabić? Dużo pytań można sobie zadać w trakcie lektury „Wschodu księżyca”. Na niektóre odpowiedzi znajdziecie na kartach powieści, na inne zaś w swoim umyśle i sercu.

Gorąco zachęcam do metafizycznej podróży połączonej w olbrzymią dawką psychologii. Historie zawarte we „Wschodzie księżyca” mogłyby się nigdy nie wydarzyć, a jednak się wydarzyły. Spójrzcie uważnie na waszych bliskich, rozejrzyjcie się dookoła, oddajcie się wspomnieniom o pierwszej miłości, pierwszym pocałunku. Przeczytaliście w prasie o kolejnym samobójstwie, na portalach społecznościowych roi się o informacji odnośnie turysty, który w Tatrach stracił życie. Rzucił się, a może jego zrzucono? Dlaczego? Widzicie, takie sprawy nie dzieją się wyłącznie w thrillerach psychologicznych, one dzieją się na co dzień, tu i teraz, i jutro także. Być może to jest właśnie w prozie najpiękniejsze, ona nie jest oderwana od naszej rzeczywistości, jest nierozerwalnie związana z naszym życiem. A może wcale tak nie jest?

Autor: Magdalena Zimniak
Tytuł:
Wschód księżyca
Wydawca:
Wydawnictwo Prozami
Rok wydania:
2019
ISBN:
978-83-65223-89-0
Liczba stron:
372

Facebook