Propozycja nie do odrzucenia? „Syndykat” Adam Ubertowski [recenzja]

fragm.okładki/Wyd.Oficynka

Człowiek, który wychodzi z więzienia ma dwie opcje do wyboru. Iść do przodu, albo oglądać się za siebie. Przejść na działania legalne, zgodne z literą prawa, lub przywitać się ze światkiem bandyckim. Człowiek, taki jak Kinsky, dostał trzecią opcję. Jak to się mówi: propozycję nie do odrzucenia. Wyjątkową, wywołującą dreszcz emocji. Ale Kinsky dostał coś jeszcze. Zapach drożyzny, smak luksusu, widok obrzydliwego bogactwa. Dwa lata odsiadki zrobiły jednak swoje. Zwłaszcza w głowie nieszczęśliwca, który za kratami siedział za … Zabójstwo? Kim był tajemniczy wysłannik, który obsypał Kinsky’ego górą złota. Kim był człowiek, który tak szlachetnie sprezentował mu to i owo za bajońskie pieniądze. I jaki miał w tym cel? Czego chciał od byłego żołnierza jednej z najlepszych jednostek specjalnych, czyli Formozy. Tam gdzie zapach Motławy przyciąga turystów, tam też o swoim dalszym losie musiał zadecydować nasz główny bohater. A czasu miał niewiele. Jakie zadanie mu powierzono i czy ktoś taki jak on był właściwą osobą do realizacji tej tajnej misji? Gdzie tkwił szkopuł? Gdzie ukrył się Diabeł? Czego Kinsky mógł się obawiać, co zdążył się dowiedzieć o swoich zleceniodawcach? Tajemniczość, przerażenie, samotność wilka. Kinsky był nie tylko wojownikiem i wilkiem, on był współczesnym gladiatorem. Nie ulega wątpliwości, że dysponował nadludzkimi zdolnościami. Wyposażony był w cuda najnowszej technologii. Czy to jednak wystarczyło, aby tajny zarząd mu zaufał? Ile warte było jego życie dla nieistniejącej, choć bardzo wpływowej organizacji? Dokąd zaprowadziły go pierwsze tropy i jak udało mu się połączyć wszystkie elementy w jedną, arcyciekawą układankę. „Syndykat’ to historia pełna fałszywych nut, pięknych kobiet gotowych zrobić z życia mężczyzny dosłownie piekło. Tutaj nie można ufać nikomu, nawet samemu sobie. FSB, KGB, GRU, kierunek Rosja, a może ludzie z Blackwater? Kto rozdaje karty, kto je tasuje, kto zaś układa pasjansa i wygrywa rozdanie? Błądząc w labiryncie dezinformacji odkryjecie smak anarchokapitalizmu. Poznacie naprawdę złych ludzi z naprawdę wielkim arsenałem broni i szatańską wyobraźnią. Tam gdzie pachnie miłością, tam też dojdzie do największych rzeźni. Książka niczym dobre kino akcji, nie pozwala na odprężenie i nudę. Tu się naprawdę dużo dzieje, a główny bohater tonie w morzu rozterek i niepewności. Czy mimo wszystko ta historia może mieć happy end? Czy Kinsky zasłużył na prawdziwą miłość u boku ślicznej panienki? Czy to, co wydarzyło się podczas epizodu numer 93 na zawsze zmieniło jego życie? Wielki Plan, Boży Bicz. Doprawdy ciężko jest się wyrwać ze szponów Syndykatu. Żywym, w jednym kawałku. Kluczem jest zaufanie i szczęście, siła i inteligencja. Gdyby tylko to wystarczyło… Pewnie Kinsky mógłby opowiedzieć dziś wiele ciekawych historii. Zapewne wspomniałby o nocy długich noży, bo w taką noc dzieją się rzeczy naprawdę makabryczne! Na koniec mój ulubiony fragment „Padali jak muchy, nieraz nie zdążywszy wyciągnąć pistoletu zza paska. Jeden po drugim, bezbronni, z dziecinnymi twarzyczkami, które już nigdy nie nabiorą męskich rysów”… Świetna książka, gorąco polecam. I radzę, tak na przyszłość, omijać ludzi z Syndykatu szerokim łukiem. Zwłaszcza tych spacerujących w eleganckich płaszczach po klimatycznych, urokliwych uliczkach Gdańska.

Autor: Adam Ubertowski
Tytuł:
Syndykat
Wydawca:
Oficynka
Rok wydania:
2017
ISBN:
978-83-65891-04-4
Liczba stron:
304

Facebook